Fahrenheit nr 70 - styczeń 2o11
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
bookiet

<|<strona 04>|>

Bookiet (2)

 

 

Imperium ma kłopoty

 

W roku 255 naszej ery Cesarstwo Rzymskie przeżywało jeden z wielu kryzysów. Kłopoty z barbarzyńcami na północy osłabiły imperium, nic więc dziwnego, że i w innych zapalnych rejonach zaczęło się robić gorąco. Na przykład na wschodzie, gdzie królestwo Sasanidów właśnie urosło w siłę na tyle, aby zacząć myśleć o przejęciu terenów zajętych przez Rzymian. Chociażby miasta Arete – jednej z granicznych cytadeli stojących na drodze do dalszych podbojów. Cesarstwo jednak nie zwykło oddawać swoich włości bez walki.

Z misją zorganizowania obrony Arete zostaje wysłany Marek Klodiusz Balista, z pochodzenia Germanin, aktualnie szanowany obywatel Rzymu. Wraz ze swoim sztabem złożonym z wiernych mu niewolników, przyjaciół oraz przydzielonych urzędników i szpiegów wyrusza do położonego nad Eufratem miasta. I tak zaczyna się cykl powieściowy pod wspólnym tytułem „Wojownik Rzymu” autorstwa Harry’ego Sidebottoma, opowiadający o historii wojny Cesarstwa Rzymskiego z Królestwem Sasanidów.

Część pierwsza cyklu, „Ogień na wschodzie”, koncentruje się głównie na militarnych aspektach obrony miasta i życia w oblężeniu. Poznajemy dobrze głównego bohatera oraz jego wiernych towarzyszy, zostajemy wprowadzeni w fabułę cyklu. Dodatkowo akcję urozmaicają sprawnie wplątane informacje o realiach historycznych, w których rzecz się dzieje. Poznamy dzięki temu religie popularne w tym rejonie, kulturę, obrzędy, a także normalne codzienne życie. A że autor, według informacji umieszczonych na okładce, jest wykładowcą historii starożytnej i autorem prac na temat antycznej sztuki wojennej, sztuki klasycznej i historii Cesarstwa Rzymskiego, to podejrzewać można, że całe tło akcji cyklu jest zgodne z aktualnym stanem wiedzy historycznej.

Część druga, „Król królów”, w trochę mniejszym stopniu koncentruje się na sprawach wojennych, więcej za to dostaniemy informacji na temat życia codziennego w różnych zakątkach Cesarstwa. Otrzemy się też podczas lektury o wielkich tego świata. Poznamy cesarza Waleriana, jego świtę, kulisy polityki oficjalnej i nieoficjalnej, a także spisków. Ale żeby nie było za nudno – rzucimy się znów w sam środek wojennej zawieruchy.

Całość oceniam pozytywnie. Do plusów należy między innymi wspomniane już wcześniej tło historyczne i kulturalne, a także sceny batalistyczne, z których można się sporo dowiedzieć o sztuce wojennej tamtych czasów. Pozytywni w odbiorze są także bohaterowie, normalni ludzie, a nie jacyś herosi, do których przyzwyczaiłem się chyba za bardzo podczas lektur z ogródka SF. Całość napisana jest lekko i dzięki akcji posuwającej się sprawnie do przodu lektura się nie dłuży. Z drugiej strony, nie mogę powiedzieć, aby była to pozycja szczególnie wybijająca się ponad poziom przeciętny. Ot, zwyczajna, dobrze napisana powieść o wojnie z historią w tle.

 

Kiwaczek

 

Ocena: 4

 

Harry Sidebottom

Ogień na wschodzie z cyklu Wojownik Rzymu

Tłum. Marta Dziurosz

REBIS, 2010

Stron: 456

Cena: 39,90 zł

 

Harry Sidebottom

Król królów z cyklu Wojownik Rzymu

Tłum. Marta Dziurosz

REBIS, 2010

Stron: 422

Cena: 39,90 zł

 

 

 



Bliźniak Homera

 

Na nieśmiertelność trzeba sobie zasłużyć. Imię ślepego aoidy Homera znane jest dzięki niezapomnianym poematom o starciach antycznych królów. Austriacki urzędnik z biura patentowego, Albert Einstein, zapisał się w historii ludzkości jako człowiek obsesyjnie zainteresowany względnością. Z kolei Krzysztof Kolumb nieodmiennie wskazywany jest jako odkrywca Ameryki – i nieważne, czy to właśnie on pierwszy wypatrzył na horyzoncie odległy ląd, czy też może ubiegł go jeden z członków jego załogi.

Jose Rodrigues dos Santos w książce „Kodeks 632” stara się określić narodowość Kolumba. Okazuje się bowiem, że dzielny żeglarz ma z Homerem jeszcze jedną wspólną cechę: o to, gdzie genialny rapsod się narodził, spiera się siedem miast. Jeśli natomiast chodzi o Kolumba, bardzo chętnie przyznaje się do niego kilka narodów.

Thomas Noronha, portugalski historyk i specjalista od kryptografii, otrzymuje niezwykłe zlecenie. Zgłasza się do niego przedstawiciel pewnej amerykańskiej fundacji i proponuje kosmiczną sumę za odtworzenie badań źródłowych niespodziewanie zmarłego profesora Toscano, zajmującego się ustalaniem okoliczności dotyczących odkrycia Brazylii. Portugalczyk, przyjemnie podniecony wysokością obiecanego honorarium, rzuca wszystko w kąt i całkowicie poświęca się nowemu zleceniu. Zaczyna przeglądać stare manuskrypty, dociera do zaszyfrowanych notatek zmarłego poprzednika i po niedługim czasie stwierdza, że zamiast zagłębiać się w historię odkrycia Brazylii, jego zainteresowanie zaczyna skupiać się na osobie Krzysztofa Kolumba.

Wielki odkrywca okazuje się postacią niezwykle tajemniczą. Nie ma pewności, jak naprawdę się nazywał, kraj jego pochodzenia także pozostaje zagadką. Nie wiadomo nawet, czy był jeden, czy może było ich dwóch. Noronha powoli zapomina, po co go wynajęto, i oddaje się nowej pasji, która prowadzi go ku nieznanym lądom, obcym krajom oraz w ramiona kobiety idealnej. Niestety, wkrótce musi stwierdzić, że nie wszystko jest tym, czym się początkowo wydaje.

„Kodeks 632” to thriller i taka właśnie jest jego fabuła: budząca dreszczyk emocji. Jak stwierdza autor, wszystkie wymienione w powieści dokumenty i materiały źródłowe istnieją naprawdę. Elastyczność wyobraźni pisarza budzi podziw – umiejętność interpretowania dawnych zapisków i faktów historycznych w taki sposób, by dało się je wpleść w wartką fabułę, nie jest rzeczą łatwą. Nie przepadam za książkami o troskliwie utajnionych spiskach, zwłaszcza ciągnących się przed kilkaset lat, ale Jose Rodrigues dos Santos mnie przekonał. Nie wiem, na ile interpretacja autora jest prawdziwa – ale nie da się jej odmówić prawdopodobieństwa i efektowności. Powieść mogę polecić nie tylko fanom książek akcji, lecz także (a może przede wszystkim) miłośnikom historycznych zagadek.

Bo a nuż się okaże, że podana przez autora wersja dziejów Kolumba, nieśmiertelnego odkrywcy Ameryki, jest właśnie tą prawdziwą?

 

Nimfa bagienna

 

Ocena: 4

 

Jose Rodrigues dos Santos

Kodeks 632

Tłum. Agnieszka Soboń

Albatros, 2010

Stron: 509

Cena: 30,99 zł

Rudy bookiecik

 

Oksana Pankiejewa, Przekraczając granice, tłum. Marina Makarevskaya, Fabryka Słów 2010, stron: 582, cena: 39,90

Można umrzeć na śmierć lub przenieść się do innego wymiaru, na przykład do Ortanu, będącego kompilacja baśni braci Grimm, Andersena i podań ludowych. Przezabawna opowieść na zimowe wieczory, letnie plażowanie albo podróż nieszczęsną koleją (choć tu przydałyby się kolejne tomy, na które, mam nadzieję, nie przyjdzie nam długo czekać).

 

Antologia, Nowe idzie, red. Michał Cetnarowski, Powergraph 2008, stron: 526, cena: 34,00

Ówcześni nowi w natarciu, czyli co pisali, zanim wydali. Nowe przyszło i raczej się nigdzie nie wybiera, choć w niektórych przypadkach trudno o zachwyt.

 

Katarzyna Michalak, Gra o Ferrin, Albatros 2010, stron: 422, cena: ok. 30,00

Mimo najszczerszych chęci autorki sztafaż fantastyczny nie czyni z romansu powieści fantasy. Gra zdecydowanie niewarta świeczki.

 

Aleksandra Ruda, Odnaleźć swą drogę, tłum. Monika Jasudowicz, Fabryka Słów 2010, stron: 461, cena: 34,90

Kolejne dziewczę o magicznej mocy i jej międzygatunkowe perypetie. Historia łudząco przypominająca powieści dla nastolatek w stylu „tak pisałaby Lucy Maud Montgomery, gdyby tworzyła dziś”, jednak niepozbawiona uroku i wciągająca aż do ostatniej strony nawet twardych facetów.

 

Terry Goodkind, Reguła dziewiątek, tłum. Lucyna Targosz, Rebis 2010, stron: 442, cena: 43,90

W zasadzie trudno stwierdzić, dla kogo jest ta książka – wielbiciele „Miecza Prawdy” bez trudu ogarną świat i pojawiające się aluzje do sagi, ale mogą się srogo rozczarować. Pozostałym zaś towarzyszyć będzie z pewnością wrażenie, że coś im umyka. Powieść-pomost, który może się w każdej chwili zarwać.

 

Antologia, Trupojad. Nie ma ocalenia, Red Horse 2007, stron: 411, cena: 24,99

Młody polski horror. Jak to z antologiami bywa, każdy znajdzie coś dla siebie. Wspierajmy młodych autorów – tych warto.

 

Rudość

 


< 04 >