Archiwum FiF
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Grzegorz Gortat Literatura
<<<strona 49>>>

 

Sprawiedliwość w boleści

 

 

Sala sądu powiatowego w Boleści świeciła pustkami. Na poranną rozprawę przybył tylko stażysta z miejscowego dziennika Boleściwe Wieści, sklepikarz, organista i komendant straż pożarnej, który pełnił równocześnie funkcję naczelnika dwuosobowego posterunku policji. Prokurator Wincenty Glista, na co dzień dorabiający sobie nauczaniem katechezy w tutejszej szkole, przez cały czas rozprawy ani razu nie usiadł, żeby nie pognieść świeżo wyprasowanej togi. Jego sądowym adwersarzem był Jan Klepaczko, obrońca z urzędu, wyznaczony przez sąd wojewódzki. Mecenas Klepaczko spoglądał ostentacyjnie na zegarek i ziewaniem dawał do zrozumienia, że jego dzisiejszy przyjazd do Boleści jest jedynie mało znaczącym epizodem w długiej i bogatej prawniczej karierze.

Sędzia Adam Tępik zagrodził długopisem drogę zielonkawemu żukowi, który zbliżał się już do krawędzi stołu. Owad zatrzymał się i trwał bez ruchu. Tępik trącił go lekko długopisem. Owad ożył, niespodziewanie przyspieszył, cudem ominął przeszkodę i zniknął za krawędzią stołu, zanim Tępik zdążył go powstrzymać. Sędzia wysmarkał się hałaśliwie w chusteczkę i spojrzał znad okularów na Bieńka Trutniaka.

– Oskarżony przyznaje się do winy? – zapytał urzędowo, postukując w otwartą teczkę z aktami sprawy.

Trutniak wzruszył ramionami.

– Mnie tam nie było. Kobita zaświadczy – wychrypiał.

Mecenas Klepaczko wszedł mu przytomnie w słowo:

– Wysoki Sądzie, dołączyłem zeznania pani Trutniak do akt sprawy. Zaświadcza, że w czasie, gdy dokonano napadu na listonosza, mąż przebywał z nią w domu.

– Czyli niewinny – mruknął Tępik.

Prokurator Glista zerknął w swoje notatki i wykrzyknął piskliwie, prostując niewidzialny fałd na todze:

– Wysoki Sądzie, pragnę przypomnieć, że na torbie listonosza są odciski palców oskarżonego.

– Czyli winny – zawyrokował sędzia Tępik.

– Obecność odcisków palców o niczym jeszcze nie świadczy – podkreślił mecenas Klepaczko.

Glista przekrzywił głowę, jakby się czemuś dziwił.

– Mój szanowny kolega nie chce chyba twierdzić, że dowód daktyloskopijny jest podważalny – wycedził.

– Pragnę tylko zauważyć, Wysoki Sądzie, że odciski palców mojego klienta mogły znaleźć się na torbie zupełnie przypadkowo. A może kiedyś pomagał listonoszowi nieść torbę? Nie możemy przecież – perorował mecenas z mocą – karać człowieka za chęć niesienia pomocy.

Tępik zaklął głośno: za paznokieć weszła mu drzazga ze stołu. Usunął drzazgę i dmuchając na obolałe miejsce popatrzył z odrazą na zapyziałą salę. Tyle lat, takie poświęcenie i co on takiego osiągnął! Nagle oczami wyobraźni ujrzał siebie za stołem sędziowskim w Warszawie. Światła, kamery telewizyjne, na sali ubrani na ciemno antyterroryści, w żelaznej klatce skuty kajdankami Słabizna. To jest życie! A tutaj? Pospolita przestępczość, złodzieje kur, kryminaliści bez polotu. Nie da się rozwinąć skrzydeł!

– Wysoki Sądzie – przerwał mu rozmyślania głos prokuratora Glisty – wnoszę o przesłuchanie świadka.

Walery Ptaszek stanął nieśmiało w ławie dla świadków. Średniego wzrostu, lekko przygarbiony, ręce jak patyki. Trutniak, wyższy od świadka o dwie głowy, wytarł nos o rękaw i popatrzył na niego spod przymrużonych powiek. Ptaszek skulił się w sobie.

– Świadek poznaje oskarżonego? – wyrecytował Tępik urzędowo.

– To on – odparł jękliwie Ptaszek.

Mecenas Klepaczko podniósł rękę.

– Mam pytanie do świadka. Proszę powiedzieć – podjął groźnie, mierząc palcem w Ptaszka – z jakiej odległości świadek widział obywatela Trutniaka?

– Dwa... Nie, półtora metra – odrzekł Ptaszek i jego ręka powędrowała instynktownie ku podbitemu oku.

– No proszę! Z tak bliska trudno się pomylić – orzekł prokurator Glista i rozejrzał się triumfalnie po sali. Stażysta z gazety gryzmolił coś zawzięcie w notesie.

– Chwileczkę – odezwał się ostro mecenas – na zdjęciu w dowodzie obywatel Ptaszek ma okulary. Teraz świadek ich nie nosi. Na jaką wadę wzroku cierpimy? – powiedział prawie serdecznie do Ptaszka, po czym, już bardziej stanowczo, zwrócił się do sędziego: – Zmierzam do wykazania, że świadek bez okularów mógł mieć ograniczoną zdolność widzenia.

– Aha – mruknął Tępik robiąc mądrę minę. Nie zdążył powiedzieć więcej, bo świadek wydukał cicho:

– Noszę okulary, Wysoki Sądzie. Ale Bieniek Trutniak rozbił je tamtego dnia.

– Zatem podsumujmy. – Tępik poprawił się na niewygodnym krześle. – Świadek rozpoznał oskarżonego Trutniaka. Do tego mamy odciski palców rzeczonego Trutniaka...

– Przepraszam, Wysoki Sądzie – przerwał mu Klepaczko – mam wniosek proceduralny. Można?

– Proszę – zgodził się Tępik. "Wniosek proceduralny" – powtórzył w myślach z rozrzewnieniem dawno nie słyszane słowa. Wiadomo, człowiek z województwa!

– Wnoszę o wyłączenie świadka – ciągnął mecenas Klepaczko – w związku z uzsadnionym podejrzeniem o brak obiektywizmu.

– Proszę jaśniej – zainteresował się Tępik.

– Mieliśmy podobną sprawę w Sądzie Wojewódzkim w Kielcach – zaczął Klepaczko – ale z uwagi na tajemnicę służbową nie mogę zdradzać jej szczegółów publicznie. – Zbliżył się do stołu sędziowskiego i ściszonym głosem zdał relację Tępikowi. Ten słuchał z rosnącym zaciekawieniem, od czasu do czasu kiwając głową. Kiedy Klepaczko skończył, Tępik jeszcze raz przewertował akta i otworzył je na szukanej stronie.

– Jak słusznie zauważył mecenas Klepaczko – zaczął z namaszczeniem – nie możemy uznać zeznań świadka Ptaszka za wiarygodne. Uzasadniam: obywatel Ptaszek jako ofiara napadu może czuć do sprawcy urazę, zatem zachodzi obawa, że w swoich zeznaniach nie będzie bezstronny, co dyskwalifikuje go jako świadka.

Zamknął teczkę z aktami i widząc oczami wyobraźni wycelowane w siebie kamery i mikrofony, przemówił dobitnie:

– Sąd postanawia: umorzyć sprawę o napad na listonosza Walerego Ptaszka, pobicie rzeczonego i zabór trzystu złotych, a kosztami procesu w wysokości sześciuset złotych obarczyć powoda. – Sędzia Tępik wyprostował się na krześle i podsumował z dumą w głosie: – Nikt nam nie zarzuci, że u nas sprawiedliwość gorsza niż w mieście.

Okładka
Spis Treści
Tomasz Agurkiewicz
Tomasz Agurkiewicz
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Tomasz Bąkowski
Shigor Birdman
Ryszard Bochynek
Dawid Brykalski
Dawid Brykalski
Charms
Sebastian Chosiński
Paweł Ciemniewski
Paweł Ciemniewski
Gregorio Cortez
Gregorio Cortez
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Łukasz Dylewski
Mateusz Dymek
Ryszard Dziewulski
Ryszard Dziewulski
Piotr Ferens
Michał Fijał
Michał Fijał
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Jurij Gawriuczenkow
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Jakub Gruszczyński
W.Grygorowicz
Agnieszka Hałas
Agata Hołuj
Agata Hołuj
Agata Hołuj
I.Ilf i J.Pietrow
I.Ilf i J.Pietrow
Jacek Inglot
Jacek Inglot
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Maciej Jesionowski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Daniel 'Beesqp' Jurak
Daniel 'Beesqp' Jurak
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Irena Juriewa
Irena Juriewa
KAiN
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Tomasz Kolasa
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Marcin Korzeniecki
Rafał Kosik
Kot
Kot
Kot
Kot
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska

Archiwum cz. II
< 49 >