Archiwum FiF
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Grzegorz Gortat Literatura
<<<strona 50>>>

 

Wizyta Świętego Mikołaja

 

 

Jeremi Ściskalski, starszy spedytor w Zakładzie Oczyszczania Miasta, zamknął drzwi mieszkania i chwilę stał nasłuchując odgłosów z korytarza. Winda zjechała na dół, zaraz potem trzasnęły drzwi wejściowe. Odczekał jeszcze minutę, aż nabrał pewności, że żona z córkami jest już w drodze na przystanek. Podśpiewując pod nosem przeszedł do kuchni, z lodówki wyjął puszkę piwa, po czym potruchtał do pokoju i zajął miejsce w fotelu przed telewizorem. Przez otwarte okno wpadało ciepłe późnomarcowe powietrze. Otworzył puszkę, z przymkniętymi oczami upił spory łyk i głęboko westchnął. Zanim żona i córki wrócą z hipermarketu, miną ca najmniej trzy godziny. „Słodka chwilo wolności, ty nad poziomy wylatuj”. Nie, to szło jakoś inaczej. Mniejsza z tym.

Przyciskiem pilota uruchomił magnetowid. Sącząc piwo patrzył, jak Steven Seagal, sztywny jakby kij połknął, zaczyna na ekranie swój danse macabre w "Wyścigu ze śmiercią".

Steven zaczynał się rozkręcać, a Ściskalski, zaopatrzony w drugą puszkę piwa, przekonywał się coraz bardziej do uroków starokawalerskiego stanu. Przerwał mu dzwonek do drzwi. Wyłączył magnetowid, odstawił piwo i nasłuchiwał. Dzwonek powtórzył się. Ściskalski podniósł się niechętnie, poczłapał do przedpokoju i otworzył. Za progiem stał święty Mikołaj.

– Z najlepszymi świątecznymi życzeniami... – wyrecytował przybysz wyuczonym głosem. Miał czarne świdrujące oczka ukryte za okularami o grubych szkłach krótkowidza.

Ściskalski stał jak osłupiały. Ki czort! Mikołaj, a jakże, wyglądał na prawdziwego. Długa siwa broda, czerwona czapa, przepisowy czerwony płaszcz, u dołu obszyty mocno już przybrudzonym białym futerkiem.

– A o co chodzi? – wydukał Ściskalski, tarasując ciałem przejście. Czknęło mu się piwem.

– Nie widać, że służbowo jestem? – rzekł święty Mikołaj lekko urażonym tonem. Spod płaszcza wyjął zawieszony na szyi identyfikator i podsunął gospodarzowi pod nos. Ściskalski przeczytał po cichu: „Stefan Claus. Upominki «Made in Heaven». Firma spedycyjno-kurierska «Mikołaj» Sp. z o.o.”

– Panie, przecież już marzec! – obruszył się.

– Mamy spory poślizg. Nic na to nie poradzę. No to jak, przyjmie pan świętego Mikołaja?

Ściskalski bił się z myślami. Żal mu było tracić czasu na intruza. W końcu to obcy; wlezie taki do mieszkania jak do siebie, błota naniesie, trzeba będzie sprzątać. Może i użerać się z takim przyjdzie? A z drugiej strony nie wpuścić świętego? Jakoś nie uchodzi. Diabli go nadali!

– Proszę, proszę – wymamrotał niechętnie i odsunął się, żeby zrobić przejście. Mikołaj chwycił sporych rozmiarów worek, z widocznym wysiłkiem uniósł go i wtaszczył do mieszkania.

– Już nóg nie czuję! – pożalił się i zwalił się na fotel. – Jak tylko grudzień się zaczął, dzień w dzień na służbie. Do maja może się uwinę, a potem znowu od początku. Mikołajowa dola, psiamać!

Ściskalski po raz pierwszy przyjrzał się gościowi z uznaniem. Chociaż w pokoju było ciepło, święty nie ściągał płaszcza ani czapki, nawet guzików nie odpiął. Trzyma staruszek fason! Służba to służba. No i dobrze. Z takim i porozmawiać można, i napić się kulturalnie.

– Może piwka? – zaproponował ostrożnie.

– Czemu nie? Przyda się dla ochłody.

Ściskalski szybko się uwinął. Kiedy wrócił z kuchni ze zgrzewką piwa, Mikołaj wprawnie otworzył jedną puszkę, przechylił ją i nie odrywając od ust, opróżnił do końca. Ściskalski pokiwał głową z respektem i podsunął mu nową puszkę.

– Nie, nie, dziękuję, służbowo jestem! – odmówił święty kategorycznie. – No, do roboty! Na każdego klienta mam dziesięć minut, a już zmarudziłem pięć.

Wydobył z przepastnej kieszeni notes, otworzył i odszukał stronę.

– To co my tu mamy – zamruczał do siebie – żona i dwie córeczki. Zgadza się?

– No tak – przytaknął Ściskalski z niezbyt mądrą miną.

– Dla szanownej małżonki proponuję gustowne futerko. – Pomieszawszy w worku, Mikołaj wydobył pokaźną elegancką torbę, opatrzoną podobizną damulki w futrze i napisem „Mink Coat”. – No jak, podoba się?

– Ładne – wybąkał Ściskalski widząc, jak przed jego oczami rozwija się w całej szmaragdowej krasie futro z norek.

– Córeczki w jakim wieku? – dopytywał święty spoglądając znacząco na zegarek.

– Dwanaście i piętnaście.

– Dam każdej uniwersalny zestaw depilacyjny, komplet kosmetyków, suszarkę do włosów i radioodtwarzacz. A dla pana co? Może laptopik? Pograć można, urzędowy dokument napisać.

– Ja bardzo chętnie...

– To lubię. Ludzie dziś tacy niezdecydowani, marudzą, przebierają... Pan tu jeszcze podpisze.

Ściskalski oderwał oczy od sterty prezentów i wziął do ręki podsunięty papier.

– Co to? – zapytał dla porządku.

– Pan podpisze, że odebrał. Co poradzić, biurokracja. Ja też muszę się rozliczać z szefostwem.

Dokument nosił nazwę „Umowa o darowiźnie”, nosił urzędową pieczątkę i zawierał wykaz „artykułów będących przedmiotem umowy”. Ściskalski rzucił okiem na punkt „wartość zsumowana” i aż gwizdnął z wrażenia. Dwadzieścia tysięcy złotych! Ładna sumka, nie ma co!

Mikołaj wziął podpisany dokument, zabrał worek z resztą prezentów i już go nie było. To się chłopina nachodzi, nadźwiga! – pomyślał Ściskalski ze współczuciem i wypił piwo za zdrowie świętego.

***

W czerwcu wyjątkowo przypiekło. Inwalidzi, renciści oraz inni przedstawiciele wolnych zawodów już od rana okupowali parkowe ławki i przysklepowe murki, racząc się chłodnym piwem i ciepłą wódką. W jeden z takich upalnych dni Ściskalski, zamiast korzystać po pracy z uroków kanikuły, wsiadł po pracy w zatłoczony autobus i pojechał do urzędu skarbowego. Zjawił się tam, zziajany i spocony, pięć minut po szesnastej. „Wezwanie do stawienia się”, dość enigmatyczne w tonie, opiewało na godzinę piętnastą pięćdziesiąt. Urzędnik, mężczyzna grubo po pięćdziesiątce, odpowiedział na powitanie burknięciem i łypnął groźnie znad sterty formularzy oczami uzbrojonymi w grube szkła krótkowidza.

– Obywatel się spóźnił – zaczął z nieprzyjemnym uśmiechem. – Znaczy, nie szanujemy państwowego urzędu. Niedobrze... – zakończył z groźbą w głosie.

Ściskalski uniósł się honorem.

– Tyle rabanu o kilka minut – wystękał łapiąc z trudem oddech. – Głowę uczciwym ludziom zawracacie, a na gangsterów kija nie możecie znaleźć...

– Kto tu mówi o uczciwości? – przerwał mu obcesowo urzędnik. Odszukał w szafie teczkę i wyjął z niej plik dokumentów. – Co my tu mamy... Oszustwa podatkowe, poświadczenie nieprawdy...

Ściskalski pobladł na twarzy.

– To jakaś pomyłka – wydukał.

Urzędnik spojrzał demonstracyjnie na zegarek.

– Niech obywatel niepotrzebnie nie przedłuża – ostrzegł. – Na każdego petenta mam dziesięć minut, a już zmarudziłem pięć.

Ściskalski nadstawił uszu. Na pewno gdzieś niedawno słyszał te słowa... Nie mógł sobie tylko przypomnieć, gdzie i w jakich okolicznościach. Te świdrujące czarne oczka i okulary o grubych szkłach też były mu dziwnie znajome...

– Jak ja mógłbym oszukać – stęknął – kiedy podatek odciągają mi już od pensji. Nawet złotówki bym nie ukrył.

Urzędnik wydął wargi.

– Nie chcemy się przyznać po dobroci? W takim razie porozmawiamy inaczej. Mam tu czarno na białym, że obywatel Jeremi Ściskalski oszukał skarb państwa na dwadzieścia tysięcy złotych.

Ściskalski zaśmiał się nerwowo.

– Panie – zaczął i urwał raptownie, bo chwyciła go czkawka. – Ja tyle pieniędzy na raz na oczy nie widziałem...

– W rocznym zeznaniu podatkowym zataił pan darowiznę w wysokości dwudziestu tysięcy złotych – ciągnął tamten urzędowo. – Od tej sumy należało zapłacić stosowny podatek.

– Jaka darowizna? – wymamrotał Ściskalski słabym głosem.

Okularnik wyjął z teczki pojedynczą kartkę papieru i pomachał nią z daleka.

– Mam tu umowę o darowiźnie z pana własnoręcznym podpisem. Podliczmy: należny podatek od darowizny: dwadzieścia procent, kara za ukrywanie dochodów: pięciokrotna wartość stawki podatkowej, do tego dochodzą koszty proceduralne i odsetki... W sumie dwadzieścia pięć tysięcy.

Ściskalski zbliżył się do biurka na trzęsących się nogach i z bliska spojrzał na umowę.

– Przecież to były prezenty od świętego Mikołaja – wydusił walcząc z czkawką. – Przyniósł je święty Mikołaj – brnął dalej z dziecięcym uporem.

– Niech pan nie robi kpin z urzędu! – uciął urzędnik ostro. – Kto uwierzy w takie bajki? Myśli pan, że udając wariata wykręci się od kary?

Podniósł się z krzesła i pochylony nad biurkiem, dokończył konfidencjonalnym szeptem:

– Jako państwowy urzędnik wierzę tylko w takich świętych, którzy przynoszą korzyść państwu. – Odsunął się i zlustrował Ściskalskiego od stóp do głów. – Jednakowoż może znalazłaby się jakaś rada – podjął po chwili jakby z namysłem. – I wygląd, i wiek odpowiedni... Mamy jeszcze kilka wolnych etatów społecznych inspektorów. Zaraz poślę pana do charakteryzatorni.

 

Okładka
Spis Treści
Tomasz Agurkiewicz
Tomasz Agurkiewicz
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Tomasz Bąkowski
Shigor Birdman
Ryszard Bochynek
Dawid Brykalski
Dawid Brykalski
Charms
Sebastian Chosiński
Paweł Ciemniewski
Paweł Ciemniewski
Gregorio Cortez
Gregorio Cortez
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Łukasz Dylewski
Mateusz Dymek
Ryszard Dziewulski
Ryszard Dziewulski
Piotr Ferens
Michał Fijał
Michał Fijał
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Jurij Gawriuczenkow
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Jakub Gruszczyński
W.Grygorowicz
Agnieszka Hałas
Agata Hołuj
Agata Hołuj
Agata Hołuj
I.Ilf i J.Pietrow
I.Ilf i J.Pietrow
Jacek Inglot
Jacek Inglot
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Maciej Jesionowski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Daniel 'Beesqp' Jurak
Daniel 'Beesqp' Jurak
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Irena Juriewa
Irena Juriewa
KAiN
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Tomasz Kolasa
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Marcin Korzeniecki
Rafał Kosik
Kot
Kot
Kot
Kot
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska

Archiwum cz. II
< 50 >