Archiwum FiF
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Marcin Jeżewski Literatura
<<<strona 69>>>

 

Upadłe anioły

 

 

Powoli zbliżał się do ledwo widocznych w świetle księżyca zabudowań. Okolica pokryta była starym gruzem, na którym od lat już nic nie chciało rosnąć. Usiana wyschniętymi bruzdami ziemia była świadectwem zwycięstwa natury nad cywilizacją. Nie wyczuwał śladów promieniowania. W każdym razie nie większego niż zwykle. Pewnych dawek nie dało się uniknąć ale ciało ludzkie to prawdziwy cud natury – daj mu odpowiednio dużo czasu a przystosuje się do wszystkiego.

Wszedł w ruiny ostrożnie rozglądając się dookoła. Gdzieś tu musiał być strażnik, chyba, że naprawdę byli tak głupi, że aż nieostrożni. W dzisiejszych czasach wszystko było możliwe. Banda mogła równie dobrze składać się z przygłupich oprychów nastawionych tylko na zabijanie jak i z nieprzeciętnie inteligentnych mutantów. Wojna na zawsze zmieniła oblicze świata. Tam gdzie kiedyś rządziły prawa nauki dziś panował wszechmocny chaos.

Ciemne resztki ścian były śladem po dawnej chlubnej przeszłości. Nikt dziś już nie pamiętał w jakim celu wzniesiono to miejsce. Właściwie nikogo to już nie obchodziło. Przeszłość nie istniała. Nie istniała też przyszłość. Liczył się tylko dzień dzisiejszy.

Zagłębiając się w ruiny wyczuł lekki zapach śmierci. Był jeszcze zbyt daleko by odczuć coś więcej ale wiedział, że już niedługo uderzy go to z całą mocą. Naprawdę byli bardzo pewni siebie. Nie wystawili nawet jednego strażnika a ich pijane głosy słychać było nawet stąd. W tych czasach to głupota i drogo za nią zapłacą.

Podążał za nimi przez cały dzień. Kiedy zobaczył co pozostawili po sobie w wiosce uznał, że zasługują na śmierć. Musieli spłacić dług krwi. Każdy czyn pociągał za sobą jakieś skutki i trzeba było być gotowym by za nie zapłacić. Nikt nie wiedział o tym tak dobrze jak on sam.

Zachowując najwyższą ostrożność szedł w kierunku słabego jeszcze zapachu płonącego ogniska. Coraz wyraźniej słyszał pijackie krzyki i śmiech. Teraz już wyraźnie czuł niedawno zadaną śmierć. Na pewno nie była łatwa. Odsunął od siebie to uczucie koncentrując się na zadaniu. Wiedział, że później wróci ze zdwojoną siłą ale teraz by go tylko rozpraszało.

Stanął w cieniu rzucanym przez zmurszałe i walące się ściany. Przez chwilę obserwował niewielki placyk udeptanej ziemi rozświetlanej przez nieregularne błyski płonącego ognia. Szybko odnalazł wzrokiem dwa sponiewierane ciała młodych kobiet. Ich poszarpane suknie walały się po całym placu. Ośmiu mężczyzn siedziało wokół ogniska pijąc przyniesione z wioski piwo i obżerając się kawałkami pieczonego na ogniu barana. Pewnie i jego przynieśli z osady. Donośne głosy niosły się po ruinach a szyderczy śmiech wwiercał się w czaszkę przybysza. Zbyt często oglądał takie widoki. Zbyt wiele krwi i zbyt wiele śmierci odcisnęło na nim swoje piętno.

Powoli wynurzył się z mroku i czekał aż go zauważą. Dopiero po dłuższej chwili jeden z nich dostrzegł intruza i zachłystując się trącił siedzącego obok. Gwar rozmów powoli opadał a otaczający ognisko ludzie odwracali się by popatrzyć na obcego.

– Kim do cholery jesteś ? – zapytał jeden z nich, najwyraźniej przywódca bandy.

Przybysz nic nie odrzekł tylko ruszył w jego kierunku. W blasku ognia można było zobaczyć jego białe włosy i rękojeść wielkiego miecza wystającego zza pleców. Szedł nie zważając na podnoszących się i sięgających po broń ludzi.

– Kurwa, pytam kim jesteś ? – powtórzył herszt sięgając po miecz – Chyba życie ci niemiłe... ?

Siwowłosy stanął dwa kroki przed nim i powoli podniósł wzrok. Jego szare i zimne oczy świdrowały bandytę. Przystojna, prawie piękna twarz wolno przybierała maskę bezlitosnego okrucieństwa. Herszt bandy nie czekał dłużej tylko zamachnął się trzymanym w ręku mieczem.

– Giń – zdążył jeszcze krzyknąć gdy nieznajomy szybkim jak myśl ruchem sięgnął po broń i przebił mu serce.

Pełnym gracji ruchem szermierza wyciągnął ostrze z ciała zabitego i odwrócił się do zaskoczonych obrotem sprawy bandytów.

– Na co czekacie ? – rzucił.

Zaatakowali od razu całą bandą. Błyskawicznie sparował kilka cięć i wybił się do tyłu. Wykonał salto i lekko opadł na ziemię. Natychmiast sam zaatakował wykorzystując zaskoczenie przeciwników. Grad ciosów jakim ich zasypał sprawił, że mimo przewagi liczebnej zaczęli się cofać. W kilka sekund położył trupem dwóch z nich i nie zatrzymując się nawet dla złapania oddechu wyskoczył w górę. Będąc już w powietrzu skulił się i obrócił. Opadając, prawie na pół przeciął kolejnego wroga. Atakowany przez resztę, rozwścieczonych śmiercią towarzyszy, drabów nie miał czasu aby wyciągnąć swój oręż z martwego ciała, wykonał tylko przewrót i obracając się stanął przodem do atakujących. Szybko go okrążyli i pewni zwycięstwa zaatakowali. Uchylił się przed ciosem pierwszego i silnym pchnięciem wytrącił go z równowagi. Wykorzystując moment zawahania się reszty, którzy nie chcieli trafić swego towarzysza, kontratakował. Błyskawicznie wyskoczył i kopnięciem powalił jednego z nich. Sekundę później podnosił już z ziemi miecz leżącego i zgrabnym piruetem wyminął kolejnego wroga, który nawet nie zauważył pozbawiającego go życia ostrza. Wychodząc z obrotu przebił odzyskującego już równowagę pierwszego z napastników. Wyciągając ostrze powoli się odwracał. Aura uchodzącego życia wręcz przytłaczała ale jeszcze raz zepchnął ją na granice świadomości. Później przyjdzie czas na opłakiwanie odebranego życia.

Jedyny pozostały przy życiu osobnik nie czekał aż szermierz dopadnie i jego tylko uciekał w kierunku bezpiecznych, jak mu się wydawało, ruin. Siwowłosy nie spiesząc się ruszył za nim. Po drodze zabrał swój miecz i zanurzył się w ciemnościach.

– Nie chowaj się – krzyknął – I tak cię znajdę.

– Czego chcesz ? – odkrzyknął tamten zdradzając swoją pozycję.

– Ciebie...

– Dlaczego...? Przecież nawet mnie nie znasz ! – drżenie w jego głosie zdradzało przerażenie – Słyszysz ??? Nic ci nie zrobiłem !!!

– Słyszę... – wyszeptał mu do ucha nieznajomy.

Tamten próbował jeszcze się odwrócić ale cios w skroń pozbawił go przytomności. Siwowłosy złapał padające ciało i zarzucił je sobie na ramię. Ruszył w stronę opuszczonego teraz ogniska i rzucił jeńca na ziemię. Wśród rzeczy zabitych znalazł linę i związał nieprzytomnemu nogi. Następnie przerzucił linę przez gałąź dawno uschniętego drzewa i podciągnął. Wolny koniec liny przywiązał do pnia i zostawił nieprzytomnego człowieka wiszącego głową do dołu. Teraz mógł zabrać się za grzebanie zmarłych bez obawy, że jego więzień ucieknie.

Po jakimś czasie usłyszał złorzeczącego jeńca, który najwyraźniej odzyskał przytomność. Nie zważając na to grzebał dalej. Nie czynił, żadnego rozróżnienia. Pochował zarówno ciała obu zabitych kobiet jak i ich oprawców. Kiedy już uporał się z pracą podszedł do więźnia, który na ten widok stracił nagle ochotę na wszelką rozmowę.

– Co masz na swoją obronę ? – zapytał go.

– Co... ? – nie zrozumiał tamten.

– Chciałbyś coś powiedzieć zanim cię zabiję ? – spytał ponownie siwowłosy.

– Co ? Nie... Zaczekaj...

– ...?

– Nie zabijaj mnie... Ja... – próbował wymyślić coś co oddaliłoby od niego widmo śmierci – Ja... Zmienię się...

– Za późno...

– Nie !!! – krzyknął jeniec widząc wznoszący się miecz – Boże... – jęknął jeszcze przed śmiercią.

– Bóg umarł... – wyszeptał kat obserwując krew spływającą na ziemię.

Stał w milczeniu i opłakiwał życia, które zmuszony był odebrać. Ich jęki rozrywały mu duszę a przerażające krzyki mąciły myśli. Dopuścił je do siebie wiedząc, że za wszystko trzeba płacić. Zwłaszcza za cudzą śmierć.

– Nie opłakuj go. To musiało się stać – odezwał się nagle jakiś głos z ciemności.

– Witaj, Michale – odpowiedział siwowłosy nawet nie podnosząc głowy ale rozpoznając głos – Od dawna tu jesteś ?

– Wystarczająco długo...

– I jak zwykle tylko obserwujesz ?

– Pewne sprawy należy zostawić własnemu biegowi.

– Oczywiście... – nawet nie próbował ukryć szyderczego tonu.

– Czekam, aż do nas wrócisz, Gabr... – nowo przybyły wolał przezornie zmienić temat.

– To dawne dzieje – przerwał mu ostro siwowłosy przyglądając się wychodzącemu z mroku mężczyźnie – Widzę, że nic się nie zmieniłeś – dodał łagodniej.

– Oczywiście.

Nowoprzybyły był wysokim, szczupłym blondynem. Jego przystojna twarz promieniała jakimś wewnętrznym pięknem. Biała szata wcale nie odcinała się od otaczających ją ciemności ale w jakiś dziwny, niepojęty sposób była z nimi zrośnięta. Ale nie to było w przybyszu najdziwniejsze. Z pleców bowiem wyrastały mu wielkie białe skrzydła, które nad wyraz do niego pasowały a ich brak powodowałby jakąś pustkę w jego postaci. Na widok tych skrzydeł po twarzy siwowłosego przemknął jakiś cień, coś na kształt szybko stłumionego uczucia. Mimo, że trwało to zaledwie ułamek sekundy skrzydlaty mężczyzna zauważył cień i go zidentyfikował.

– Tęsknisz ... – zaczął miękko.

– Nie – uciął tamten.

– Wiesz, że zawsze możesz wrócić – nie przejmował się jego zaprzeczeniem skrzydlaty – ON czeka...

– On umarł – twarz siwowłosego stężała na wspomnienie tego co minęło.

– Sprawiasz Mu ból – westchnął Michał.

– Ja ?! – zaśmiał się szyderczo – JA MU SPRAWIAM BÓL ???

– Wiesz, że to było nieuniknione...

– Podobno jest wszechmocny – zaszydził smutno siwowłosy.

– Czasem trzeba ponosić ofiary. Czasem trzeba coś poświęcić.

– Na przykład sześć miliardów istnień ? Nie rozśmieszaj mnie.

– To było...

– Daruj sobie.

– Widzę, że dzisiaj cię nie przekonam.

– Ani dzisiaj ani nigdy.

Skrzydlaty przez moment jeszcze mu się przyglądał po czym z ciężkim westchnieniem rozłożył skrzydła i lekko wzniósł się w powietrze. Na chwilę zawisł nad siwowłosym jakby chciał coś jeszcze dodać.

– Do zobaczenia Gab...

– Żegnaj – nie pozwolił mu dokończyć.

Siwowłosy przez chwilę obserwował oddalającą się sylwetkę po czym odwrócił się do stygnącego już trupa. W ciągu kilku minut pogrzebał ciało i z duszą przytłoczoną wspomnieniami i bólem odebranych niedawno żyć ruszył w noc.

– Nie musiało tak być – wyszeptał w ciemność.

Okładka
Spis Treści
Tomasz Agurkiewicz
Tomasz Agurkiewicz
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Tomasz Bąkowski
Shigor Birdman
Ryszard Bochynek
Dawid Brykalski
Dawid Brykalski
Charms
Sebastian Chosiński
Paweł Ciemniewski
Paweł Ciemniewski
Gregorio Cortez
Gregorio Cortez
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Łukasz Dylewski
Mateusz Dymek
Ryszard Dziewulski
Ryszard Dziewulski
Piotr Ferens
Michał Fijał
Michał Fijał
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Jurij Gawriuczenkow
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Jakub Gruszczyński
W.Grygorowicz
Agnieszka Hałas
Agata Hołuj
Agata Hołuj
Agata Hołuj
I.Ilf i J.Pietrow
I.Ilf i J.Pietrow
Jacek Inglot
Jacek Inglot
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Maciej Jesionowski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Daniel 'Beesqp' Jurak
Daniel 'Beesqp' Jurak
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Irena Juriewa
Irena Juriewa
KAiN
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Tomasz Kolasa
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Marcin Korzeniecki
Rafał Kosik
Kot
Kot
Kot
Kot
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska

Archiwum cz. II
< 69 >