Archiwum FiF
| ||||||
Pościg
Czarno-biały samochód przemykał ciemnymi uliczkami Garden District. Piękna nazwa – lecz niestety nie dla tej dzielnicy. Już od dawna nikt nie widział tu zieleni, chyba że na wszędobylskich graffiti. Pełno tu gnojków kombinujących jak zdobyć kasę na kolejne wszczepy, na lepszą broń. Kierujący pojazdem sierżant Hartman nie znosił ich. Dwa lata temu, jego syn poszedł z kolegami do klubu napić się czegoś po szkole. Pech chciał, że do tego samego klubu na małą rozrywkę wpadł także gang naćpanych i pijanych wyrostków. Ich włosy ufarbowane w jaskrawe, agresywne kolory kontrastowały ze skórzane kurtkami na ich ramionach. Zaczęli się bawić ... w strzelanie do klientów. Nim ochroniarze zareagowali pół klubu usłane było już trupami, jego syn zginął jako jeden z pierwszych. Od tamtej pory sierżant pała nieskrywana nienawiścią do gangów. Czterdziestoletni Gary Hartman służył od kilkunastu lat w policji. Znał każdy zaułek w swoim rewirze. Wiedział, gdzie jest spokojnie a gdzie lepiej się nie pokazywać. No chyba, że ma się ochotę zmienić swój radiowóz w szwajcarski ser. Jedyna szansa na przetrwanie w czasie patrolu to dobry partner. Partner, na którym można polegać. Niestety Kris Dreinfreit odszedł na emeryturę. Jednak zanim to zrobił zdążył nauczyć Gary’ego paru sztuczek. A teraz Gary, nie dość, że musiał zatroszczyć się o siebie, to jeszcze pilnował tego nowego, który siedział obok niego. Młody i nieopierzony. Prosto z akademii. Włosy idealnie uczesane. Mundur nienagannie wyprasowany, zapięty na ostatni guzik. Na piersi lśniła blaszka z napisem Jerry Connell. Wyprostowany jak struna obserwował bacznie mijane ulice. Pewnie kombinuje jak się wykazać i dostać porządny stołek w Komendzie Głównej. – pomyślał. – Poczekaj do pierwszej strzelaniny, zobaczymy co jesteś wart. Jechali w milczeniu, tylko z radiocomu dochodziły rozkazy dla innych jednostek. Skręcili w Drugą Aleję. Zobaczyli jak na ich widok grupka wyrostków zlała się z ciemnością w bocznej, wąskiej uliczce. – Bierzemy ich? – zapytał podnieconym głosem Jerry – Na pewno mają nielegalną broń a może i narkotyki. – Nie. – odparł lakonicznie Gary. – Dlaczego? Przecież możemy ich zgarnąć – nie dawał za wygraną żółtodziób. – Ilu ich widziałeś? – Trzech. – Możesz być pewien, że w pobliżu kręci się jeszcze minimum dziesięciu. To Gang Wielkiego Orła. Nie chodzą mniejszymi grupami niż po dziesięciu. – A jeśli nie chcesz skończyć pierwszego patrolu w plastykowym worku to się pohamuj. Jerry żachnął się i dalej patrzył się w okno. Mijali obszarpańców grzebiących w śmieciach i szukających czegoś do jedzenia. Neony z witryn klubów i sklepów odbijając się w kałużach wody sprawiały wrażenie jezdni płonącej własnym światłem. Ściany pokryte gruba warstwą sprayu wskazywały granice działalności poszczególnych gangów. Jechali wolno, rozglądając się na boki. Dojeżdżając do krzyżówki, usłyszeli nagle pisk opon. Z lewej strony wyskoczyła sportowa Toyota. Przecięła skrzyżowanie i skręciła w ulicę, na której właśnie się znajdowali. W takich sytuacjach tylko jedność z samochodem zapewniała swobodę działania. Gary wręcz instynktownie podłączył przewód sterowania samochodu do gniazda interface’u za swym prawym uchem. W tym czasie Jerry włączył syrenę. Niebiesko-czerwone światła omiotły wszystko wokół radiowozu. Hartman ruszył z piskiem opon zakręcając prawie w miejscu. Dopędziwszy ją po dłuższej chwili, nadał przez radiocom: – Tu radiowóz 315. Ścigam czerwoną Toyotę. Numery... NC 32456. Jedziemy Drugą Aleją, w stronę skrzyżowania z Lekoosa. Proszę o wsparcie. – Zrozumiałam. – potwierdziła dyżurna w centrali – Czerwona Toyota. NC 32456. Skrzyżowanie Lekoosa i Drugiej Alei. – Spróbuj przestrzelić mu opony. – rzucił szybko do Jerrego. Młody nie kazał sobie dwa razy powtarzać. Wychylając się prze okno i mierzył ze służbowego C.O.P Derringera. Strzelił w oponę. Nie trafił. Przymierzył ponownie. Padł strzał. – Mam go! – Gówno prawda. Ten skurwiel ma pełne opony. – Cholera. – Co siedzisz? Ładuj do dwururki pociski wybuchające. Odstrzelimy mu całe koło. – krzyknął do niego Gary, raptownie wymijając ślimaczącego się Cadillaca. Connell sięgnął do tyłu po broń. W międzyczasie sierżant przygotował swojego Sternmeyera. Cały czas prowadząc samochód, wychylił się i przymierzył. Nacisnął spust. Chmura śrutu poleciała w stronę Toyoty. Jej tylna szyba rozsypała się w drobny mak. Jerry także wystrzelił. Tym razem prawe koło nie miało prawa wytrzymać. Odskoczyło niczym piłka. – Trafiony! – krzyknął żótodziób. Kierowca Toyoty zdołał opanować samochód ratując się przed dachowaniem. Z drugiej strony skrzyżowania, do którego dojeżdżali, zbliżał się na sygnale kolejny radiowóz. Uciekający odbił w lewo próbując uniknąć zderzenia. Gary szybko wystrzelił jeszcze raz. Tym razem szyba w drzwiach kierowcy rozsypała się, a siedzący za nią złapał się za twarz. Toyota najechawszy na stary wrak pickupa postawionego przy krawężniku wyskoczyła w powietrze i tym razem dachowała. Gary podjechał do rozbitego samochodu i zatrzymał radiowóz. Wyskoczywszy z ponownie naładowaną bronią, skryli się za swoim Volkswagenem. Drugi radiowóz też zahamował, a policjanci ulokowali się w podobny sposób. Wszyscy spojrzeli na kierowcę Toyoty, który właśnie gramolił się na ulicę. – Stać! – krzyknął Hartman. – Nie ruszaj się, gnojku! Krzyk pozostał bez reakcji. Tamten wstał, dotknął swojej poszarpanej przez śrut twarzy. Mętnym wzrokiem popatrzył wkoło. Gary już wiedział z kim ma do czynienia. Podobne oczy widział już kilka razy. Ale do zwalczania takich świrów są psychoszwadrony, a nie zwykli policjanci. – No to mam pieprzone szczęście – zaklął sam do siebie. – Połóż się na jezdni! – powiedział głośno do stojącego. Ten tylko się roześmiał. Sięgnął do tyłu i wyjął dwa pistolety uzi. Z jednego pociągnął serią po radiowozie 315. Gary i Jerry zdążyli ledwo schować głowy. – O cholera... on do nas strzela! – krzyknął Connell. – A co myślałeś, że nas na pieprzone ciastka zaprosi? – odkrzyknął Hartman. Policjanci z drugiego radiowozu otworzyli ogień do przeciwnika. Lecz to były zwykłe Colty. – Takimi to oni mu mogą... – pomyślał. Wychylił się za samochodu i leżąc na ziemi strzelił ze śrutówki. Trafił w korpus. Na niewiele to się zdało. Większość śrutu wbiła się w kurtkę kevlarową, podskórny pancerz pewnie też zadziałał. – Dawaj dwururkę! – rzucił wyszarpując młodemu z rąk broń. Ale po salwie Gary’ego, Jerry się ocknął z pierwszego szoku. Krzyk trafionego już słyszał. Strzały z uzi ucichły. Postrzelony leżał na jezdni lekko pojękując. Leżał właściwie tylko jego korpus z rękami i głową, bo po nogach pozostały tylko strzępy. Policjantów z drugiego radiowozu próbował podejść do leżącego. Sierżant krzyknął: – Nie!!! Za późno. Znów słychać było śmiertelny stukot uzi. Policjant upadł martwy na ziemię. – No poczekaj, żesz ty... – mruknął pod nosem Hartman. Ponownie naładował broń. Wymierzył we wciąż strzelającego i pociągnął dwa razy za spust. Po przestępcy pozostały jedynie strzępy ciała i części cybernetycznych kończyn. Connell nie wytrzymał widoku. Zaczął wymiotować. Zbliżały się kolejne radiowozy. Gary Podbiegł do leżącego policjanta. Nie miał szans. Seria trafiła go w twarz. Zginał w jednej chwili. Przynajmniej się nie męczył. Wrócił do Jerrego. – Pierwszy raz... – pokiwał głową – Odejdź trochę i staraj się oddychać głęboko. Powiedział do radiocomu: – Tu radiowóz 315. Zatrzymaliśmy czerwoną Toyotę. To był kolejny cyberpsychol. Na szczęście uporaliśmy się z nim. Przyślijcie koronera. Mamy martwego policjanta z radiowozu...Ej, jaki macie numer – zapytał się policjanta z radiowozu – ... 210 ... mamy martwego policjanta z radiowozu 210 – dokończył. – Zrozumiałam – potwierdziła centrala. W między czasie nadjechały kolejne radiowozy. Z jednego wysiadł Truskawa. – Cześć Gary. – Cześć. – Widzę, że miałeś niezłą zabawę – powiedział patrząc na szczątki – To już drugi dziś. – A kto pierwszego zdjął? – zainteresował się Hartman. – Dorwał go Cichy, ale zdążył wezwać psychoszwadron. – Coraz więcej ich. Kiedyś jak się trafił jeden na dwa tygodnie to było dużo. A teraz już nawet dwóch w ciągu jednej nocy. Co to się porobiło z tym światem... – Właśnie....a ciekawe co będzie dalej... |
||||||