Archiwum FiF
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Hubert Kolano Literatura
<<<strona 83>>>

 

Stalowe miłosierdzie

 

 

Dziwna historia - mruknął Hevers przyglądając się ciału leżącemu na stole w sekcji medycznej. Zwłoki mężczyzny miały specyficzny, właściwy tylko nieboszczykom wygląd. Przywodząca na myśl wosk skóra, plamy opadowe. I ten szczególny wyraz twarzy, pełen spokoju, jakby świadomy, że ostatni sen będzie trwał wiecznie, niczym nie zakłócony. Tylko czy to na pewno były zwłoki? Wbrew zewnętrznym oznakom lekarz upierał się, że nie stwierdzi zgonu. Podobno mózg nadał pracował. Hevers pokręcił głową. Nie znał się co prawda na fizjologii, ale jednego był pewien - jeśli nie pracuje serce, człowiek jest martwy. Bez dopływu krwi mózg nie może przetrwać nawet kilku minut. Lekarz nie kwestionował tego, sam był zmieszany sytuacją, mimo to, wbrew rozkładającemu się ciału, aparatura wykazywała intensywną aktywność wszystkich struktur mózgowia. Znacznie wyższą niż w czasie snu. Większą nawet niż występująca zwykle w czasie czuwania. Nie była to jedyna niejasność w tej sprawie. Wyglądało to na morderstwo. Facet miał podcięte gardło. Leżał w kałuży własnej krwi, kiedy jeden z techników znalazł go w pobliżu magazynu. Nie udało się jednak wykryć niczego co ujawniałoby istnienie zabójcy. Mimo zastosowania najczulszych robotów do zbierania śladów, na miejscu zbrodni nie znaleziono nawet mikroskopijnych fragmentów włosów, naskórka czy włókien z ubrania. Również w powietrzu nie pozostał ani ślad zapachu. Ku zaskoczeniu Heversa nie było tam także śladów należących do technika, który zgłosił zbrodnię. To nie było normalne. Tamtym korytarzem codziennie przechodzą dziesiątki pracowników, tymczasem był on zupełnie sterylny, jakby zabójca po wykonaniu zadania wyczyścił dokładnie każdy centymetr kwadratowy pomieszczenia. Tylko, że aby takiej sztuki dokonać, potrzebował by ogromnej ilości sprzętu i kilku godzin. Nie było szans, żeby pozostał niezauważony. A to nie był koniec problemów Heversa. Nikt nie wiedział kim jest ofiara. Mężczyzna nie figurował w kartotece mieszkańców stacji. Nie znał go też kierownik żadnej z sekcji, co oznaczało, że nie pracował tu. A co gorsza, system wykrywania życia uprzytomnił sobie obecność nadprogramowego człowieka dopiero po tym, jak ten został znaleziony martwy, w związku z czym nie było nawet wiadomo od kiedy jest na stacji. Nic tu się nie trzymało kupy, a Paul Hevers, odpowiedzialny za bezpieczeństwo, musiał szybko rozwiązać tę zagadkę. - Panie Hevers... Odwrócił się. To był jeden z jego ludzi. - Czego chcesz? - nie miał ochoty usłyszeć o nowych problemach. - Ktoś włamał się do laboratorium Bio-Netu, zechce pan zobaczyć? - Wyślijcie roboty - polecił Hevers porzucając nadzieję na spokojny dzień. - Już pracują - ekipa, którą prowadził Hevers była niezła. Nawet on, człowiek wiecznie niezadowolony, musiał to przyznać, choć nigdy na głos. - Dobrze. Zaraz przyjdę - spojrzał jeszcze raz na ciało. - Kim ty, do diabła, jesteś? - nie czekając na odpowiedź ruszył do windy. Kiedy przybył na miejsce natychmiast zauważył go Kevin Lognan, przedstawiciel Bio-Netu na stacji. Podbiegł tarasując przejście. - Panie Hevers - zasapał. - Mam nadzieję, że użyje pan wszelkich dostępnych środków aby jak najszybciej odnaleźć drania, który to zrobił. - Jak zwykle, panie Lognan. Zawsze wykonuję swoją pracę najlepiej jak umiem. Zapewniam, że tak będzie i tym razem. - Bardzo sobie cenię pański profesjonalizm, ale moja firma oczekuje, że w tym szczególnym przypadku potraktuje pan sprawę priorytetowo - Lognan wyjął chusteczkę i otarł spocone czoło. - Prowadziliśmy tu pewne istotne badania nad nowym lekiem. Przez tego degenerata utracony został wynik wielomiesięcznej pracy. Społeczeństwo sporo z tego powodu straciło. - Dobrze, że nie wspomniał pan o stratach Bio-Netu - zadrwił Hevers. Odczuwał złośliwą satysfakcję z faktu, że jedna z najbogatszych korporacji utraci dochody, które uznawała już za pewne. - Istniejemy po to by pomagać cierpiącym - zapiał Lognan cytując slogan reklamowy Bio-Netu. - Sekcja bezpieczeństwa może liczyć na finansowe wsparcie jeśli sprawy potoczą się zgodnie z oczekiwaniami - dodał. - Moja firma potrafi docenić trud. - Marzy nam się nowy system wykrywania życia - podsunął Hevers. - Ten już zaczyna szwankować. - Drogo - wymknęło się Lognanowi. - Proszę to potraktować jako inwestycję w bezpieczeństwo - uśmiechnął się krzywo Hevers wymijając zwalistego mężczyznę. Laboratorium nie wyglądało ciekawie. Podłoga usłana była potłuczonym szkłem. Część stołów i szaf leżała poprzewracana, na pozostałych panował niezwykły bałagan. Zniszczone zostały także znajdujące się tu urządzenia. Wyglądało na to, że ktoś chciał sparaliżować pracę laboratorium. - Co macie? - zapytał Hevers stojącego najbliżej człowieka. - Zupełnie czysto, szefie. Tak jak poprzednio. - Trzeba będzie tego cholernego robota wywalić na złom - zdenerwował się Hevers. - Sprawdzaliśmy z drugim, taki sam wynik. - Co tu się, do diabła, dzieje? - Hevers tracił cierpliwość. - Może to duchy? - zażartował ktoś. - Coś zginęło? - zapytał Hevers ignorując uwagę. - Kierownik laboratorium mówi, że chyba nie, tylko wszystko porozwalane. - Niech sprawdzi jeszcze raz. Ma być pewien. # Mężczyzna leżał w wannie, po brzegi wypełnionej ciepłą wodą. Ciało, dzięki sile wyporu pozbawione ciężaru, przestało mocować się z grawitacją. Każdy, najmniejszy nawet, mięsień rozluźnił się odbierając nagrodę za wszystkie dotychczasowe trudy. Za walkę jaką stoczył z osłabiającą chorobą, aby przejść z łóżka do tego błogosławionego środowiska, gdzie mięśnie mają jeszcze władzę nad szczupłymi członkami. Delikatne fale, wzniecane oddechem muskały zmysłowo skórę. Mężczyzna nie czerpał jednak z tego radości. Dawno już utracił zdolność cieszenia się, jeszcze dawniej uśmiechu. Nie znosił życia, nienawidził swojego ciała a widok ludzi mogących wstać z łóżka w każdej chwili, przyprawiał go o mdłości. Nie była to zazdrość. Nie, nie zazdrościł niczego. To była nienawiść. Najczystsza. Kryształowa. I przepiękna w swej brzydocie. Czasy zazdrości i walki dawno minęły. Jeszcze dawniej niż przestał się uśmiechać. Poddał się wtedy dyktatowi ciążenia. Po tym jak omówiono mu łaski nieważkości. Po tym jak skazano na powolne więdnięcie, bo był zbyt słaby żeby marnować dla niego szansę, którą otrzymał kto inny. Leżał więc w swoje norze, pozostawiony sam sobie, w towarzystwie bezdusznego robota-opiekuna, który robił co mógł aby wydłużyć męki. Bezwolny, zależny od karmiącej maszyny. Było jednak miejsce gdzie mechaniczna miłość nie docierała. Umysł. Iluzoryczny świat myśli, niedostępny dla stalowego miłosierdzia. Miejsce gdzie przyciąganie nie miało wstępu i gdzie zanikające mięśnie nie miały żadnego znaczenia. Tam znalazł źródło nowej siły, która dała nadzieję. Na wolność. Na nowe życie. I na zemstę. Początkowo nieśmiało, jakby nie dowierzając, potem coraz odważniej odkrył możliwości, o których nawet nie śnił. Potęgę po stokroć przekraczającą wyobrażenia. # - Raporty, o które pan prosił - sekretarka położyła przed Heversem stos papierów i wyszła zostawiając go samego w gabinecie. Szef bezpieczeństwa sięgnął po teczkę leżącą na wierzchu. Była opatrzona symbolem sekcji medycznej. Doktor Kien informował o wynikach badań znalezionego ciała. Nadal utrzymywała się wysoka aktywność mózgu przy braku jakichkolwiek innych oznak życia, a przy towarzyszeniu oznak śmierci. Lekarz nie miał jednak żadnych pomysłów co do przyczyny takiego stanu rzeczy. Sugerował, żeby odesłać zwłoki na Ziemię do bardziej szczegółowych badań. Zwrócił też uwagę, że ofiara cierpiała na chorobę powodującą zanik mięśni. Stopień zaawansowania wskazywał, że człowiek ten nie był prawdopodobnie w stanie samodzielnie się poruszać, a także, co szczególnie zainteresowało Heversa, że nie zostałby zabrany na żaden statek, ze względu na niebezpieczeństwo dla życia z tym związane. Wynikało z tego, że mieszkał na stacji od jakiegoś czasu. Tylko, że wtedy o jego chorobie powinny wiedzieć służby medyczne. A nie wiedziały. Kolejny znak zapytania. Następny był raport sekcji technicznej. System wykrywania życia działa bez zarzutu. Jego wskazania zgadzają się ze stanem liczebnym mieszkańców stacji wliczając jednego nieboszczyka. Nie znaleziono także usterek w robotach śledczych. Hevers, zdenerwowany nawarstwiającymi się zagadkami, coraz szybciej przerzucał kartki. Brak śladów na miejscu morderstwa, brak śladów w laboratorium, z którego nic nie zginęło, zniszczone wyniki badań, zniszczone próbki, zniszczony sprzęt, zniszczone kamery, nikt nie przebywał w okolicy w czasie przestępstwa. Zaczynał żałować, że nie wierzy w duchy. Bez większych nadziei, że coś znajdzie, ujął stertę akt z danymi ludzi związanych z laboratorium Bio-Netu. Po godzinnej lekturze poddał się. Wszystko można było zarzucić potężnej korporacji, ale nie to, że zatrudniała ludzi, co do których można mieć jakiekolwiek wątpliwości. Dwudziestu naukowców zatrudnionych w laboratorium to najwybitniejsi specjaliści w swoich dziedzinach. Wszyscy z życiorysami czystymi jak łza. Nawet Lognan, którego wyobraźnia Heversa przedstawiała nie inaczej, jak pazernego padalca, mógł służyć za przykład dla małych dzieci. Szkołę skończył z wyróżnieniem, na studiach zajął się pracą badawczą w dziedzinie inżynierii genetycznej i był na tyle dobry, że zainteresowała się nim międzyplanetarna korporacja. W firmie zrobił błyskawiczną karierę. Z lekkością przemknął przez wszystkie szczeble. Jego pozycję wzmocniły szczególnie, zakończone sukcesem, badania nad zanikami mięśni. Był kierownikiem zespołu, któremu udało się opracować kurację doprowadzającą pacjenta, pod warunkiem że leczenie było rozpoczęte odpowiednio wcześnie, do stanu, w którym mógł on zostać wysłany na jedną z zasiedlonych planet o mniejszym ciążeniu. Dawało to tym ludziom możliwość w miarę normalnego funkcjonowania. Lognan z kolei, awansował dzięki temu na przedstawiciela Bio-Netu na stacji Wega. Hevers westchnął. Jeśli szybko nie znajdą jakiegoś punktu zaczepienia, trzeba będzie przesłuchać wszystkich mieszkańców stacji. Ponad pół tysiąca osób. # Mężczyzna pozwolił głowie opaść i oprzeć się o brzeg wanny. Rozkoszował się tą chwilą wiedząc, że już za moment zakończą się jego męki i rozpocznie nowe, lepsze życie. Czekał na to bardzo długo, ale był cierpliwy. Chciał mieć pewność, że wszystko potoczy się po jego myśli. Siła, którą odkrył była ogromna. Sporo czasu zajęło mu jej poznanie. Później stopniowo uczył się nią kierować, dyskretnie wpływając na otoczenie aby nie wzbudzić podejrzeń. Aż przyszedł czas kiedy poczuł, że znienawidzone ciało nie jest mu już potrzebne. Spojrzał na leżącą obok wanny stertę pogiętego metalu i półprzewodników. Ostateczny test, który przekonał go, że los wyciąga do niego swe ręce. Bezduszna maszyna, pozbawiona złudzenia życia. Niechciany akt łaski ze strony najbardziej znienawidzonego wśród znienawidzonych. Prezent od Kevina. Nadchodzi wyzwolenie. I czas zapłaty. O, tak! Mężczyzna wiedział jak wyrazi swą wdzięczność. Zacisnął palce na rękojeści noża. Refleksy światła, odbite od powierzchni wody, kreśliły na nim magiczne wzory. - Żegnaj - szepnął mężczyzna przystawiając chłodne ostrze do szyi. # Kevin Lognan siedział na krawędzi łóżka w swojej kabinie. Nie mógł zrozumieć dlaczego ktoś miałby tak bezsensownie niszczyć jego laboratorium. Potrafił by sobie wytłumaczyć, gdyby zginęły wyniki. W końcu nie zajmował się byle czym. Projekty, które prowadził były warte miliony. Konkurencja chętnie dostała by je w swoje ręce. Ten człowiek zachował się jednak nieracjonalnie. Zadał sobie mnóstwo trudu, żeby otworzyć chroniony najnowocześniejszymi zabezpieczeniami sejf, a następnie po prostu podarł wiedzę wartą fortunę i życie wielu pacjentów, którzy nie doczekają się na nowy lek. Pozbawiony sumienia drań. Kevin Lognan był człowiekiem wrażliwym na ludzkie cierpienie. Dlatego całe swoje życie poświęcił karierze naukowej. Chciał, aby jego wiedza i zdolności służyły łagodzeniu bólu zadawanego przez błędy natury. Kiedy Bio-Net zaproponował mu pracę, nie posiadał się ze szczęścia. On miał talent a oni ogromne możliwości. Współpraca zapowiadała się bardzo obiecująco. I taka była. To w laboratoriach Bio-Netu stworzył Miomex, lekarstwo na bolączkę milionów chorych. Udało mu się powstrzymać plagę, która od dziesięcioleci gnębiła ludzkość. Dotknęła także jego rodzinę. Ten sukces był spełnieniem marzeń, a przy okazji uczynił go człowiekiem bogatym. Posłanie posłaniem, ale dobrze mieć coś z tego dla siebie. Czuł zresztą, że zasłużył na swój obecny status uczciwą pracą. - Kevin - głos zabrzmiał niespodziewanie. Lognan był przekonany, że jest sam. - Kto tu jest? - Nie poznajesz, braciszku? - syknął głos. - Sean? - No proszę, a jednak. Tak, to ja. - Ale gdzie jesteś? - nie widział nikogo, mimo że rozglądał się cały czas po kabinie. - Blisko Kevinie. Bliżej niż myślisz - głos zabrzmiał złowrogo. - Jak ci się podobało moje dzieło? - Jakie dzieło? - No wiesz. W laboratorium. Robi wrażenie, prawda? - To ty? Ale przecież... - przerwał Lognan. - Jestem larwą, która tylko pełza, a i to z najwyższym trudem? Jestem zbyt niedołężny, aby coś takiego zrobić? To chciałeś powiedzieć, braciszku? Nie krępuj się. Doskonale wiem, że miałeś dość mojego ciężaru. - Wiesz przecież, że nie to miałem na myśli. Robiłem dla ciebie co mogłem... - Aż do chwili, w której mogłeś mi naprawdę pomóc. - Już ci to tłumaczyłem. Twój stan nie pozwalał na udział w eksperymencie. Gdybyśmy spróbowali mogło by się to skończyć tragicznie. - Tak, pamiętam tą zawstydzoną minę kiedy przedstawiałeś mi robota, ale kiedy Miomex wszedł na rynek, cały twój smutek prysł. Widziałem wszystkie twoje zęby, kiedy odbierałeś nagrodę. - To nie tak. Cały czas myślałem o tobie. Pracowaliśmy nad ulepszeniem tej metody. A ty zniszczyłeś wyniki. - Już nie potrzebuję twojej pomocy Kevinie, niczyjej pomocy. - O czym ty mówisz? - Lognan poruszył się niespokojnie. Jego lewa ręka, wbrew woli uniosła się do góry. - Spójrz, czego się nauczyłem - zaśmiał się Sean. - Co... Co robisz?! Puść mnie! - Lognan miotał się po pokoju strącając przedmioty z półek. - Ja cię wcale nie trzymam Kevinie. - Nie kpij ze mnie! - Oh, drogi braciszku, nawet nie wiesz jaka to radość móc znów ruszać ręką. Lognan czuł, że traci kontrolę nad własnym ciałem. Coraz trudniej było wykonywać ruchy. Z ogromnym wysiłkiem doczołgał się do stojącej przy łóżku szafki i wyciągnął rękę ku przyciskowi alarmu. # W gabinecie Heversa zabrzęczał interkom. - Panie Hevers - to był głos doktora Kiena. - Proszę do mnie przyjść. Aktywność mózgu naszego nieboszczyka rośnie gwałtownie. - Zaraz będę - szef bezpieczeństwa nie wiedział do czego może się przydać lekarzowi, ale z braku innych pomysłów postanowił zobaczyć co się dzieje. Przy windzie otrzymał zawiadomienie, że w apartamencie Kevina Lognana uruchomiony został alarm. Czyżby włamywacz był tak głupi i teraz napadł na Lognana? Zmienił plany i wkrótce znalazł się w kwaterze naukowca. Lognan siedział na łóżku przykładając do głowy okład z lodu. - Co się stało? - Ktoś na mnie napadł! - warknął. - Rozpoznał go pan? - Nie widziałem nawet twarzy. Było ciemno a wszystko trwało kilka sekund. - Chciał czegoś? - Nic nie wiem. Uciekł kiedy włączyłem alarm. - Zablokujcie przedział i niech system szuka. Może tym razem mu się uda - polecił Hevers swoim ludziom. - A pan - zwrócił się do Lognana - będzie musiał złożyć zeznania. - Oczywiście, niech tylko ochłonę. - Szefie, doktor Kien - ktoś podsunął Heversowi słuchawkę. - Co jest, doktorze? - Nasz nieboszczyk zmarł. Tym razem definitywnie.
Okładka
Spis Treści
Tomasz Agurkiewicz
Tomasz Agurkiewicz
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Tomasz Bąkowski
Shigor Birdman
Ryszard Bochynek
Dawid Brykalski
Dawid Brykalski
Charms
Sebastian Chosiński
Paweł Ciemniewski
Paweł Ciemniewski
Gregorio Cortez
Gregorio Cortez
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Łukasz Dylewski
Mateusz Dymek
Ryszard Dziewulski
Ryszard Dziewulski
Piotr Ferens
Michał Fijał
Michał Fijał
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Jurij Gawriuczenkow
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Jakub Gruszczyński
W.Grygorowicz
Agnieszka Hałas
Agata Hołuj
Agata Hołuj
Agata Hołuj
I.Ilf i J.Pietrow
I.Ilf i J.Pietrow
Jacek Inglot
Jacek Inglot
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Maciej Jesionowski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Daniel 'Beesqp' Jurak
Daniel 'Beesqp' Jurak
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Irena Juriewa
Irena Juriewa
KAiN
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Tomasz Kolasa
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Marcin Korzeniecki
Rafał Kosik
Kot
Kot
Kot
Kot
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska

Archiwum cz. II
< 83 >