Archiwum FiF
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Kot Literatura
<<<strona 93>>>

 

Poprawka do Iliady

 

 

Zbliżał się wieczór. Po pałacu Menelaosa, króla Sparty, przechadzał się ze znudzoną miną Parys, gość z Troi. Już czwarty dzień ucztował i używał życia, toteż powoli zaczynał mieć tego wszystkiego dosyć. Myśląc nad tym, że być może powinien wyjechać, skręcił w korytarz prowadzący do głównej sali, w której rozpoczynała się kolejna biesiada. Właśnie przestępował próg, gdy z przeciwległego korytarza wypadł żołnierz i przebiegłszy obok Parysa, zniknął za najbliższym zakrętem. Za nim wybiegło jeszcze dwóch z przerażonymi minami. Parysowi udało się złapać jednego i przycisnąć do ściany.

– Co się dzieje? – potrząsnął nim z całej siły.

Żołnierz toczył wokoło błędnym wzrokiem.

– Puść mnie, panie – prawie krzyknął. – Wróciła Helena z podróży! – to powiedziawszy, wyrwał się zdumionemu Parysowi z rąk i pogalopował w ślad za towarzyszami. Parys popatrzył za nim z rozbawieniem. Słyszał wiele o Helenie, ale uważał te opowieści za mocno przesadzone. Postąpił krok w kierunku stojących na środku sali stołów z jedzeniem i piciem, gdy z korytarza, z którego wybiegali przedtem żołnierze, wyszła Ona, żona Menelaosa. Parys stanął jak wryty. Hektor ostrzegał go przed nią jeszcze zanim opuścił Troję, ale rzeczywistość przeszła jego najśmielsze oczekiwania. Chciał uciekać jak tamci, ale nogi wrosły mu w ziemię. Tymczasem Helena rozejrzała się po sali i zatrzymała wzrok na Parysie, nadal stojącym w miejscu. Jej usta powoli rozciągnęły się w lubieżnym uśmiechu, a w oczach rozbłysły groźne iskierki. Otaksowała go czujnym spojrzeniem. Pod Parysem ugięły się nogi.

– Nie! – bezwiednie wyrwało mu się spomiędzy struchlałych warg i sam nie wiedząc kiedy, rzucił się do ucieczki. Skręcił w pierwszy napotkany korytarz i oparł się o ścianę, usiłując opanować drżenie nóg. „Jak jej wpadniesz w oko – nie spocznie, póki cię nie dostanie. Wszelki opór na nic się nie zda – baba jest wytrwała jak mało kto i silniejsza niż najsilniejszy żołnierz. A ona lubi takich przystojnych młodzieńców, jak ty...” – zabrzmiało mu w uszach ostrzeżenie Hektora, którego udzielił mu przy pożegnaniu wraz z tysiącem innych dobrych rad, dawanych zawsze przed podróżą w nieznane. Usłyszał w korytarzu czyjeś ciężkie kroki i rzucił się do ucieczki, woląc nie sprawdzać, kto idzie.

Jakiś czas później przekradał się przez korytarze i sale w poszukiwaniu Menelaosa, uważając przy tym, żeby nie natknąć się na Helenę. Chciał powiadomić władcę Sparty o swym zamiarze wyjazdu, bo odnosił niejasne wrażenie, że nieładnie byłoby tak zniknąć bez pożegnania. Skręcił w kolejny korytarz i zobaczył tego, którego szukał w towarzystwie kilku żołnierzy i Heleny. „Dobrze, że nie jest sama – pomyślał. – Może przy mężu nie będzie taka śmiała.”

Menelaos na jego widok uśmiechnął się szeroko.

– Cieszę się, że cię widzę! – zakrzyknął i poprowadził ku niemu Helenę. – Heleno, poznaj naszego drogiego gościa. Pokaż mu nasze ogrody, ja, niestety, nie mogę wam towarzyszyć. Wzywają mnie pilne sprawy wagi państwowej – to powiedziawszy, odwrócił się i odszedł, uśmiechając się przy tym złośliwie.

Parys zbladł. „Czekaj, łotrze! – przemknęło mu przez głowę. – Niech ja cię dopadnę gdzieś w ciemnym kącie!” – ale na razie musiał myśleć o własnej skórze. Helena była tuż tuż, a jej oczy pożądliwie lustrowały postać stojącego przed nią młodzieńca, który z trudem powstrzymywał wypełzający mu na twarz wyraz obrzydzenia. Nawet w półmroku korytarza widać było, że babsko jest grube i szpetne, a ostatni kontakt z wodą przytrafił jej się chyba w dzieciństwie, i to przez przypadek. Nerwy Parysa nie wytrzymały grozy bijącej od tego widoku i chłopak rzucił się do ucieczki. Przez najbliższe okno wyskoczył do ogrodu i schował się w jakichś krzakach. Helena wybiegła za nim, napełniając ciszę wieczoru basowym śmiechem i nawoływaniem:

– Hop, hop! Parysie, gdzie jesteś? Uciekasz przed Heleną? Niedobry chłopiec! Przestań natychmiast, bo się pogniewam!

Parysowi na dźwięk tych słów przeszła po plecach wataha mrówek. „Może by ją w łeb i chodu?” – pomyślał, ale wspomnienie jej potężnych bicepsów zraziło go do tego pomysłu. Spróbował po cichu przekraść się gdzieś dalej, ale gałęzie zdradziecko zaszeleściły i Helena już była na jego tropie. Ucieczka nie miała sensu, mogła ją tylko rozwścieczyć. Parys na samą myśl o gniewie Heleny oblał się zimnym potem. „Siłą nic nie wskórasz, trzeba wymyślić jakiś podstęp” – pomyślał, ale zżerany paniką umysł skulił się gdzieś w kącie czaszki i wył ze strachu, zamiast pomagać.

W następnej chwili było już za późno. Helena dopadła go i nieomal zmiażdżyła w niedźwiedzim uścisku. Parys rozpoczął beznadziejne starania o uwolnienie ręki w celu zatkania sobie nosa. Ona naprawdę miała wodowstręt.

Nagle z pobliskiego tarasu rozległ się okrzyk: ”Tam są!” Parys podniósł wzrok i zobaczył Menelaosa w towarzystwie kilku ludzi, trzymających pochodnie. Jeden z nich nachylił się do króla Sparty i coś mu szepnął na ucho. Ten przytaknął ruchem głowy, popatrzył na dół i krzyknął:

– Łapać go! Naruszył prawo gościnności! Obetnę mu za to... – resztę słów zagłuszyła wrzawa, którą podnieśli ludzie, stojący obok niego.

– Oni mnie zabiją – jęknął Parys.

– Nie bój się, nie pozwolę im na to – odparła Helena i puściwszy go, podbiegła parę kroków w kierunku tarasu. Parys tylko na to czekał. Szurnął w krzaki i popędził w kierunku portu. Helena już otworzyła usta, aby przemówić do swojego męża, ale obejrzawszy się, nie zobaczyła Parysa i tylko pogroziła grupie na tarasie pięścią, po czym ruszyła w ślad za gościem z Troi. Dopadła go w porcie, gdy stał na nabrzeżu i popędzał marynarzy, przygotowujących statek do drogi. Złapała go i żebra młodzieńca ponownie zatrzeszczały w uścisku.

– Mam cię! – wydyszała namiętnie w ucho Parysowi, który był właśnie odwrócił głowę i wstrzymał oddech.

– Ehm... – wyjęczał słabo. Zważywszy siłę uścisku Heleny, wstrzymywanie oddechu przyszło mu z łatwością. U wejścia do portu pojawiły się pochodnie, niesione przez oddział żołnierzy, na czele którego biegł Menelaos.

– Nic ci nie zrobią – wybuczała Helena. – Nie pozwolę, by coś ci się stało.

– Panie, wolniej – zawołał tymczasem sługa do Menelaosa. – Nie możemy go przecież złapać, niech ją załaduje na statek!

Cały oddział zgodnie zatrzymał się i zaczął przytupywać w miejscu, pokrzykując od czasu do czasu dla utrzymania dobrego wrażenia.

Parys rozpaczliwie rozejrzał się wokoło. „Jak mnie dopadną, to mnie zabiją – pomyślał. – Chyba, że ona im na to nie pozwoli.” Piękne hasło „Raczej śmierć niż niewola” jakoś nie przyszło mu do głowy.

– Pocałuj mnie, Heleno – wykrztusił przez ściśnięte gardło. Helena zatrzepotała powiekami – był pierwszym mężczyzną, który jej to zaproponował. Przymknęła oczy i wysunęła głowę do przodu. Parys przełamał się i pocałował ją, a Helena westchnęła oszołomiona i ręce opadły jej wzdłuż tułowia. Parys ostrożnie odsunął się, ale ona najwyraźniej była w szoku. Trojanin na palcach podkradł się do trapu i wszedł na okręt, który czekał już tylko na niego. Zafurkotały żagle, zaskrzypiały wiosła. Na ten dźwięk Helena otworzyła oczy i zamrugała z gniewem. Parys stał na pokładzie odpływającego statku i wołał drwiącym głosem:

– Wybacz, Heleno, ale musimy poświęcić się dla wyższych celów. Nie możemy dopuścić do wojny między naszymi narodami. Żegnaj! – co powiedziawszy, skłonił się głęboko i ze śmiechem obrócił w kierunku morza.

Do Heleny podbiegł Menelaos wraz z żołnierzami.

– Uciekł bez ciebie? – zapytał z rozczarowaniem w głosie. Twarz Heleny wykrzywiła się we wściekłym grymasie.

– To twoja wina! – wrzasnęła. Zacisnęła potężne dłonie w pięści i tupnęła gniewnie nogą. – Jedyny mężczyzna, który pocałował mnie jako pierwszy! On mnie kocha!

– Oczywiście, moja droga – przytaknął grzecznie Menelaos. Szczerze podziwiał Parysa, gdyż na trzeźwo nikt jeszcze nie dokonał tego wyczynu. Prawdę mówiąc, po pijaku też nie znalazłoby się wielu takich.

– Złapiemy go dla ciebie. Będzie twój – zapewnił ją. Helena powiodła wzrokiem po zgromadzonych wokół żołnierzach, wśród których po chwili zaczęły narastać objawy paniki.

– On albo żaden – powiedziała z godnością i dumnie wyprostowana odeszła w kierunku pałacu. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Tym razem obeszło się bez bicia.

 

* * *

 

Wkrótce wojenne statki przybiły do wybrzeży Troi. Do grodu ruszyła delegacja i zatrzymała się przed zamkniętymi wrotami.

– Trojanie! – odezwał się jeden z trzech przybyszów. – Żądamy, abyście zabrali do siebie Helenę i, zgodnie z jej życzeniem, oddali ją Parysowi. W przeciwnym razie damy ją wam siłą!

– Nie ma głupich! – odkrzyknięto z murów.

Dyskusja trwała długo, ale żadna ze stron nie zmieniła swego stanowiska. I tak rozpoczęła się trwająca dziewięć lat wojna. Wiele się w trakcie jej trwania wydarzyło. Do historii przeszedł pojedynek Hektora z Achillesem, zakończony zwycięstwem tego ostatniego. Zwycięzca przywiązał Hektora za... No, uwiązał go do rydwanu i przeciągnął kilka razy dookoła Troi. Innym razem ktoś zaproponował, żeby po prostu przerzucić Helenę przez mury, ale na jego nieszczęście sama zainteresowana była niedaleko i usłyszała, co się święci. W następnej chwili sam pomysłodawca przeleciał przez mury. Był to pierwszy w historii przypadek desantu powietrznego, ale ideę jego szerszego wykorzystania zarzucono z braku ochotników.

Dopiero Odys, którego doszły słuchy, że Penelopa zamierza założyć męski harem, wymyślił podstęp, który miał szanse powodzenia. Wyprawiono wielką ucztę, na której głównym daniem było wino. Helena trzymała się dzielnie, legła dopiero na początku trzeciej kompanii żołnierzy. Wsadzili ją wtedy do olbrzymiego, drewnianego konia, a następnie chyłkiem spakowali manatki i odpłynęli. Niestety, w pośpiechu zapomnieli naoliwić koła, których skrzypienie obudziło Helenę, a każdy wie, jak wszelki hałas działa na skacowane umysły. Rozwścieczona, ruszyła do Troi w poszukiwaniu czegoś do picia. Na nic się zdały wszelkie próby oporu. Piękne i potężne miasto legło w gruzach. Na pocieszenie można dodać, że Menelaosowi też się nieźle oberwało, gdy Helena wróciła do Sparty. Najgorzej jednak na tym wszystkim wyszedł Odys, który tak użył na uczcie i tyle jeszcze zabrał ze sobą, że przez następne dziesięć lat myliły mu się kierunki, gdy wracał do Itaki. Ale to już zupełnie inna historia.

 

 

Okładka
Spis Treści
Tomasz Agurkiewicz
Tomasz Agurkiewicz
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Tomasz Bąkowski
Shigor Birdman
Ryszard Bochynek
Dawid Brykalski
Dawid Brykalski
Charms
Sebastian Chosiński
Paweł Ciemniewski
Paweł Ciemniewski
Gregorio Cortez
Gregorio Cortez
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Łukasz Dylewski
Mateusz Dymek
Ryszard Dziewulski
Ryszard Dziewulski
Piotr Ferens
Michał Fijał
Michał Fijał
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Jurij Gawriuczenkow
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Jakub Gruszczyński
W.Grygorowicz
Agnieszka Hałas
Agata Hołuj
Agata Hołuj
Agata Hołuj
I.Ilf i J.Pietrow
I.Ilf i J.Pietrow
Jacek Inglot
Jacek Inglot
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Maciej Jesionowski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Daniel 'Beesqp' Jurak
Daniel 'Beesqp' Jurak
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Irena Juriewa
Irena Juriewa
KAiN
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Tomasz Kolasa
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Marcin Korzeniecki
Rafał Kosik
Kot
Kot
Kot
Kot
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska

Archiwum cz. II
< 93 >