Archiwum FiF
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
publicystyka

<|<strona 40>|>

Prognoza pogody

 

 

Siedzę w ciemnej jaskini, na zewnątrz mróz, zawieja. Jeszcze mnie chamy przesunęły bliżej wyjścia, a futro mam nienajlepszego gatunku i całe podziurawione. Trochę głębiej kucają starsi, grzejąc się przy ognisku, ale też nie ma wiele do pozazdroszczenia, bo to ognisko to zaledwie kilka tlących się badyli. Widzę, jak jeden z młodych, któremu nie udało się pierwsze polowanie, dostał kopa w tyłek i wylądował prawie na zewnątrz. Trochę czasu zleci, zanim pozwolą mu doczołgać się nieco głębiej. Chyba, że po prostu da sobie spokój i zrezygnuje z tej bajki. A ta bajka to nasza rodzima fantastyka, gdzie nawet okryci największą chwałą wojownicy trzęsą z zimna portkami.

Powiedzmy to sobie szczerze – miejsce młodego autora jest w niej tak nieciekawe, że chyba tylko desperaci są gotowi je zająć. Ileż trzeba zachodu, żeby zaprezentować swoje dzieło, tworzone latami w pocie czoła. Kiedy nawet ci zasłużeni miewają problemy z publikowaniem! Nie mówię teraz o magazynach, bo te akurat chętnie prezentują na okładkach znane nazwiska. Ale wydać książkę – to już nie lada sukces. W dodatku na marniutkich warunkach i bez gwarancji, że się na tym w ogóle zarobi. Jeśli więc ktoś znany, ktoś lubiany, ktoś doświadczony musi się bić o swoje (a dozwolone są wszystkie ciosy, zwłaszcza te poniżej pasa), jak ma się wykazać autor młody?

Podobno wyjściem jest publikowanie krótszych form w magazynach, aby czytelnik miał szansę zaznajomić się z nazwiskiem, wyrobić sobie o nim niejakie mniemanie. Takiego wydaje się chętniej, bo jak później wyjdzie jego książka, to już się go nie nazywa Anonimem; wówczas klient, biorąc w księgarni tomiszcze do ręki, myśli – "Aha, to ten, którego czytałem w..." No właśnie – gdzie? W "Science Fiction", jedynym tej chwili periodyku papierowym, który publikuje twórczość pisarskich żółtodziobów.

Ale zastanówmy się dobrze – czy jeden magazyn jest w stanie wiele zmienić? Owszem, liczy się debiut, jest radość, euforia etc. Ale co dalej? Ilu jest młodych autorów, którzy z nadzieją wysyłają do "S-F" swoje wypociny? Podejrzewam, że mnóstwo, zresztą sam Robert Szmidt specjalnie się z tym nie kryje, twierdząc, że tekstów, które tylko czekają na publikację, trzyma w redakcji całe stosy. Zresztą, rozejrzyjmy się po serwisach sieciowych – dziesiątki nazwisk, z których każde może należeć do potencjalnego pisarza.

Problem w tym, że sam debiut nie wystarczy, a po nim zaczynają się tak zwane schody. Bo inni czekają w kolejce, niekoniecznie lepsi, ale też liczący na debiut. Trzeba być naprawdę niezłym (i mieć sporo szczęścia), żeby już za pierwszym razem wkraść się w łaski wybrednego Czytelnika, a tym samym zasłużyć na kolejne kilka stron miejsca. Inaczej następna publikacja może się odwlekać miesiącami. Ktoś powie, że to prawa rynku – silniejszy (poczytniejszy) zostaje, słabszy odpada. Trochę to krzywdzące, ale cóż zrobić? Cóż zrobić, gdy istnieje tylko jedno pismo, które chętnie publikuje młodych autorów? Można wydać swoje (cha, cha, cha...).

Więc już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest zbyt ciekawie. Młodzi mają nie lada orzech do zgryzienia. Wyjściem pośrednim bez wątpienia jest publikacja na łamach magazynu internetowego. Nie czarujmy się – to jednak nie ten prestiż, nadal autorów internetowych traktuje się znacznie gorzej, niż papierowych. Bez wątpienia przyczyną tego jest zalew Internetu grafomaństwem wszelkiego rodzaju oraz formy, ale przecież istnieją już magazyny o naprawdę wysokim poziomie, gdzie, prócz dobrze zapowiadającej się młodzi, mamy okazję poczytać twórczość tych lepiej znanych.

Co zatem czynić, żeby podnieść prestiż magazynów Internetowych? Odpowiedź nasuwa się sama – ano dbać o ich wysoki poziom, czyli przesyłać swoją twórczość, choć przecież tam nie płacą. Jeśli magazyny sieciowe będą naprawdę dobre, jeżeli zaistnieją w świadomości czytelnika – może jednak powstanie okazja, żeby zacząć płacić? Pewnie odległa przyszłość, ale jednak jakaś perspektywa. Cóż, trzeba inwestować, a nie nastawiać się na zyski. Trzeba szukać swojej szansy, a nie płakać, że nie publikują. Ta bajka to nie miejsce dla mazgai.

Bo chociaż już zapowiadano nam interglacjał, zmieniło się niewiele. Powstają nowe inicjatywy, poczekajmy, może jednak coś z nich wyniknie. Nowe wydawnictwa szumnie zapowiadają serie książek polskich autorów, podobno jedna na ileś tam pozycji będzie nazwiska mniej znanego autora. Ile dokładnie wynosi to ileś tam – ciężko powiedzieć, ale nie można zaprzeczyć, że już sam pomysł promowania Polaków może okazać się dla nas zbawczy. Może wreszcie wielbiona i wynoszona na piedestał fantastyka zachodnia straci prym na rzecz fantastyki rodzimej?

Wystarczy przejrzeć parę książek z półki, aby przekonać się, że amerykańsko brzmiące nazwiska wcale nie gwarantują dobrej lektury, a taka u nas, niestety, tendencja masowego ich wydawania. Wydawca najwyraźniej wychodzi z założenia, że jeśli zagraniczne, to dobre. Albo może chce nas bezczelnie na to naciągnąć? Do czasu, bowiem coraz częściej słychać głosy nawołujące do wydawania fantastyki polskiej. Czyżby czytelnik się nam wyrabiał? Nie bądźmy skrajnymi optymistami, ale jednak coś w tym być musi. Przekonujmy do sięgania po autorów rodzimych, bo jeśli się nam uda (a mamy potencjał!), tylko patrzeć, jak słoneczko wyjrzy zza chmur.

A do tego czasu nadal będziemy tkwić stanie w bardzo mroźniej zimy. Gdzieś tam powiało trochę bardziej ożywczo, jeszcze to nie zapach wiosny, ale jednak jakaś nadzieja dla trzęsących z zimna portkami fantastów. Każdy czytelnik fantastyki dobrze wie, że umyślne zmienianie pogody nie nastręcza wielkich problemów; podobno niektórzy strzelają rakietami w chmury, żeby zrobić deszcz. Fakt, my, zamiast rakiet, mamy nędzne proce, ale przecież Dawid nie miał kłopotów, żeby ustrzelić kamykiem olbrzyma Goliata. Trzeba tylko dobrze wycelować i nie przejmować się, jeśli przyjdzie nam zmarnować mnóstwo kamieni. Bo inaczej – lepiej zaopatrzmy się w grubsze futra...

 

W    N U M E R Z E
Valid HTML 4.01 Transitional Valid CSS!

< 40 >