Archiwum FiF
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Publicystyka

<|<strona 75>|>

Nie potrafisz przeczytać tego tytułu

 

 

UWAGA

Pan autor nie znajduje się do końca w pełni swych władz umysłowych, w związku z czym ten artykuł nie nawiązuje do świata rzeczywistego, tylko do magicznej krainy czupaczups. Nie bierzcie go na poważnie, jeśli wam się nie podoba; nie czytajcie go, jeśli godzi w wasze racje. A jeżeli wy też jesteście analfabetami wtórnymi, to pamiętajcie – żażuwóz!

 

WSTĘPNIAK

czyli żyżuwóz

Musimy się do tego przyznać. Wiem, że będzie to ciężkie, ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Jesteśmy pokoleniem wtórnych analfabetów, a nasz związek ze słowem pisanym kończy się na podstawowej znajomości alfabetu.

Och, my biedni! Nie dość, że "ana", to jeszcze wtórni! (Cokolwiek to znaczy, oczywiście). Niestety to głównie media pisane użalają się nad tak tragicznym stanem polskiego społeczeństwa. Niestety, gdyż problem ten dlatego właśnie wciąż pozostaje nam obcy. A jeżeli nawet uda nam się zrozumieć jego istotę prosząc o wytłumaczenie kogoś, kto wyjątkowo rozumie czytany tekst, to jakie czeka nas leczenie? Tego nikt nie powiedział! Może naszym nowym hobby powinno zostać czytanie raportów finansowych, w nadziei, że w końcu coś zacznie do nas `trafiać`, albo że nie skończymy na zewnętrznym parapecie biurowca jako potencjalni samobójcy, lub co gorzej fanatyczni zabójcy ("Mam bilans i nie boję się go użyć!"). Wątpię jednak, aby takie pomysły okazały się skutecznie (ktokolwiek próbował zaznajomić się z tego typu dokumentami w ilości większej niż jeden dziennie, zapewne wie, co mam na myśli).

Jak zrozumiałem, analfabetyzm jest chorobą dziedziczną. Przenosi się też wraz z kropelkami śliny zawsze, gdy wydychamy powietrze. Co prawda nie jest śmiertelny, ale tak samo naukowcy myśleli niegdyś o chemicznych substancjach używanych do nawożenia pól. Bardzo możliwe jest także, że najnowszą mutacją tegoż wirusa jest rozreklamowana ostatnimi czasy "pryszczyca mózgu" (to śmieszne – sama choroba ma ponad trzy aktualnie obowiązujące nazwy, a sam miałem do czynienia z ludźmi, którzy słysząc je kojarzyli zupełnie inne choroby). Ale zbaczam z tematu. Skoro z analfabetyzmem wtórnym walczyć nie można (choćby dlatego, chorzy nie są świadomi swojego stanu) zastanówmy się co nas czeka ze strony pism.
Z góry możemy zarzucić czytanie pism o wysokim standardzie. Zajmują się one sprawami zbyt skomplikowanymi, zawarte w nich informacje są zbyt finezyjne, a i język nie należy do prostych. Na domiar złego, piszący w nich ludzie często nawiązują do poprzednich wydarzeń o których nie mamy pojęcia i nazwisk, których nie potrafimy wymówić, oraz używają zwroty w językach, których nie znamy (co zostało prawnie zabronione ustawą o czystości języka z 2000 r.). Autor danego felietonu podpisuje się następnie wymyślonymi inicjałami i dalej zajmuje się praniem brudnych myśli. Na szczęście pism o tak wysokim poziomie jest niewiele i łatwo ich unikać.

O krok niżej stoją pisma z definicji literackie (lub też innego rodzaju "literatura fachowa"). Pisma te starają się narzucić sobie jakiś poziom, ale w dobie komercji jest to, powiedzmy, nie wskazane. Artykuły dobierane są zwykle na zasadzie: "co ludzie chcieli by usłyszeć", a nie "o czym warto by wiedzieć". Na domiar złego zarówno redaktorzy jak i autorzy poszczególnych felietonów często stosują metody zwane w naszym prostackim języku "olewką" (nie chodzi tutaj o irygację), a także "naginaniem prawdy" (prawda, jako mało elastyczna, bardzo często się łamie). Oczywiście mimo tego cały czas dbają o dobro swojego czytelnika. Szkoda tylko, że zdarza im się raczej zaniżać poziom a nie cenę.

Na kolejnym szczeblu stoją pisma poświęcone hobby. Tutaj nie powinniśmy mieć większych problemów, gdyż zwykle dużo w nich obrazków, a i niektóre zdania udaje się prawie bez problemu zrozumieć (trzeba być jednak "zaznajomionym z tematem"). Czasopisma te z założenia (i na szczęście) starają się nie schodzić za bardzo z tematu, a jedyną ich troską jest poziom zamieszczanych artykułów (zwykle humor jest dobrze widziany). Jeżeli więc jesteśmy analfabetami wtórnymi, którzy zdecydowali się na czymś znać, możemy bez obawy sięgnąć po tego typu pisma, w najgorszym wypadku prosząc znajomych o wytłumaczenie co trudniejszych zdań. Jak na razie lecieliśmy od góry, to teraz spróbujmy od dołu drabiny. Znajdują się tutaj pisma darmowe. Dlaczego coś takiego w ogóle się ukazuje? Są dwa rozwiązania. Albo ich twórcy mają źle w głowie i koniecznie chcą podzielić się z ludźmi czymś ważnym, albo tak naprawdę zgarniają tęgą kasę za reklamy. Pierwszy wypadek ujdzie w tłoku, ale drugi grozi trwałym zwapnieniem mózgu. Pisma takie mają zwykle bardzo rozwiniętą siatkę kurierską, a masowo trafiające do czytelnika słowo jest zbyt często niczym innym jak tylko bezwartościową otoczką dla kolorowych reklam na każdej stronie "gazety". Gdy ktoś wciśnie nam do ręki taki papier radzę wyrzucić go jak najszybciej i na wszelki wypadek napluć przez lewe ramię. Czytanie takiego... czegoś jest bynajmniej niewskazane, natomiast darcie zdecydowanie działa relaksująco (proponuję podobne terapie w szpitalach dla nerwowo chorych i dla pacjentów, dla których zabrakło łóżek w szpitalu, lub nie przyjechał po nich ambulans).

Ostatnim punktem naszego przewodnika są gazety dla kobiet: drogie, ale za to ładne i kolorowe. Ich odbiór jest stosunkowo łatwy, a takie lanie wody nawet my powinniśmy zrozumieć. Ich treść przedstawia sobą sprawy, które z pewnością powinny nas zaciekawić i wzbudzić w nas gwałtowne emocje poczynając od zwierzeń czytelników ("niebotycznie się zdziwiłam, gdy zobaczyłam, że mojej małej Kasi rosną wąsy..."), poprzez życiowe porady ("dla skorpionów 18 kwietnia jest dniem bardzo dobrym z kulinarnego punktu widzenia"), a kończąc na listach do redakcji i odpowiedziach kobiety podającej się za mężczyznę i odwrotnie ("gwiazdy mówią, że nie powinnaś na razie rozwodzić się ze swoim mężem, to nie jest dobry miesiąc na takie sprawy"). Pisma takie jeszcze raz serdecznie polecam wszystkim tym, którzy mają dzieci, blond włosy i szczycą się ilorazem inteligencji poniżej 73. Dioptrii, oczywiście.
Cóż więc my, biedni analfabeci możemy zrobić? Może powinniśmy nawiązać do haseł typu "prasa kłamie!"? Może powinniśmy przedzierać się przez te wszystkie słowa tętniąc nadzieją na lepsze i... pozostańmy przy nadziei. Może powinniśmy darować sobie to wszystko i po prostu nie czytać serwowanych nam informacji? Cóż, jak to mówią w łatwiejszej do zrozumienia telewizji: "decyzja należy do ciebie" (bardzo podoba mi się ten program, a zwłaszcza moment, gdy prowadzący powtarza co chwilę "o dalszych losach bohaterów zdecydują nasi telewidzowie").

Dobrze, już nie dramatyzując. Nie pierwszy raz inni próbują wmówić nam swoje racje i nie pierwszy raz walczymy z tego typu wpływami. Po prostu: nie dajmy się zwariować!

 

 

W    N U M E R Z E
Valid HTML 4.01 Transitional Valid CSS!

< 75 >