Archiwum FiF
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Publicystyka

<|<strona 79>|>

Między młotem a kowadłem (1)

 

 

 

1. ZOSTAŃ ZE MNĄ

 

Niniejszym rozpoczynam cykl artykułów mających nie tyle przybliżać arkany warsztatu pisarskiego, co raczej stanowić materiał do przemyślenia. Do lektury szczególnie gorąco zachęcam tych, którzy dobrowolnie (!) pragną doskonalić swe umiejętności we wspomnianym zakresie. Jako Naczelny Kowal zaznaczam jednak, iż w żadnym stopniu nie czuję się autorytetem w dziedzinie alchemii słowa, nie zamierzam więc występować z pozycji profesora. Wręcz przeciwnie: mam zamiar uczyć się razem z Tobą, drogi Adepcie, czyniąc to niejako z drugiej strony kowadła (ponoć człowiek najszybciej pojmuje to, co usiłuje wytłumaczyć innym). Każda z udzielanych w Kuźni Literackiej lekcji będzie więc raczej próbą wyeksponowania problemu, a nie receptą na jego rozwiązanie. Wyjściowy materiał do przemyśleń stanowić będą – przynajmniej na początku – wypisy z mojej prywatnej kolekcji cytatów, które do tej pory udało mi się zgromadzić. Tak więc... do dzieła.

Przyznam, iż dość długo zastanawiałem się nad wyborem tematyki pierwszego z artykułów. Przeglądając całą masę supermądrych sentencji zauważyłem, że – podobnie jak przysłowia – dość często jedne z nich przeczą drugim. Nie ukrywam, że ogromnie mnie to ucieszyło, gdyż doszedłem do wniosku, że jest to dowód na brak "jednej słusznej drogi", która działałaby jak swoisty algorytm (Adam, nie bij!) fachowości i profesjonalizmu. W związku z powyższym pierwszy z przytaczanych przeze mnie cytatów powinien brzmieć następująco:

 

Jeżeli w powieściopisarstwie istnieje jakaś magia, a wierzę głęboko, że istnieje, to nikt nigdy nie zdoła sprowadzić jej do zbioru reguł, które jeden człowiek może przekazać drugiemu."

/John Steinbeck/

 

Na dobrą sprawę powyższy cytat powinien zmusić zarówno mnie, jak i Ciebie, drogi Adepcie, do refleksji nad celowością zajęcia, któremu właśnie się poświęcamy. Proponuję jednak przeczekać tę trudną chwilę i nie polemizować ze Steinbeckiem. Tym bardziej, że Hilton z Chestertonem zdają się trzymać jego stronę:

 

"Proces twórczy jest w gruncie rzeczy sprawą bardzo tajemniczą nawet dla twórcy; bo, jak wyraził się kiedyś G. K. Chesterton, wszystko na tym świecie sprowadza się do różnicy między wiedzą, jak się coś robi, a umiejętnością zrobienia. Artysta posiadł to drugie; z reguły nie obchodzi go, jak się coś robi, ważne jest, że on umie. Pierwsze pozostawia krytykom, komentatorom, autorom glos i odsyłaczy oraz swojemu biografowi (jeśli doczeka się biografa)."

/James Hilton/

 

Przyjmijmy więc, że zarówno zdolność postrzegania tkwiącej w powieściopisarstwie magii, jak i umiejętność posługiwania się słowem nie należą do cech nabywalnych. Są wrodzone. Jednak od smykałki do kunsztu droga daleka i choć każdy z nas musi przebyć ją w samotności, przecież nie musimy wszystkiego domyślać się sami. Po cóż codziennie wyważać inne drzwi, skoro są to zawsze właśnie te drzwi, które wczoraj wyważał ktoś inny? To nie lepiej zapytać, co się za nimi kryje?

Jakby nie było tego dosyć, jest jeszcze drugi powód, dla którego warto słuchać rad doświadczonych kolegów. Powodem tym jest... CZYTELNIK. I tu pora na najważniejsze pytanie dzisiejszej lekcji: DLA KOGO PISZESZ? Na pierwszy rzut oka odpowiedź na to pytanie – jakakolwiek by nie była – niewiele ma wspólnego z warsztatem. Są to jednak pozory. Prawda jest taka, że prędzej czy później będziesz musiał wybierać kto jest dla Ciebie ważniejszy: Czytelnik czy Ty – twórca? Dzieło czy tworzenie? Twoja przyjemność w trakcie pisania czy satysfakcja odbiorcy? Piękno tworzonej muzyki, czy przyjemność śpiewania. Podejrzewam, że jedno nie musi przeczyć drugiemu, lecz warunkiem tego jest właśnie opanowanie rzemiosła.

 

"...nauczyć się najpierw bardzo porządnie gramatyki, składni i etymologii, by potem móc o tym zapomnieć."

/Louis Dodge/

 

Jeśli piszesz dla siebie, to już w tym momencie zakończ lekturę – nie przyjmuję Cię do terminu w mojej Kuźni (podkuj się sam!). Tym bardziej, że rozumieć siebie już potrafisz, a żadnych innych odbiorców Ci nie potrzeba. Jeśli jednak ważny jest dla Ciebie Czytelnik, to zostań ze mną. Przecież musisz wiedzieć, czego On od Ciebie oczekuje i jak mu to dać. Musisz znać wszelkie języki porozumiewania się z Czytelnikiem, musisz uświadamiać sobie możliwe płaszczyzny tegoż porozumienia. Musisz nauczyć się mówić DO NIEGO, bo inaczej nie będzie Cię słuchał. A więc... wybieraj.

Jeżeli wciąż tu jesteś, to pora na najgorsze. Prócz smykałki i dobrych chęci do nauki potrzebny jest jeszcze...

 

"Talent to za mało. Niezbędna jest jeszcze motywacja i upór, coś, co Steinbeck nazywał mieszaniną wiary i zuchwalstwa."

Leon Uris/

 

oraz

 

"Jeśli chłopak lub dziewczyna nie są gotowi przelać na papier miliona słów, czyli napisać dziesięciu średniej wielkości powieści bez nadziei na wydrukowanie czegokolwiek, li tylko dla nauki, niech lepiej zrezygnują."
/John D. MacDonald/

 

Pamiętaj jednak, że:

 

"Na dłuższą metę sprawiedliwości staje się zadość. Zanim to jednak nastąpi, geniusze, pisarze podręczni i szarlatani muszą jednakowo walczyć o swoje szanse."

Herman Wouk/

 

Nic dodać. Co najwyżej można by ująć, bo jeśli mowa o wytrwałości, to według mnie MacDonald trochę przesadził z tym milionem słów. Owszem, mogłoby się to przydarzyć jakiemuś pechowcowi, ale mam wrażenie, że ta "dłuższa meta" nie jest aż tak długa.

Cóż... Skoro rozprawiliśmy się już i ze smykałką, i z talentem, i z wytrwałością – pora zakończyć wstępną lekcję i zaprosić do właściwego wałkowania warsztatu. Sympatycy "Fantazina" wiedzą, że na liście dyskusyjnej uchodzę za zagorzałego (??) zwolennika "happy end`ów". Dla podtrzymania tego (błędnego!) wizerunku przydałby się więc jakiś akcent optymistyczny na pożegnanie. Ja jednak – nieco przewrotnie – z chęcią postarałbym się, aby ów "end" nie był zbyt "happy":

 

"Często myślę, że najgorsze, co może spotkać pisarza – to powodzenie pierwszej książki. Jeżeli autor nie pisał dużo przedtem, to po pierwszym sukcesie nigdy już nie opanuje rzemiosła w pełni."

Louis L`Amour/

 

Jednak nie uczynię tego, gdyż nie byłbym sobą, gdybym nie zacytował Harlana Ellisona już w pierwszym kuźniowym artykule – i to właśnie na jego zakończenie. Spośród wszystkich cytatów z mojej kolekcji, ten jeden najbardziej zasługuje na to, by odbić się echem w Twojej głowie i zmusić Cię do ponownych odwiedzin w Kuźni:

 

 

"... Ale jeżeli wiesz, że potrafisz pisać, jeżeli musisz pisać, jeżeli masz coś do powiedzenia – to, na litość boską, choćbyś znał się na ortografii tyle, co aborygen, i klął jak szewc, zostań ze mną."

Harlan Ellison/

 

Za kowala

Ryszard Dziewulski

W    N U M E R Z E
Valid HTML 4.01 Transitional Valid CSS!

< 79 >