Archiwum FiF
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
publicystyka

<|<strona 97>|>

W obronie męskości Froda

 

 

Co tu mówić, dziwne rzeczy słyszy się ostatnimi czasy – powiedział Sam.

J.R.R. Tolkien, Drużyna Pierścienia

 

Tekst zatytułowany "Frodo był kobietą" przeczytałem z mieszanymi uczuciami. Na początku ogarnęła mnie niepohamowana wesołość, bowiem stwierdziłem, iż poczucie humoru w narodzie nie ginie. Gdy jednak rzuciłem okiem na tekst po raz drugi i trzeci, nabrałem podejrzeń co do słuszności swego odbioru. Tak więc początkowy uśmiech zamarł mi na ustach, ponieważ buta i pewność siebie, jakie biją z tonu tego artykułu, zdają się sugerować, że autor naprawdę wierzy w to, co napisał. A z początku łudziłem się, że to tylko żart.

Abstrahując od faktu, iż tekst jest chaotyczny i niespójny, jest również, a może przede wszystkim, nielogiczny. Myślą przewodnią autora była, jak się wydaje, teza, którą można sprowadzić do zdania: Tolkien zawarł we "Władcy Pierścieni" wiele odnośników do współczesnych sobie wydarzeń. Piszę jak się wydaje, bowiem nie jest to takie oczywiste, a to z tego powodu, iż autor wielokrotnie przeczy sam sobie i roztrząsa wiele kwestii w sposób budzący wątpliwości i wybitnie mętny.

Tekst został opatrzony przydługim wstępem, który nie wnosi niczego nowego, ma się nijak do reszty, a w którym autor daje jedynie upust grafomańskim ciągotom i napawa się iluzją swojej błyskotliwości. No bo co tu tak naprawdę mamy? Pseudofilozoficzne pla, pla pla, naszpikowane pytaniami retorycznymi, jak ciasto rodzynkami. Autor rzuca owymi pytaniami na prawo i lewo bez opamiętania, notabene na własną zgubę. Słownik Języka Polskiego podaje: Pytanie retoryczne – pytanie, na które nie oczekuje się odpowiedzi słuchacza. Właśnie- zakłada się, że odpowiedź znają wszyscy. Jaka więc odpowiedź może paść na pytanie kończące artykuł: A może się mylę? Tylko jedna, ale proponuję dojść do tego po kolei.

Gdy autor nieporadnie próbuje przejść do myśli przewodniej swego „dzieła”, podaje, iż cechą wspólną Biblii i "Władcy Pierścieni" jest to, że oba dzieła można odczytywać na wiele sposobów. To doprawdy ciekawe. Wydaje się, że właśnie dzięki takim ludziom płonęły stosy w wiekach średnich, do Palestyny ciągnęły krucjaty, a obecnie islamscy fundamentaliści nawołują do dżihadu. Ale dajmy spokój tym bajaniom – wystarczającą dawkę otrzymaliśmy w tekście "Frodo był kobietą". Oto konkret – autor zdaje się zapominać, iż każde dzieło należy interpretować w kontekście epoki, w której powstało, przez pryzmat kultury i tradycji. W świetle powyższego możemy stwierdzić, że jest tylko jedna interpretacja Biblii i jestem przekonany, iż Tolkien, jako zagorzały katolik, zgodziłby się ze mną całym sercem. Czarne jest czarne, białe jest białe. Koniec. Kropka. Kto próbuje nam wmówić, że jest inaczej, jest daltonistą lub... idiotą. Autor omawianego tekstu zapewnia jednak, że nie pretenduje do tego miana; cóż... ;-)

A teraz o "Władcy Pierścieni". Przyjaźń to przyjaźń, zdrada to zdrada, odwaga to odwaga, a poświęcenie to poświęcenie. Gdzie tu miejsce na wieloznaczność? Na odmienne interpretacje? W tym właśnie wyraża się siła i geniusz "Władcy Pierścieni" – w prostocie. Jak napisał Tolkien w przedmowie do drugiego wydania angielskiego Trylogii: "Głównym motywem (napisania Władcy..., przyp. autora), była chęć autora baśni i opowiadań, by wypróbować swe siły w utworze o naprawdę szerokim rozmachu; chciałem napisać długą opowieść, która by przykuwała uwagę czytelników, bawiła ich, zachwycała, a niekiedy podniecała lub do głębi wzruszała". Profesor Tolkien odwoływał się nie do aktualnych sobie wydarzeń, ale do uczuć tak bliskich każdemu z nas. Dlatego tak kochamy jego DZIEŁO i dlatego jest ono nam tak bliskie. Sugerowanie, że wojna z Sauronem to I lub II Wojna Światowa, a Pierścień Władzy to aluzja do bomby atomowej jest absurdem, prowadzącym na manowce. Czy przez to książka miałaby nabrać głębi i mocy? W życiu! Raczej straciłaby na swoim czarze. To właśnie czytając tę opowieść możemy zapomnieć, że w ogóle miało miejsce tak tragiczne wydarzenie, jak wojna, że żyli tacy psychopaci, jak Hitler czy Stalin, czy wreszcie, żeby nie sięgać tak daleko, że musimy zapłacić rachunek za prąd. Każdy z czytelników może odczytać "Władcę Pierścieni" w sposób dla siebie wyjątkowy właśnie dlatego, że autor nie zawarł w książce odnośników do rzeczywistości, żadnych aluzji. Oddajmy jednak głos Tolkienowi, on najlepiej wie, co nim kierowało: "[...] z całego serca nie cierpię alegorii we wszystkich formach i zawsze jej unikałem, odkąd osiągnąłem z wiekiem przezorność, która mi umożliwia wykrywanie jej obecności. Wolę historię, prawdziwą lub fikcyjną, dającą czytelnikowi możliwość różnych skojarzeń na miarę jego umysłowości i doświadczeń. Zachowuje on w takim wypadku pełną swobodę wyboru, podczas gdy w alegorii autor świadomie narzuca swoją koncepcję".

W tekście "Frodo był kobietą" możemy przeczytać, że: "Tolkien wielokrotnie podkreślał, że „Władca Pierścieni” nie ma nic wspólnego z sytuacją w Europie lat czterdziestych XX wieku. Nie wiem, dlaczego to robił. Przecież sam pisał, że kiedy wybuchła II Wojna Światowa, przez dwa lata nie wyprowadził Bractwa Pierścienia znad grobu Balina w Morii. Martwił się o syna [...]". Autor zaznacza, iż wspiera się znajomością biografii Tolkiena. Jeśli jest tak w rzeczywistości, to albo jest niezbyt uważnym czytelnikiem, albo to, co czyta, interpretuje w swój specyficzny sposób (podobnie jak Trylogię...). Tymczasem Tolkien sam wyjaśnia wszystko: "[...] praca nad „Władcą Pierścieni” trwała z przerwami od roku 1936 do 1949. Miałem w tym okresie inne obowiązki, których nie zaniedbywałem, i często pochłaniały mnie jako badacza i nauczyciela liczne inne zainteresowania. [...] doszedłem do wniosku, że nie mogłem już porzucić rozpoczętej książki, ślęczałem więc nad nią przeważnie po nocach i brnąłem naprzód [...]". Komentarz chyba jest zbyteczny. Spójrzmy dalej: "Ciekawe jak wyglądałyby te rozdziały (końcówka I tomu i Dwie Wieże, przyp. autora) pisane w czasach pokoju. Czy wiele by to zmieniło?" – zapytuje sam siebie autor. I oczywiście zaraz odpowiada: "Zapewne". Litości! Jaką ignorancją trzeba się wykazywać, żeby mieć czelność pisać takie banialuki? Nie będę w tym miejscu załamywał rąk i przelewał z pustego w próżne, ponieważ szanuję Twój czas, Czytelniku. A więc krótko i na temat – Tolkien napisał: "[...] moja historia rozwinęłaby się w zasadzie tak samo, gdyby świat zdołał uniknąć wojennej katastrofy. Książka zrodziła się z myśli od dawna mnie nurtujących, a częściowo też wyrażanych w innych utworach; wojna rozpoczęta w 1939 roku oraz jej konsekwencje nie wywarły żadnego wpływu na jej treść, a jeśli ją zmodyfikowały, to jedynie w znikomym stopniu".

Autor narzeka, iż: "Przez lata różne polonistki i poloniści uczyli mnie odnajdywać ukryty sens, to słynne „co poeta chciał powiedzieć”. Od tego czasu mój wyćwiczony w analizach i interpretacjach umysł potrafi odnaleźć taki sens w utworze, o którym się nawet twórcy nie śniło". Nie będę ponownie pisał, jak powinno się interpretować dzieło, bowiem wspominałem już o tej kwestii. W tym miejscu chciałbym jednak zaznaczyć, iż autor chyba niezbyt uważnie słuchał swoich nauczycieli języka polskiego, ponieważ jest jeszcze coś takiego, jak „nadinterpretacja”. Istotnie, w sytuacji, gdy, powiedzmy, wiersz jest wieloznaczny i tak naprawdę nie wiemy, „co poeta chciał powiedzieć”, możemy dojść do różnych wniosków, chociaż i w tym przypadku pole manewru jest ograniczone, z powodów wspomnianych przeze mnie wcześniej. Tymczasem, jeśli chodzi o "Władcę Pierścieni", mamy do czynienia z sytuacją odwrotną – wiemy, co autor chciał, a raczej, czego nie chciał powiedzieć: "Co do myśli przewodniej czy „przesłania” zawartego w tej opowieści, to stwierdzam, że autor nie miał żadnej intencji tego rodzaju. Moja opowieść nie jest alegorią ani aluzją do aktualnych zdarzeń i sytuacji". I tu dochodzimy do największej paranoi – autor "Frodo był..." z uporem maniaka interpretuje powieść na swój sposób. On WIE, co autor chciał powiedzieć w swoim dziele, choć ten w przedmowie do niego pisze coś zgoła innego. Ale to nic – on WIE. Cóż, pewnie podpowiada mu to jego wyćwiczony w analizach i interpretacjach umysł. Przypomina mi to sytuację, gdy chrześcijaństwo dotarło do celtyckiej Irlandii. Bóstwo imieniem Cernunnus było uważane za opiekuna zwierząt, dawcę płodności, nowego życia, ruchu, wzrostu itd. Przedstawiane było z jelenim porożem na głowie. Echa tego boga widzieliśmy w filmie Robin Hood, gdzie pojawił się pod postacią Herna Myśliwego. Tymczasem mnisi chrześcijańscy zakrzyknęli zgodnym chórem: DIABEŁ!!! Miał przecież rogi... Podobnie u Tolkiena: Pierścień Władzy = bomba atomowa. Przecież jedno i drugie było potężną bronią... Absurd!

Reasumując, chciałbym podkreślić, że dopatrywanie się odbicia rzeczywistości we "Władcy Pierścieni", w ujęciu proponowanym przez autora artykułu "Frodo był kobietą", jest bzdurą samą w sobie i przeczy słowom samego Tolkiena, który jeszcze za życia spotkał się z podobnymi dziwactwami i stanowczo się od nich odcinał. Siła Trylogii leży gdzie indziej, niż w odniesieniach do rzeczywistości XX wieku i wcale przez to nie traci ani na realności, ani na wartości.        

 

 

W    N U M E R Z E
Valid HTML 4.01 Transitional Valid CSS!

< 97 >