Harkonnen2 pisze: Alfi, może nie wchodźmy na grząski grunt oceniania cudzych poglądów i ideologii, bo stąd już tylko rzut beretem do pyskówki.
Trudno nie oceniać cudzych poglądów, jeśli się z nimi polemizuje, prawda?
Do pyskówki dojść nie powinno. Chyba stać nas na samokontrolę. Bez policyjnej pały ;-). Można się różnić mocno, ale sensownie i w ramach pewnych cywilizowanych reguł.
Harkonnen2 pisze: Jest problem, konkretny dosyć. W tym wątku padły dwie konkretne propozycje jego rozwiązania, z których żadna nie jest idealna.
Na pewno? Dominuje tu raczej pogląd, że żadnego problemu nie ma i nie ma czego rozwiązywać, tylko wredne państwo się wtrąca. I ja z tym poglądem nawet nie polemizuję, a walczę. Natomiast możemy się spierać o to, czy problem łatwiej zminimalizować (bo nie rozwiązać) w warunkach legalności czy w warunkach nielegalności. To ma sens.
Harkonnen2 pisze: Co do samej ideologii zastanawia mnie tylko skąd się bierze pogląd, że jeśli jest się zwolennikiem czegoś, to od razu trzeba być tego zwolennikiem całym sobą i do końca, a najlepiej być ultra.
Jednak w swoich poglądach trzeba być konsekwentnym. Można łączyć w nich elementy różnych opcji, często ma to sens (ja np. politycznie uważam się za centrystę, co zakłada jakiś eklektyzm). Jednak nie można do pewnych spraw podchodzić wybiórczo.
taki jeden tetrix pisze:Równie dobrze mogę cię poprosić, Alfi, żebyś również konsekwentnie odpowiedział na moje trzy pytania z poprzedniej strony tego wątku...
Wiesz, odpowiadam trochę "na gorąco" i trudno się ustosunkować do wszystkiego. Zwłaszcza jeżeli wymagałoby to piętrowego cytowania. Zobaczę jeszcze raz, o które pytania chodzi.
taki jeden tetrix pisze:W dodatku chciałbym zauważyć, że wpychanie sądów i praw do wora instytucji państwa to chyba jednak nadużycie (chyba że uważasz używanie sądów np. do porachunków politycnych za usprawiedliwione?).
A skąd się biorą prawa i sądy? W kapuście się znalazły? Prawa z nadania ustawodawcy, a sądy powoływane w trybie przewidzianym prawem. Element ustroju państwa, jednym słowem. Ideałem jest, kiedy prawo jest przejrzyste, zrozumiałe i powszechne (tzn. wszyscy mu podlegają), a sąd uczciwy, bezstronny, trzymający się zarówno litery, jak i ducha prawa, a przy tym sprawny w działaniu. Problemem jest, jak regulować, by nie przeregulować, bo wtedy prawo się samo ośmiesza. Ale bezczynność i bierność też stawia sens istnienia prawa i wymiaru sprawiedliwości pod znakiem zapytania.
taki jeden tetrix pisze:Sędzia powinien być ombudsmanem raczej, niż urzędnikiem, przynajmniej moim zdaniem.
Musi być osobą zaufania publicznego. Wydaje niepodważalne wyroki przecież (niepodważalne, bo w wieloinstancyjnym postępowaniu zawsze jest ta ostatnia instancja, od której odwołania już nie ma).
taki jeden tetrix pisze:A tymi wieściami o pro-niewolniczej genezie libertarianizmu mnie zastrzeliłeś. Źródło proszę, czas uzupełnić niedostatki wiedzy...
Nie w sensie organizacyjnym, oczywiście. Zresztą to nigdy nie był jakiś zwarty i jednorodny ruch. Ale jego początki na pewno sięgają czasów wojny secesyjnej i okresu bezpośrednio po niej, chociaż sama nazwa powstała dużo później. Można zresztą powiedzieć, że libertarianizm po prostu "przejął" środowiska wykazujące anarchoindywidualistyczne ciągoty w USA. Zresztą wątpię, czy ktoś z nich w ogóle ma pojecie o istnieniu Tuckera, Spoonera i innych.
By wrócić do tematu - co taki przeciętny libertarianin na zachodniej półkuli sądzi o narkotykach? Powie, że jeżeli hołota chce się zaćpać, to droga wolna. Co by zrobił, gdyby ktoś chciał sprzedać amfę czy herę jego dziecku? Skorzystałby z wyznawanego przez siebie do posiadania i używania broni. Bez sekundy namysłu.
A tak przy okazji: Jak się nazywał najsłynniejszy libertarianin XX wieku? Ted Kaczynski. Ksywa Unabomber.
[/quote]
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.