Jest zupełnie oczywiste że chcemy przekazać swoje poglądy. Skoro są to nasze poglądy, z definicji uznajemy je za słuszne, prawdziwe i dobre. Niekoniecznie jedynie-. Skoro w coś wierzymy, jest naturalne przekazać to potomkom, będzie to dla nich oświecające i korzystne.
Jeśli na przykład rodzic X jest wierzącym Katolikiem, to wierzy że wychowanie dzieci na Katolików daje im dostęp do dobrego życia, mistycznego kontaktu z Bogiem i zbawienia, natomiast wychowanie ich na Buddystów byłoby poważnym zagrożeniem dla ich dusz. Rodzic X stanie na głowie żeby przekazać dzieciom wiarę bo w ten sposób ratuje je przed piekłem.
Jeśli natomiast Y uważa że dzieci same sobie powinny wybrać czy wolą być Katolikami czy Buddystami, to według doktryny Kościoła ryzykuje ich życiem wiecznym w imię liberalnych bzdur. To dowodzi, że Y wcale nie wierzy (nie jest pewien) w kanoniczny model życia wiecznego tylko w prawo człowieka do wyboru duchowości i w to że duchowość i religia są raczej pomocnymi narzędziami poprawy życia a nie prawdą o wieczności i bytach absolutnych. Ten właśnie pogląd, to spojrzenie na religię Y przekazuje swoim dzieciom, nawet jeśli w ankiecie powiedziałby o sobie "Katolik".
Koniec końców, jeśli kochamy swoje dzieci, dbamy o ich przyszłość i rozwój, automatycznie staramy się im przekazać to w co naprawdę wierzymy i uważamy za ważne. Acz niekoniecznie to pod czym się bezrefleksyjnie deklarujemy (jak katolicyzm Y).
Jeśli za ważne i słuszne uważamy samodzielne myślenie - super, i to też będziemy wbijać w wychowaniu. Jeśli wierzymy (jak Ty) że możemy popełnić błąd, nasze sposoby oceny własnej i cudzej omylności są częścią naszego światopoglądu i staramy się je (sposoby oceny) przekazać dzieciom.
Jeśli w nic nie wierzymy i nic nie uważamy za ważne, to mamy problem.
Wikipedia pisze:
Autorytet w pedagogice
W refleksji edukacyjnej przyjęło się rozumienie autorytetu jako wzoru czy swoistych przymiotów i kompetencji wychowawców, zwiększających ich możliwości oddziaływania na wychowanków, przekazywania im wiedzy, postaw, wartości i formowania określonych umiejętności. Autorytet pedagogiczny staje się koniecznym warunkiem właściwego przebiegu procesu edukacji. Wyróżnia się następujące jego rodzaje:
- 1. Autorytet oparty na doświadczeniu życiowym wychowawcy, czyli na jego wiedzy, wykształceniu, zdolnościach i mądrości;
2. Autorytet desygnowany, odnoszący się do pozycji społecznej wychowawcy, wynikający z uznania dla jego stanowiska bądź funkcji;
3. Autorytet oparty na nieformalnych umowach, zaufaniu, kontraktach, które wychowawcy zawierają w codziennych interakcjach ze swoimi wychowankami;
4. Autorytet wypływający z władzy, którą posiada osoba sprawująca zwierzchnictwo nad innymi ludźmi;
5. Autorytet emocjonalny, wynikający z uczuć szacunku, miłości bądź też obawy czy lęku wobec wychowawcy;
Autorytet oznacza zwiększoną siłę oddziaływania kształtującego poglądy i zachowania. Czyli zmniejszony krytycyzm przy przyjmowaniu informacji z danego źródła (od autorytetu).
Ja rozumiem to przez pryzmat strategii poznawczej.
Każdą informację jaką dostajemy musimy klasyfikować jako ważną / nieważną i prawdziwą / nieprawdziwą. Potem staramy się postępować według posiadanych informacji ważnych i prawdziwych.
Idealnie byłoby weryfikować wszystko osobiście przez obserwację, eksperyment i analizę, ale to wymaga umiejętności, czasu, wiedzy, zasobów i predyspozycji intelektualnych no i niesie ryzyko.
Uczeń przyjmuje więc strategię poznawczą polegającą na uznaniu autorytetów, np rodziców. Dzięki temu może szybko zakwalifikować wagę i prawdziwość informacji na podstawie jedynie ich źródła - mama mówi żeby nie jeść muchomorów to znaczy że się ich nie je - zapamiętujemy bez analizy, badania i eksperymentu. Dzięki temu unikamy zatrucia - strategia okazuje się słuszna.
Kluczową cechą autorytetu jest wiarygodność. Autorytet który nie jest wiarygodny, którego żadnych stwierdzeń nie jesteśmy gotowi przyjąć bezkrytycznie (lub choć z kredytem zaufania), nie jest autorytetem.
Czyli z założenia, z racji samej "mechaniki gry" autorytety podważają się wzajemnie jeśli głoszą sprzeczne prawdy. Któryś musi mówić nieprawdę, a kto mówi nieprawdę nie jest wiarygodny czyli nie jest autorytetem. Można mieć/nie mieć/tracić/zdobyć autorytet w konkretnych dziedzinach wiedzy częściowo niezależnie od innych dziedzin, np uczeń może uznawać as za guru od komputerów ale głupka w sprawach życiowych.
Nie mówię tu o gustach i rzeczach nieważnych. Oczywiście że ludzie mogą lubić albo nie lubić Słowackiego a dziecko powinno przyjąć te rozbieżności bez problemu. Ale w rzeczach ważnych i uniwersalnych, prawda może być jedna.
--------------- podstawówka ---------------
No dobra, nie kojarzę żeby ktoś znajomy w moim dzieciństwie trafił z powodów politycznych do więzienia. Ale ludzie ciągle się tego obawiali, efekt psychologiczny był i ja jako dziecko żyłem w poczuciu że parę nieostrożnych deklaracji w szkole może przynieść moim rodzicom bardzo poważne kłopoty.