Dabliu pisze:Millenium Falcon pisze:Chodzi o miłe, odstresowujące spędzenie czasu. I mierzenie okropnych ciuchów
[ciach]
Ufff... uzewnętrzniłem się :) Sorry Millenijna.
Ależ uzewnętrzniaj się, proszę Cię bardzo. Jeśli to Cię uspokoi - to pierwszy raz mierzyłam coś dla draki, a nie w celach potencjalnie nabywczych. Ponadto nie rozwalam ułożonych ubrań, zmierzone zawsze starannie odwieszam na wieszaki i oddaję tej pani, co stoi przy przymierzalniach, albo odwieszam na ten specjalny stojak.
Trafiłam na miłych sprzedawców, trafiłam na opryskliwych, a nawet na chamskich. Najczęściej, niestety, na olewających. Siebie uważam za klientkę niekłopotliwą, bo z reguły wiem czego chcę. Ale zdarzało mi się wchodzić do przymierzalni ze stosem ubrań, z którego nic nie kupiłam, nie dlatego, że od początku nie zamierzałam, tylko że fason/rozmiar/itd o wiele lepiej leżał na wieszaku niż na mnie. A inaczej, niż mierząc, nie dałabym rady tego sprawdzić.
Podsumowując - są chamscy klienci i są chamscy sprzedawcy. Niestety z reguły nie trafiają na siebie nawzajem.
A tak na marginesie - nic tak nie zmienia stosunku do osoby wykonującej jakiś zawód, jak postawienie się dosłowne na jej miejscu. Rozdawałam kiedyś ulotki - i teraz zawsze staram się je brać od rozdających na ulicach. Byłam telemarketerką - i teraz jakoś życzliwiej patrzę na tych, co do mnie dzwonią, chociaż odpowiedź, tak jak i wcześniej, jest grzeczna, ale odmowna.
EDiT:
Alfi pisze:Millenium Falcon pisze: niemiecki Einkaufsbummel jest IMHO lepszy, bo nie chodzi o to, żeby kupować.
Bumelowanie pod pretekstem zakupów?
Jak zawsze trafnie to Mahatmo ująłeś;)