Przekłady
Moderator: RedAktorzy
- Dabliu
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 3011
- Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
- Płeć: Mężczyzna
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
Oj, drogi Dablju!
Jam ci to jest ten idiot, co (wprawdzie na początku swojej kariery tłumackiej, ale to kiepska wymówka!) robiąc pewne tłumaczenie mozolnie, a bez krzty talentu, przełożył fragment "Kublaj Chana", bom nie wiedział, że niektórzy tłumacze nieco lepsi ode mnie (wymieńmy Barańczaka, nie wstydźmy się tego słowa) przedtem już się do tego zabrali i wyszło im to znaaaaacznie lepiej, niż mnie.
Jam ci to jest ten idiot, co (wprawdzie na początku swojej kariery tłumackiej, ale to kiepska wymówka!) robiąc pewne tłumaczenie mozolnie, a bez krzty talentu, przełożył fragment "Kublaj Chana", bom nie wiedział, że niektórzy tłumacze nieco lepsi ode mnie (wymieńmy Barańczaka, nie wstydźmy się tego słowa) przedtem już się do tego zabrali i wyszło im to znaaaaacznie lepiej, niż mnie.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.
Tyle że tłumaczenie "wierne" to nie to samo, co tłumaczenie "dosłowne". Ba, dosłowny przekład ma małe szanse być wiernym przekładem.Meduz pisze: (...)Pierwszy tłumacz przetłumaczył książkę dosłownie, słowo w słowo. Drugi dostosował ją do polskiego poczucia humoru, odwoływał się w miarę możliwości do tego, co średnio oczytany Polak zna i wie oraz co lubi. Tłumaczenie nie było wierne, ale było genialne;-)
Moim zdaniem wierność jest jak najbardziej pożądana, tyle że określenie to nie odnosi się do procesu, a efektu końcowego, w którym porównujemy odbiór. Przekład jest tym wierniejszy, im bardziej podobne reakcje czytelników oryginału i przekładu, a to, ze względu na różnice językowe oraz kulturowe, można uzyskać stosując odpowiednio różne środki.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
No, mam właśnie tłumaczenie dosłowne, które obrabiam. Detektywistyczna robota połączona ze składaniem jak w klockach Lego.
Dobrze, że na tyle znam język przekładu, że się domyślam, co autor chciał powiedzieć, kiedy tłumacz przełożył :))))
W sumie, od razu przychodzi mi do głowy transparent, który winien sobie każdy tłumacz powiesić nad dziełem przekładanym: NIGDY NIE RÓB DOSŁOWNIE.
Dobrze, że na tyle znam język przekładu, że się domyślam, co autor chciał powiedzieć, kiedy tłumacz przełożył :))))
W sumie, od razu przychodzi mi do głowy transparent, który winien sobie każdy tłumacz powiesić nad dziełem przekładanym: NIGDY NIE RÓB DOSŁOWNIE.
So many wankers - so little time...
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
Byłeżby to "Koncert nieskończoności"?ElGeneral pisze:Oj, drogi Dablju!
Jam ci to jest ten idiot, co (wprawdzie na początku swojej kariery tłumackiej, ale to kiepska wymówka!) robiąc pewne tłumaczenie mozolnie, a bez krzty talentu, przełożył fragment "Kublaj Chana", bom nie wiedział, że niektórzy tłumacze nieco lepsi ode mnie (wymieńmy Barańczaka, nie wstydźmy się tego słowa) przedtem już się do tego zabrali i wyszło im to znaaaaacznie lepiej, niż mnie.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
Nie, nosiwodo. Ale jak chcesz się zdrowo pośmiać, to zerknij do polskiego, wydanego przez Fantom Press przekładu "Szlaku Chwały" Heinleina. Zechciej tylko wziąć pod uwagę, że to moje "dzieło" sprzed bodaj piętnastu lat.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
Dear Ebola!
W tym przekładzie jest jeden większy kaczan, choć nie z mojej winy powstał. Wydawca beztrosko wyrzucił jeden fragment tekstu z pojedynku, jaki bohater stoczył z Cyranem de Bergerac. Chodzi o kluczowe pchnięcie i rozstrzygający element pojedynku. Mogę go zamieścić na tym wątku dla tych, którzy zechcieliby uzupełnić opis. Decyduj, o Pani.
W tym przekładzie jest jeden większy kaczan, choć nie z mojej winy powstał. Wydawca beztrosko wyrzucił jeden fragment tekstu z pojedynku, jaki bohater stoczył z Cyranem de Bergerac. Chodzi o kluczowe pchnięcie i rozstrzygający element pojedynku. Mogę go zamieścić na tym wątku dla tych, którzy zechcieliby uzupełnić opis. Decyduj, o Pani.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.
- flamenco108
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 2229
- Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
- Płeć: Mężczyzna
Książki są mniej więcej ponadczasowe. A ja jako młodzian zanabyłem tę pozycję i ją do dziś mam. Nie wiedziałem jeno, że ją Wasze skopsałeś na ament, jak powyżej raczyłeś się uwywnętrznić. A tak lubiłem tę historyjkę, a teraz pójdzie na podpałkę, nie ma dwóch zdań...ElGeneral pisze:Nie, nosiwodo. Ale jak chcesz się zdrowo pośmiać, to zerknij do polskiego, wydanego przez Fantom Press przekładu "Szlaku Chwały" Heinleina. Zechciej tylko wziąć pod uwagę, że to moje "dzieło" sprzed bodaj piętnastu lat.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
Drogi flamenco, skopsałem jedynie pewien fragment poematu Coleridge'a, bo - jak napisał Krasiński:
Bóg mi odmówił tej niebiańskiej miary,
Bez której ludziom nie zda się poeta.
Gdybym ją posiadł, świat ubrałbym w czary,
A że jej nie mam, jestem wierszokleta...
Ja nawet wierszokleta dobry nie jestem, gdzie mi tam przekładać Coleridge'a. Ale jakoś trzeba było sobie radzić. Niestety, wyszło, jak wyszło.
CAŁEJ książki wyrzucać nie musisz...
Bóg mi odmówił tej niebiańskiej miary,
Bez której ludziom nie zda się poeta.
Gdybym ją posiadł, świat ubrałbym w czary,
A że jej nie mam, jestem wierszokleta...
Ja nawet wierszokleta dobry nie jestem, gdzie mi tam przekładać Coleridge'a. Ale jakoś trzeba było sobie radzić. Niestety, wyszło, jak wyszło.
CAŁEJ książki wyrzucać nie musisz...
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.
- Ebola
- Straszny Wirus
- Posty: 12009
- Rejestracja: czw, 07 lip 2005 18:35
- Płeć: Nie znam
Eee, ja tylko się ucieszyłam, ze mogę się pośmiać, jakby co:P
Strasznie dawno tego nie czytałam, ale mam takie nieodparte wrażenie, ze nie jest to najlepsze, co Heinlein napisał. I chyba niezależnie od tłumacza.
Strasznie dawno tego nie czytałam, ale mam takie nieodparte wrażenie, ze nie jest to najlepsze, co Heinlein napisał. I chyba niezależnie od tłumacza.
Jedz szczaw i mirabelki, a będziesz, bracie, wielki!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!
- Gustaw G. Garuga
- Psztymulec
- Posty: 940
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
- Płeć: Mężczyzna
A to jest teza Barańczaka, który słynie z dość ostrej strategii przerabiania i "oswajania" tekstów. Sama teza ładnie brzmi, ale co do praktyki, to nie każdy się z nim zgadza.NocnaMaraNM pisze:Moim zdaniem wierność jest jak najbardziej pożądana, tyle że określenie to nie odnosi się do procesu, a efektu końcowego, w którym porównujemy odbiór. Przekład jest tym wierniejszy, im bardziej podobne reakcje czytelników oryginału i przekładu, a to, ze względu na różnice językowe oraz kulturowe, można uzyskać stosując odpowiednio różne środki.
I nie musi:) Dlatego napisałam "moim zdaniem". Nie zamierzam przekonywać nikogo do teorii wyzwananych przeze mnie.Gustaw G. Garuga pisze: Sama teza ładnie brzmi, ale co do praktyki, to nie każdy się z nim zgadza.
Każdy tłumacz ma jakieś swoje zasady. Z czasem, w oparciu o nie, wypracowuje własny warsztat i nadaje przekładowi charakterystyczny rys. W ten sposób czytelnik otrzymuje produkt końcowy, który może mu bardziej lub mniej odpowiadać (a który może sobie porównać w przypadku tego samego tekstu przetłumaczonego przez różne osoby). Taka różnorodność jest chyba korzystna z punktu widzenia odbiorców, bo każdy lubi co innego - jeden woli bawić się podczas czytania, uchwycić "podmieniony" dowcip bezpośrednio, inny preferuje żart oryginalny, który - znając krąg kulturowy autora - zrozumie, lub jeśli nie, odłoży książkę i poszpera w Internecie, żeby dowiedzieć się o co chodziło.
[Z tymi żartami to tylko prosty przykład.]
Wierne, niepiękne
wpis moderatora:
Bebe: Skoro już tu jestem, to scaliłam z wątkiem, który już poruszał kwestię wierności i urody tłumaczeń
Boponieważ aby wyręczyć Gadulissimę, przenoszę własnoręcznie.
Urlean pisze:Bo z tłumaczeniami jest jak z kobietami: im piękniejsze, tym mniej wierne.
Flint pisze:To bardzo rozpowszechniona, ale zarazem bardzo bzdurna bzdura.Urlean pisze:Bo z tłumaczeniami jest jak z kobietami: im piękniejsze, tym mniej wierne.
Bebe pisze:Ależ żadna to bzdura niestety. I to nie jest temat na dyskusje o tłumaczeniach.Flint pisze:To bardzo rozpowszechniona, ale zarazem bardzo bzdurna bzdura.Urlean pisze:Bo z tłumaczeniami jest jak z kobietami: im piękniejsze, tym mniej wierne.
Urlean pisze:O, ta myśl była bardzo głęboka Flincie ;)
Może mina na zdjęciu sugeruje, że jestem poważny jak Walter od Dunhama, ale nie bierz sobie wszystkiego zbyt poważnie.
Edit: sorry za offtop.
Flint pisze:A który jest? Bo nie ogarniam swoim małym rozumkiem rozbuchanego podziału Ftowego forum =). Co do stwierdzenia, zdania nie zmieniam. Jest głęboko nieprawdziwe zarówno w odniesieniu do kobiet, jak i do tłumaczeń.Bebe pisze:Ależ żadna to bzdura niestety. I to nie jest temat na dyskusje o tłumaczeniach.
Ja prawie niczego nie biorę na poważnie. ale to ślyczne powiedzonko zawsze mnie irytuje, bo jest po prostu głupie. I tyle.Urlean pisze:O, ta myśl była bardzo głęboka Flincie ;)
Może mina na zdjęciu sugeruje, że jestem poważny jak Walter od Dunhama, ale nie bierz sobie wszystkiego zbyt poważnie.
Edit: sorry za offtop.
Małgorzata pisze:Bo też nigdy nie było wygłoszone, jako opinia fachowa. :PFlint pisze:Ja prawie niczego nie biorę na poważnie. ale to ślyczne powiedzonko zawsze mnie irytuje, bo jest po prostu głupie. I tyle.
Niemniej, z kobietami nie mam doświadczenia - a z tłumaczeniami i lingwistyką - sporo. I sprawdza się, jak najbardziej. Pod warunkiem, że pojęcie niewierności będziemy odnosić do dosłowności.
Flint pisze:Chwila, moment, od kiedy celem tłumaczenia jest dosłowność? Zawsze mi się wydawało, ze celem jest jak najdokładniejsze (czyli najwierniejsze) oddanie sensu, czy też sensów oryginału. A to się jak najbardziej da zrobić "pięknym" językiem.Małgorzata pisze:Bo też nigdy nie było wygłoszone, jako opinia fachowa. :PFlint pisze:Ja prawie niczego nie biorę na poważnie. ale to ślyczne powiedzonko zawsze mnie irytuje, bo jest po prostu głupie. I tyle.
Niemniej, z kobietami nie mam doświadczenia - a z tłumaczeniami i lingwistyką - sporo. I sprawdza się, jak najbardziej. Pod warunkiem, że pojęcie niewierności będziemy odnosić do dosłowności.