Uwaga, będzie długi post. Wcześniej zachciało mi się skrótów myślowych i wyszło jak zwykle w takich sytuacjach...
W chwili obecnej, jeśli chodzi o narkotyki i prawodawstwo z nimi związane, panuje sytuacja nieco schizofreniczna. Substancje chemiczne spożywane przez ludzi zostały podzielone na "dobre" i "złe" według kryteriów tak mglistych i arbitralnych, że hoho. Opiaty, jeszcze w połowie zeszłego wieku produkowane na potęgę przez koncerny farmaceutyczne? Złe, z wyjątkiem morfiny, która magicznie w medycynie paliatywnej staje się narzędziem dobra. Eter? Chloroform? Wodzian chloralu? Ditto, podobnie jak konopie indyjskie (raptem 20 lat temu składnik jednej z mieszanek ziołowych Herbapolu). Z kolei paracetamol i ibuprofen - "przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki informacyjnej lub skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą", do nabycia w każdym kiosku bez bariery wiekowej, choć metabolity paracetamolu trwale uszkadzają wątrobę, lek sprzedawany pod różnymi nazwami handlowymi to prosta ścieżka do zagrażających życiu przedawkowań, a generalnie od leków przeciwbólowych bardzo łatwo się psychicznie uzależnić. Efedryny z syropów od kaszlu czy kropli do nosa to też środki odurzające. Podobnie kodeina. Dla poszukiwaczy jeszcze tańszego kopa w przednie płaty jest butapren, rozpuszczalniki (za moich licealnych czasów krążyły ponure opowieści o płynie Tri) i benzyna. No i etanol. (Jak rozumiem, gwoli żelaznej konsekwencji tego wszystkiego należałoby ściśle zakazać. Niech ktoś wreszcie pomyśli o dzieciach, itepe.)
Skutki? Po pierwsze, narkotykowe podziemie. Jak zawsze w warunkach prohibicji, margines zysku staje się tak ogromny, że przyciąga wszelkiej maści szumowiny żądne szybkiego zarobku w warunkach monopolu i gotowe na wszystko, by poprzez rozszerzenie rynku (choćby sprzedaż dzieciom) jeszcze te zyski zwiększyć, jak też żywotnie zainteresowane utrzymaniem tego stanu rzeczy.
Po drugie, narkotykowa administracja - i ci, którzy faktycznie zwalczają produkcję, przemyt i handel, i cała biurokratyczna czapa. Żywotnie zainteresowani utrzymaniem istniejącego stanu rzeczy, bo stąd mają etaty, kasę na sprzęt i chwile chwały w mass mediach, i często twardzi wyznawcy zasady, że cel uświęca środki - gdzieś czytałem, że w USA ponad 50% zatrzymań za narkotykowe transakcje to skutek policyjnych prowokacji. Na logikę, gdyby nie udział policji, do transakcji by nie doszło...
Obraz problemu w mediach jest taki, jak obraz każdego innego problemu w mediach - obliczony na wzrost nakładu/oglądalności. Stąd też mieszanie w rzecz całą "pigułek gwałtu", które po pierwsze nie są narkotykiem sensu stricto, lecz narzędziem dla przestępcy (jak nóż czy pistolet), a po drugie mają wiele fascynujących właściwości, choćby to, że ulegają błyskawicznemu i całkowitemu zmetabolizowaniu, co uniemożliwia wykrycie rohypnolu w organizmie ofiary (a etanol i owszem, prawdaż, w krwiobiegu aż gęsto od C2H5OH - "dosypali mi czegoś do piwa" zawsze brzmi lepiej, niż "skułam się ośmioma Strongami i nie wiem, co się działo potem").
Co dalej? Podstawowe warianty są trzy: utrzymanie status quo _albo_ (patrz i notuj, Emil) zmiana tego stanu rzeczy, w kierunku zaostrzenia _albo_ złagodzenia obowiązujących przepisów.
Wariant pierwszy raczej nie jest do obronienia, bo obecna sytuacja ewidentnie domaga się zmian. Pozostaje więc stosować obecne metody, lecz w zwiększonym natężeniu (recepta Rhegeda - swoją drogą, jeśli to, co proponujesz, to "długa smycz", wolę nie pytać, jaka jest ta krótka -werbowanie płatnych TW wśród uczniów?), lub dodać do wachlarza dostępnych środków te, których domaga się Alfi (swoją drogą, Mahatmo, wciąż jeszcze nie otrzymałem odpowiedzi na
te pytania... i jeszcze jedno, a właściwie dwa przyszły mi tymczasem do głowy. Po pierwsze, obecnie nawet podwiązanie nasieniowodów jest w Polsce nielegalne, a co dopiero kastracja. Więc proponujesz zwalczanie przestępstwa poprzez czyn zabroniony? A po drugie - niekonstytucyjne wydaje mi się także wyłączenie z tej metody karania kobiet.), jako odstraszające. Problem w tym, Alfi, że to się jak do tej pory zawsze przekładało na zbrutalizowanie przestępczości. Na przykładzie: w twojej okolicy koleś ma plantację marihuany, gdzieś na leśnej polance. Takie rzeczy zdarzają się u nas już od trzydziestu lat, mój ojciec po raz pierwszy zderzył się z nimi w połowie lat 80-tych. Ty na spacerze przypadkowo się na tę plantację natykasz, i na sąsiada-hodowcę przy okazji. Rezultat końcowy - Mahatma robi za nawóz do konopi, bo plantator jest gotów na wiele, żeby ochronić klejnoty rodowe... Jak z porwaniami - jeśli kara za uprowadzenie i morderstwo jest taka sama, porywaczowi _opłaca się_ zabić porwanego. Świadek z głowy, więc szanse na uniknięcie kary rosną, a w razie wpadki i tak na jedno wychodzi. Oczywiście, możesz przestać chodzić na spacery do lasu. Jasna sprawa.
Jest też wyjście drugie - zmiana przepisów tak, by nie sprowadzały się do prostego, acz nielogicznego i niemożliwego do wyegzekwowania zakazu, lecz spowodowały uregulowanie sytuacji. Innymi słowy, częściowa legalizacja, czy to na modelu holenderskim, duńskim, czy czysto krajowa. Przy czym, żeby nie było niedopowiedzeń: dla mnie "legalizacja" nie znaczy "wprowadzenie wszystkiego do wolnego obrotu, razem z lizakami i prasą codzienną". Bynajmniej. Gdybym miał poddać propozycję takiego rozwiązania, wyglądałaby ona mniej więcej tak:
- dostęp wyłącznie dla pełnoletnich.
- rejestracja nabywców (w końcu od czegoś jest PESEL), w rejestrze medycznym dostępnym dla pracodawców jako część dokumentacji przy badaniach wstępnych przy przyjęciu do pracy, jak też przy okresowych. Dostęp do tych danych (ilość/częstotliwość/rozmiary zakupów) miałyby też oczywiście ZUS, skarbówka, organa ścigania i pomoc społeczna. Fajne narzędzie? Uderzałoby w tych chętnych do zarabiania na pośrednictwie...
- wynikający z powyższego limit częstości i wielkości zakupów, czy w wypadku osób uzależnionych od twardych narkotyków - zabiegów podania podstawnika (np. metadon), co też mogłoby ukrócić nadużycia. Zatem oczywiście ścisła ewidencja sprzedaży, możliwa do zweryfikowania choćby sprawdzoną w hipermarketach metodą "tajemniczego klienta".
- sztywny i szczelny system zaopatrzenia i cen, skalkulowanych tak, by nie wpychały ludzi w ramiona dilerów, lecz z drugiej strony bez subsydiowania "interesu". Analogia z przemysłem tytoniowym w sumie byłaby tu na miejscu.
- przychody przeznaczyć na zwalczanie skutków (terapie, odtruwanie, uświadamianie).
- utrzymanie kar za nielegalny handel i produkcję, zniesienie kar za posiadanie nielegalnie kupionych środków odurzających poza konfiskatą tychże, ewentualnie grzywna/prace społeczne na zasadzie wykroczenia, szczególnie w razie recydywy.
- a przede wszystkim edukacja, prowadzona nie metodą "jeśli o problemie nie mówimy, to go nie ma"...
A teraz jeszcze parę spraw:
@ Harko - właśnie o tę piosenkę Kaczmarka mi chodziło :) Wiedziałem, że ktoś z Elity, a dodatkowo jeszcze w kulawej pamięci pobełtało się z Młynarskim...
Alfi o prawach pisze:A skąd się biorą prawa i sądy? W kapuście się znalazły? Prawa z nadania ustawodawcy, a sądy powoływane w trybie przewidzianym prawem. Element ustroju państwa, jednym słowem.
Dekalog. Księga Liczb. Księga Powtórzonego Prawa.
Wiem, poniżej pasa :) Jednak sędziowanie i istnienie norm, według których dokonuje się osądów, nie wymaga istnienia państwa.
O wypadkach po wódce pisze:Statystyki na pewno by się zmieniły, gdyby ktoś dokładnie przebadał denatów, którym drzewo zastąpiło drogę, kiedy wracali z dyskotek grzejąc ile fabryka dała. Połowa z tych, u których stwierdzono promile, w rzeczywistości zaprawiła się mieszankami. Co się do tej wódy wrzuca - tego oczywiście nie wiem, niewtajemniczony jestem.
Znów pojawiają się tajemnicze dragi, bez śladu znikające z krwiobiegu. Do tego dane liczbowe z kapelusza. Brzytwa Ockhama raz!
że kiedyś było lepiej pisze:Baronie, już Ci mówiłem, że jesteśmy z pokolenia przednarkotykowego.
Z jakiego pokolenia był Sergiusz Piasecki? Czytając "Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy" i "Bogom nocy równych" dość często trafiałem na passusy o kokainie i morfinie. A Piasecki nie pisał tam o wielkich miastach, lecz o polsko-radzieckim pograniczu. A wiesz, że sprzedawana niegdyś legalnie benzedryna (środek pobudzający, w czasie drugiej światowej używany np. przez załogi bombowców na nocnych lotach, po wojnie przez kierowców ciężarówek w długich trasach) to amfetamina? Od siedemnastego do dziewiętnastego wieku praktycznie każdy syrop na kaszel zawierał opium. I tak dalej...
"Anyone who's proud of their country is either a thug or just hasn't read enough history yet" (Richard Morgan, Black Man)
"Jak ktoś chce sypiać ze skunksami, niech nie płacze, że mu dzieci śmierdzą" (Etgar Keret)