Knecht

Moderator: RedAktorzy

Ka

Post autor: Ka »

do oglądania świata przez wizjer stworzony na bazie szmaragdu i kilku soczewek.
Wizjer na bazie – to jak krem do twarzy na bazie soli z Morza Martwego. Ta „baza” w zestawieniu z występującymi w twoim opowiadaniu, nazwijmy to ogólnie, archaizmami, brzmi źle – zbyt współcześnie.
Wyrobione przez naturę mięśnie dumnego zwierzęcia grały pod labrami.

Straszniście melodramatyczne zdanie! „Wyrobione przez naturę”, „dumne zwierzę”, „grały”! Jak już muszą, to niech chociaż tylko „grają”, bez tej całej reszty ozdobników, bo to trochę śmieszne przegięcie. Ta proza powinna mieć „męski” charakter, a czasem brzmi jak z mydlanej opery. Twoim zamiarem, jak sądzę, było wystylizowanie jej w pewnych momentach na podniosłą pieśń o bohaterze. Zamysł w sumie niezły – knecht marzył wszakże, by stać się kiedyś tematem jednej z nich – ale umiar trzeba zachować.
Wierzchowiec nabierał szybkości, wyciągał galop.
Krok konia może przechodzić w „wyciągnięty galop”, ale z „wyciąganiem galopu” jako żywo nigdy się nie spotkałam.
Nie ufał nowej broni, która wyszła spod zręcznych rąk pomagierów mistrza Leonarda, a mimo wszystko nie zwykł odrzucać nowinek, które mogą okazać się przydatne.
„Pomagier” to słowo nacechowane negatywnie. Kłóci się więc zarówno z określeniem pozytywnym „zręczne ręce”, jak i samym „mistrzem Leonardo”. Jak to możliwe, aby „mistrz” miał wokół siebie podejrzanych „pomagierów”? I „mogły” – czas przeszły, a nie „mogą”.
Jego koń mknął jak wiatr, staje spod jego kopyt umykały z szybkością błyskawicy.
Staje lub stajanie to liczba pojedyncza. Czyli współcześnie powiedzielibyśmy: Kilometr spod jego kopyt umykał... Bez sensu. Powinieneś był użyć liczby mnogiej „stajania.
Knecht odpędził ponure myśli kołaczące się pod kopułą szturmaka.
Wystarczy wymienić „kopułę szturmaka” na „beretkę” i wychodzi coś przezabawnego! Po kiego ci ta cudaczna „kopuła” skoro proste i tradycyjne „w głowie” byłoby zupełnie wystarczające.
Był człowiekiem o twardym sercu, zakutym w stalową zbroję.

Człowiek zakuty czy serce zakute??? Kwiecistość stylu dość nieznośna! I lubi się mścić.
Niczym wichura wjechał między niskie chłopskie chatynki.
Wichura? Ten kierowca z „Czterech pancernych” ? A „wicher” zbyt zwyczajny, aby go użyć? „Wjechał” w zestawieniu z „wichrem” zbyt powolne, jak dla mnie oczywiście.
Knecht wystrzelił, ołowiana kula rozłupała kawałek niedźwiedziego barku, odrzuciła nieprzyjaciela gotującego się do skoku.
Po co „kawałek barku”? Żeby mniej bolało? „Rozłupała niedźwiedzi bark” – prosto!
Spiął ostrogami oszołomionego wierzchowca, rzucił się w tył dając sobie szansę na przygotowanie się do walki.
Spinamy konia ostrogami – zwierzątko rzuca się wtedy do przodu, a my z nim. To jest udowodnione! A tu niespodzianka – spina, rzuca się w tył i jadą na wstecznym! Dumny rumak wykonał salto w tył z półobrotem? Miałeś chyba na myśli „zawrócił”.
Kłusując między zapadającymi się w ziemię chatami zerwał zawieszoną na plecach wielostrzałową kuszę.
Daruj sobie informacje na temat końskiego chodu! Kłus to krok bez mała spacerowy, a tu przecież trzeba się zwijać, bo niedźwiadki atakują! Zastąp jakimś innym czasownikiem nie budzącym wątpliwości – „przemykał między chatami”, „mknął” czy ja koś tak, bo spowalniasz całą scenę.
Wyjął z sakwy zasobnik ze srebrnymi bełtami, pospiesznie załadował.
„Wyjął” to czynność wykonywana spokojnie i powoli, czyli na pewno nie tak, jak zrobiłby to człowiek dygocący z emocji, tym bardziej, że „pospiesznie załadował”. „Wyszarpnął” – może?
Odwrócił się razem z koniem. Czuł jak koń idący do szarży chrapie ciężko i robi bokami.
Jak to „odwrócił się razem z koniem”????
Jak to „koń idący do szarży”????? Do szarży szli UŁANI lub inne rycerstwo NA koniach, a z własnej woli szarżuje wkurzony nosorożec!
Labry nie zmiażdżyły mu nogi. To jednakowoż w szerszej perspektywie nie zmieniało jego złego położenia.
„I tak to jednak nie zmieniało…” – tradycyjnie i konkretnie. Stylizacja stylizacją, ale „jednakowoż w szerszej perspektywie” brzmi cokolwiek kuriozalnie.
Gęsta ślina cieknąca z paszczy mieniącej się asortymentem żółtych zębów, startych na miażdżeniu ludzkich kości, kapała na twarz rzuconego na ziemię człowieka.
Nasz sklep dysponuje pełnym ASORYMENTEM towaru! Noooo tu to pojechałeś równo!
W wyziewach ze zwierzęcej gardzieli dumny wojownik zaczął rozumieć, że śmierć nie zawsze jest szybka, miła i przyjemna.
A kiedyż śmierć jest miła i przyjemna?????
„dumny wojownik zaczął rozumieć” – gdzie? – „ w wyziewach ze zwierzęcej gardzieli”. Bez sensu przecież – czasem trzeba sobie w myślach zrobić logiczny rozbiór zdania!
Ech, dlaczego śmierć bohatera przywodzi uśmiech dumy u wszystkich poza owym bohaterem? – przeszło mu przez myśl niedorzeczne stwierdzenie.
Faktycznie niedorzeczne!!!!! Po śmierci bohatera lud płacze okryty żałobą, a nie uśmiecha się z satysfakcją.
Wziął głęboki oddech. Powietrze było przesycone duszącym smrodem na tyle, że nieomal się nim zakrztusił.
„Powietrze tak przesycone było smrodem, że nieomal…” Zwrot „na tyle” – raczej nie przy tej okazji. Skądś znam tę konstrukcję! Nie spotkaliśmy się już gdzieś???
Wykrzesał z siebie nieco siły, znalazł odrobinę mocy niezbędnej do walki.

Zebrał w sobie całą moc i wszystkie siły, jakie mu jeszcze pozostały...bo "odrobina" i "nieco" to o wiele, wiele za mało!
Ruchome ostrza, zainstalowane na dłoniach przez mistrza Leonarda, po raz pierwszy zadziałały zgodnie z oczekiwaniami.
Kiepski był mistrz z tego mistrza, skoro zabawki Jamesa Bonda dopiero pierwszy raz zadziałały zgodnie z oczekiwaniami.
Niedźwiedziołak wspiął się na tylne łapy, upadł całą wagą ciała, zmasakrował koński bok.
Nie całą wagą, a całym ciężarem ciała. I na co upadł? Na konia. Czyli po prostu: "Runął na konia masakrując mu bok"!
Człowiek szczęśliwie zdołał się odturlać na bezpieczną odległość.
Turla to się piłka po trawniku. Odtoczył - czy coś w tym guście.
Zbroczony krwią tak cudzą jak własną stanął prosto tylko dzięki kółkom zębatym wbudowanym w elementy zbroi.

Cudzą czyli czyją? Konia? Niedźwiedziołaka? Jeśli tak, to nie „cudzą”, bo to słowo stosuje się wyłącznie w odniesieniu do człowieka.
„Stanął prosto dzięki kółkom” – nigdy w życiu!
Wyrwał ostrze z martwego cielska, otarł je o nogawicę spodni i wcisnął do pochwy.
Wcisnął? Faktycznie powinien koło pióra zrobić giermkowi, skoro ten niechluj tak zapuścił jego oręż, że rapier nawet do pochwy nie dawał się zgrabnie wsunąć, tylko trzeba go było na siłę „wciskać”.
Uśmiechnął się zastygły w oczekiwaniu na wiwaty.

Chyba mu rozum odjęło!!!!! A KTO miał niby wiwatować?
Uśmiechał się jak sprawiedliwy w sercu radosnej zabawy.
Ki diabeł?
Na szczękach wilkołaka wykwitło coś na kształt uśmiechu.
Wilkołak nie ma ust, fakt, ale ma przecież pysk! Po co się czepiać jego szczęk!

Ale ogólnie ciekawie! I językowo także nieźle. Wyobraźnia ci pracuje! Opowiadanie na tyle dobre, że warto mu poświęcić jeszcze trochę czasu (dość dużo!) i podrasować, pamiętając, że w przypadku literatury nie istnieje coś, co można uznać za nieistotny szczegół - każdy wyraz się liczy!
P.S.
W KTÓRYM WĄTKU NA TYM FORUM NOWI MÓWIĄ DZIEŃ DOBRY? Chciałabym się przywitać!

EDIT: Zostałeś pomszczony! Powoziłam się po Twoim tekście, wysłałam, rzuciłam okiem i cóż stwierdziłam? JESTEM KMIOTKIEM!!!!!!!!!!!!!!! Pięknie! Ile postów trzeba napisać, żeby wyjść z plebsu??????
Ostatnio zmieniony pn, 31 mar 2008 21:54 przez Ka, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Forum o forum/Łowisko
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

A przeczytać Forumokiety to nie łaska? Tam znajdziesz odpowiedź.

Edit: O! Nimfa się wcięła :)
Nimfo - Ty to tak prosto z mostu, od razu konkrety. I przez to użytkownik z Forumokietą się nie zapozna, tylko od razu poleci i będzie trwał w nieświadomości ;)
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Awatar użytkownika
Bakalarz
Stalker
Posty: 1859
Rejestracja: pn, 01 sty 2007 17:08

Post autor: Bakalarz »

Dzięki za komentarz, Ka :)

edit: przecinek, żeby nie było :)
Sasasasasa...

Vesper

Post autor: Vesper »

No ito by było na tyle. Zostałem ubiegnięty. Dodam tylko, że okrutnie męczy nadmiar, według mnie, różnej maści okoliczników i przymiotników. Strasznie czyta mi się te potworkowate zdania wypełnione różnymi zbędnymi ozdobnikami w rodzaju piekielnej galopady czy bezużyteczne powłoki słabych ludzkich ciał. Brr..!
Wyjął z sakwy zasobnik ze srebrnymi bełtami
No no. To oprócz pancerza, wielostrzałowej kuszy ala van Helsing, pistoletów i <Sic!> rapiera miał gdzieś jeszcze sakwę, w której zmieścił sie cały zasobnik to automatyczne kuszy?


Ogólnie oprócz tych nieszczesnych przymiotników podobało mi się. To miało być heroic fantasy i takie wyszło. Jeden koleś rozgramia wielu wrogów. Taki nowoczesny Conan :P z zbawkami prosto z laboratoriów agenta 007.


/edit literówki

Awatar użytkownika
Bakalarz
Stalker
Posty: 1859
Rejestracja: pn, 01 sty 2007 17:08

Post autor: Bakalarz »

Vesper pisze:oprócz tych nieszczesnych przymiotników podobało mi się
Dzięki, miło to słyszeć :)
<Sic!> rapiera
Mógłbyś wyjaśnić dokładniej o co Ci chodzi z rapierem?
Sasasasasa...

Awatar użytkownika
Ignatius Fireblade
Kameleon Super
Posty: 2575
Rejestracja: ndz, 09 kwie 2006 12:04

Post autor: Ignatius Fireblade »

Kiepska ta mechaniczna zbroja, skoro nie daje osłony na gardło. Szczególnie, jeśli bohater wie na co poluje. W takim wypadku powinien szczególnie zadbać o te okolicę (taki zbiorniczek z azotanem srebra... hnihnihni).

Byki zostały Ci już wytknięte, Towarzyszu, więc nie będę powtarzał słów innych. Początkowo miałem małe problemy z połapaniem się w tym wszystkim, ale pomalutku się udało. Troszkę wyrwane to z kontekstu, za co mały minusik.

Ogólnie, podobało mi się. Szczególnie ciekawa jest technika, którą przedstawiasz w opowiadaniu. Zaciekawiła mnie. Z drugiej strony, jak bardzo napakowany musiał być bohater, by udźwignąć tyle żelastwa?
- Na koniec zadam ci tylko jedno pytanie. Co ci wyryć na nagrobku?
- Napisz: "Nie ma lekarstwa na brak rozumu".
"Black Lagoon" #10 Calm down, two men PT2

Awatar użytkownika
Bakalarz
Stalker
Posty: 1859
Rejestracja: pn, 01 sty 2007 17:08

Post autor: Bakalarz »

Ignaś pisze:Z drugiej strony, jak bardzo napakowany musiał być bohater, by udźwignąć tyle żelastwa?
Chciałbym stworzyć właśnie coś - superzbroję dla dość cherlawych kolesi. Obecnie weryfikuję pierwotny pomysł oparty na zbrojach/pancerzach z końca XV i początków XVI wieku połączonych z koncepcjami na perpetuum mobile i rysunkach Leonarda da Vinci.
Chodzi mi po głowie pomysł oparty w nieco poprawionym uniwersum z "Knechta", ale na przeszkodzie stoi przede wszystkim brak czasu na pisanie :(
Trzymajcie kciuki :)
Sasasasasa...

Vesper

Post autor: Vesper »

Bakalarz pisze: <Sic!> rapiera
Mógłbyś wyjaśnić dokładniej o co Ci chodzi z rapierem?
Mógłbym.

Piszes o superzbroi, w której gość udźwignie dwa olstra pistoletów i wielką, bo taka będzie automatyczna, kuszę. Jakoś bardziej by mi pasował co najmiej bastard. Po co gościowi, który moze w pancerzu wspomaganym piąchą powalić niedźwiedziołaka, broń która wymaga finezji. Zresztą jakoś nie wyobrażam sobie zręczności w takiej kupie żelastwa. Acha, jemu potrzebny był rapier żeby dobić rannego lykantropa.

Awatar użytkownika
Bakalarz
Stalker
Posty: 1859
Rejestracja: pn, 01 sty 2007 17:08

Post autor: Bakalarz »

Nie wiem, może mam nie-do-końca-potwierdzone informacje, ale rapier w początkach swojej kariery (około XVI wieku) był po prostu bronią mieszczaństwa zarówno do kłucia jak i cięcia.
Dopiero po jakimś czasie zmieniła się taktyka operowania tą bronią i rapier stał się finezyjny.
Vesper pisze:Po co gościowi, który moze w pancerzu wspomaganym piąchą powalić niedźwiedziołaka, broń która wymaga finezji
A ja chciałbym się dowiedzieć dlaczego nie?
Czy siła zabija myślenie i dążenie do finezji?
Acha, jemu potrzebny był rapier żeby dobić rannego lykantropa.
No popatrz, na to bym nie wpadł :/
Sasasasasa...

Awatar użytkownika
mirgon
Mamun
Posty: 133
Rejestracja: pt, 16 lis 2007 09:59

Re: Knecht

Post autor: mirgon »

Spróbuję popełnić komentarz :) tak w trakcie czytania :)
Kółka zębate wspomagające mięśnie zaskrzypiały cicho, fałszywym dźwiękiem. Skomplikowana maszyneria zbroi, wspomagająca mięśnie i stawy człowieka. nie była dostrojony, jak należy.
Rozumiem, że kółka były do mięśni, a skomplikowana maszyneria zbroi była do mięśni i do stawów.
Nasunął na twarz dwie osłony górnej części twarzy montowane na szturmaku niezależnymi zawiasami.

Wyobraźnia się mi męczy ;)
Mrugnął powiekami żeby przyzwyczaić prawe oko do oglądania świata przez wizjer stworzony na bazie szmaragdu i kilku soczewek. Lewe skryło się za przyłbicą osłaniającą przed ciosami pół twarzy.
A mógł by tak mrugnąć wargami? :)
A twarz to już zmasakrowałeś zupełnie.
No i skoro wcześniej nasunął na twarz dwie osłony górnej części twarzy (górna część - hm, tylko czoło bez oczu?) to czemu tylko przyłbica osłaniała tylko pół twarzy (pół twarzy to pół symetryczne - tak widzę). Sam się już pogubiłem :/
Dostrzegł ciało zwieszające się groteskowo z parapetu i potencjalnego zabójcę, oddalającego się w tumanie kurzu.
Potencjalny zabójca? Hm, ja też jestem potencjalnym zabójcą :)
A co się stało z tym ciałem z parapetu? Będzie wisieć groteskowo, aż bohater powróci?
Przestawił zbliżenie na szmaragdowym wizjerze. Obraz w zielonej sferze zmienił się.
Uznam to za powtórzenie.
Wyłączył mechanizm zbliżenia,
Pstryczkiem elektryczkiem?
ściągnął wodze.
Z ciekawości zapytam czy ściągnięcie wodzy nie oznacza aby osadzenia konia w miejscu? Chcący go puścić w kłusa prędzej się mu powinno popuścić wodze. Ale znawcą nie jestem w tym temacie.
Wierzchowiec płynnie przeszedł z kłusa w galop
Musiał przejść płynnie? Nie mógł tak normalnie, przejść w galop?
Wierzchowiec nabierał szybkości, wyciągał galop.
Oj łoj joj, wyciągał setkę? Na jakim dystansie? A tak poza tym to czy on aby już nie był w galopie, w który przeszedł płynnie z kłusa?
No chyba, że "wyciągać galop" to znaczy; utrzymywać tempo galopu.
A "nabierać szybkości" to dochodzić granic możliwości konia w galopie.
Jego koń mknął jak wiatr, staje spod jego kopyt umykały z szybkością błyskawicy.
A nieprawda, koń nie mknął jak wiatr bo wyciągał galop.
Minął dwa wzgórza,
Trzy rzeczki, dwa mosty, jeden brodzik i kupę drzew. Dwa wzgórza to jak dla mnie szmat drogi, wolałbym by pagórki znikały jeden za drugim.
Ale się nie czepiam - każdy widzi inaczej.
Święty mściciel nie zwracał nawet uwagi na zabitego alchemika, groteskowo zwieszonego na parapecie własnego okna.
A jednak :)
A mógłby wisieć na parapecie cudzego okna, byłoby ciekawiej :)
Trochę, jak dla mnie, zbyt późno wplatasz niektóre fakty. Młody, święty... czytam dalej.
Knecht odpędził ponure myśli kołaczące się pod kopułą szturmaka.
Ok, rozumiem. :))) To ma być komedia.
Był człowiekiem o twardym sercu, zakutym w stalową zbroję.
Czyta mi się to jakby serce było zakute w stalową zbroję.

Niczym wichura wjechał między niskie chłopskie chatynki.
Powoli zaczynam się nudzić, jedzie i jedzie, i to jak jedzie? Spod kopyt rumaka staje umykały z szybkością błyskawicy, niczym wichura wjechał między niskie chłopskie chatynki.
A chłopskie chatynki mogą być wysokie? Dwupiętrowe np? Widziałeś kiedyś?
Zdawało mu się, że wiatr niesie w sobie tryumfalny śmiech uchodzącego wilkołaka.
A gdyby tak; Zdawało się, że wiatr niesie triumfalny śmiech wilkołaka?
Gwałtownie ściągnął wodze osadzając wierzchowca na zadnich nogach.
Nie zgłupiał jeszcze ten wierzchowiec? Bo ja tak. Ściągniecie wodzy - poszedł w galop, ściągnięcie wodzy - osadził się w miejscu.
Uwaga, jeśli knecht ma strzemiona to wodze są mu zbędne. I wątpię też by bez uprzedniego przygotowania udało się mu ściągnąć wodze jedną ręką (w drugiej miał pistolet) - lejce o dziwo są dość długie - choćby po to by je popuścić gdy koń idzie w galop, bądź przywiązać do drzewa.
Konia steruje się, tak słyszałem, pewnymi dolnymi partiami ciała jeźdźca, które przylegają do końskich boków. Ale znawcą tego tematu nie jestem, mogę się mylić.
Ojciec Czas zwolnił swój bieg, pozwolił jeźdźcowi popatrzeć przez chwilę na to, co mogło stać się jego przeznaczeniem.
Zaczynają mnie drażnić zaimki, nie wiem dlaczego, naprawdę.
Spiął ostrogami oszołomionego wierzchowca, rzucił się w tył
A jednak potrafi sterować koniem inaczej niż lejcami...
Knecht mógłby się rzucić w tył, ale czy koń byłby zdolny do tego czynu?
Odwrócił się razem z koniem. Czuł jak koń idący do szarży chrapie ciężko i robi bokami.
Może tak normalnie by zawrócił konia?
A to że koń chrapie to się słyszy bardziej niż czuje, czuł jak koń robi bokami, ok.
Wpadł w kłębowisko nieprzyjaciół siejąc wokół siebie rój śmiercionośnych pocisków.
Van Helsing i jego kuszo-karabin maszynowy? Kusza pełny automat? Jak to działa - zapytam bom ciekaw? Ale ok, takie klimaty, zbroje, kusze itd, rozumiem.

drugiego z trzech.
Ciągle tylko liczby, dwa wzgórza, czterech gości ale trzech, a potem jeszcze dwóch z trzech.
Potężny cios rzucił go wraz z koniem o ziemię. Szczęśliwie wyszarpnął stopę ze strzemienia.
Miał strzemiona - dobra wieść. :) No o kto dostał? Koń czy knecht?

Na razie mam dość, przerwa. Uff.
Dead man dance, dead man dance, stary...

Awatar użytkownika
mirgon
Mamun
Posty: 133
Rejestracja: pt, 16 lis 2007 09:59

Re: Knecht

Post autor: mirgon »

Labry nie zmiażdżyły mu nogi.
Znowu to dziwne słowo kojarzące się mi z heraldyką... a co by było gdybym nie wiedział co ono oznacza? Wiesz jak by to wpłynęło na moją psychikę? gdybym nie wiedział co, nie zmiażdżyło mu nogi. To musi być zapewne cięższe od konia skoro to nie cielsko końskie by mu zmiażdżyło tą nogę.
Skomplikowana maszyneria zbroi...
Żałował, że nie wziął ze sobą mocniejszego napierśnika. Pikowany kaftan mógł okazać się zbyt słabą ochroną przez pazurami niedźwiedziołaków. ...
Labry nie zmiażdżyły mu nogi....
Jasna cholera nie wmówisz mi chyba, że zbroja składała się z rękawic, czapki i pikowanego kaftana....? że tak naprawdę to nie była pełna płytowa, a tylko rękawice ze wspomaganiem i ekstra hełm (połowa hełmu ala cyborg) pozwalający na widzenie w nocy, tj w zielonej poświacie? I tyle?
To jednakowoż w szerszej perspektywie nie zmieniało jego złego położenia.
A w węższej perspektywie by coś się zmieniło? I czy aby na pewno to było jego złe położenie? Był ktoś inny?

Leżał przygniatany łapą ludzko-niedźwiedziej hybrydy, bezbronny i słaby jak dziecko w obliczu furii przyrody.
Nie mógł by leżeć przygnieciony?
Furia przyrody? Niedźwiedziołak jako furia przyrody? Taka mała burza ognista?
Uszkodzony mechanizm stalowej rękawicy dopuścił aby kusza wypadła mu z rąk.
Powinien nie dopuścić do wypuszczenia kuszy, powinno mu na tym zależeć bo w końcu gdyby knecht zginął to on zapewne zostałby wdeptany w błoto. No i skoro mowa o jednym mechanizmie to czemu kusza z rąk? a nie z ręki?
Gęsta ślina cieknąca z paszczy mieniącej się asortymentem żółtych zębów, startych na miażdżeniu ludzkich kości, kapała na twarz rzuconego na ziemię człowieka. W wyziewach ze zwierzęcej gardzieli dumny wojownik zaczął rozumieć, że śmierć nie zawsze jest szybka, miła i przyjemna.
Asortyment? Jeden ząb żółty dugi żółtawy, trzeci bardziej żółty niż czwarty? A wszystko to oferuje paszcza.
Startych na nic? Czy jeszcze mu coś zostało? Chyba zostało...
Nic nie robił tymi zębami tylko miażdżył i miażdżył?
Miła i przyjemna śmierć? Chyba dla tego kto ją oferuje.

Ech, dlaczego śmierć bohatera przywodzi uśmiech dumy u wszystkich poza owym bohaterem? – przeszło mu przez myśl niedorzeczne stwierdzenie.
Tak na prawdę to uśmiech dumy wykwita wtedy na twarzy mistrza gry (ot każdą przygodę bohater rozwala i za nic nie chce zginąć) i reszty graczy (zawistnych o bohatera który im podkrada pedeki).
No a tak w ogóle to ktoś się uśmiechał? Furia natury robiła wyziewy.
Wykrzesał z siebie nieco siły, znalazł odrobinę mocy niezbędnej do walki.
Nieco siły to by starczyło do zapalenia papierosa w tej sytuacji, tj w tym położeniu. A gdzie leżała ta odrobina mocy niezbędna do walki? Obok?
Cała potęgą mechanicznie wzmacnianych mięśni odtrącił niedźwiedzie łapy wbijające się w jego mostek, uderzył pięściami w odsłoniętą gardziel.
Czytałem o jednej łapie. No i czy można odtrącić coś co cię przygniata? Prędzej można strącić, odepchnąć. Odtrącić można pomocną dłoń.
Wyłoniły się ze stalowych osłon tnąc grubą skórę i mięśnie.
Na pewno bym się nie domyślił że osłony też, tak jak rękawice, były stalowe a skóra bestii gruba.
Wyłoniły się? Wyskoczyły, tak ale wyłoniły się? Tak majestatycznie jak zza wzgórza?

Niedźwiedziołak wspiął się na tylne łapy, upadł całą wagą ciała, zmasakrował koński bok.
Najpierw musiał wspiąć się by móc upaść, i to jak upaść? Całą wagą a nie tylko jej połową, ba może ćwiartką wagi. I to jeszcze jak upadł? Masakrując! Nie banalnie przygniatając ale masakrując.

Człowiek szczęśliwie zdołał się odturlać na bezpieczną odległość.
Już znam bohatera, nie musisz mówić że był człowiekiem, chyba że o kogoś innego chodzi.
Zbroczony krwią tak cudzą jak własną stanął prosto tylko dzięki kółkom zębatym wbudowanym w elementy zbroi.
Bez użycia własnej woli i chęci wstania? To tak jak z tym że rękawica dopuściła.

Dobył rapiera, starannie wyćwiczonym ciosem dobił zmiennokształtnego.
Długo ćwiczył dobijanie? Dłużej niż pchnięcia, cięcia i parowania i inne takie?
No i rapier.
Teraz już łapię wizję wzmocnionych rękawic i połówki hełmu i tylko to ratuje ten rapier w tym miejscu. Choć rękawice wzmacniają mięśnie czyli siłę, co z szybkością i zwinnością knechta, człowieka?

Wyrwał ostrze z martwego cielska, otarł je o nogawicę spodni i wcisnął do pochwy.
Albo mi się wydaje albo cytuję każde zdanie, chyba mnie ponosi, proszę o wybaczenie.
Wyrwał ostrze, a co z resztą? Np, z rękojeścią? No i jeszcze wcisnął do pochwy - z dużą siłą wciskał? Z taką samą jak wyjmował?
Uśmiechnął się zastygły w oczekiwaniu na wiwaty.
Wiwaty, był tu gdzieś tłum gapiów?
Uśmiechał się jak sprawiedliwy w sercu radosnej zabawy.
Może po ludzku coś napisz.
Niezgrabnie podszedł do zmęczonego walką Knechta, popatrzył mu prosto w oczy.
Niezgrabnie? Wilkołak? Kulawy czy co?

Knecht otworzył oczy zaskoczony.
A kiedy je zamknął?

Na szczękach wilkołaka wykwitło coś na kształt uśmiechu.
Coś na kształt? Banan mu wykwitł?
Daję ci dar Życia, synu. – powiedział z mocą wilkołak.
Niech moc będzie z Tobą i dasz radę coś z tym zrobić a najlepiej napisać raz jeszcze.
Pozornie to było szybkie, niby akcja, niby pościg, wlokło się jednak niemiłosiernie. Ciężko się czyta, niezmierzona liczba niepotrzebnych wyrazów, zaimków i przymiotników i ozdobników i porównań i w ogóle. Raptem kilka prostych zdań.
Uff, zmasakrowałeś mnie tym tekstem. Rozwiń jednak pomysł ale omijaj z dala Van Helsinga (Tu mi o film chodzi).
Dead man dance, dead man dance, stary...

Awatar użytkownika
Bakalarz
Stalker
Posty: 1859
Rejestracja: pn, 01 sty 2007 17:08

Post autor: Bakalarz »

Dzięki za komentarz i wytknięcie błędów :)
Sasasasasa...

Awatar użytkownika
Bakalarz
Stalker
Posty: 1859
Rejestracja: pn, 01 sty 2007 17:08

Post autor: Bakalarz »

Przeczytałem wszystko dokładniej, z niektórymi komentarzami się zgadzam, inne wezmę do serca, co do kilku mam wrażenie, że kilka wypunktowałeś tylko po to żeby post był większy.
Labry nie zmiażdżyły mu nogi.
Znowu to dziwne słowo kojarzące się mi z heraldyką... a co by było gdybym nie wiedział co ono oznacza?
No cóż, wyjściem jest sprawdzenie w słowniku.

Dzięki za pomoc, tak czy inaczej :)

Edit: rozbudowałem
Sasasasasa...

Awatar użytkownika
mirgon
Mamun
Posty: 133
Rejestracja: pt, 16 lis 2007 09:59

Post autor: mirgon »

Bakalarz pisze:...że kilka wypunktowałeś tylko po to żeby post był większy.
Bakałarzu, nie robiłem nic by post był dłuższy, samo wyszło. Ale jeśli z czymś się nie zgadzasz - napisz co Ci leży na sercu. Sam, jestem na etapie nauki pisania tekstów poprawnych (i jak by nie patrzeć, wstyd się przyznać, napisałem podobne dzieło, w podobnym stylu, tylko dłuższe...) i komentowania cudzych dzieł. Rozmowa, o ile czas Ci pozwoli, może wiele wyjaśnić, ba, okazać się może że wcale nie mam racji i przyznam się do tego bez wahania bo w ten sposób sam się czegoś nauczę.

Labry?
No cóż, wyjściem jest sprawdzenie w słowniku.
Nie, to nie jest wyjście. Przeceniasz moją inteligencję (obawiam się że stojącą na poziomie Twojego potencjalnego czytelnika) i nie doceniasz mojego lenistwa. A jeśli nie mam dostępu do słownika? Jeśli wziąłem Twój tekst w formie wydruku do łóżka i za nic spod ciepłej kołderki nie wylezę?
Nie będę wiedział co to labry i będę miał pretensję do Ciebie, tak do Ciebie właśnie, że mi tego nie wyjaśniłeś.
To było coś, pod czym grały końskie boki i było to zaj... ciężkie skoro mogło zmiażdżyć nogę - to Twoja definicja i przy niej zostanę.
Gdybyś, gdzieś w początkowym opisie końskiej uprzęży wyjaśnił co to są labry a potem użył słowa samopas, byłby to, przeze mnie, bardzo mile widziany zabieg.
Ot byłbym normalnie Ci wdzięczny za możliwość poznania nowego słowa. A tak? Google oderwały mnie od lektury i... i szukałem labrów i szukałem i nic co znalazłem mi nie pasowało - i już mi się nie chciało wracać do Twojego tekstu. Rozumiesz o co mi chodzi? Jeśli co kilka zdań będę musiał sięgać do słownika to nigdy go nie "polubię" i nawet może być, że trzasnę nim o ścianę.

To była jedna rękawica?
Dead man dance, dead man dance, stary...

Zablokowany