Polskie fantasy dla mnie osobiście to właściwie tylko Sapkowski. Kiedy przeczytałem "Miecz przeznaczenia" byłem zauroczony, w jak nowatorski sposób można ująć dosyć sterany już gatunek. Czułem wręcz, iż samo ujęcie tematu odbiega od "tradycyjnych" wzorców. Takie właśnie książki czyta się dzień i noc. Dobry styl i zaskoczenie sprawiają, że każda strona jest niespodzianką. Takie książki czyta się wiele razy. Sapkowski potrafił zbudować swój własny, niepowtarzalny świat, który mimo swej bajeczności jest prawie nam współczesny. W świecie tym panuje racjonalizm,jest to widoczne na przykładzie magii, nie egzystuje ona bowiem jako cudowna siła o nieograniczonej mocy, lecz staje się kolejnym żywiołem, składnikiem przyrody. Ludzie zaś, którzy posługują się nią, występują w roli "inżynierów magii". To właśnie w moim odczuciu przesądziło o sukcesie Wiedźmina. Połączenie fantastyki, racjonalizmu, realizmu scen i postaci z realnym światem przypominającym późne średniowiecze. Przy okazji autor potrafił, posługując się zsubiektywizowaną narracją,ironią i groteską nadać swoim książkom wymiar uniwersalny {niech ktoś teraz powie, że fantasy jest gatunkiem niskim}. To sprawia, że powieść bardziej nas dotyka, nie pozostawia nas obojętnymi wobec bohaterów.
Teraz przychodzi czas na jakże banalne i wyświechtane "ALE". Od pewnego czasu Sapkowski idzie na komercję. Moim zdaniem objawy tego strasznego faktu są jednoznaczne. Zacznę od tego, iż sześć części to trochę za dużo przy czym stają się one coraz cieńsze. Autor zaczyna popadać w schematy {np.motyw drużyny występuje średnio w dwóch trzecich książek tego gatunku} dosyć tani chwyt mający na celu urozmaicenie fabuły i sfery psychologicznej poprzez konflikty osobowe. Niepokojącym dla mnie również jest to, iż zaczynają dominować wątki współczesne. Sprawia to, że saga staje się w pewnym momencie nielogiczna {jak wygląda górnik, czy chłop współczesny Wiedźminowi, gdy posługuje się językiem świadczącym o wyjątkowo pokażnej bazie intelektualnej}. Nie podoba mi się także odczłowieczanie postaci {co to za superkizior rozwalający bandę podobno groźnych i nieuchwytnych Szczurów} Wiedźmin zaś przekracza wszystkie granice {niby dostał wielki łomot, ale nic to, jest twardszy niż kiedykolwiek wcześniej}. Nie wiem także, co miały oznaczać powtórzenia w ostatniej części sagi, budowanie nastroju, gradacji napięcia? W moim odczuciu były fatalne, porażały sztucznością.
Nie chcę być "małym niezadowolonym Kaziem", dlatego stwierdzam, że bardzo podoba mi się wielka intryga, która jest budowana na kartach powieści, sądzę, iż wiele rzeczy ulegnie przewartościowaniu. To świetnie, im więcej zaskoczenia tym książka winna być lepsza, ciekawy jestem tylko jak Sapkowski z tego wybrnie.
Z serwilistycznym pozdrowieniem dla Mistrza
Elmo