Prezentujemy odpowiedź p. Mirosława Bugowskiego na zarzuty p. Marka Szyjewskiego zawarte w Jego odpowiedzi na krytykę polskiej fantasy.
Copyright © by Mirosław Bugowski, 1997.
Drogi chłopcze! (przepraszam, że tytułuję Cię "chłopcem" ale widzę, że nadmiernie podnieciła Cię moja wypowiedź dotycząca Autora, którego jak sądzę uwielbiasz - tak bardzo, że postanowiłeś zrezygnować z kultury wypowiedzi... Cóż, takie są przywileje wieku chłopięcego.)
W odpowiedzi na Twój tekst pozwalam sobie zamieścić skromną ripostę:
- 1. Chłopcze, generalna uwaga - powołując się na obcych autorów musisz powoływać się na źródła! Nie na encyklopedie i słowniki, tylko na źródła! Co to są źródła? Odsyłam do ulubionych przez Ciebie słowników i encyklopedii...
- 2. Cieszę się, że uznałeś, iż skończyłem szóstą klasę! Niestety, nigdy takiej nie kończyłem. Tu jest trochę inny system edukacji - wiem, że trudno Ci się przyzwyczaić, ale naprawdę są kraje gdzie rzeczy przebiegają trochę inaczej niż w Polsce.
- 3. Dziwię się Twojemu kompleksowi dotyczącemu "katechety"... Nigdy nie spotkałem się z takim człowiekiem i taką funkcją. Czy to Wasz wewnętrzny, polski problem? Kto to jest katecheta? Rodzaj "kapo" z obozu koncentracyjnego, jak wynika z Twoich wypowiedzi? Jeśli, jak rozumiem, to ksiądz, to chyba nikt Wam nie każe wierzyć na siłę? A może się mylę?...
- 4. Bardzo ucieszyła mnie uwaga, że nie wiem jak się pisze "Sevres"! Istotnie. Przepraszam. Ale... Cóż więc znaczą słowa, których użyłeś: "przekraczaja", "sciągnął", "poruszli", "znalezli", "pprzeczytać"? (proszę Redaktorów Fahrenheita o niepoprawianie powyższcyh błędów). Czyżbyś nie znał zasad pisowni? A może po prostu źle przycisnąłeś jakiś klawisz? Ale... Skoro mnie wyrzucasz podobne błędy, pozwól, że się zrewanżuję!
- 5. Chłopcze, powiązanie cyklu miesiączkowego z Księżycem to żart! Przykro mi, że są osoby, które dowcipu nie zrozumiały. (Bynajmniej tytuł eseju nie pochodzi od Redakcji Fahrenheita - jest mój!). Tłumaczenie żartu byłoby nie na miejscu, więc pozwól, chłopcze, że odeśle Cię do Twoich ulubionych słowników i encyklopedii. (pozostawię Ci jednak pewien ślad: zastanów się skąd nazwa zjawiska i skąd 28 dni cyklu...). Jeśli jednak dalej nie będziesz rozumiał o co chodziło... cóż... To przynajmniej nie boli! Niech więc fakt ten będzie pociechą przy Twoich wieczornych modlitwach!
- 6. Cieszy mnie fakt, iż poruszyłeś sprawę "Koniunkcji Sfer". Rozumiem, że kilku (kilkunastu, kilkuset?) Ziemian dostało się w "cudowny" sposób na opisywaną planetę. I te kilkaset osób, które doświadczyło promieniowania kultury Rzymu potrafiło narzucić łacinę wszystkim innym jako tzw. "język jednolity". Ciekawe co ich do tego pchnęło? Mógłbyś wyjaśnić, chłopcze?
- 7. Piszesz: "Przynajmniej dla części przybywających tu ludzi Rzym i Chrystus były w przeszłości. Argumenty na rzecz tej tezy niestety przekraczaja wiedzę szóstoklasisty, więc je pominę. Ale jak pisze Hen Gedymdeith, większość ziemskiej historii, kultury - poza bajkami - ludzie zdążyli do jego czasów dość dokładnie zapomnieć". O.K. Jeżeli ludzie zapomnieli "większość ziemskiej historii i kultury" - cytuję za Tobą, prosze mnie nie ścigać za stylistykę!!! To w takim razie skąd łacina? Rozumiem, że zapomniano o tak błahym dla rozwoju kultury fakcie jakim były narodziny Chrystusa! Zapamiętano jednak łacinę? Na cholerę im ona? Skoro istnieje język "wspólny"? Niby co miała odzwierciedlać? Współne korzenie? Jakie??? Cień cywilizacji śródziemnomorskiej? Po co, skoro taka w opisywanym świecie nie istniała?!!!
- 8. Bardzo się cieszę Marku, że uważasz, iż politeizm jest w stanie pełnić rolę nowczesnej religii. To naprawdę nowy i oryginalny pogląd. Życzę wszystkiego najlepszego! Następnym krokiem powinno być ubóstwienie siedmiu krasnoludków (op... przepraszam za zdrobnienie) - siedmiu krasnoludów i sieroty Marychy! (walnąłem bez zdrobnień - jak Sapkowski). Bardzo też spodobał mi się Twój pogląd., że rzymski Bóg był czarny! Który? Do jasnej cholery, który??? Chrystus był Żydem, więc "czarny" nie mógł być z całą pewnością (chyba, że Twój "katecheta" twierdzi inaczej - wtedy przepraszam...).
- 9. Jeśli jak piszesz, Bogowie już byli na ziemi objętej przez ludzi to gdzie ich ślad w oficjalnej obrzędowości? Dlaczego np. Jaskier (lub ktokolwiek inny) się nie "żegna" lub nie wykonuje jakichkolwiek innych gestów? Gdzie ci Bogowie? Kapłanki - wiadomo - muszą robić swoje. Dlaczego zwykli ludzie zdają się w nic nie wierzyć? W opowiadaniu o diable (wybacz, nie mam pod ręką książek, żeby cytować numery stron) wyraźnie widać pewien pogański stosunek do natury ("Żywia" itp.). Skąd więc diabeł? Może chodzi o satyra? Ale, jeśli tak, to skąd ballada Jaskra? Gdzie wspomniana przeze mnie Grecja? Ukradli ją, czy co?
- 10. Parokrotnie usiłujesz powiedzieć, że to świat po... hm... "Koniunkcji Sfer". Może wprost - to "świat równoległy"! Tylko dlaczego zarzucasz mi, że twierdzę, w takim razie, iż to zwykła bajka?!!! Wszystko tak można wytłumaczyć, nawet, że 2 + 2 = 7. Boże! A raczej... Bogowie! Czy też jak wolisz, chłopcze: "Katecheto!". Nie usiłuj argumentować racjonalnie skoro sam uważasz, że to bajka! Niech wilk mówi ludzkim głosem, niech Czerwony Kapturek gra rock and rolla na oboju... Wszystko możliwe! Więc skąd zarzuty?
- 11. Piszesz: "I dalej (dotyczy nie Sapkowskiego ale pozostałych autorów) skąd wzięły się słowa "pompatyczny", "kloaka", "kanał" jeśli nie było Rzymu?" - No to powiedz mi, jakich polskich odpowiedników byś użył?" No właśnie jakich? Nie ma takich, chłopcze... Te które są wywodzimy od Rzymu, chyba, oczywiście, że Twój "katecheta" twierdzi inaczej... I dalej: "Wyrażenie "pompatyczny" na przykład, pochodzi od triumfalnego wjazdu zwycięzcy do Rzymu (tzw. "pompy")."Twój nauczyciel coś pomylił. Pomylił łacińskie słowa pompa (-ae f. - parada, uroczysty przemarsz , z greckiego pompe) i triumphus (-i m., od greckiego thriambos - procesja ku czci Dionizosa, greckiego boga wina), które właśnie oznaczało najwyższe wyróżnienie dla zwycięskiego rzymskiego wodza. Jak będziesz starszy, to w powieściach R. Gravesa o cesarzu Klaudiuszu przeczytasz o warunkach, jakie musiał spełnić wódz, żeby na triumf zasłużyć". -
A co mnie obchodzą warunki jakie wódz miał spełnić??? Sam przyznałeś, że mam rację. I proszę, chłopcze... Nie usiłuj czerpać wiedzy historycznej z powieści pana Gravesa... Spróbuj czerpać ze źródeł! Graves jest niezły, owszem, ale to takie źródło, jak, na przykład film "Krzyżacy"! Albo "Przygody Myszki Miki"...
- 12. Nie rozumiem Twojej niekonsekwencji. Jest Księżyc, który "zachowuje się" tak jak nasz? Czy go nie ma? Jeśli jest (są pływy itp.) to w takim razie opisywana jest Ziemia! Zajrzyj sobie, chłopcze, do ostatniego wydania Summy Technologiae Lema, tam się dowiesz jakie jest prawdopodobieństwo występowania podobnej konfiguracji w kosmosie... Oczywiście... Przepraszam... Świat równoległy, Koniunkcja Sfer... itp. brednie! Jawohl! Siedmiu krasnoludków... op, pardon... siedmiu krasnoludów uwiodło sierotę Marychę... tak, tak, przykro mi, że się nie zgadzasz. Ale to właśnie nazywa się bajką!
- 13. Błagam, chłopcze... nie cytuj Kopalińskiego! Cytuj źródła! Piszesz: "Słowniki i encyklopedie (będziesz się jeszcze o tym uczył) zaliczją się do tych źródeł. Wszystko przed Tobą. Skończ najpierw szkołę podstawową." Uwierz mi na słowo albo spytaj mądrzejszych: SŁOWNIKI I ENCYKLOPEDIE TO NIE SĄ ŹRÓDŁA!!!
- 14. Piszesz: "Skąd wzięły się słowa "lokomocyjna" "przypadkowy" "prędkość" "pęd" * Za rok będziesz miał fizykę. Jak dobrze pójdzie, dowiesz się, że "pęd" pod nazwą "impetus" znany był w Średniowieczu. Ale nie dowiesz się, że tego pojęcia używał Arystoteles (taki mędrzec grecki i filozof z IV w. przed naszą erą)." Chłopcze, zdecyduj się: impetus czy pęd? Nie przypominam sobie słowa "impetus". Ale może nieuważnie czytałem. Jeśli zaś "pęd", to nauka, która stworzyła to pojęcie w średniowieczu nie istniała! I nie chrzań mi o "pochopie" czy "skakaniu" - nic takiego nie zostało w powieści użyte!
- 15. Rewelacja! Czary i genetyka! Stary... Przemilczę ten temat, bom nieśmiały! Ale ruszę co innego, piszesz: "Za to wiemy, że krasnoludy i gnomy mają huty (ChO 160) z wielkimi piecami w przeciwieństwie do ludzkich dymarek (ChO 132), młoty wodne i parowe, że dla gnoma diament to krystaliczny węgiel , a rubin to korund (ChO 134)." Chyba śnię! Wielkie piece i miecze w tej samej epoce??? Na co im wielkie piece? Do wyrobu noży kuchennych? Jeden wielki piec jest w stanie umożliwić produkcję wieluset tysięcy noży kuchennych w trakcie jednego spustu surówki. Gdzie, chłopaki ze średniowecza sprzedadzą taką nadwyżkę? A mówię tylko o jednym spuście??? (Powiesz, że to nie średniowiecze... Dobrze. Nazwijmy więc to "epoką umowną", co jednak zakładając istnienie dymarek, mieczów, trójpolówki i feudalizmu sprawia, że ówczesna cywilizacja nie jest w stanie wyżywić odpowiedniej liczby konsumentów będących w stanie wchłonąć choćby nadwyżki produkcyjne z jednego tylko wielkiego pieca w ciągu roku!). Poza tym... Jeśli miałbym wielkie piece to wyprodukowałbym lekkie pojazdy pancerne i sam cesarz Nilfgaardu mógłby mnie polizać w tyłek razem z całą swoją jazdą (nieważny brak spalinowego silnika, kusznicy w środku wystarczą!). Jeśli miałbym wielkie piece zbudowałbym katapulty (zakładam brak prochu srzelniczego), które rozwaliłyby wszelkie mury wrażych zamków w kilka dni!!! Wielkie piece to: stalowe sprężyny w dowolnych ilościach! Gdzież więc technologia wykorzystująca te cuda? Wielkie piece to: możliwość produkcji stali narzędziowej! Skąd więc miecze? Na cholerę? A kusze? Gdzie w takim razie stalowe kusze? Mogę przecież wyprodukować kusze ze sprężynami i mechanizmem ładującym, które w trzy godziny rozlokują armię przeciwnika na cmentarzu! (nie wiem na co mi aż trzy godziny?... Ale załóżmy, że w wojsku będę miał same łamagi, a sam będę w trakcie bitwy chlał na umór i zabawiał się z panienkami!). Chłopcze! Ty śnisz na jawie! Daj mi wielkie piece, a sam weź armię wiedźminów! Nawet Twój "katecheta" Ci nie pomoże!
- 16. Cytuję znowu: "Mieszkańcy tego wielkiego kraju (chodzi o USA) uczą się historii imperium rzymskiego, a potem o Kolumbie i swojej ojczyźnie. A średniowiecze to dla nich bajkowy okres obejmujący i mity greckie, i cykl arturiański i wszystko, co poza historią - sprowadzoną do cesarstwa rzymskiego, odkrycia Ameryki i walki o niepodległość, ogłoszenia konstytucji, ierwszych prezydentów... (nawiasem mówiąc co to jest "ierwszych" - przyp. M.B. - co wkurzyłeś się? A sam mi wytykasz literówki?) Masz szczęście, że chodzisz do polskiej szkoły zanim podciągną ją pod amerykański strychulec." Częściowo masz rację, częściowo się mylisz. Nigdy nie chodziłem do polskiej szkoły. Co zaś do amerykańskiego "strychulca" to legendy arturiańskie poznałem chyba trochę wcześniej niż Ty... (to część naszego dziedzictwa, w przeciwieństwie do Twojego - choć niczego nie umniejszam). Jestem Amerykaninem! O polskich korzeniach. Średniowiecze w koledżu (przepraszam za spolszczenie - nie wiem czy poprawne) było trochę bardziej rozbudowane, przynajmniej w tym, do którego miałem szczęście uczęszczać. Jeżeli zrozumiałeś pochodzenie i archetyp świata arturiańskiego to nie próbuj mi wyrzucać, że (automatem) stosuję je i porównuję ze światem Sapkowskiego. Toż to czysta kalka (plus parę westernów, przepraszam, made in USA - weź choćby pod uwagę starcie bandy Ciri z Bonhartem). Najmocniej przepraszam, że mój kraj tak silnie oddziałuje kulturalnie, że aż skaził "czystą" prozę Sapkowskiego, który odwołuje się do archetypów naszej kultury wielokrotnie! Jest mi niezmiernie przykro! Ale... spróbuj przeciwstawić np. Waszą kulturę średniowieczną (czy jakiegokolwiek innego okresu) pod względem promieniowania na inne narody. Owszem, udało się jeśli chodzi o Litwę, część obecnej Białorusi, część obecnej Ukrainy. I nic więcej! A przecież Polska była autentycznym mocarstwem europejskim! Tylko co z tego? Po podbiciu przez Rosję (kilkukrotnym) oddziaływaliście silnie na inteligencję rosyjską. Najmocniej w okresie "socjalizmu". Teraz już się skończyło. Kpisz z paradygmatów kultury amerykańskiej... Ale wyjdź na ulicę. Jak byłem we Wrocławiu (3 tygodnie) to każde opuszczenie hotelu sprawiało, że czułem się jak w "rodzinnej" Kalifornii. Tyle, że klimat nie ten. (A Wrocław to i tak jedno z bardziej kulturalnych miast... zobacz co w Warszawie!) Nie chcę jednak niczego umniejszać! Przeżyłem we Wrocławiu stan "popowodziowy" i twierdzę, że walczycie tak twardo jak żaden inny naród na świecie! Ale nie wytykaj mi stary, że nie znam legend arturiańskich! To ty ich nie znasz, nie masz ich "we krwi".
- 17. Piszesz, że Sapkowski "tłumaczy ze Wspólnego i Starszej Mowy". To dlaczego nie tłumaczy z łaciny? Nie zna? Niech sobie kupi słownik.
- 18. I dalej: "To samo można by napisać o karawanseraju w Baśniach 1001 nocy. Jeśli hotel w Bagdadzie w VIII wieku, to dlaczego bez windy?" Owszem, dlaczego bez windy? Jeśli ktoś użył słowa "hotel" to winda musi tam, niestety, być! (Nie mam na myśli oczywiście hotelu Monopol we Wrocławiu - powiedzmy, że to wyjątek).
- 19. Znowu cytat: " Jeden z poważniejszych zarzutów. Jeśli to ma być średniowiecze to skąd bierze się poezja Jaskra??? On przez cały czas wymyśla jakieś nowe tematy! - (odpowiedź) - Nie, on z początku cały czas pisze na jeden temat - o miłości." Kurde balans! Było takie opowiadanie o diable, który mówił "dobranoc". Miałem nadzieję, że to próba dotarcia do archetypu, do (dowcipnie ujętego) źródłosłowia... A tu się dowiaduję, że to o miłości! Czyjej? Wiedźmina z diabłem? Czy Jaskra z Wiedźminem? I jak to robili? Od tyłu (wszak same chłopaki w towarzystwie, chyba, że diabeł to samica)? Czy może (przepraszam za wulgaryzm) hm... inaczej? Ciekawy jestem wielce! Z ciekawością również przeczytałbym balladę miłosną, którą stworzył Jaskier po upojnej nocy z... wiedźminem i diabłem. Aczkolwiek moje preferencje seksualne są zdecydowanie inne!
- 20. Piszesz: "To nie jest ani średniowiecze, ani Odrodzenie. Mamy tu zarówno kontakt ze starymi, ale mniej ekspansywnymi kulturami, jak i np. obecność magii, konserwującej stosunki społeczne i stosunki produkcji (po co komu proch, skoro fajerwerki można tanio zamówić u czarodzieja?)." Jeśli można fajerwerki zamówić tanio u czarodzieja to ja poproszę o rewolwer! Ciekawe ile piruetów wykona wiedźmin zanim go trafię? Natomiast co do "konserwacji stosunków społecznych i stosunków produkcji (sic! - to Marks? Czy Lenin?) przez magię", życzę wszystkiego najlepszego i pomyślności w Nowym Roku!
- 21. "Zgadza się, większość wiar służyła jako pretekst do wojen. Wiara była pretekstem do krucjat, ale powód był trochę inny..." Jaki? Jaki? Błagam, oświeć mnie, jaki?!!! Tylko nie mów o marksistowskich "stosunkach produkcji" ani o optymalnym wykorzystaniu siły roboczej... tfu! Bitewnej!
- 22. "Natomiast pomysł ustawiania osad warownych na drodze szybko jadącej z niespodziewanego kierunku kawalerii jest... Przeceniasz możliwości tamtejszej magii. Co prawda z opowiadania "Ostatnie życzenie" wiemy, że słynny dawny czarodziej Herbert Stammelford przesunął kiedyś góre, ale to była jednorazowa sztuka i wiązała się z wykorzystaniem nieodnawialnego magicznego zasobu. Nie było możliwości dowolnego i szybkiego przemieszczania warownych osad, żeby zatrzymać kawalerię. Po raz kolejny Twoja ekstrapolacja z pięciu stron na 1370 płata Ci figla. Ale jak dorośniesz, będziesz mógł sam napisać powieść, w której ruchami warownych osad zatrzymuje się konnicę przeciwnika. Powodzenia!" - Świetne! Nie wpadłem na to, żeby osady warowne mogły być przenoszone za pomocą magii! Ja bym po staremu, ustawił je w miejscach, na których by mi zależało, chłopcze. Bez żadnego poruszania - toż osady warowne to nie Hyundaje, Daewoo czy co tam się produkuje! I co by mi mogła taka jazda zrobić? Zagrabić wioski? Pola? A może zjeść jabłka z sadów? O Bogowie! I co ja bym wtedy zrobił, bez jabłek? Z czego bym robił wino, a potem pędził bimber? A może zależałoby mi na chłopach, których (podczas kiedy moje wojska zamknęłyby się w osadach warownych) obca jazda wyrzynałaby w pień? Hm... Niby dlaczego miałbym się przejmować chłopami, którymi nie przejmował nimi się NIKT w historii Europy podczas wszystkich wojen. Pytam raz jeszcze. Co takie "głębokie zagony" jazdy mogłyby mi zrobić? Zjeść moją kaszkę? Bez piechoty byłoby to trudne, nawet gdyby w szeregach obcej jazdy byliby amatorzy kaszki! To naprawdę śmieszne, chłopcze, co piszesz. No, błagam, wyjaśnij, co obca jazda mogłaby mi zrobić??? Hałłakować głośno?
- 23. "Kłopoty z lojalnością miast" A co to jest lojalność miast? Na jakiego grzyba, gdbybym był ówczesnym władcą jest mi lojalność miast??? Jeśli stoi tam mój garnizon - miasto moje. Jeśli stoi obcy garnizon - miasto ich. Na jaką cholerę mi lojalność mieszczan? Mógłbyś odpowiedzieć?
- 24. "miał wszędzie poza miastami partyznatkę do zwalczenia" - Hm... Po co zwalczać? Co by mi jako władcy taka partyznatka przeszkadzała? Toż każdy kupiec musiałby mnie zapłacić za eskortę, mógłbym dowolnie podnosić cła, mógłbym pobierać za ochronę... Taka partyzantka to dobrodziejstwo! Ja bym jej nie zwalczał! Przeciwnie, wspomagałbym gdyby od głodu czy chłodu osłabli! Własnych żołnierzy bym w ich szeregi wysyłał! Oczywiście, według współczesnych zasad ekonomii taka polityka nie opłacałby się w dłuższym okresie czasu. Ale, jak powiedziałem według WSPÓŁCZESNYCH zasad!
- 25. Osobliwie unikasz, chłopcze, odpowiedzi na zasadnicze pytanie: skoro padło określenie "Wieki ciemne" (czy "mroczne" - nie pamiętam) to dlaczego "ciemne"? Niby dlaczego ciemne? Zgoda, to nie ziemski swiat, ale cóż tak strasznego się stało, że cywilizacja poprzednia upadła? To miałem na myśli mówiąc o "Edenie" - cywilizację wyższą, która z jakichś przyczyn dała ciała i po jej upadku nastąpiły wieki "ciemne", aż do odrodzenia się tamtej cywilizacji (w trochę zmienionym kształcie). U nas na Ziemi (nie wiem skąd Ty pochodzisz), wieki ciemne to właśnie średniowiecze (stąd wszystkie moje odnoszenia do średniowiecza). Była wspaniała kultura Grecji i Rzymu, która upadła i nastało po niej chrześcijańskie średniowiecze (nigdy historia ludzka nie odnotowała tak straszliwego upadku). Potem znowu był Renesans (upraszczam, nie bierz mi za złe ale to nie podręcznik), potem (w skrócie) nasza cywilizacja współczesna. My możemy mówić o wiekach ciemnych, bo znamy nasz wspaniały antyk śródziemnomorski, wiemy co się później stało (a raczej nie wiemy bo całe wieki, i całe regiony giną nam w braku źródeł - nie chodzi mi o ówczesne encyklopedie i słowniki, stary... ale wiesz, postaraj się mnie zrozumieć, choć wiem, że jest Ci ciężko). Dopiero dzisiaj odtwarzamy (a i to tylko częściowo, bo w całości nie potrafimy zrobić czegoś takiego jak Pax Romana) wspaniałą przeszłość Edenu (błagam tylko nie myl technologii z kulturą i prawem, choć wychowali mnie tylko amerykańscy nauczyciele wiem, że Rzym nie miał bomby atomowej!). Skąd więc u Sapkowskiego wieki ciemne? Że było zlodowacenie? Ależ to określenie nie dotyczy zlodowacenia, to po pierwsze, a po drugie my naszego okresu lodowcowego (któregokolwiek) nie nazywamy wiekami ciemnymi! Ludzie w powieści przeżywają normalny "wzrost kultury, odkrywanie tożsamości"! Nie usiłuj wmówić, że można nazwać "mrocznymi" wieki, w których następowały katastrofy! W takim razie nasz wiek XX jest najbardziej mroczny ze wszystkich! Nie mieliśmy co prawda średniowiecznej zarazy (no... to się jeszcze okaże) ale katastrofy i owszem... Zwane dla niepoznaki wojnami światowymi.
- 26. Piszesz: "Kto tu jest podbity? To, co Geralt opowiada Ciri o historii wojen z elfami (KE 146-149) wyraźnie mówi, że nie było kultury podbitej! Były ludy wyparte z danego ternu, były ludy tolerowane na danym terenie, ale podbitych, podległych ani dominujących nie było. Starsze Ludy dopracowały się idei koegzystencji jakieś sto lat temu. A dwieście lat temu wrzała wojna." O rany... Ludy wyparte z danego terenu! To się nazywa hipokryzja! Z Żydami zrobiliśmy ostateczne rozwiązanie. Nie, nie... nikt ich nie gazował, myśmy tylko wypierali! Polacy są jedolitym narodem mimo, że zamieszkują obecnie ziemie należące przedtem do kilku narodów... ale oczywiście, myśmy ich tylko wyparli! Nie było akcji "Wisła", nie było roku 1968! Nikt w ogóle, w historii nie był podbity!!! (Litwini powiedzieliby trochę inaczej o polskim imperialiźmie, ale kto słuchałby Litwinów...) Myśmy ich tylko wyparli! Podobnie można by rzec o amerykańskich Idianach. Toż nie zostali podbici, zostali wyparci! Nawet przykłady mamy... To oni nas bili (choćby Custer, który w polskiej armii dosłużyłby się, podejrzewam, najwyżej rangi kaprala...). Nie, nie... Nikt ich nie podbijał Bynajmniej! Oczywiście... Tak samo elfy, które musiały opuścić swoje pałace, swoje miasta i żyć w rezerwacie... Tfu! W jakiejś tam dolinie (nazwy nie pomnę). Nikt ich wszakże nie zmuszał, sami poszli do rezerwatu... Tfu! Do tej doliny, co nie pamiętam. Rewelacja przyrodnicza, chłopcze. Szczyt hipokryzji! Myśmy tylko wypierali, aż nam się lufy Kałasznikowów roztopiły!!! [Przy czym, by oddać cześć prawdzie historycznej, Polacy, jako jeden z nielicznych narodów na świecie "wypierali" z wielką inteligencją i wyjątkową skutecznością! Nie ma tu mitów "wychędożonej" mniejszości jak choćby w USA. I w związku z tym Polska jest obecnie jednym z nielicznych krajów, od których nikt nie chce się oderwać... naprawdę nie ma już nikogo, kto mógłby chcieć. Teraz już my tu "sami swoi".]. A troszkę hipokryzji, Marku, właściwie nie zaszkodzi. Ja ciebie nawet częściowo rozumiem! Też, tak ja Ty, chciałbym nie mieć "dziwnych mniejszości" pod oknem. "Niestety" Amerykanom się to nie udało... Polakom się udało! Jesteście bardziej skuteczni w tych sprawach. I to nas różni! Czyżbyś zapomniał o Rzeczypospolitej Dwojga Narodów? Gdzie ten drugi naród teraz jest? "Wyparty"? A nie wspomnę już o "trzecim" i "czwartym" narodzie Rzeczypospolitej, które nigdy nie uzyskały oficjalnego miana... Też "wyparte"? Gratuluję! Gratuluję armii, polityki i skuteczności w realizacji taktyki "wypierania", które wszak odbywało się za "społecznym przyzwoleniem". Właściwie chyba nikt na świecie nie był tak skuteczny ja Wy! W "wypieraniu" oczywiście... nie w podbojach! Nie mówi się przecież o "polskim imperialiźmie"... Nie. To było załatwione w rękawiczkach - istna koronkowa robota. Zabijaliście i wyrzucaliście ludzi przy, właściwie, światowym przyzwoleniu... Tego nawet Żydzi nie są w stanie obecnie dokonać. A tyle się mówi o Mossadzie... Buty Wam powinni czyścić! Szwajcarski zegarek przy działaniach polskiej armii i polskich polityków to naprawdę tylko ruina i jedna rdza!
- 27. Napisałem: "Ludzie zawsze podbijali w imię czegoś! (np. wiary, szerzenia cywilizacji, krzewienia kultury wyższej - domyślnie: nad niższą, tubylczą)." Odpowiadasz: "Albo chleba. Ziemia jałowieje po pewnym czasie i trzeba zmienić ziemię. A przyrost populacji .... trzeba więcej ziemi. Ale zdobywanie ziemi drogą wojny z innymi ludami zaczęło się 300 lat po pojawieniu się ludzi w tym świecie. Jedne rasy (bobołaki, Vranowie) zniknęły szybko. Inne broniły się, albo miały odpowiednią pozycję ekonomiczną. Ale twierdzenie o imieniu do podbijania wydaje mi się wyssane z palca albo z lekcji religii". Ludzie podbijali bo chcieli chleba? Mógbyś wymienić choć jeden przykład? Ja rozumiem, naoglądałeś się filmów z II wojny i wydaje Ci się, że "przestrzeń życiowa" dla Niemiec to fakt o znaczeniu realnym... Cha, cha.. Gdybym tak napisał w teście historycznym w klasie szóstej (do której nigdy nie uczęszczałem) zarobiłbym najgorszą ocenę z możliwch Dla chleba to może Kowalski zamordować Smitha. Dla chleba Polska nie rzuci się nawet na Litwę! Choć byłaby to "wojna" dwudniowa (policzyłem drugi dzień bo zakładam, że parę czołgów mogłoby się zepsuć po drodze, a paru żołnierzy schlać tak, że drugi dzień byłby potrzebny na leczenie kaca). Nie bądź naiwny. Nigdy działania zbrojne nie przyniosły bezpośrednich, długofalowych korzyści ekonomicznych. Żadne z imperiów się nie utrzymało ponieważ koszty jego utrzymania były większe niż zyski z "eksploatacji"! Uświadom sobie to wreszcie! Miecze, czołgi i bomba atomowa kosztowały zawsze więcej niż to co przy ich pomocy można było zagrabić! Oczywiście są wyjątki... to jest jak Akademia Muzyczna - sześciuset uczniów ale tylko jeden zostanie Pendereckim! Reszta do czarnej roboty w filharmonii albo do szkół podstawowych. Tak jest i z agresją! Co dało brytyjczykom imperium nad którym słońce nie zachodziło? Dało im to, że Polacy (bez imperium) dogonią ich zapewne ekonomicznie w 2012 roku, jeśli ekonomiści się nie pomylili i nie nastąpi jakaś katastrofa, na przykład Twoje rządy w Polsce, chłopcze! Co dała Amerykanom próba stworzenia Pax Americana? To, że chcieliby być teraz Koreą! Co dało Rosjanom.... Nie, nie, oczywistych rzeczy nie przytaczajmy (Rosjanie, gdyby nie ideologia sprzedaliby wszystko, żeby mieć u siebie jak w Polsce, ale... to marzenie ściętej głowy! Nie dojdą Was za skarby świata. Mają za duży teren, mają mniejszości, mają burdel i złą organizację. Oni nigdy nie będą dobrze zorganizowanymi Polakami! Już ich na to nie stać. Przy życiu trzymają ich jedynie bogactwa naturalne i ociężałość umysłowa Zachodu. I co im przyszło z podbojów? Sromota! Podbite przez nich państwa, jak choćby Polska, ma się o całe niebo lepiej niż przeszły zwycięzca. Ale to ich niczego nie nauczyło! Dalej chcą odgrywać rolę, przewodniczyć, ustalać porządek... Niech tak dalej postępują przez najbliższe pięćdziesiąt lat. Potem będziecie jeździć na wakacje oglądać Rosjan w rezerwatach! Wy pracujecie na chleb, a oni walczą o chleb - i tu jest zasadnicza różnica! Pracą zyskacie więcej niż wojną. A swoją drogą... ciekawe jak wygląda Ruski w rezerwacie... Tylko nie bierz się Marku za rolę strażnika. Znając Ciebie zaraz powystrzelasz wszystkich! Przepraszam, nie "powystrzelasz" tylko "wyprzesz", pardon!).
- 28. Napisałem: "Tymczasem ludzie u Sapkowskiego, przedstawieni są tak jak my dzisiaj. Ot, przyjechali, osiedli i tyle. Proste przeciwstawienie ("elfy to nie ludzie, więc trzeba je zabijać") nie wystarczy. Nigdy w historii cywilizacji nie udało się podbicie jakichś ogromnych terenów tylko dlatego, że mieszkali tam "inni", więc "my" ich zabiliśmy." Odpowiadasz: "Nam? nam, Słowianom, na przykład? Tak, tego nie uczą w szóstej klasie. Ani w żadnej, jeśli mam być szczery. Nasi przodkowie przyjechali nie wiadomo skąd (i nie wiadomo kiedy), podbili, wymordowali podbitych i rozsypali się po Europie. W historii ludzkości na Ziemi bardzo często podbijano ogromne tereny, bo mieszkali tam "inni". I morodwano ich, bo byli "inni"". Stary to bzdety! Zgadzam się z Tobą w jednej kwestii. Słowianie przybyli nie wiadomo skąd, wszelkie pierdzielenia o Ariach, czy ludach indoeuropejskich można spokojnie między bajki włożyć. Tu masz rację, więc nie będę dalej argumentował bo się zgadzamy w tej kwestii. Ale... Kogo Słowianie wymordowali? Prasłowian? Kurde, ilu? Pięćdziesięciu na terenach obecnej Rzeczypospolitej? Pięciuset? Może spróbujmy im wybaczyć? Cholera, poniosło chłopaków... Ty nigdy nie walnąłeś nikogo po pijaku? A co do dalszej agresji... Owszem, nasi praojcowie dopadli i zagrabili nawet tereny Grecji (wtapiając się zresztą częściowo w tamtą kulturę). Wiesz coś o ich motywacji? Wiem, że nie wiesz, bo nikt nie wie! Więc nie powołuj się na agresywne zapędy Słowian bo nie możesz mieć o nich pojęcia! Chłopaki były na tyle sprytne, że nie zostawili nam niczego na piśmie! Żadnych rozkazów dziennych, żadnych kwitów zapotrzebowania na papier toaletowy dla wojska, żadnych zestawień zużycia oleju napędowego dla czołgów, żadnych odezw dla żołnierzy! Kurde! Nie wiemy dlaczego zaszli aż tak daleko. Może miejscowe dziewczyny im nie odpowiadały! Ale to, kurza twarz, nie argument! Jeśli chodzi o udokumentowane wojny Słowian to nigdy, ale to nigdy, nie chodziło o chleb, ani o to, że obok są "inni" więc "my" ich zabijemy! Nasi ojcowie walczyli o wiele rzeczy w swej historii, jeśli chodzi o Słowian (tych mniej inteligentnych, to znaczy tych, którzy dali się naiwnie udokumentować) to walka przebiegała zasadniczo na dwóch płaszczyznach - walkach rodowych i próbach skoncentrowania władzy! Zabijano "innych" by mieć argument w rozgrywkach wewnętrznych, a nie dlatego, że byli "inni" i już. Ale jeszcze jedna kwestia: co mają prymitywni Słowianie (nie umniejszam, sam też jestem Słowianinem) do "wykształconych" (w porównaniu z nimi) ludzi, nazwijmy to, "właściwego" średniowiecza? (tj. Czasów feudalizmu, trójpolówki itp.) Nic!
- 29. Piszesz: "I kto Ci powiedział, że ludzie zajęli cały kontynent? Bo można przeczytać w sadze, że daleko nie cały. Że zajęli spłachetek w zlewiskach dwóch wielkich, sąsiednich rzek i niegościnne tereny nieco na północ. I kiedy podjęli ekspansję na południe, natrafili na przeciwnie skierowaną falę ekspansji. Tak, całkiem niedawno zetknęli się z Nilfgaardem." Nikt mi nie powiedział. Czy Nilfgaard to ludzie czy nie? Mają ogony, kły, szczecinę na dupie, czy nie? Sądząc z opisu towarzysza Wiedźmina, Nilfgaardczyk jest człowiekiem. Nigdy nie chodziło mi wyłącznie o ludzi, którzy przypłynęli okrętami. Cysorz z chłopakamy to tyż chyba "nasi" choć wrogie bestie... Ale to samo moglibyśmy powiedzieć o Niemcach z '39? No napadły cholery, ale przecież ludzie, nie elfy, ani krasnoludki... tfu! Krasnoludy! Jak więc to się ma, że ludzie nie opanowali kontynentu? Co im zostało do ekspansji? Rezerwat Elfów w tej dolinie, której nazwy nie pamiętam? Czy "wielkie piece", których zajęcie powinno być zadaniem strategicznym numer jeden? Rach, ciach, daj mi siłę byle jakiego Królestwa z powieści i zajmę to co chcę zająć (oprócz Nilfgaardu - to robota na drugi sezon po opanowaniu wielkich pieców). Kto i komu mógł się tam przeciwstawić? Jasno powiedziane: elfy to przeszłość, reszta nieludzi, jeśli rozsądna, szuka sposobów integracji z ludźmi! Kto jeszcze stanie do walki? Driady z Brokilonu? To śmieszne! A podpalić im ten las w pewne suche, sierpniowe popołudnie! Kto jeszcze włada kontynentem??? Myszy?
- 30. Piszesz: "Czyngis Chan też nie miał ani podbudowy ideologicznej, ani misji religijnej. Ponoć pozostawiał podbitym ludom pełną swobodę religijną. Nie wchłonęły Mongołów wysoko rozwinięte kultury tego regionu - Tunguci, Ujgurzy. To Mongołowie wchłonęli te kultury. Z czasem zaczęli podbijane kultury niszczyć". Serdecznie dzięki za rozwikłanie zagadki historycznej, nad króą głowią się od lat naukowcy. Nie mieli podbudowy... Jesteś genialny! A... skąd to wiesz? Ja czytałem jedynie ciągłe spory o to jaka podbudowa była... Ale wiem... Po prostu nie trafiłem na książkę z obrazkami, na której się opierasz i jestem zacofany! Powyżej, zresztą stek nonsensów. Skoro Mongołowie wchonęli te kultury to gdzie one są dzisiaj (jako resztki kultury Mongolskiej)? (Mówiąc dzisiaj mam na myśli udokumentowane na piśmie czasy, żebyś się nie czepiał). No zaraz, wchłoneli i co? Byłem raz nad Ułan Bator (cholera, samolotem trochę za wysoko) i nie widziałem żadnych kultur. Powiedziałbym, że Mongolia to raczej kraj (wybaczcie Mongołowie) bezkulturowy w naszym (ameroeuropejskim) tego słowa znaczeniu. Więc jakie wchłonięcie? Co powstało z tego wchłonięcia? Jurty? Niby taki ersatz rzymskich bazylik? Hm... trochę naciągane... Moim zdaniem Mongołowie niczego nie wchłonęli i dlatego ich nie pamiętamy! Był jakiś najazd, (według naszego piśmiennictwa "ludowego") dostali w dupę i już... Cóż bowiem przyniósł ich najazd? Nic. Co pozostało w kulturze? Nic. Co pozostało w Mongolii? Nic. To właśnie skutki agresji bezprzedmiotowej! Jakie skutki? Nic! Jakby ich nie było.
- 31. "Dlatego też jeśli ludzie rugowali elfów bez ideologii - powinni stać się elfami!" - odpowiadzasz: "Niby dlaczego? Na takie okazje Sapkowski przygotował kąśliwą drwinę. Jej ślad jest w sadze - Geralt opowiada o krasnoludzie, który chciał być elfem..." Stary śnisz? Czy naprawdę nie wiesz co chciałem powiedzieć? Co ty mi tu opowiadasz o kąśliwych drwinach? Słyszałeś kiedyś o procesach hitorycznych? Ale przepraszam, jeśli, "katecheta" nie dopuszcza...
- 32. Napisałem: "Jeśli magowie potrafili choćby przekazywać sobie na odległość wiadomości (jak to jest opisane bodaj w tomie drugim - doprowadziło to zresztą do upadku konnej poczty) to nawet przeciętny uczeń szkoły podstawowej mógłby tak spreparować informacje dotyczące (na przykład) dyslokacji wojsk, że z łatwością doprowadziłby do wojny światowej, lub, wedle życzenia, do światowego pokoju..." Twój komentarz: "Tej dziecinady nawet nie skomentuję." Ależ dlaczego? Wyobraź sobie, że (nawet dzisiaj, na planecie Ziemia) masz możliwość błyskawicznego (magicznego) przekazywania wiadomości... Nawet teraz, przy telefonach komórkowych i internecie sprawiłoby to, że prezydent Kwaśniewski klęczałby u Twoich stóp błagając o różne przysługi... Gdybym ja był czarownikiem, prezydent Clinton czyściłby mi buty! Tfu! Zagalopowałem się! Na cholerę mi Clinton czyszczący buty? Jest wiele osób, które zrobiłoby to lepiej... Czy naprawdę nie masz za grosz wyobraźni? Spróbujmy przeprowadzić prosty eksperyment myślowy... Załóżmy, że Ty i ja - i jeszcze... nie wiem, tysiąc, dziesięć tysięcy osób - na Ziemi jest czarownikami. Możemy komunikować się wzajemnie, możemy przynosić sobie magią wodę z morza do kąpieli... I tak dalej. Nie bardzo mogę sobie wyobrazić co bym zrobił. Sprzedam moje sportowe BMW i kupię sobie Mercedesa? Cholera, nie cierpię Mercedesów... Ale dobrze. Mercedes troszeczkę droższy od BMW. Co dalej? Zmuszę żonę, żeby sprzedała Volvo kombi (już sześcioletnie) i kupię jej... tfu! Wyczaruję Rolls Royce'a? Toż dałaby mi po pysku. Rolls mniej pakowny, jak robiłaby zakupy? Ach... zapomniałem. Przecież zakupy bym jej wyczarowywał. Nie mogę sobie wyobrazić czego bym chciał... No jasne, przez pierwszy rok dupczyłbym co popadnie. Żadna modelka, żadna światowa sława, żadna Miss nie mogłaby przecież odmówić... Ale potem, jak mi już się znudzi? Chlałbym? To mogę robić i dzisiaj. Kupowałbym ziemię, wille, lasy? To mogę zrobić już dzisiaj. Żarłbym więcej? To również mogę robić już dzisiaj, ale lekarz domowy zabrania... Więc przynajmniej jednak kwestia z głowy - lekarza zamieniłbym w słup soli! Tylko czy naprawdę mogę zjeść więcej homarów niż dzisiaj? O ile więcej? O dwa? Trzy? Kurde! Czterech więcej nie zjem bo się zrzygam! No dobra, zaczaruję siebie i we własnym brzuchu urządzę hodowlę tysięcy homarów... Niezbyt mi się to podoba ale jak mus to mus! Nie mogę sobie wyobrazić czego bym chciał jako czarownik. Władzy? Jezu, przecież jestem człowiekiem kulturalnym. Na co mi władza? Mam kazać, żeby sto tysięcy Chinek naraz uniosło spódnice przed moim oknem? Po co? Toż mogę je wyczarować jak ten czarownik w wieży z opowiadania o "terrorystach". Więc dobrze... Chcę władzy nad resztą czarowników! Jedyna rzecz trudna do osiągnięcia. O rany... ale po co? Villgefortz to jakiś kretyn, przecież skoro jest nas tak mało w stosunku do reszty ludności świata to łatwiej się dogadać. Zresztą, czego mógłbym oczekiwać od tej władzy, skoro już ją właściwie mam? Czym różni się czar od rzeczywistości? W powieści nie jest powiedziane... Mam wrażenie, że władza czarnoksięska jest tam ukrytym spełnieniem marzeń społeczeństwa niedosytu. Społeczeństwa niespełnionego. Jako przedstawiciel narodu spełnionego, człowiek kulturalny i wykształcony nie jestem sobie w stanie wyobrazić czego jeszcze chciałbym do magii. Pomagać ludziom? No może... Ale skoro dziesięć tysięcy czarowników zaczęłby realizować ten cel to czymże byłoby nieszczęście? Masz raka? Spoko... Villgefortz już czeka za rogiem z panaceum. Teściowa dokucza? Yennefer zaraz ją zmieni... No kurde nie wiem czego mógłbym oczekiwać od życia poza tym co mam teraz? Większej ilości książek? Toż i tak nigdy nie przeczytam wszystkich! Moja biblioteka puchnie od nieprzeczytanych dzieł...O właśnie, sprawiłbym, że doba miałaby, dajmy na to pięćdziesiąt, albo i sto godzin! Moich własnych. Tylko po co?... Nie mogę zrozumieć postępowania czarowników w powieści Sapkowskiego bo wydają mi się jak dzieci w piaskownicy: nie jest ważne czy ja mam łopatkę, ważne żeby inni nie mieli! Ale tak, w kulturalnym świecie, postępują wyłącznie dzieci i Rosjanie. Ani jednym ani drugim, na szczęście, nie udało się zdobyć władzy nad światem. Polacy, jako naród kulturalny, i stosunkowo dobrze zorganizowany, nigdy o takich bzdetach nie śnili. Owszem przyłożyć Żydowi czy Cyganowi... To tak! Pokazać Ruskiemu gdzie jego miejsce, owszem. Ale żeby zaraz pozabijać wszystkich wokół jak to się niektórym zdarzało? Nie! Na to historia Polski, na szczęście (na wielkie szczęście!) nie dała dowodów. No to... skoro już, jak powiedziałem na początku, jesteś chłopcze czarownikiem to czego byś pragnął? Wiem, że nie pozabijasz sąsiadów, domyślam się, że jako człowiek wykształcony, nie będziesz chciał durnowatej władzy ani wielkiego (do przesady) penisa... Czego byś chciał? Czego chcą czarownicy Sapkowskiego? Pojęcia nie mam! Zachowują się jak dzieci w piaskownicy! Jak ćwierćdebile - bo nawet całymi debilami nazwać ich nie można. Piszesz dalej, że czarnoksięstwo to nie "możliwość dokonania wszystkiego... ale można wiele, bardzo wiele" (cytuję z pamięci). Ja nie chcę wszystkiego, nie chcę "bardzo wiele", ja nawet nie chcę "wiele"... bo i tak nie wiedziałbym co z tym cholerstwem zrobić. Cóż więc zrobisz ze swoim czarnoksięstwem, Stary, po zapewnieniu sobie porządnego bytu? Będziesz tak głupi jak Villgefortz? Wątpię! Mimo wszystko, wątpię! Nie wyglądasz na kompletnego kretyna! Ani nawet na zwykłego durnia! Po prostu lubisz tą powieść i Cię zaćmiło bo ktoś ma inne zdanie... Nie ma sprawy, jeśli ucieszy Cię jak powiem, że Sapkowski jest genialny, to powiem... Sapkowski jest genialny! W porzo? Masz przykład swojej mocy czarnoksięskiej. Jeszcze jakieś życzenia? (BMW Ci nie prześlę, za duży rachunek za fracht po Atlantyku). Ale błagam nie udowadniaj, że on to pisał mądrze! On to pisał pięknie... I wystarczy!