Debiutuje u nas Magdalena Kowalczyk. Nie dysponujemy, niestety, zdjęciem, autorki, kajamy się i obiecujemy poprawę, szczególnie, że zdjęcia takich kobiet wyraźnie podnoszą atrakcyjność numeru. Z tego, co o twórczości Magdy wiem, wynika, że nie chce, by pisano o niej: "tworzy delikatną, kobiecą, zamgloną, poetycką" fantastykę. Przekonacie się sami, że jej teksty nie odbiegają od pełnokrwistych tworów prawdziwego człowieka-pisarza, a wielu wręcz przebijają.
Często bohaterami Magdy są kobiety, nic dziwnego - na tym się zna i otwiera przed nami nowe obszary wiedzy do opanowania. W tym przypadku nie jest to wyraz tęsknot, co często się zdarza - patrz opilstwo Owena Yeatesa w powieściach Dębskiego czy agresywna kopulacja w utworach Inglota.


Copyright © by Magdalena Kowalczyk

Magdalena Kowalczyk

Ten jedyny


"Czy tym razem będzie inaczej? Czy to właśnie TEN?" zastanawiała się siedząc na parapecie przy niedomkniętym oknie swojego pokoju i spoglądając w gwieździste niebo. Siadywała tam niemal każdego wieczora i te same myśli nie raz już przebiegały kręte ścieżki jej umysłu. Nowa miłość - nowa nadzieja.
Większość koleżanek wyszła już za mąż a przynajmniej miała chłopców, z którymi spotykała się od dłuższego czasu. Często spotykała je na ulicy i zazdrościła im przystojnych towarzyszy trzymających je czule za ręce. Widziała też błysk pogardy w ich oczach. Ona ciągle była sama.
Nie znaczy to, że nie mogła nikogo sobie znaleźć. Po prostu wszyscy wcześniej czy później ją zostawiali. Najpierw rodzice, potem cała rzesza młodych mężczyzn, którzy najpierw ją adorowali a później rzucali.
Tym razem była nadzieja na coś lepszego. Spotkała go trzy tygodnie temu. Zabrał ją dwa razy na obiad, trzy razy na dyskotekę i raz nawet poprosił żeby poszła z nim na imprezę do kolegi. Bawiła się z nim świetnie. On twierdził, że również dobrze się bawił. Była naprawdę szczęśliwa.
"Tak, tym razem będzie dobrze" westchnęła i poszła spać. W snach był przy niej cały czas. Razem biegali, bawili się, kąpali w morzu, kochali. Był tam, taki cudowny jak w rzeczywistości.
Obudziła się z jego imieniem na ustach. Jego imieniem powitała dzień. Jego twarz miała pod powiekami kiedy przymykała oczy w czasie zajęć. Czuła jakby był z nią razem na zakupach w markecie. Delikatny zapach jego wody po goleniu unosił się w jej pokoju kiedy wróciła tam wieczorem. Na automatycznej sekretarce była wiadomość od niego. Prosił o spotkanie następnego dnia. Oddzwoniła do niego aby omówić szczegóły.
Była w siódmym niebie. "Jutro będę z nim, w jego mieszkaniu. Będę tam. Tylko on i ja" myślała. Uniesienie nie dawało jej usnąć prawie do rana.
Zbudziła się wcześnie. Miała dużo czasu ale jakoś nie chciało jej się nic robić. Nie miała nawet ochoty na śniadanie. Wszystko było jakieś mało ważne. Nie pamiętała z kim tego dnia rozmawiała ani co robiła aż do wieczora.
Był tam. Stał przy barku i nalewał jej drinka. Był cudowny. Jak zawsze. Spojrzenia, uśmiechy, cicha rozmowa, muzyka, świece i ON. Pocałunki, najpierw nieśmiałe, później coraz gorętsze. Słodka miłość w czerwonej pościeli i spazm rozkoszy. Tylko to pamiętała wracając do domu. "Tak, to właśnie TEN. Kocham go, tak jak on kocha mnie. Nie powiedział mi tego ale i tak wiem."
Kolejny dzień, i następny. Wszystkie spędzała oczekując kolejnego spotkania, kolejnych pocałunków. Wspólne wieczory, długie rozmowy, miłość. Następna wiadomość na automacie - Muszę wyjechać na kilka dni. Jutro mam pociąg rano. Nie zdążę wpaść się pożegnać. Może ty znajdziesz chwilę i wejdziesz?
"Nie może mi tego zrobić! Nie ma prawa! Jedzie do innej. Już mu na mnie nie zależy." Łzy w oczach przesłoniły świat. Biegła jak szalona do jego mieszkania. Weszła nie pukając. Zobaczył jej łzy i zdziwił się. -To tylko kilka dni. Najwyżej tydzień. - Niewiele do niej dotarło. Zaczęła go całować. Nie mogła go puścić. Nie jego. On był jedyny. Nie był taki jak inni. Jak zwykle w takich wypadkach czuła się jakby zamroczona i traciła przytomność.
Ocknęła się po wyjściu z jego pokoju kilka godzin później. "Jednak odszedł. Tak jak wszyscy inni. Oni zawsze w końcu odchodzą" westchnęła spojrzawszy na swoje dłonie i wyjęła paczkę serwetek higienicznych. "Taaak...Jednak odszedł. Przyjdzie następny" dodała wyrzucając do kosza na ulicy kilka przesiąkniętych krwią chusteczek.


Koniec.