Wstepniak

No to lecimy...

BRESLAU UNDER FIRE!

Tak, tak, zaatakowano nasz Festung wirusem Czernobyl. Lubomirscy pewnie w grobie się przewracają - nie dość, że ich na rodzinnych dobrach jakieś palanty wybudowały elektrownię atomową, która pieprznęła swego czasu, to jeszcze teraz używa się tej nazwy na określenie najbardziej zabójczego świństwa, które atakuje komputery...

Wyobrażacie sobie tą scenę. Jaśnie Pani Lubomirska budzi się rano w swoim pałacu, wzywa lokaja i pyta:

- Janie... Co dzisiaj pierdolnęło w moim folwarku? Elektrownia atomowa czy bomba megabitowa?

Lokaj wykonuje pełny ukłon:

- Jaśnie Pani, dziś jeno wirusa morderczego rozesłalim.

- Acha... To podaj śniadanie.

No i dzięki Jaśnie Panience mamy teraz FESTUNG BRESLAU UNDER HEAVY FIRE! Znowu, po, mniej więcej, pięćdziesięciu czterech latach licząc od 1945 roku, dostaliśmy się pod ostrzał ciężkich dział i armat. Pięknie. Jednemu z naszych autorów zpierniczyło płytę główną. Dwóm pokasowało pliki. Fahrenheit, naczelny organ Festung Breslau, ukazuje się więc w wersji okrojonej - póki tamci nie odzyskają sprzętu i tekstów. (Jakby było co odzyskiwać... cha, cha, cha...). Nie będzie (chwilowo) działów "W Jezioranach", "Pole Miki" "Publicystyka" Jak tylko pp Autorzy poradzą sobie z wirusem pani Lubomirskiej, wszystko wróci do normy. Jeśli oczywiście można nazwać "normą" czasy reformy ZUSu i służby zdrowia. [Można, można... poczekajcie na reformę szkolnictwa... cha, cha, cha...].

Ale dość już o morderczym "dziecięciu" Lubomirskich. Przeglądam sobie sieć i... nagłe oszołomienie połączone z oddawaniem treści żołądkowej mi się przytrafiło. Czytam sobie na jednej ze stron www anegdotę o... o... o mnie! Ja cię... Zacytuję:

Adam C. wybrał się ze swoim kolega Mezonem (fizykiem - stąd nazwa) w góry. Była tez żona Mezona. Ale jak tylko dotarli wspinając się, do połowy ściany to żona Mezona utknęła i ze strachu nie mogła się poruszyć. Mezon z Adamem C. zeszli niżej i zaczęli ją bić po rękach trzonkiem czekana! Mieli teorię, że organizm każdego człowieka potrafi poradzić sobie z najgorszą nawet ścianą w górach. Jeśli jednak organizm spętany jest strachem to może człowiek nawet zginąć. Jeśli jednak zacznie się bić przestraszonego po rękach to on w panice znajdzie odpowiedni chwyt i zejdzie ze ściany. Fajna teoria, nie? Żonę Mezona bili tak mocno, że złamali jej rękę. :-)

Jednak znieśli ja na dół, na pogotowiu założyli gips, wracają do Wrocławia. W nocy (gorąco jak jasna cholera) Mezon wstał bo nie mógł spać ze zdenerwowania, poszedł do łazienki i... ogolił sobie głowę na łyso (bo było za gorąco!!!). Jego żona budzi się rano, z ręką w gipsie i widzi męża z pokrwawioną (bo golił nieumiejętnie) i łysą głową.

Dostała histerii.

Trzeba było jakoś ratować pożycie małżeńskie. Pierwszy przyjechał Adam C. Ale on chłop. Nic nie pomógł. Wezwał EDa. Ten przynajmniej uspokoił małżonkę. Siedziała i płakała sobie cicho (ze złamaną ręką w gipsie i mężem łysym jak kolano, ze strupami krwi na głowie, który zresztą poszedł do knajpy, bo się zdenerwował :-))) Sam bym się czuł nietęgo...

Adam i ED wymyślili, żeby wezwać speca od złamanych serc, czyli GINa.

Zadzwonili. Mija godzina. Nic. Mija druga godzina - nic. Żona Mezona płacze cichutko...

W trzeciej godzinie pod dom podjeżdża śliczny sportowy samochód, parkuje z piskiem opon i... z samochodu wywala się GIN. Nawalony wódą i własnymi genialnymi koncepcjami do zera.

- O co chodzi? - z wielkim trudem pyta GIN.

- Mamy problem z indolencją Mezona - mówi Adam C.

- Nie ma sprawy - GIN lekceważąco macha ręką i włazi z trudem do mieszkania. Chłopcy słuchają pod drzwiami, a tam cisza. Mija pięć minut. Cisza. Mija dziesięć minut. Cisza. Mija kwadrans... Adam nie wytrzymuje. Wchodzi do mieszkania. I widzi...

Widzi jak GIN dowala się do żony Mezona. I to całkiem ostro (choć trzeba jej oddać honor - trzymała się do końca).

Adam C. wyprowadza GINa za włosy z mieszkania.

- Co ty robisz, świnio jedna!!!

- No co? - GIN jest wyraźnie zdziwiony. - Przecież mówiłeś, ze Mezon ma problemy z impotencją... Myślałem, że trzeba zrobić dziecko...

- Z indolencją, kretynie! Z indolencją!!!

ED o mało umarł ze śmiechu. Poszedł, żeby uspokajać żonę Mezona, ale nie mógł bo chichotał na sam jej widok.

No cóż... Po lekturze tej żenującej anegdoty proponuję czytelnikom sole trzeźwiące lub kilka łyków "Premium" 0,75l, 0,45vol. Skąd on tyle wie o Fahrenheit Crew??? Podejrzewam o autorstwo Krzyśka Drozda ("Dr-Ozda") z organizacji terrorystycznej "Dakar" zwanej dla niepoznaki klubem SF. No niech to szlag. Ale może to nie Krzychu tylko... Marek Walczak z "Modern Viking"? Ach... I jak Ameryka ma nas postrzegać w tak ważnych momentach dziejów jak wstąpienie do NATO? "GIN przyszedł nawalony wódą..." Uch! Wziąłby człowiek do ręki pałę (albo kij baseballowy) i rozpędził szanownych pp. Autorów WWW za obnażanie degrengolady moralnej członków redakcji Naczelnego Organu Festung Breslau!

Zacytuję coś jeszcze:

ED jest tak genialnym gawędziarzem, ze można go słuchać z wypiekami na twarzy podczas gdy opisuje nudna wizytę u mechanika samochodowego. Kiedyś ED pojechał na zjazd do Białegostoku i mieszkał w Zespole Szkol Zawodowych. Tak się upił, że obudził się dopiero pośrodku ulicy z powrotem we Wrocławiu (z własną torba przerzucona przez ramie, portfelem w kieszeni itp.). Nie mógł iść, wiec zatrzymał taksówkę i kazał się wieźć na ulicę Rogowską (tam mieszka). Szofer ruszył ale pyta gdzie to jest. "Na Nowym Dworze" - wyjaśnił ED (to dzielnica Wrocławia). Na to kierowca, ze dużo to będzie pana kosztowało. "Nie szkodzi" - powiedział ED - "Na nogach przecież nie dojdę." Wyjechali poza miasto, jakiś las, pola... ED pyta gdzie jadą, do jasnej... "No jak gdzie? - kierowca był zdumiony - Do Nowego Dworu Mazowieckiego!" "Szlag, chodzi mi o Nowy Dwór we Wrocławiu...." "Ooooo to pana będzie jeszcze więcej kosztowało, to dwa razy dalej!". ED zwątpił i pyta gdzie w takim razie są teraz. "A teraz - wyjaśnia kierowca - teraz to już pod Białymstokiem, bośmy wyjechali z miasta". "O żesz cholera... - ED nie mógł się ciągle dobudzić. - A jest tu gdzieś Zespól Szkol Zawodowych?" "Owszem, przecież zabrałem pana właśnie stamtąd"...

GIN uwielbia robić jaja. Kiedyś siedział ze swoim kolega Jurkiem P. na uczelni, pili piwo i Jurek mówi, ze życie jest wspaniałe, dobre piwo, dobry papieros, żeby tak jeszcze jakaś ładna dziewczyna... Andrzej poszedł na zajęcia, kazał wstać wszystkim studentkom z grupy i powiedział, ze daruje im najbliższe kolokwium jeśli tylko wszystkie pójdą teraz do pokoju Jurka i powiedzą, żeby sobie jedna wybrał :-)))) Później przez dobry rok wszyscy lali na widok któregokolwiek z nich...

Literaturoznawcy prawie nie znam. Człowiek skryty, prawie niczego nie mówi, na imprezach upija się szybko i zasypia.. Ma pewne upodobania, raczej się nie pokazuje, a jak już to ukrywa się za czyimiś plecami. Wielu ludzi, którzy znają załogę "F" nie wie, ze "X" to "Literaturoznawca". On (ona?) nie ma komputera, nie zna internetu, pisze teksty na jakichś serwetkach, ale to, jak mówią, "dusza człowiek". Rzeczywiście. Jak mnie okradli na dworcu we Wrocławiu to gdyby nie on (ona?) to by mnie samego chyba wsadzili do pierdla.

Jest jeszcze Adam C. Chłop ze wsi spod miejscowości Frankenstein (obecnie: Ząbkowice). Nic nie mówi. A jak mówi to (wydaje się) głupio. Ewidentny geniusz. Kiedyś skonstruował urządzenie do wytwarzania prądu tunelowego do mikroskopów elektronowych z kilku kawałków drutu i... zapalarki do gazu z kuchni swojej żony. Widziałem jak przybiegł profesor z jego pracowni i krzyczał: "Panie Adamie, to naprawdę działa!!!"

Adam jako chłop (z dziada pradziada) ma kota. Jednak jego żona każe mu o niego dbać. Więc Adam wyprowadza go codziennie trzymając na smyczy na podwórko. Jego ojciec (również autentyczny chłop) zobaczył go kiedyś w trakcie tej czynności i o mało nie dostał zawału krzycząc: "No co ty, synu, zwariowałeś? Kota wypuszczasz na smyczy???"

No to ładne podsumowanie członków redakcji. Skąd on tyle o nas wie??? Nie. Nie podam adresu tej (strasznej) strony! Niech Autor (razem ze swoją okropną stroną) utonie w głębokiej niepamięci dziejów. Jak mógł powiedzieć, że... Zresztą mniejsza z tym. Odtąd Fahrenheit schodzi do podziemia. Czekajcie na następną edycję UDERGROUND FAHRENHEIT! To cudo techniki stosowanej rusza już niedługo. A tam... mnogo atrakcji! Może... na przykład... biblioteka polskiej fantastyki? FULL Polish SF&F&H on-line. A może nie tylko Polish... Zobaczcie co piraci przygotowali. My się, oczywiście, od tego odżegnujemy ale...

Cha, cha, cha...

Pozdro

GIN


Reklama: