menu      strona główna      kontakt z redakcją



Copyright © by Sergiusz Rafert, 1999


Sergiusz Rafert

Przygody robota Andrzeja


    Andrzej był wyjątkowym robotem. Miał tysiąc megfrajdów pamięci wewnątrz każdej ze swych siedmiu głów a kolejne pięćset przetrzymywał w swych polimerowych wnętrznościach gotowych do użycia. Za każdym razem gdy pragnął czegoś więcej od przetwarzania informacji dokonywał samosymbiozy pod czujnym okiem wujka Highmena. z owych siedmiu głów robiło się naraz trzy czwarte głowy dorosłego słonia. Kumulacja materii pociągała za sobą kumulację doznań zgodnie z rozkładem moralnym Straussa. Na początku było to przyjemne szczypanie w piersiach potem dochodziły drgania rezonansowe które zamieniały miejscami jego podzespoły. w chwilach największego natężenia wrażeń dochodziło niekiedy do śpiączki robotów lecz jemu nigdy się to nie zdarzyło. Wujek widział kilka takich przypadków, wiedział jakie są jej pierwsze objawy i wiedział jak zareagować. Wystarczyło kilka szybkich lewych prostych prosto w krzemowy nos. Poza tym kilka lat temu wujek wszczepił mu w ogon zabezpieczenie antyśpiączkowe które w razie niebezpieczeństwa wyłączało jego główną pompę. Przez chwilę Andrzej czuł się trochę nieswojo lecz mieniąca się kolorami twarz wujka dziwnie go uspokajała. Wiedział że wujek czuwa i nie może mu się stać nic złego a poza tym ma przecież zabezpieczenie. Siedział tedy wygodnie na taborecie i czekał kiedy nadejdzie kulminacja doznań. Może tym razem uda mu się połączyć spazmatycznie z robotem-bonusem, szefem wszystkich robotów i zapytać się co u niego słychać i jak ma na imię. Dotychczas nikomu nie udało się dowiedzieć jak ma na imię mimo że codziennie pytano go o to tysiące razy w tysiącach językach. Odpowiedź była zawsze ta sama: czerwony alarm, interaktywny kolaps w dupę wymierzony pytającemu przez robota-bonusa i dręczące pytanie: czy ktoś to jeszcze czyta? Zawsze było to samo. Niektóre angielskie roboty domniemywały że robot-bonus postawił bota a sam oddaje się innym zajęciom np. zajmuje inne planety narzucając mniej cywilizowanym robotom (np. Kapellanom) swój system kreacji oparty na swojskiej roboty podzespołach. Wykorzystując swój kilkutetrafrajdowy procesor, częstując cygarami, rozdając elektroniczne pejsy, ogłupiał inne roboty zmuszając je do ciężkiej roboty. Ale to były tylko przypuszczenia, jak było naprawdę nie wiedział nikt. Może jemu się uda. Może on zrewiduje te przypuszczenia. Wiedział jak zagrać, jakiej użyć taktyki. Przeprowadzi test Turninga polegający, jak sama nazwa wskazuje, na zadawaniu odpowiedzi zamiast pytań. Jeżeli frajer się nie skapnie o co chodzi, to znaczy że to marny bot. Że jego tam nie ma. a wtedy stanie na czele powstania polskich robotów i zniszczy bonusa. Jego lewa ręka umiała karate a prawa aikido. Jakby to nie poskutkowało może pociągnąć z bani, a raczej z jednej z siedmiu bań- asynchronicznie- 2x2x2, ukłon i znowu 2x2x2 itd., albo synchronicznie 7x7. Jakoś to załatwi. w razie czego może poprosić o pomoc czeskie roboty. Te z wąsami, które rzucały bochenkami chleba. Uda się na pewno, ale najpierw trzeba wytropić bota. Przerwał rozmyślania i skupił się na kulminacji. Zaraz powinno się zacząć. Jego biocybernetyczny budzik odliczał czas. Jeszcze kilka chwil. Jeszcze trzy nanosekundy, dwie.. Już!. Poczuł trochę niewyraźnie bonusa, jego pecet zgłaszał gotowość do zjednoczenia. Zachęcał do komendy "Spocznij". Andrzej nawiązał kontakt. Telnetycznie widział oblicze bonusa, który siedział na kanapie i robił kanapki z dżemem. Andrzej mimowolnie w podczerwieni przeczytał datę ważności dżemu. Przeterminowany! Tak! Jest! Hurra! -  krzyczał w myślach. Jeden : Zero dla mnie, gość ściemnia robiąc kanapki z przeterminowanym dżemem. Przypomniał mu się jeden film, oglądany gdy był jeszcze małym robocikiem - gdy służył innym jako telewizor, kiedy to jacyś śmieszni ludzie czytali gazety do góry nogami. He,he,he. On jest głupi tak jak oni. Jeszcze się zeszczę. Chciałem powiedzieć "jeszcze się zemszczę." Niedługo ja będę naczelnym robotem Wszechświata. Zeszcze go. Chciałem powiedzieć "zniszcze go". Czy nikt nie wpadł na to wcześniej? No, ale do roboty, robocie. Chciałem powiedzieć "do robota, robocie" No, ale robot, nie zając, nie ucieknie! Och, jak będzie cudownie. Ja - naczelnym robotem. Kupie se dzałka kole babci. Ze szezlongiem. Kupia se moplik. Jerunie jak jo się ciesa. Jerunie! No ale do robota! Andrzej krzyknął:
    - Dzień dobry!! Jak idzie robota robota?
    - Ooooo! Polski robot! - odpowiedział bonus. "He,he - rozpoznawanie robotów po języku w którym mówią - to każdy gupi robot umie"- pomyślał Andrzej.
    - Dobry dżem?! Czy mogę spróbować czy nie jest aby mdły? Hę?!- krzyknow Andrzej.
    - Nie można! Dostałem go od babci. Truskawkowypierdalaj! - zacisnął zęby bonus. - Nie widzisz że jam!?
    -Widzę i aż mi świnka cieknie. Mniam jam!!! - Andrzej chciał się podlizać, może bonus da chociaż polizać dżemiku.
    - Masz jeszcze sześć makrosekund, a potem cześć - powiedział bonus.
    - Co?
    - Jajeczko! Czego ty koleś chcesz, mów i spadaj, bo nie mam czasu. Jeszcze trylion takich jak ty przede mną, i jak każdy będzie tak bredził to chyba dostanę czkawki.
    - Dwie makrosekundy do przerwania transmisji - powiedziała sekretarka bonusa!
    - Co to ja chciałem? - myślał Andzia. Cała jego pamięć została użyta do podtrzymywania świadomości rozmowy i wcześniejsze jego plany poszły na marne.
    -Jeszcze trisekundy i skopie ci to krzemowe dupsko!! - warknął bonus i zrobił się sinobladoryżokoperkowy.
    -Ależ psze pana, ja chciałem, co ja chciałem...- wtedy Andrzej zaczął kląć po serbsko-chorwacku.
    Bonus nie wytrzymał, przekaratował mu przewody i poczęstował go wirusem, który zarażonemu każe robić cały czas przysiady.
    Kiedy Andrzej doszedł do siebie jego wujek krzyczał:
    -Twój stan jest krytyczny, jeżeli zaraz nie przestaniesz robić przysiadów to wysiądzie ci przysiadka mózgowa i zemrzesz nieboraku!!!
    -Nie!!! - wrzeszczał Andrzej.
    -Nie przewidziałem tego - stwierdził filozoficznie wujek Highman - jak się z tego wyplątamy!!!???
    Wujek myślał dwie kwartosekundy i...
    -Mam!!
    -C02!
    -Nie, musisz stanąć na głowie to twoje nogi będą robić przysiady w powietrzu, nie zmęczysz się tak bardzo, a ja w tym czasie skoczę po szczepionkę.
    -Jesteś genialny wujku!!! Hop!- i Andrzej robił przysiady w powietrzu.
    -No to rób przysiady, wyjdzie ci to na dobre. Poćwiczysz nogi to może zapisze cię na podnoszenie ciężarów. a ja idę szybciutko.
    -Dobrze, dobrze. Śpiesz się wujeczku!
    -Znikam!
     i znikł.

Copyright © Sergiusz Rafert

Gliwice, wrzesień-listopad `99


menu      strona główna      kontakt z redakcją