menu      strona główna      kontakt z redakcją




Wstępniak


        Zawsze zastanawiałem się co jest elementem najbardziej charakterystycznym dla naszej, mijającej właśnie epoki, dla naszego kochanego, odchodzącego już niedługo w niepamięć wieku dwudziestego... Czy obozy śmierci, upiorne ideologie, bronie powszechnej zagłady czy raczej wspaniałe wynalazki, loty w kosmos, antybiotyki, ubezpieczenia społeczne, obowiązek powszechnego nauczania...
    Kolega opowiedział mi pewną anegdotę. Otóż w przedszkolu, do którego uczęszcza jego córka, pani obwieściła dzieciom, że będą się uczyć jak bardzo należy kochać zwierzątka. Kazała ponieść ręce tym dzieciom, które mają w domu małe puchate zwierzaczki i przynieść je nazajutrz by wszyscy mogli się napawać ich pięknem oraz kultywować miłość do naszych mniejszych braci. Przedszkolanka nie była tak do końca głupia. Zakazała przyprowadzania wielkich rotweilerów zabójców, okropnych węży trucicieli, a także ptaszków - bo mogłyby uciec. Tylko i wyłącznie małe puszyste maskotki, które przyjemnie głaskać i które spowodują odpowiedni efekt dydaktyczny.
    Następnego dnia dzieci przyniosły swoje zwierzątka. Myszki, króliczki miniatury, chomiki, świnki morskie... Córka mojego kolegi przyniosła swoją maskotkę - puszystego, perskiego kotka, przystrojonego (specjalnie na ten występ) w śliczną różową kokardę.
    I stało się to co stać się musiało. Puszysty kotek wyrwał się z objęć dziewczynki (wraz z kokardą) i zapierniczył na śmierć najbliższego chomika w czasie krótszym niż kilka sekund...
    Taaaaaa... Obydwoje, ofiara i morderca wyglądali przecież podobnie. Dwa niewielkie, puszyste zwierzątka, takie śliczne, dające się głaskać, takie przyjazne, kochane... jednak tylko kliniczny kretyn mógł nie zauważyć, że jedno z nich to gryzoń o inteligencji roślinki, a drugi to inteligentna, cwana, przebiegła i sprawna maszyna eksterminacji, mistrz kamuflażu mający w swych genach doświadczenia milionów pokoleń bezwzględnych predatorów. Tylko idiota mógł nie przewidzieć wyniku spotkania pomiędzy łagodną owieczką, a bombą atomową obleczoną w śliczne futerko.
    Nie wiem co przedszkolanka powiedziała rozpłakanej właścicielce biednego chomika. Czy mówiła o konieczności dziejowej? O procesach historycznych? O ewolucji? Ideologii? Z całą pewnością nie powiedziała, że sama jest kretynką. Z całą pewnością nie mówiła niczego o hipokryzji naszego społeczeństwa. O tym, że nie potrafimy odróżnić intencji jeśli dwoje podobnie wyglądających mówi nam, że nas kocha?
    Jesteśmy kotami. Nie tak sprawnymi jak one, ale... Jesteśmy psychicznymi kotami. Istotami stworzonymi do błyskawicznego wywalczenia przewagi na danym terytorium. Potrafimy się kamuflować, potrafimy niczym nie sygnalizować naszej woli ataku, potrafimy sobie włożyć na szyję śliczną, różową kokardkę. Potrafimy mruczeć i usypiać czujność przeciwnika. Potrafimy znienacka uderzyć w najczulszy punkt wroga. Uderzyć i zabić natychmiast, a potem błyskawicznie się wycofać. Ja? Ja zabiłem? No, nieeeee... Przecież tak ślicznie mruczę, przecież daję się drapać za uszami, przecież tak dużo mówię o moralności i przyjaźni.... Ja???
    Człowiek dominuje nad kotami chwytnością swych palców, umysłem pozwalającym planować swoje zabójcze akcje i nieprawdopodobną wprost sprawnością energetyczną swojego organizmu. Jako istota społeczna jest także w stanie ogłupić odpowiednio wielką liczbę współplemieńców, żeby zmusić ich do wspólnej akcji w dowolnie durnym celu. Na przykład możemy się skrzyknąć po to by mordować cyklistów, budować komunizm, wprowadzać Państwo Boże wśród Inków i Azteków, zakazywać innym używania środków antykoncepcyjnych. Możemy udawać, że kobiety niczym nie różnią się od mężczyzn, że kretyn i geniusz powinni mieć takie same prawa, że ci, którzy wierzą w Boga i ci którzy nie wierzą to tacy sami ludzie różniący się jedynie światopoglądem, możemy wreszcie stwierdzić, że myślący i niemyślący są de facto identyczni bo różnią się jedynie swoim prywatnym stosunkiem do "myślenia"...
    Zawsze zastanawiałem się co o nas mogą powiedzieć inne cywilizacje. Niestety, eksperyment myślowy trudny do przeprowadzenia. Nie znam żadnych innych cywilizacji, żeby móc porównać. Ale... Możemy przecież przeprowadzić inny eksperyment. Co sądziliby o nas nasi bracia sprzed... choćby osiemdziesięciu lat gdyby czegokolwiek mogli się o nas dowiedzieć.
     OK. Przeprowadźmy takie doświadczenie. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak zareagowałby Polak z roku 1920 przeniesiony w nasz ukochany rok 2000. Mogę sobie jednak wyobrazić sytuację odwrotną. Powiedzmy tak: idę sobie do mojego kolegi, Adasia Cebuli, który właśnie zmontował maszynę czasu w laboratorium na Maxa Borna 9. Otworzyłem drzwi w niewłaściwym momencie, on właśnie uruchamiał, trzask, prask, eksplozja mnie zabija, a moje szanowne zwłoki przenosi do roku 1920...
    Jezu. Wojna polsko-bolszewicka, kryzys, państwo zagrożone w najwyższym stopniu, a tu jakiś dziwny trup się pojawia. Ponieważ, mniemam, parę niesamowitych szczegółów mojej aparycji zwróciłoby uwagę ówczesnych władz to, podejrzewam, zbadałby mnie słynny Drugi Wydział, czyli Wywiad Piłsudskiego.
    Kręciłem parę lat programy policyjne dla telewizji więc wiem, mniej więcej jak wyglądałby protokół z oględzin.
    
     1. Wygląd ogólny denata.
     Przypuszczalny wiek... niemożliwy do określenia!
     No niestety, pierwsza zagwozdka. Jak określić mój wiek? Według ówczesnych standardów niektóre moje cechy wskazują na lat dwadzieścia, a niektóre na lat czterdzieści. Jak porównać zadbane ząbki, zdrową, przewitaminizowaną cerę, z... siwizną we włosach? Jak porównać wyćwiczone mięśnie ze skoliozą na przykład? Jak porównać brak jakichkolwiek zmian chorobowych w organizmie z typowymi zmianami naskórka na nadgarstkach i siwizną, charakterystycznymi dla 38 - 40 letniego faceta? No cóż... Powiedzmy, że chłopaki z "Dwójki" napisaliby: "pewne cechy wskazują na wiek 17-20 lat, pewne cechy wskazują na wiek 35-40 lat". Naczelnik II Wydziału chyba by sam osiwiał... Ale idźmy dalej.
     Wzrost: Olbrzym!!! Wyjątkowo wysoki! 186 centymetrów wzrostu! (dzisiaj: średniego wzrostu...). Rozmiar butów: 44! (ciekawe czy takie gdzieś wtedy produkowali?). Ale to jeszcze nic.
     Wygląd: zadbany.
     2. Ubiór: Jezu... jak to napisać? Hm... Ubiór: idiotyczny!
     Druga zagwozdka. Kto mógł wtedy włożyć na siebie żółtą kurtkę puchową? Alpinista? Marynarz? Gdzie takie coś produkują i po co? Z jednej strony ktoś wyłożył majątek na zupełnie nieprawdopodobny materiał nie przepuszczający wody, przepuszczający ciepło tylko w jedną stronę (zakładam, że mogliby to zmierzyć), a z drugiej w głupi sposób umieszczający w środku tego cuda techniki... sztuczny puch! Toż naturalny byłby sto razy tańszy! Ale to jeszcze nic.
     Ubiór denata wskazuje na jego odmienne preferencje płciowe.
     No nie... Jestem jak najbardziej normalny. Ale... Taksują mnie chłopcy z roku 1920. Elastyczna bluza koloru czerwonego (!), koszula w paski, bielizna koloru zielonego (!!!) - w domyśle - coś z nim nie tak! Jeśliby oczywiście, w ogóle znali materiały elastyczne.
     Ale to dalej nic.
    Spodnie: podjęte najprawdopodobniej ze śmietnika. Niebieskie, z płótna żaglowego, lichej jakości, poprzecierane. (skąd mieliby mieć pojęcie o ścieralnych dżinsach?). Buty... Jezu... Buty wykonane częściowo ze skóry naturalnej, częściowo ze skóry zmielonej i sklejonej. Jaki idiota mógł kazać mielić skórę i ją na powrót sklejać???
     Ale to dalej naprawdę nic. Trzecia zagwozdka.
    3. Denat posiada zegarek... O Boże Wszechmogący w niebiesiech... To istny cud techniki!!! Wyświetla cyferki, literki, poza aktualnym czasem informuje o kilkudziesięciu sprawach, których rozgryźć nie sposób. Napędzany jest... baterią o tak niskim napięciu i natężeniu, że właściwie trudno je zmierzyć. A jednak... zegarek wykonany jest tandetnie, mierzy czas gorzej niż nasze najlepsze szwajcarskie zegarki, wykonany jest z materiału nieznanego naszej współczesnej nauce, a jednak materiału lichej jakości, widać liczne zadrapania i rysy (my zrobilibyśmy kopertę sto razy lepiej). Obliczyliśmy jednak, że bateria wystarczy na kilka lat (cud, cud, cud!!!).
    Rosyjski agent posiada przy sobie szereg urządzeń elektrotechnicznych. (przy dalszym opisie zakładam, że trafiłem na geniuszy). Jedno z tych urządzeń (pewnie tajna radiostacja) wysyła co jakiś czas sygnały w nieznanym nam i niestosowanym paśmie, tak wysokim, że właściwie nie można go zmierzyć. Po wyczerpaniu baterii (trzy dni) urządzenie zamilkło, odtworzyliśmy (chyba cudem) zasilacz ale urządzenie zażądało kodu PIN i nie dało się uruchomić bo po trzech nieudanych próbach zażądało kodu PUK. (zwykły telefon, który usiłował się skontaktować z najbliższym słupem przekaźnikowym i po pewnym czasie uznał, że został skradziony...). Radiostacja miniaturowa wykonana jest jednak tandetnie, szybka wyświetlacza jest zarysowana, obudowa z dziwnego materiału (może bakelitu?) wytarta...
    Inne urządzenie działa jednak niezawodnie Ale... Urządzenie wyświetla w cudowny sposób liczne dane (większość niezrozumiała, bo skąd mieliby wiedzieć co to kod karty kredytowej, albo plan miasta, które nie istnieje) na przykład numery telefonów (ale to oczywiście blaga, bo przecież nie ma na świecie siedmiocyfrowych numerów telefonów). Niemniej urządzenie (po dłuższej analizie) okazało się radiem. Odbiera ono programy na pasmach gdzie nikt nie nadaje (UKF), posiada również system nagrywania i odtwarzania na taśmie stylonowej umieszczonej w kasecie, tyle tylko, że umieszczono tam nagranie zaszyfrowanych, bezsensownych, drażniących i chaotycznych dźwięków. Napis na kasecie brzmi: "Prodigy live".
    Trzecie urządzenie nie wymaga haseł, a jednak nie udaje się go uruchomić bowiem bez przerwy wyświetla komunikat: "General protection fault! Best wisches from Bill Gates!"...
    Przerwijmy tą bezsensowną wyliczankę. Nie analizujmy dokumentów (popisanych "Polska Rzeczpospolita Ludowa" - ewidentna podpucha rosyjskich komunistów, ani kart kredytowych podpisanych "Rzeczpospolita Polska" z nazwami nieistniejących banków).
    Zastanawia mnie jedna rzecz. Czy oni, w roku 1920 byliby w stanie przewidzieć, że w 2000 będzie 6 miliardów ludzi? Że będzie nadmiar maszyn, i to taki, że opłaci się pakować cuda techniki w tandetną obwolutę (oni wszak opakowaliby to lepiej), że będzie można robić zegarki tak wyrafinowane, że tamci ludzie mogliby tylko o takich marzyć, a jednocześnie tak kiepskie, że ichnie, szwajcarskie chodziły jednak lepiej? Abstrahując od koloru bielizny, kurtki i bluzy, czy mogliby przewidzieć, że potrafimy czynić cuda ze swoim zdrowiem, jednocześnie posiadając płuca zatkane syfem sto razy gorszym niż miał ich najstarszy górnik?
    I nareszcie... Czy ktokolwiek z nich byłby w stanie przewidzieć, ze będziemy cywilizacją tak totalnie rządzoną przez obraz, że znajdą się u nas miliony kretynów, które nie odróżnią kota od chomika i wpakują gryzonia razem z drapieżnikiem do jednego pomieszczenia ponieważ obydwa wyglądają prawie tak samo?
    Przecież dzieli nas zaledwie osiemdziesiąt lat... Nie wierzcie futurologom i przewidywaczom przyszłości. Na szczęście tych kompletnych imbecyli z roku 2080 już nie poznamy...

GIN


menu      strona główna      kontakt z redakcją