J. Baranowska i Z. Landowski

Działy stałe:
spis treści
wstępniak
stopka
kontakt
komunikat
galeria
literatura
interaktywna...

Dziennik ufoludka

copyright © J. Baranowska & Z. Landowski

antykwariat
linki
erotyka
chat

Literatura:
Baranowska & Landowski
Dudek
Kostrzewa
Kowalski
Rybicki
Wróbel
Ziemiański

Publicystyka:
Cebula
Landowski
Sędziak




P

RZEDMOWA
- Jacie.


     ROZDZIAŁ NAJPIERWSZY
     Jestem sobie ufoludkiem. A jak spadłem na Ziemię, to strasznie się potłukłem. Bo ja spadłem. Od tego czasu mieszkam w puszce ze szprotami i jest mi z tym fajnie. Wprawdzie szproty chrapią, ale poza tym nie narzekam. Skoro im nie przeszkadza, że przez całą noc gram na organach, to i ja będę tolerancyjny.

     ROZDZIAŁ PIERWSZY
     Pewnie jesteście ciekawi, czemu spadłem. A coście tacy ciekawi? To już spadać sobie nie wolno?

     ROZDZIAŁ DRUGI
     Któregoś dnia, po zjedzeniu kilku gwoździ firmy Yamaha, zdałem sobie sprawę, że moje życie jest parszywie nudne. Wylazłem więc z puszki po szprotach (piszę "po", gdyż szproty przestały akceptować moje nocne koncerty na organach firmy Yamaha i poszły sobie w świat) i postanowiłem rozejrzeć się po okolicy.

     ROZDZIAŁ TRZECI
     Z prawa i z lewa (od puszki szprotów firmy Yamaha) rozciągał się zakrzywiony Wszechświat - odkryłem to wtedy, gdy powędrowałem śladem szprotów (nietrudno było go znaleźć - śmierdziały już jak diabli) i trafiłem z powrotem do puszki chwilę potem, jak szproty tu wróciły. Cały ten świat jest bardzo niewielki - ot, dwa dni marszu.

     ROZDZIAŁ CZWARTY
     Postanowiłem powiększyć sobie światopogląd. Przygotowałem wielkie “Bum!" (od tego podobno zaczął się Kosmos). Wcisnąłem mój (i szprotek) Wszechświat do pudełka od szprotów. Szproty trochę się skarżyły, że ściśnięte elektrony obiegając swoje zacieśnione orbity łaskoczą je w płetwy, ale w końcu udało mi się zamknąć
     wieczko. Nadmiernie zgęszczona materia zrobiła “Bum!". Było to naprawdę Wielkie BUM ! 

     ROZDZIAŁ PIĄTY
     Teraz mój świat (bo szprotów już nie ma) jest naprawdę wielki. Tylko trochę czuć go nieświeżą rybą. I firmą Yamaha.

     ROZDZIAŁ SZÓSTY
     Postanowiłem zwiedzić mój (i firmy Yamaha) nowy Wszechświat - z początku będę poruszał się po nim skacząc z meteorytu na meteoryt. Okazało się to wcale niełatwe - mając prawą rękę zajętą (puszką po szprotach), zaczepianie się tylko jedną dłonią jest bardzo trudne. Przerzuciłem się więc na komety (ich ogon jest długi, łatwo się go trzyma).

     ROZDZIAŁ SIÓDMY
     (pierwszy porządny, punktualny, etc. ...)
     My, Ufoludki, nienawidzimy robić porządków - dlatego Wszechświat jest jaki jest - po prostu nikomu z nas nie chciało się (i dalej się nie chce) robić tak wielkiego sprzątania ... Tu gromada, tam kupa (gwiezdna)...
     Tu pył, tam mgławica ... Wreszcie jest tak, jak lubimy. Nikt nie wie, co się czai za najbliższym, kosmicznym zakrętem - można dostać w łeb kometą, a można wpaść na koktajl na Drogę Mleczną . 
     Zresztą ten cały Wszechświat cieszy. Tylko diabli wiedzą kogo.
     To znaczy, ja też wiem. Browar Elbląski: Pij Heweliusa, a Wszechświat cię ucieszy!
     To prawda - na trzeźwo nie ma tu nic wesołego.
     Brud, pył i mnóstwo zaśmieconej materią (jej odpadkami) pustki.
     Ale przejdźmy do rzeczy - Kosmos jest jaki jest, a my mamy swoje problemy. Ja na ten przykład zgubiłem swoją puszkę po szprotach (firmy Yamaha). Muszę wykombinować coś nowego. Dlatego przeniosłem się na planetę, obok której akurat przelatywałem - i trafiłem ....
     - Ryjku, popatrz, jakie dziwne stworzonko spadło na Wiercipiętę z nieba! - Powiedział Muminek.
     - Nie z nieba, tylko z komety! - Poprawił go Fredrikson.
     - No! - Dodał Ryjek.

     ROZDZIAŁ ÓSMY
     Zamieszkałem w pieczarze, nad brzegiem morza (w tej, w której Muminek schował kapelusz Czarnoksiężnika) i, chcąc niechcąc, począłem zadawać się z tym wesołym, aczkolwiek dziwacznym i podejrzanym towarzystwem.

     Muminek, to taki typ spod ciemnej gwiazdy - tzw. element antyspołeczny - stary koń, a ciągle na garnuszku rodziców...
     Wiercipięta - też z marginesu ...
     Włóczykij - bez zameldowania, znika ciągle dla przeprowadzenia jakichś swoich ciemnych machinacji i podejrzanych transakcji...
     Mimbla - hmmm, nie chcę używać tych słów, którymi zazwyczaj obdarza się tego typu panienki...
     Mała Mi - zdeprawowana od niemowlęctwa....
     Fredrikson - ojciec uchylający się od opieki na dziećmi i od alimentów ...

     przedstawiciel mniejszości seksualnych - Paszczak.
     Cała ta zbieranina, bredząca od rana do nocy, zasługuje na szybki proces i długi wyrok.
     Postanowiłem wyprowadzić ich na ludzi ...to jest na ufo-ludki. Najpierw przemalowałem ich na zielono (trochę krzyczeli, ale kiedy zakleiłem im farbą pyszczki - wyschli i ucichli). Potem dokręciłem im nad czołem antenki, wrzuciłem do latającego talerza i odesłałem na Marsa. Niech teraz tam sobie rozrabiają ! A sam zająłem ich domek, no bo przecież już im nie jest potrzebny ? No nie?

     ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
     Dzisiaj postanowiłem się nauczyć śpiewać. To wszystko przez Muminki. Zostawiły w moim domku zbiór
     płyt niejakiego Pawia Rotiego. Ten Paw tak się wydziera, a wszyscy nim się tak zachwycają, że postanowiłem im pokazać jak śpiewamy my, ufoludki - konkretnie ja.
     Oczywiście, nie mogłem od razu, bez nauki zaśpiewać lepiej od niego - nie znam słów ! 
     Dlatego teraz uczę się miauków, które on wydaje. Efekt jest niesamowity! Prześpiewałem tak sobie do wieczora - dziwne, że nikt nie przybiegł mnie słuchać! W dodatku koty, które leżały przedtem na dachu i wygrzewały się w słońcu, uciekły. No, ale wiadomo, koty nie mają słuchu - dlatego tak się wydzierają w marcu. A to mają być ich serenady!
     Palę sobie fajeczkę i patrzę w niebo, a wznosi się ono tutaj nisko nade mną i gwiazdy błyszczą tak silnie, jakby dopiero co się narodziły. Komety krążą po swoich trajektoriach, asteroidy spalają się jarzącym ogniem spadając na Ziemię i jest tak błogo i cicho, że chce się wyć jak wilk, aby nie popaść w ckliwy sentymentalizm jak z Harlequina.
     Na szczęście przypomniałem sobie o swoich nieszczęściach - brak mi mojej (i szprotek) puszki firmy Yamaha. I to mnie ocaliło - poczułem się zdołowany, wreszcie jak u siebie w domu. W nowym domu, na Ziemi.

Pluton 1996


kontakt z autorem   na górę   spis treści