Fahrenheit XLVII - wrzesień 2oo5
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Fahrenheit Crew Recenzje
<<<strona 05>>>

 

Recenzje

 

 


Sprytem i dowcipem

 

Świeżo upieczony mag pogodowy, po odebraniu dyplomu (oraz gratulacji od rektora uniwersytetu) rozgląda się za jakimś popłatnym zajęciem. Przebierając w ofertach jak w ulęgałkach, decyduje się na komfortową, dobrze płatną posadkę u nadwornego malarza. No bo w końcu cóż to za praca – przeganiać chmury, by artysta miał dobre światło. Pracodawca jest zachwycony umiejętnościami młodego maga i... Stop! Tak miało być – a wyszło jak zwykle.

Świeżo upieczony pogodnik trzeciej kategorii, po odebraniu dyplomu w pośpiechu opuszcza uczelnię. A że co roku trzeba składać akademikom raport (inaczej traci się licencję) zatrudnia się u humorzastego malarza Astrogoniusza. Gdy ten przekonuje się, że umiejętności maga, delikatnie mówiąc, nie spełniają oczekiwań, wyrzuca go z pracy. Załamany Rosselin udaje się do knajpy „Pod czterema mewami”, upija się, a rano ze zdumieniem dowiaduje, iż widmo bezrobocia wraz z brzegiem ojczystym odeszło w siną dal. Problem w tym, że posada maga pokładowego niezbyt mu odpowiada... Dalsze przygody pogodnika to rodzaj komedii omyłek. Gdy już wydaje się, że nasz bohater wypływa na spokojne wody, wplątuje się (lub zostaje wplątany) w nową kabałę. Jedna z kolejnych lokacji – pałac cesarzowej to miejsce specyficzne. Dworskie intrygi, choć delikatne i misternie uplecione, potrafią nawet zabić. Tu każdy musi mieć się na baczności. Na szczęście sprytu i poczucia humoru naszemu bohaterowi nie brakuje...

Akcja toczy się dość nietypowo jak na powieść: stanowi jakby ciąg powiązanych przygód. Mimo to czyta się świetnie. Głównym atutem jest z pewnością dowcipny, barwny, miejscami rubaszny język. Autor zręcznie sparodiował utarte schematy fabularne oraz sztampowych bohaterów klasycznej fantasy. Zamiast kolejnego herosa czy wspaniałego maga-który-sam-jeszcze-nie-wie-co-potrafi, mamy postać z krwi i kości, złożoną z zalet i wad. Na uwagę zasługują również ciekawie skonstruowane postaci złośliwego Astrogoniusza, wyrachowanej Zejfy, wyniosłej i twardej cesarzowej Joanny... No i smok! Nie zapominajmy o smoku.

„Czarem i smokiem” to pozycja zdecydowanie godna polecenia. Dlaczego? Bo wciąga, bawi, śmieszy, pomaga się odprężyć po męczącym dniu. Bo autor odrzuca schematy, kpi ze sztampy, wodzi czytelnika za nos. A szczególnie dlatego, że po odłożeniu książki nasz świat i nasze życie wydają się prostsze niż to, z czym musi zmagać się Rosselin. I na ułamek sekundy błyska w głowie myśl: „Jak to dobrze, że nie mnie się to wszystko przydarzyło...”

 

Katarzyna Pilipiuk

 

 

Romuald Pawlak

Czarem i smokiem. Pogodnik trzeciej kategorii – tom I

Fabryka Słów, 2005

Cena: 26,99

Str.: 368

 


Mroczna kulminacja

 

No i doczekaliśmy się wreszcie. Nie tylko mamy na ekranach „Zemstę Sithów”, kulminacyjny punkt kosmicznych zmagań, ale także wersję powieściową, pióra Matthew Stovera. Opracowanie literackie cudzego scenariusza nie należy z pewnością do zadań łatwych, ale trzeba przyznać, że autor wziął się do dzieła z dużą werwą i prawdziwym talentem. Jest to historia miłości i utraty, braterstwa i zdrady, odwagi i ofiary, a także śmierci marzeń – stwierdza we wstępie. Nie mogąc ingerować w fabularną strukturę najbardziej mrocznego epizodu „Gwiezdnych Wojen”, pisarz skupił się przede wszystkim na kreowaniu sylwetek psychologicznych głównych bohaterów, ich wahań i wewnętrznych rozterek. Dzięki temu przejście Anakina Skywalkera na Ciemną Stronę Mocy, powolne acz nieuchronne uleganie wpływom przyszłego Imperatora, naznaczone tragizmem uczuciowe relacje z Padme, czy też konflikt z mistrzem Kenobi i innymi rycerzami Jedi, wypadły niezwykle przekonująco i zyskały głębszy wymiar. Stover ukazuje to wszystko na szeroko potraktowanym tle upadku wyrafinowanej cywilizacji i demokracji, staczającej się w otchłań totalitarnej dyktatury. Nie szczędzi także czytelnikowi filozoficznych refleksji na temat woli Mocy, ukazanych trochę w duchu Friedricha Nietzsche (zwłaszcza w momentach, gdy Palpatine kusi Anakina perspektywą stania się „nadczłowiekiem”, decydującym o ludzkim życiu lub śmierci). Towarzyszą tym rozważaniom poetyckie impresje, dotyczące natury światła i ciemności, spinające akcję zgrabną klamrą. Wszystko to układa się w spójną, konsekwentnie zbudowaną całość, czyniącą z powieści wstrząsającą, iście wybuchową mieszankę.

Zaprzysięgli fani gwiezdnej sagi z pewnością będą zawiedzeni faktem, iż autor niezmiernie pobieżnie przedstawił misję Yody na planecie kosmatych Wookiech. Na kartach książki nie występuje zatem sympatyczny Chewbacca, który przewija się jednak w filmie. Pewne rozczarowanie może wywołać także skrótowe, pospiesznie napisane zakończenie, blednące wobec epickiego rozmachu całej opowieści. Są to jednak drobne niedostatki, nie wpływające zasadniczo na odbiór utworu, albowiem Matthew Stover udowodnił, że jest nie tylko biegłym rzemieślnikiem, ale także bardzo dojrzałym pisarzem.

 

Witold Jabłoński

 

Matthew Stover

„Zemsta Sithów”

Tłum. Maciej Szymański

Amber 2005.

Cena: 29,80

Str.: 368

 


Kiedy dojrzeją grona gniewu...

 


A ty niespiesznie tkasz zdarzeń kobierzec,
Węzeł za węzłem w rytm serca uderzeń,
W gęstej osnowie nie chybiając wątku,
Chociaż w najdziksze prowadzisz rubieże.
Idziemy razem labiryntem ścieżek,
Gdzie jeden koniec wiele ma początków,
Bo cały z Twoich utkany zamierzeń...

Jacek Kaczmarski – „Wyznanie kalifa, czyli o mocy baśni”

 

Zainteresowanie kulturą i historią Bliskiego Wschodu zwiastowały już opowiadania Rafała Dębskiego, ale najpełniej autor dał im wyraz dopiero teraz, w powieści pt. „Łzy Nemezis”.

Opowieść przenosi czytelników do Ziemi Świętej w czasach jednej z najbardziej znanych wypraw krzyżowych. Jest schyłek XII wieku, w Europie rozkwita kultura rycerska, a pod murami Jerozolimy armiom trzeciej krucjaty przewodzi Ryszard Plantagenet, znany powszechniej jako Ryszard Lwie Serce. Na styku dwóch światopoglądów Rafał Dębski opisuje historię, jak z antycznej tragedii – „gęstą od tęsknot, cudów i koszmarów.”

Kompozycji „Łez Nemezis” przyświeca dualizm. Na tle dwóch kultur – chrześcijańskiej i islamskiej – prowadzone są dwa równoważne, splecione ze sobą wątki: pierwszy koncentrujący się na losach grupy krzyżowców, drugi skupiony na otoczeniu sułtana i jego rodziny. Oś zdarzeń wyznaczają dwie postaci historyczne – angielski król Ryszard Lwie Serce i Władca Wiernych z woli Allaha wszechmocnego i sprawiedliwego, Salah ad-Din Jusuf ibn Ajjub. Poznajemy obu wodzów oczyma głównych bohaterów – postaci fikcyjnych, rycerzy krzyżowych, oraz z perspektywy brata Saladyna, księcia Malika ad-Adil czy legendarnego Starca z Gór.

Na kartach powieści ożywają postaci historyczne oraz przewija się galeria pełnokrwistych, wielowymiarowych ludzi stworzonych w wyobraźni autora. Tutaj również zaznacza się dualizm, lecz linia podziału grup nie pokrywa się z prostym wartościowaniem na tych dobrych i tych złych. Rafał Dębski unika uproszczeń – jego bohaterowie są niejednoznaczni, zróżnicowani cechami charakteru, światopoglądem i przede wszystkim – przynależnością kulturową. I, paradoksalnie, na styku dwóch kultur stoi nie mędrzec, lecz.... wiking.

Świat islamu z czasów krucjat zdominowany jest przez rycerzy chrześcijańskich oraz prawowiernych wojowników, ale pojawiają się również kobiety. W centrum wydarzeń, pomiędzy Saladynem i Ryszardem, stanie Fatma, która za poświęcenie zapłaciła niewspółmierną cenę bólu. Przeciwwagę dla tragicznej postaci siostry Saladyna i Malika, stanowi żona jednego z rycerzy, Kurta von Landberga, po szekspirowsku komiczna nieposkromiona złośnica, natomiast chłodna, arystokratyczna Judyta, skryta miłość Vincenta de Rionne, weterana spod Jerozolimy, zdaje się niemal wyemancypowana.

Ludzie, przywołani z mroków historii, jak i ci wykreowani przez autora, egzystują w świecie, gdzie europejski racjonalizm kontrastuje z arabskimi przesądami. I racjonalizm ten, jakże współczesny i jednocześnie anachroniczny dla mentalności średniowiecza, weryfikowany jest już na początku powieści – gdy na pustyni pojawia się ifryt.

Nawiązania do „Kitabalf layla wa layla” zaznaczone są już na początku powieści. Nie tylko dzięki wprowadzeniu istot fantastycznych, jak ghule i dżiny, tak charakterystycznych dla arabskiej baśniowości. Inspiracja sięga głębiej, do sposobu przeplatania realiów życia codziennego magią – zjawiskiem niewątpliwie rzadkim, ale nie traktowanym, jako niemożliwe, łamiące prawa rzeczywistości. Okaże się również, że niektóre z postaci „Łez Nemezis” uwiecznione zostaną w „Księdze tysiąca i jednej nocy” – używam czasu przyszłego nieprzypadkowo, ponieważ akcja powieści Dębskiego toczy się w okresie, gdy znany zbiór baśni Szeherezady jeszcze nie nabrał ostatecznego kształtu. Inspiracje legendami i podaniami, to tylko jeden aspekt utworu – kreacja świata przedstawionego wsparta została także na solidnych podstawach naukowych i źródłach historycznych, znać w tym pasję i zainteresowania autora dziejami wypraw krzyżowych i wydarzeniami na Bliskim Wschodzie z tamtego okresu. Tym mocniej zaznacza się w „Łzach Nemezis” harmonijne zespolenie realiów historycznych i magii orientalnych baśni.

Na tle barwnej mozaiki charakterów i światopoglądów rozgrywa się fabuła, której patronuje tytułowe bóstwo przeznaczenia i zemsty. Rafał Dębski podkreśla zwłaszcza ten drugi aspekt – pragnienie zemsty i gniew decydują o losach bohaterów, a zarazem znaczą kulminacyjne punkty i zwroty akcji. Fabułę otwiera pojawienie się ghula i opiekującego się nim ifrita, ognistego demona zdolnego siać zagładę nie tylko w świecie islamu. Aby się mu przeciwstawić potrzebna będzie, oprócz mądrości wschodu, obecność króla niewiernych – zatem wrogowie będą musieli połączyć siły, wyzbyć się choć na chwilę dzielących ich animozji, jednym słowem: powstanie drużyna. A jednak ten schemat fantasy jest w powieści Dębskiego wzbogacony niejednoznacznością. Członków drużyny nie prowadzi poczucie wzniosłej misji, raczej przymus i szantaż, ale i powierzona im rola jest w batalii z demonem niewielka. Ognisty demon, zmaterializowany symbol ludzkiego pragnienia, został wezwany celowo, w dobrej wierze, lecz przez ohydną ofiarę. Odpowiedzialność za pojawienie się ifrita i ghula spoczywa w równym stopniu na rodzie sułtana, jak też na królu Lwie Serce i to jemu przypadnie wątpliwy heroicznie czyn zgładzenia potwora, o którym nigdy nie wspomną żadne kroniki i eposy.

Źródłem nieszczęść prowadzących do osobistych dramatów nie jest, jak można sądzić, ifrit, lecz wspomniane wcześniej ludzkie pragnienie zemsty i gniew tak silny, że wyrywa się spod kontroli – największe zło kryje się bowiem w ludzkim wnętrzu. Za odkrycie tej starej jak literatura prawdy bohaterowie „Łez Nemezis” zapłacą utratą niewinności i upadkiem wiary w ideały. I bolesnym zrozumieniem, że zemsta jest aspektem przeznaczenia nie mającym nic wspólnego ze sprawiedliwością – w losach bohaterów zapisano przesłanie, że za żądzę odwetu najdotkliwiej zapłacą najsłabsi, pozbawieni ochrony, jaką daje tarcza bezwzględnego cynizmu, okrucieństwa czy zwykłej bezduszności.

To przesłanie sięga głębiej niż tylko do warstwy fabularnej „Łez Nemezis”. W czasach, gdy oczy świata zwrócone są na Bliski Wschód, a w sercach ludzi rodzą się obawy i uprzedzenia, Rafał Dębski próbuje zweryfikować europejskie generalizacje i kulturowe mity, wyraźnie opowiada się za tolerancją i przeciw postawom odwetowym. Nie przez przypadek rozważania o władzy duchownych i strach przed fanatyzmem wypowiada książę Malik – to słowa brzmiące podejrzanie aktualnie, bliskie współczesności o wiele bardziej niż wiekom średnim.

Nie istnieją jednak dzieła doskonałe. Choć język powieści jest sugestywny i plastyczny, brak w nim ech frazy Szeherezady. Zróżnicowania wyraźne w kreacji postaci i opisach, nie sięgają dialogów – mniej dyskretna stylizacja, na pewno dodałaby utworowi kolorytu i mocniej zaznaczyła opozycje kulturowe i światopoglądowe. Uwspółcześnienie stylu jest być może ceną za przemyślenia i odautorskie refleksje, za zmniejszenie dystansu między poczuciem rzeczywistości czytelnika a fikcją literacką. Chcę w to wierzyć, bo mimo wszystko język powieści zaprawiony jest i humorem, i patosem, i sporą dawką ironii. I, przyznać należy, całkiem udatnie opisuje krew, pot i flaki, czyli ulubione przeze mnie jatki.

Powiada się, że dobra opowieść pozostaje w sercach tych, którzy ją poznali. „Łzy Nemezis” Rafała Dębskiego pozostały...

 

Małgorzata Koczańska

 

Rafał Dębski

Łzy Nemezis

Copernicus Corporation, Fantasmagoricon, 2005

Str.: 288

Cena: 26,00


Nasz Ulubiony Ciąg Dalszy

 

Niestety, tej frazie nie można przypisać mojego autorstwa, a szkoda... Bo zdecydowanie lubię drugie tomy – rozwijają fabułę zawartą, a raczej zasygnalizowaną w części pierwszej, piętrzy się historia lubianego bohatera, no i więcej się dzieje.

Nasz Ulubiony Ciąg Dalszy to tytuł jednego z rozdziałów książki Marcina Wolskiego „Włóczędzy czasoprzestrzeni” – kontynuacji „Antybaśni z 1001 dnia”.

Czekałam na tę powieść z utęsknieniem, chciałam wrócić do Amirandy i Regentsburga. Oczekiwałam kolejnych przeróbek znanym mi baśni i bajek. Znając talent Wolskiego, wiedziałam, że nie poczuję się nimi znużona. A tu niespodzianka...

Jest Amiranda, jest Regentowo, ale nie ma ani jednej bajki! Żadnych Smaków, krawcowych Siar, Kapciuszków. Są za to przemytnicy czasoprzestrzenni, w „Antybaśniach...” tylko wspomniani.

Wracamy do Marka Kazimierzaka – sanitariusza, świadka śmierci Azehera, dzięki któremu świat Marka przewraca się do góry nogami (okazuje się być synem innego człowieka niż ten, który go wychował, poszukiwania prawdziwego odkrywają przed nim Amirandę). Wracamy też do pana Karola Karczewskiego – wiernego „spisywacza” dziejów kraju za czasoprzestrzenną kurtyną.

Karczewski po spisaniu amirandzkich antybaśni zaczyna się zastanawiać nad swoją weną: dlaczego miał świetne pomysły, tylko gdy jego sąsiad, pan Andrzej, był w domu? A gdy jego brakowało – Karczewskiemu nie szło pisanie? Kim jest ukochana Miriam? Jaki związek łączy ją i pana Andrzeja? I czy Amiranda naprawdę istnieje?!

Te pytania powodują u Karola nawał wspomnień: pierwsze spotkanie z profesorem o wdzięcznych inicjałach HSP, jakoś tak w początku lat siedemdziesiątych, i pierwsze zderzenie z Amirandą jako tworem całkiem realnym. Gdy Karczewski tylko bajał o rzeczywistości Z-2, profesor HSP bywał tam gościem.

Kazimierzak poznaje dzieje trapezoidalnego kraiku wraz z czytaniem opisywanych przez ojca przygód. Dowiaduje się, że rzeczywistości są nie tylko równoległe. Można je przekroczyć również w dowolnym czasie i znaleźć się w Amirandzie wieków średnich bądź w XXI stuleciu.

Nad historią alternatywnej Ziemi czuwają Moce – gdy przybysz z innego świata próbuje naruszyć strukturę historii – Moce wkraczają do akcji i naprawiają „uszkodzenia”. Gdy przybysz zapoluje na sarnę, którą miał zjeść ktoś z Amirandy, w stadzie bardzo szybko rodzi się kolejna – taka swoista „autonaprawa”. A gdy ktoś świadomie próbuje zmienić przyszłość Amirandy – o, wtedy Moce używają naprawdę wielkiej siły, by nie dopuścić do tej zmiany. Różnymi środkami.

Z czasoprzestrzennych uskoków korzystają przemytnicy. Przerzucają między światami drobne klejnoty, dzieła sztuki, pomniejsze wynalazki, takie, które nie mają wpływu na dzieje Amirandy.

Różnie się odbiera tę powieść – trochę jak przygodową awanturę, trochę jak wspomnienia człowieka socjalizmu (przednia historia o samym Marcinie Wolskim), trochę jak powiastkę kryminalną. W sumie nie żałuję, że nie było moich ukochanych antybaśni, bo to, co zaprezentował autor, jest równie smaczne. Wolski potrafił zawsze kpić z zastanej rzeczywistości, wyśmiewać nasze buraczano-przaśne autorytety. I to się czyta!

 

Karolina Wiśniewska

 

Marcin Wolski

Włóczędzy czasoprzestrzeni

SuperNOWA, 2005

Cena: 25,50

Str.: 376

 

 

 

Następna strona

 

Okładka
Spis Treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam(ientnika)
PMS
Galeria
Anna Misztak
Adam Cebula
M.Kałużyńska
W.Świdziniewski
Andrzej Zimniak
Bartłomiej Czech
Dawid Juraszek
Adam Cebula
Jerzy Piątkowski
Magdalena Kozak
Dušan Fabián
Jacek Izworski
Anna Głomb
Marek Kolenda
Duo M
Hastatus
awatar Wal Sadow
Witold Jabłoński
Jaga Rydzewska
Wojciech Szyda
< 05 >