Mordechaj wyraźnie odzyskał rezon. Lata doświadczenia w byciu wrzodem na dupie przeważyły nad lękiem, który odczuwał na początku. Uśmiech komisarza Wyżnika stał się już wyraźnie wymuszony.
– A kto jest odpowiedzialny za naprawę? – zapytał, zgrzytając zębami.
– Ja – odparł zadowolony z siebie Mordechaj i dodał, drapiąc się po brzuchu: – ale teraz nie mam czasu, bo pełnię obowiązki dyżurnego ruchu. […]
– Widzisz pan, jakie to teraz czasy nastały. Społeczeństwo narzeka, że za dużo biurokracji, że pięć biurw jeden stołek grzeje, a tu widać jednak brakuje pracownika.