Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

[OPINIA] „Wojna królów” (Jan Žižka, Medieval)

Filmy i seriale A.Mason - 10 stycznia 2023

 

Martin Králik zapytał na swoim profilu na FB o opinię na temat filmu „Wojna królów”. Przyznam się, że dopiero wtedy dowiedziałem się, że to jest czeska produkcja i od razu poleciałem wykupić dostęp do niej. Właśnie skończyłem oglądać, więc postanowiłem podzielić się z Wami moją opinią o tym filmie (bo to raczej nie jest recenzja).

„Wojna królów”, to film dosyć luźno inspirowany historią Jana Žižki, czeskiego bohatera narodowego z czasów wojen husyckich. Widać, że twórcy lubowali się w efektach specjalnych, które w kilku miejscach wyglądały, jakby to fabuła była pociągnięta tak, żeby można było wykorzystać konkretny efekt. Czyli momentami to fabuła była podporządkowana efektom specjalnym, a nie efekty fabule. Z Żiżki przez to wyszedł taki trochę Rambo, i aż się prosiło, żeby opaskę z oka przesunąć mu na czoło.

Niemniej nie mogę powiedzieć, żeby te efekty były nachalne, przytłaczały. Widać je już na samym początku i jeśli od razu zaakceptujemy ich styl, pewną teatralność, to potem nie wyskakują ponad początkowy poziom. W trailerze, który linkuję poniżej, możecie zobaczyć w sumie wszystkie najważniejsze efekty specjalne, przy czym od razu uprzedzę: na szczęście to nie jest tak, że w „Wojnie królów” nie ma nic poza scenami ze zwiastuna, ale przygotujcie się na to, ze „obiecuje” on trochę więcej niż dostajemy w rzeczywistości.

Jedyną rzeczą, która mi przeszkadzała przez cały film, to bardzo szybkie cięcia w cenach walki. O ile w trailerze taki montaż sprawdza się, o tyle oglądając pełny metraż miałem poczucie, że montażyści nie pozwalają mi się napawać walką, być może próbując ukryć w ten sposób niedostatki efektów specjalnych, poszli odrobinę za daleko. Tam, gdzie w teorii miało być epicko, z rozmachem – montaż trochę nawalił.

Najważniejsza rzecz w filmie – fabuła. Tu niestety jest przyzwoicie, ale średnio. Dostajemy stosunkowo prostą i przewidywalną opowieść o porwaniu, miłości i walce. Nie ma zwrotów akcji, które zmieniałyby nasz punkt widzenia, zaskakiwały, skłaniały do przemyśleń. Bardzo pobieżnie zostało zarysowane tło historyczne i chyba to najbardziej boli. Gra aktorska stoi na naprawdę wysokim poziomie, wszystkie postacie są nieszablonowe, charakterystyczne i zapadają w pamięć. Niestety potencjał aktorów został bardzo niewykorzystany.

Główny wątek jest dosyć sztampowy, ale to w jego tle dzieją się rzeczy bardzo ważne, ciekawe. Niesnaski pomiędzy władcami – przyrodnimi braćmi Wacławem i Zygmuntem – układ polityczny i intrygi zostały niestety w „Wojnie królów” przedstawione niemal tylko poprzez dialogi. Jako widz nie odczuwałem ani zaskoczenia, ani nie miałem poczucia, że odkrywam jakieś intrygi, tajemnice. Winne temu jest przede wszystkim prowadzenie fabuły – bardzo poprawne. Powiedziałbym: do bólu poprawne. Kiedy ma być akcja, to jest, kiedy ma być moment przemyśleń – jest, kiedy akcja ma się przenieść inne miejsce – przenosi się.

Nawet pewne zagrywki operatorskie – na przykład sposób pokazywania i wprowadzania bohaterów – bywały mocno sztampowe. Jeśli na dziedzińcu zamku spotyka się drużyna bohatera, a naprzeciw niej staje jeden szambelan, to można być pewnym, że zaraz coś się wydarzy. Co więc można zrobić? A, pokażmy jak w trakcie dyskusji na krużgankach ukrywa się przeciwnik czekający z zasadzką.

I w sumie taki jest cały ten film: poprawny i nieco schematyczny. Może gdyby odrobinę go wydłużono, rozwijając wątki poboczne, zrobiono z niego nawet serial – byłoby lepiej, ciekawiej. Ale z drugiej strony nie mogę też powiedzieć, że jest źle. Mimo wspomnianych wyżej bolączek „Wojnę królów” oglądałem z przyjemnością i zaciekawieniem. Może winne temu było, że po początkowych scenach miałem dosyć duże oczekiwania, wrażenie obietnicy, że dalej będzie epicko, i to wrażenie towarzyszyło mi do samego końca, bo realizacja cały czas stała na podobnym poziomie, bez „przekłucia balonika”. Niemniej pomimo ostatecznego niespełnienia moich oczekiwań jakoś nie czuję się rozczarowany. Myślę, że to w sporej mierze efekt zżycia się z przedstawionymi w filmie postaciami.

Naprawdę prawie dosłownie każdy – od bohaterów pierwszoplanowych po postacie na n-tym planie – ma swój charakter i jest zagrany dobrze. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że gdyby z „Wojny królów” zrobiono serial, nieco rozbudowując wątki tła, lepiej przedstawiając intrygi… może mogłaby z niego być czeska „Gra o tron”? No dobrze, może przesadziłem, ale…

 

Robert A.Mason

 

 




Pobierz tekst:

Mogą Cię zainteresować

O śledztwie w dwóch wymiarach
Recenzje fantastyczne Fahrenheit Crew - 20 września 2012

Yrsa Sigurdardottir Pamiętam cię Tłum.: Jacek Godek Tytuł: „Pamiętam cię” Wydawca: Muza…

Strach się śmiać
Recenzje fantastyczne Fahrenheit Crew - 24 marca 2014

Autor: Wit Szostak Tytuł: Sto dni bez słońca Wydawnictwo: Powergraph, 2014 Stron: 464…

Umysł szalony czy obcy?
Recenzje fantastyczne Fahrenheit Crew - 1 października 2012

Anna Kańtoch Czarne Wydawca: Powergraph 2012 Stron: 265 Cena: 34,00 zł  …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit