Nikt Ci nie każe być uszczęśliwioną. A co Ci ma powiedzieć sprzedawca w takiej sytuacji? Jest między młotem a kowadłem, jak sama zauważyłaś.Nocta pisze:Wow! I jako klientka miałabym być zadowolona i uszczęśliwiona taką niby-informacją? To przecież więcej i konkretniej częstokroć wie pan/pani sprzedający ciuchy na targu "z polówki".Dabliu pisze:- Jest taka bluzka w takim rozmiarze?
- Niestety, tylko to, co wywieszone.
- A na magazynie?
- Już tego nie mamy.
- A będzie?
- Niestety, nie potrafię tego pani powiedzieć.
- To proszę mi to sprawdzić w systemie.
- Niestety, nie mamy takiego systemu.
- Jak nie macie? To co, nie wiadomo czy będzie?
- Niestety.
- Boże, co za sklep! Ja tu chciałam u niej pieniądze zostawić, ale jak nie, to bez łaski!
(Zaznaczę, że pracownik w H&M żadnej prowizji od sprzedaży nie dostaje).
I co z tego, że to nie wina sprzedawcy? Trudno darmo, ale sprzedawca stanowi reprezentanta swojego pracodawcy wobec klienta (i nie tylko klienta). Może się pracodawcy przysłużyć dobrze albo źle (a pracodawca jemu). Brak możliwości uzyskania podstawowych informacji z pewnością żadnej zainteresowanej stronie nie służy dobrze. A klientowi dodatkowo humoru nie poprawia, bo traci czas.
Jasne, że na targu powiedzą Ci więcej, bo mają cztery kiecki na krzyż i sami zamawiają odzież. A do H&M przychodzą trzy dostawy tygodniowo, każda z tysiącami ciuchów i akcesoriów. Jedyną osobą, która wie, co przyjdzie do danego sklepu jest merchandiser - jednak taki jest jeden w danym dziale ciuchów - jeden na kilkadziesiąt sklepów w Polsce, a każdy sklep to dziesiątki tysięcy ubrań. Więc sprzedawca po prostu nie wie, czy dany model jeszcze przyjdzie czy nie, a jeśli tak to kiedy. Co ma więc odpowiedzieć, żebyś czuła się usatysfakcjonowana?
Ale widzę, Nocta, że chyba należysz do tej grupki klientek nastawionych roszczeniowo, które to zjawiają się w sklepach z pretensjami, i mimo że zdają sobie sprawę, że sprzedawca nie ponosi winy za niewiedzę w pewnych sprawach i choć udziela grzecznej i rzeczowej odpowiedzi, to i tak po nim jedziesz dla samej przyjemności pozamiatania kimś, kto z racji wykonywanego zawodu nie może odpłacić Ci pięknym za nadobne. Taki bezpieczny sposób na to, żeby choć przez chwilę poczuć się jak księżniczka. I właśnie takie klientki są czasem tępione przez co bardziej pyskate sprzedawczynie.
Aha... sprzedawcy H&M nie obchodzi tak naprawdę ile zostawisz tam pieniędzy - 10 czy tysiąc złotych... Ponieważ sprzedawca w H&M nigdy nie dostaje żadnych premii ani prowizji od sprzedaży. Nigdy.
A sami sprzedawcy to zwykle osoby, które dobrze się zastanowią, zanim same wydadzą 10 złotych. Co mi przypomniało też o mitach dotyczących H&M, wśród których króluje mit o wysokich zarobkach :) Albo ten o tym, że sprzedawcy mają w sklepie własnego stylistę i dostają ciuchy od firmy, żeby wyglądać trendy, juicy, jazzy i flesh...