Polecanki filmowe
Moderator: RedAktorzy
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Polecanki filmowe
Tej piosenki nauczyłam się w liceum, nauczycielka uznała, że rosyjskiego najlepiej uczyć się na praktycznych ćwiczeniach. :)))
Zwłaszcza że to były dzieci Twierdzy, więc choć większość nie chciała się uczyć - czytanie, pisanie i gramatyka leżały - jednak wszystkie umiały mówić po rosyjsku z idealnym akcentem, bez żadnych problemów artykulacyjnych. Przedniojęzykowe boczne, dźwięczne "ł" było problemem w podstawówce, a i to nieczęstym, głównie u smarkaczy obcego pochodzenia (jacyś przybysze z Katowic albo podobnych dalekich stron).
A jednak, wyobraź sobie, Kiwaku, nie wiedziałam, do niedawna jeszcze nie wiedziałam, skąd ta piosenka się wzięła. Minęło ćwierć wieku i dopiero na YT zobaczyłam oryginał... :)))
Niesamowite!
A przecież oglądałam "Kiwaczka" w dzieciństwie... Ech, memoria fragilis...
I też śpiewałam Progeniturze "Gałuboj wagon" jako kołysankę. Nawet lubił, bo chciał się uczyć rosyjskiego - zawsze mi powtarzał, ze podoba mu się brzmienie tego języka.
A w temacie: byłam na "Spiderman, Daleko od Domu". I naprawdę świetnie się bawiłam. Oczywiście to film dla małolatów, więc pewnie dziecinnieję, ale i tak mi się podobało. Świetne FX (oczywiście w 3D), do tego spójna fabuła. I postać grana przez Jacka G. mnie zaskoczyła, więc bonus dodatkowy był.
Zwłaszcza że to były dzieci Twierdzy, więc choć większość nie chciała się uczyć - czytanie, pisanie i gramatyka leżały - jednak wszystkie umiały mówić po rosyjsku z idealnym akcentem, bez żadnych problemów artykulacyjnych. Przedniojęzykowe boczne, dźwięczne "ł" było problemem w podstawówce, a i to nieczęstym, głównie u smarkaczy obcego pochodzenia (jacyś przybysze z Katowic albo podobnych dalekich stron).
A jednak, wyobraź sobie, Kiwaku, nie wiedziałam, do niedawna jeszcze nie wiedziałam, skąd ta piosenka się wzięła. Minęło ćwierć wieku i dopiero na YT zobaczyłam oryginał... :)))
Niesamowite!
A przecież oglądałam "Kiwaczka" w dzieciństwie... Ech, memoria fragilis...
I też śpiewałam Progeniturze "Gałuboj wagon" jako kołysankę. Nawet lubił, bo chciał się uczyć rosyjskiego - zawsze mi powtarzał, ze podoba mu się brzmienie tego języka.
A w temacie: byłam na "Spiderman, Daleko od Domu". I naprawdę świetnie się bawiłam. Oczywiście to film dla małolatów, więc pewnie dziecinnieję, ale i tak mi się podobało. Świetne FX (oczywiście w 3D), do tego spójna fabuła. I postać grana przez Jacka G. mnie zaskoczyła, więc bonus dodatkowy był.
So many wankers - so little time...
- kiwaczek
- szuwarowo-bagienny
- Posty: 5630
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54
Polecanki filmowe
To jeden z moich ulubionych odcinków! Tak samo jak pierwszy i drugi! No może czwarty trochę odstaje od reszty i kłóci się z poprzednimi, ale niech mu tam będzie...
A co do polecania, to jest jeszcze kilka arcydzieł radzieckiej animacji - i nie wiem, czy je znasz. Na ten przykład niesamowita ekranizacja Kubusia Puchatka. Totalnie różna graficznie i klimatycznie od disnejowskiej. I lepsza, zdecydowanie lepsza! :D
Wszystkie odcinki znajdziesz tu:https://www.youtube.com/watch?v=ApfKv8Kx4oI
A co do polecania, to jest jeszcze kilka arcydzieł radzieckiej animacji - i nie wiem, czy je znasz. Na ten przykład niesamowita ekranizacja Kubusia Puchatka. Totalnie różna graficznie i klimatycznie od disnejowskiej. I lepsza, zdecydowanie lepsza! :D
Wszystkie odcinki znajdziesz tu:https://www.youtube.com/watch?v=ApfKv8Kx4oI
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!
- Q
- Strategos
- Posty: 5191
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Polecanki filmowe
Powtórzyłem sobie właśnie jednym okiem - dość z przypadku - "Edge of Tomorrow" i muszę przyznać, że słusznie zbierał pochwały. Tzn. jest to, oczywiście, męczący współczesny blockbuster przeładowany akcją i efektami, ale jest w nim pewien nerw, pewien emocjonalny autentyzm, który czyni go oglądalnym, a nawet - z czasem - wciągającym i angażującym (ba, może i robiącym apetyt na jakieś kolejne, byle nie za wczesne ;) , powtórki). Znaczy: mamy tu raczej do czynienia z niezobowiązującym czasoumilaczem, niż ze stratą czasu, co jak na dzisiejszą ekranową SF sporo.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
- Q
- Strategos
- Posty: 5191
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Polecanki filmowe
Jeszcze jedna powtórka. "Pacific Rim". Jeśli ktoś jest fanem japońszczyzny - zarówno produkcji o - nomen omen - kaiju, jak i animacji o wielkich robotach (czy raczej mechach) z "Evangelionem" na czele, będzie zachwycony, bo dostanie wysokobudżetowy, wystawny wizualnie, i nakręcony z dbałością o szczegóły, hołd dla niej. Jeśli ktoś nie jest - i tak może obejrzeć, jako wysokooktanową rozrywkę, o ile przymknie oko na oczywiste wady konwencji (co przy ogólnej fajności tego filmu nie powinno być trudne ;) ).
(Aha: rzecz jasna Elba wymiata.)
(Aha: rzecz jasna Elba wymiata.)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Polecanki filmowe
"Diunę" już widziałam. Jest ładna. Na wielkim ekranie jest po prostu śliczna. Wszystko jest śliczne - scenografia, aktorzy (nareszcie dobrani do ról jak należy), nawet muzyka nie bardzo drażni. Jedyny problem to zajawki. Obejrzałam wszystkie zajawki, bo nie mogłam się doczekać filmu. A potem poszłam na film i... już go oglądałam. Na zajawkach.
Ale i tak warto obejrzeć. Ktoś powiedział, że ten film należy traktować jako budowanie świata, preludium. No, tak. Początki epopei zawsze są trudne, taka zasada, więc i tutaj się sprawdza. :)))
Ale i tak warto obejrzeć. Ktoś powiedział, że ten film należy traktować jako budowanie świata, preludium. No, tak. Początki epopei zawsze są trudne, taka zasada, więc i tutaj się sprawdza. :)))
So many wankers - so little time...
- jaynova
- Klapaucjusz
- Posty: 2450
- Rejestracja: pt, 10 lut 2012 17:42
- Płeć: Mężczyzna
Polecanki filmowe
Ma powstać druga część w 2023. Stara wersja, z 1984 r chyba, jest kultowa, wiem, ale ja bardzo lubię miniserial telewizyjny, szczególnie pierwszą cześć.
"May God have mercy upon my enemies; they will need it." - Gen. George Patton.
- Q
- Strategos
- Posty: 5191
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Polecanki filmowe
Obejrzałem nową "Diunę" i ja. Jest to b. poprawna ekranizacja (ekranizacja - bo jej pewne niuanse zrozumiałe będą tylko dla znających oryginał), urodą ujęć, spójnością scenariusza i niejakimi artystycznymi ciągotami transcendująca poziom współczesnych blockbusterów; miejscami b. silnie zadłużona u Lyncha, rzadziej ostentacyjnie zrywająca z jego wizją (choćby słynne już upozowanie barona Harkonnena na coppolowego Kurtza). Przy czym za największy sukces D.L. uznać należy chyba sam fakt, że po jego "Diunie" nie wypadało robić rimejku w stylu zbliżonym do nowych "SW" i "ST". Największe rozczarowanie? Jessica - wypadła jakoś bez wyrazu, biernie, bojaźliwie. Największe zaskoczenie pozytywne? Momoa jako Duncan - może i nie przekonuje jako ostateczny Kwisatz Haderach in spe, ale wypada znacznie lepiej niż się spodziewałem, przejawiając nawet pewną charyzmę awanturnika (lynchowy Idaho był znacznie mniej wyrazisty). Najfajniejszy smaczek? - taneczny sposób chodzenia Fremenów (w wersji z '84 człowiek męczył się patrząc na arytmiczny pustynny trucht, tu wyszło to znacznie płynniej, z gracją). Z tym, że poza docenieniem elementarnej - a rzadkiej dziś w wypadku widowisk podobnego typu - realizacyjnej sprawności, niewiele da się w sumie powiedzieć. Zwł. że to dopiero część pierwsza.
ps. Przypomnijmy sobie przy okazji - Lynchem inspirowane - cinematiki z gry "Dune 2000":
https://www.youtube.com/watch?v=VT5snfvxDdc
ps. Przypomnijmy sobie przy okazji - Lynchem inspirowane - cinematiki z gry "Dune 2000":
https://www.youtube.com/watch?v=VT5snfvxDdc
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Polecanki filmowe
Wiesz, Q, tak sobie myślę, że właśnie na tym polegał problem z wcześniejszymi ekranizacjami "Diuny" (zaczynając od tej niezrealizowanej Jodorowsky'ego*Nie wiem, czemu transkrypcja angielska, ale tak podają wszystkie źródła, więc nie będę stawiać im oporu) - nikt nie starał się jej obrazować, wszyscy interpretowali. DV natomiast postanowił pokazać, a interpretację zostawić widzowi. Dlatego "poprawność" uważam za największą zaletę tego filmu.
Ze skrótami fabularnymi mogę się kłócić, marudzić na uproszczenia, ale w ogólnym rozrachunku jestem usatysfakcjonowana. Nareszcie Paul, który wygląda jak Paul, fajny Leto i nie tylko najfajniejszy Duncan Idaho, lecz także paradoksalnie najbliższy postaci z cyklu (w bardziej interpretacyjnym wymiarze niż zgodności z opisem, ale tutaj naprawdę się udało - i jestem pewna, że to przypadek).
A Jessica nareszcie ŁADNA! Pierwsza ładna Jessica ze wszystkich ekranizacji "Diuny". :)))
Jaynovo, nie lubię tego serialu i właściwie nie wiem, czemu mi się nie podoba. Kiedy ją oglądałam, miałam wrażenie, że ta ekranizacja ma jakieś "przesunięcie w fazie" - niby wszystko OK, ale po prostu... nie do końca. Ta ekranizacja jest po prostu brzydka. Paul, mimo że trochę chłopięcy, to jednak stary i mało charyzmatyczny, Jessica okrutnie brzydka (w "Dzieciach Diuny" dopiero wybrano aktorkę ładną i z prezencją), a reszta postaci praktycznie znikająca z pamięci. Sceneria też słaba, a efekty specjalne wyglądały bardzo nieporadnie nawet jak na czas, gdy kręcono ten serial. Fabuła oddana całkiem wiernie i - bo ja wiem? - przeciągnięta chyba, bo męczyłam się przy oglądaniu. Może miałam wygórowane wymagania, a może po prostu nie trafiło nic w mój gust. A może po prostu nie była to ekranizacja epicka, co stanowiło błąd kardynalny?
A z najnowszej "Diuny" najbardziej mi się podobało robienie kawy. Ohyda. :D
Ze skrótami fabularnymi mogę się kłócić, marudzić na uproszczenia, ale w ogólnym rozrachunku jestem usatysfakcjonowana. Nareszcie Paul, który wygląda jak Paul, fajny Leto i nie tylko najfajniejszy Duncan Idaho, lecz także paradoksalnie najbliższy postaci z cyklu (w bardziej interpretacyjnym wymiarze niż zgodności z opisem, ale tutaj naprawdę się udało - i jestem pewna, że to przypadek).
A Jessica nareszcie ŁADNA! Pierwsza ładna Jessica ze wszystkich ekranizacji "Diuny". :)))
Jaynovo, nie lubię tego serialu i właściwie nie wiem, czemu mi się nie podoba. Kiedy ją oglądałam, miałam wrażenie, że ta ekranizacja ma jakieś "przesunięcie w fazie" - niby wszystko OK, ale po prostu... nie do końca. Ta ekranizacja jest po prostu brzydka. Paul, mimo że trochę chłopięcy, to jednak stary i mało charyzmatyczny, Jessica okrutnie brzydka (w "Dzieciach Diuny" dopiero wybrano aktorkę ładną i z prezencją), a reszta postaci praktycznie znikająca z pamięci. Sceneria też słaba, a efekty specjalne wyglądały bardzo nieporadnie nawet jak na czas, gdy kręcono ten serial. Fabuła oddana całkiem wiernie i - bo ja wiem? - przeciągnięta chyba, bo męczyłam się przy oglądaniu. Może miałam wygórowane wymagania, a może po prostu nie trafiło nic w mój gust. A może po prostu nie była to ekranizacja epicka, co stanowiło błąd kardynalny?
A z najnowszej "Diuny" najbardziej mi się podobało robienie kawy. Ohyda. :D
So many wankers - so little time...
- Q
- Strategos
- Posty: 5191
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Polecanki filmowe
Rozumiem Twoją optykę, choć konwencja wystawnej ilustracji do książki zniechęcała mnie już na etapie jacksonowego "LotR"*dla której to trylogii jestem dziś łaskawszy niż kiedyś; może i nową "Diunę" to z czasem spotka?. No, chyba, że byłaby to taka ilustracja jak te, które Kubrick i Hyams zrobili Clarke'owi.Małgorzata pisze: ↑wt, 07 gru 2021 11:05Dlatego "poprawność" uważam za największą zaletę tego filmu.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
- Q
- Strategos
- Posty: 5191
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Polecanki filmowe
"Nimona" - b. fajna bajeczka (pardon, science fantasy na podstawie komiksu)...
https://www.youtube.com/watch?v=ge3py3mANTo
https://www.youtube.com/watch?v=ge3py3mANTo
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
- Q
- Strategos
- Posty: 5191
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Polecanki filmowe
Powtórzyłem też sobie guzik wart elaborat... "Contact", uchodzący za duchowego poprzednika "Interstellaru":
https://www.vulture.com/2014/11/contact ... ughey.html
Lemowska i ziemkiewiczowa krytyka założeń książki, na której ten film bazuje jest powszechnie znana, tak jak i zastrzeżenia podnoszone względem programu SETI w jego klasycznej, radiowej, formie, dlatego oczywistości zostawię na boku, a skupię się na innych aspektach w/w produkcji. Zacznę od tego, że widać, iż jest to produkt lat '90, widać również, że Zemeckis zaczynał u boku Spielberga, bo funduje nam wątek ojcowsko-córczyny (ewidentnie stanowiący inspirację dla późniejszego, nolanowego, ale znacznie lepiej przeprowadzony, i ładnie pokazujący wpływ wczesnej, domowej, edukacji naukowej na późniejszy rozwój ściślackich talentów). Otwarcie - czytelnie "Powers of Ten" inspirowane - prezentuje limit pś w praktyce. Niezgorszy jest też - choć siłą rzeczy skrótowy - portret samego programu nasłuchowego, a także towarzyszącej robieniu nauki otoczki polityczno-społeczno-religijnej. Ale dyskutowanie o Bogu z kobietą w łóżku? Chyba tylko Amerykanie tak potrafią. Arecibo i Мир - łezka się w oku kręci. Kluczowy fabularnie Hadden (co to i odszyfruje i zasponsoruje)? Clarke przerobiony na miliardera (gdyby opatentował - byłyby...), ale jest w nim i dużo z Lema upopkulturowionego (vide Lheński). Miły akcent w każdym razie. Zakończenie? Sposób ukazania - teoretycznie centralnego - epizodu z Maszyną cokolwiek łagodzi powieściowy hurraoptymizm, czyniąc Kontakt bliższym tego z "Głosu Pana", bo nie niosącym nic poza mocniejszą nadzieją, że nie jesteśmy sami (przy czym utajnienie kluczowego dowodu wygląda na ukłon w kierunku obcologicznych teorii spiskowych). (Po drodze jeszcze protagonistka wchodzi w tryb Kelvina-według-Tarkowskiego z finału "Solaris" jego ;), ale szczęśliwie się z tego zaraz otrząsa.) Wreszcie... dostajemy - godną Templetona ;) - sugestię, że inteligentny teista i inteligentny ateista - czy raczej ateistka - znajdą wspólny grunt (i emocjonalny, i podobnych filozoficznych pytań). Oraz swoistą autodemaskację SETI (i wszelkich dotyczących Pozaziemców nadziei, choć te IRL występują częściej w hollywoodzkich filmidłach i wśród ufomaniaków, niż w świecie naukowym) jako quasi-religijną wiarę w Wielkiego Brata, który (życzliwie) spojrzy gdzieś z wysoka. Średni film, ale jeden z lepszych na poletku SF, mimo wszystko.
https://www.vulture.com/2014/11/contact ... ughey.html
Lemowska i ziemkiewiczowa krytyka założeń książki, na której ten film bazuje jest powszechnie znana, tak jak i zastrzeżenia podnoszone względem programu SETI w jego klasycznej, radiowej, formie, dlatego oczywistości zostawię na boku, a skupię się na innych aspektach w/w produkcji. Zacznę od tego, że widać, iż jest to produkt lat '90, widać również, że Zemeckis zaczynał u boku Spielberga, bo funduje nam wątek ojcowsko-córczyny (ewidentnie stanowiący inspirację dla późniejszego, nolanowego, ale znacznie lepiej przeprowadzony, i ładnie pokazujący wpływ wczesnej, domowej, edukacji naukowej na późniejszy rozwój ściślackich talentów). Otwarcie - czytelnie "Powers of Ten" inspirowane - prezentuje limit pś w praktyce. Niezgorszy jest też - choć siłą rzeczy skrótowy - portret samego programu nasłuchowego, a także towarzyszącej robieniu nauki otoczki polityczno-społeczno-religijnej. Ale dyskutowanie o Bogu z kobietą w łóżku? Chyba tylko Amerykanie tak potrafią. Arecibo i Мир - łezka się w oku kręci. Kluczowy fabularnie Hadden (co to i odszyfruje i zasponsoruje)? Clarke przerobiony na miliardera (gdyby opatentował - byłyby...), ale jest w nim i dużo z Lema upopkulturowionego (vide Lheński). Miły akcent w każdym razie. Zakończenie? Sposób ukazania - teoretycznie centralnego - epizodu z Maszyną cokolwiek łagodzi powieściowy hurraoptymizm, czyniąc Kontakt bliższym tego z "Głosu Pana", bo nie niosącym nic poza mocniejszą nadzieją, że nie jesteśmy sami (przy czym utajnienie kluczowego dowodu wygląda na ukłon w kierunku obcologicznych teorii spiskowych). (Po drodze jeszcze protagonistka wchodzi w tryb Kelvina-według-Tarkowskiego z finału "Solaris" jego ;), ale szczęśliwie się z tego zaraz otrząsa.) Wreszcie... dostajemy - godną Templetona ;) - sugestię, że inteligentny teista i inteligentny ateista - czy raczej ateistka - znajdą wspólny grunt (i emocjonalny, i podobnych filozoficznych pytań). Oraz swoistą autodemaskację SETI (i wszelkich dotyczących Pozaziemców nadziei, choć te IRL występują częściej w hollywoodzkich filmidłach i wśród ufomaniaków, niż w świecie naukowym) jako quasi-religijną wiarę w Wielkiego Brata, który (życzliwie) spojrzy gdzieś z wysoka. Średni film, ale jeden z lepszych na poletku SF, mimo wszystko.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
- Q
- Strategos
- Posty: 5191
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Polecanki filmowe
Kolega zwrócił moją uwagę na istnienie - relatywnie nowego - filmu "Coherence":
https://en.wikipedia.org/wiki/Coherence_(film)
https://www.imdb.com/title/tt2866360/
https://www.youtube.com/watch?v=sEceDz1Rodc
Warto się tą produkcją zainteresować?
https://en.wikipedia.org/wiki/Coherence_(film)
https://www.imdb.com/title/tt2866360/
https://www.youtube.com/watch?v=sEceDz1Rodc
Warto się tą produkcją zainteresować?
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
- jaynova
- Klapaucjusz
- Posty: 2450
- Rejestracja: pt, 10 lut 2012 17:42
- Płeć: Mężczyzna
Polecanki filmowe
Z całego serca mogę polecić nowego Hrabiego Monte Christo. I to zarówno dumasowcom , jak i nie.
Film broni się bowiem jako film, co dla wszystkich adaptacji jest zawsze trudne - zwykle targetem są fani.
A tutaj film również jako standalone jest znakomity. Epicki, powiedziałbym.
Co do odstępstw od ksiązki, jest ich sporo. I to już od samego początku do końca. Ale klimat Hrabiego - o tak.
Film broni się bowiem jako film, co dla wszystkich adaptacji jest zawsze trudne - zwykle targetem są fani.
A tutaj film również jako standalone jest znakomity. Epicki, powiedziałbym.
Co do odstępstw od ksiązki, jest ich sporo. I to już od samego początku do końca. Ale klimat Hrabiego - o tak.
"May God have mercy upon my enemies; they will need it." - Gen. George Patton.
- Q
- Strategos
- Posty: 5191
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Polecanki filmowe
Powtórzyłem sobie tymczasem "A Girl Walks Home Alone at Night".
Wygląda na to, że wampiry na tyle zrosły się z rolą arystokratów (choćby tylko ducha), że obsadzenie tytułowej bohaterki (nawet jeśli jeździ ona na deskorolce, a nie mieszka w gustownej rezydencji) w roli sędziny, czy też mścicielki, która za dobre nagradza, a za złe karze dziwić nie ma prawa, nawet jeśli nie tyle jej (krwawe) czyny (bo te wpisane są w konwencję), ile ich konsekwencje mogą budzić ostre debaty (ale chyba tak miało być, bo szło o wyostrzenie problemu "rodzina z urodzenia kontra rodzina z wyboru"). Albowiem, co może zaskakiwać w wypadku opowieści o nieumarłych, jest to też historia o młodości, burzliwej i biednej. Z pierwszą pracą, wkurzającym(i) starym(i), niedawno kupionym wymarzonym samochodem, pierwszymi kontaktami z półświatkiem (i szansami na nielegalny szybki zarobek), wreszcie imprezami i narkotycznymi eksperymentami, oraz specyficznym mindsetem w ramach którego i spotkanie wampirzycy w środku nocy na środku miasta nie zdziwi. A także spadającą na głowę pierwszą (trudną) miłością. Wyrwanie się z takich warunków, u boku ukochanej, choćby i ostro uzębionej wydaje się jedynym sensownym (acz b. dwuznacznym moralnie) wyborem (na który nie stać już mentalnie - choć czy na pewno? - przedwcześnie postarzałej Atti.)
Co jeszcze? Stanowiące miejsce akcji Bad City, jest oczywiście małomiasteczkowym ekwiwalentem millerowego Sin City, ale i odpowiednikiem umierającego Detroit z rok wcześniejszego filmu Jarmuscha (który też konfrontował wampirzą egzystencję z beznadzieją życia śmiertelników). Okolice, w których niewiele ludzi zdają się służyć krwiopijcom. O - także po millerowsku - przestylizowanym wyglądzie bohaterów nie ma nawet co wspominać, bo jest tak bardzo widoczny... Zresztą, nie ma co się rozpisywać, streszczenia nie oddadzą sprawiedliwości kinu mniej lub bardziej artystycznemu, to trzeba obejrzeć...
(Przy czym ciekawe, że o bohaterce tytułowej prawie nic się nie dowiemy. Wiemy czym jest, jaki ład moralny krwawo zaprowadza, i że miewa ludzkie odruchy. Tylko tyle. Reszta jest domysłem.)
Wygląda na to, że wampiry na tyle zrosły się z rolą arystokratów (choćby tylko ducha), że obsadzenie tytułowej bohaterki (nawet jeśli jeździ ona na deskorolce, a nie mieszka w gustownej rezydencji) w roli sędziny, czy też mścicielki, która za dobre nagradza, a za złe karze dziwić nie ma prawa, nawet jeśli nie tyle jej (krwawe) czyny (bo te wpisane są w konwencję), ile ich konsekwencje mogą budzić ostre debaty (ale chyba tak miało być, bo szło o wyostrzenie problemu "rodzina z urodzenia kontra rodzina z wyboru"). Albowiem, co może zaskakiwać w wypadku opowieści o nieumarłych, jest to też historia o młodości, burzliwej i biednej. Z pierwszą pracą, wkurzającym(i) starym(i), niedawno kupionym wymarzonym samochodem, pierwszymi kontaktami z półświatkiem (i szansami na nielegalny szybki zarobek), wreszcie imprezami i narkotycznymi eksperymentami, oraz specyficznym mindsetem w ramach którego i spotkanie wampirzycy w środku nocy na środku miasta nie zdziwi. A także spadającą na głowę pierwszą (trudną) miłością. Wyrwanie się z takich warunków, u boku ukochanej, choćby i ostro uzębionej wydaje się jedynym sensownym (acz b. dwuznacznym moralnie) wyborem (na który nie stać już mentalnie - choć czy na pewno? - przedwcześnie postarzałej Atti.)
Co jeszcze? Stanowiące miejsce akcji Bad City, jest oczywiście małomiasteczkowym ekwiwalentem millerowego Sin City, ale i odpowiednikiem umierającego Detroit z rok wcześniejszego filmu Jarmuscha (który też konfrontował wampirzą egzystencję z beznadzieją życia śmiertelników). Okolice, w których niewiele ludzi zdają się służyć krwiopijcom. O - także po millerowsku - przestylizowanym wyglądzie bohaterów nie ma nawet co wspominać, bo jest tak bardzo widoczny... Zresztą, nie ma co się rozpisywać, streszczenia nie oddadzą sprawiedliwości kinu mniej lub bardziej artystycznemu, to trzeba obejrzeć...
(Przy czym ciekawe, że o bohaterce tytułowej prawie nic się nie dowiemy. Wiemy czym jest, jaki ład moralny krwawo zaprowadza, i że miewa ludzkie odruchy. Tylko tyle. Reszta jest domysłem.)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
- Q
- Strategos
- Posty: 5191
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Polecanki filmowe
Parę słów o masonowym odkryciu - filmie "Neven".
Dobre to jest, choć smutne i oby nie prorocze. Przypomina, że SF to w pierwszym rzędzie myśli i uczucia, nie – powstające hurtowo blockbustery, i tym samym przywraca wiarę w gatunek.
Choć jednego można się czepić – faktu, że stanowiący zagrożenie robot-gigant zwany Czarną Marią (czyli robocica raczej?) najwyraźniej ma sensorium operujące na zakresach +/- identycznych do ludzkiego. Inaczej bohater nie miałby tak łatwo przy pierwszym spotkaniu.
Ogólnie jednak b. ok.
Dobre to jest, choć smutne i oby nie prorocze. Przypomina, że SF to w pierwszym rzędzie myśli i uczucia, nie – powstające hurtowo blockbustery, i tym samym przywraca wiarę w gatunek.
Choć jednego można się czepić – faktu, że stanowiący zagrożenie robot-gigant zwany Czarną Marią (czyli robocica raczej?) najwyraźniej ma sensorium operujące na zakresach +/- identycznych do ludzkiego. Inaczej bohater nie miałby tak łatwo przy pierwszym spotkaniu.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas