Jak widać, emocje opadają (moje też), a atmosfera zaczyna bardziej sprzyjać dyskusji bardziej merytorycznej. W takim razie zawieszam na chwilę mój EOT na kołku.
Dabliu pisze: Coraz trudniej znieść mi ten chory i sztuczny podział na fantastykę ambitną i rozrywkową. Każda fantastyka jest rozrywkowa, bo czytelnik ma się przy niej dobrze bawić (w skrócie). Jeśli się nie bawi, to albo jest to słaba rozrywka, albo nie mieści się ona w oczekiwaniach tego konkretnego czytelnika.
Każda literatura powinna być rozrywkowa - w tym sensie, że jej czytanie powinno przynosić jakąś satysfakcję. Chociaż niekoniecznie musi to być przyjemność sensu stricto, bo o jakiej przyjemności można mówić w przypadku np. literatury obozowej.
Każda literatura powinna być ambitna - choćby w tym sensie, że powinna być co najmniej dobrze napisana, mieć sensowną, intrygującą i dobrze skonstruowaną fabułę, interesujących bohaterów itp. Ambicje autora mogą , ale nie muszą sięgać wielkich problemów egzystencjalnych, wadzenia się ze światem, Bogiem, ludzkością itp. Powieść marnie napisana ex definitione jest literaturą nieambitną. W tym sensie komedie Fredry to literatura bardziej ambitna niż piosenka "Witaj majowa jutrzenko".
Dabliu pisze: Dla mnie zarówno Grzędowicz, jak i Dukaj czy Orbitowski to literatura, jakby na to nie patrzeć, rozrywkowa - czytając książki tych autorów miałem szczerą frajdę. Rozrywka może być oczywiście mało ambitna (jeśli autor z założenia kopiuje i naśladuje, zmieniając tylko szczegóły - ale to raczej domena autorów światów "gierczanych"), oraz taka, gdzie autor pragnie dać coś od siebie.
Zbyt łagodny jesteś. Twórca z natury rzeczy powinien być jakąś indywidualnością. A indywidualność twórcy przekłada się na oryginalność dzieła.
Dabliu pisze:Czym więcej autentycznej pasji i zaangażowania widać w książce, czym odważniejsze próby odszyfrowywania lub zaklinania rzeczywistości podejmuje autor fantastyczny, tym bardziej ambitny mi się zdaje.
No ale JG się wkurzył i ogłosił, że takie próby to jakieś fiu-bździu, które można o kant potłuc.
Zauważmy: to nie tercet D.O.S odmawia racji bytu fantastyce rozrywkowej. To JG w swojej polemice ściera się z własnym sposobem odczytania tego trójgłosu. Sugeruje, że istnieje taki właśnie ostry podział: literatura rozrywkowa, która ma prawo do istnienia, a z drugiej strony literatura "ambitna", czyli nikomu niepotrzebna.
Czy JG wierzy w to, co napisał? Chyba nie do końca, skoro napisał PLO właśnie tak, jak napisał. Bo to jest - poza wątkiem następcy tronu - historia o niczym (i o nikim - mam na myśli Drakkainena, czyli nowe wcielenie /C/onana), która równocześnie jest bardzo dobrą literaturą dzięki językowi, dzięki formie narracji. Powiem dosadnie: przeczytałem niemal jednym tchem, chociaż na dobrą sprawę perypetie Drakkainena g***o mnie obchodzą. Tak więc JG jest na pewno jednym z twórców tej "literatury ambitnej", którą odsądza od czci i wiary.
W ogóle reakcja JG na trójgłos D.O.S dowodzi, że zanim się przystąpi do polemiki, warto sobie walnąć kufelek albo dwa na schłodzenie emocji.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.