OK. Macie prawo do swojego zdania. Także EOT.kiwaczek pisze:A ja i Nosiwoda uważamy, że popełniłeś. EOT
Recenzja i recenzenci
Moderator: RedAktorzy
- Ika
- Oko
- Posty: 4256
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26
- Keiko
- Stalker
- Posty: 1801
- Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58
DOBRY recenzentIka pisze:Recenzent nie zdradza zbyt wiele - NIGDY.kiwaczek pisze:Ale nie każdy czyta recenzje. Na przykład właśnie z tego powodu, że czasami recenzenci zdradzają zbyt wiele.
edit:
ontopicznie - "Nikt" zakupiony i przeczytany :)
jak znajdę chwilkę, napisze o wrażeniach w stosownym wątku (bo coś słabo autorkę pochwalono, a wszak każdy lubi być dopieszczony :))
Wzrúsz Wirúsa!
Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)
Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)
- Ika
- Oko
- Posty: 4256
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26
Hola, hola, Keiko.
Jak zdradza to jest dupa, a nie recenzent. No sorry.
Zupełnie jak byś powiedziała, że jak jadę chodnikiem i potrącam pieszych, w zygzakowatych podrygach usiłując trafić na jezdnię, to jestem marnym kierowcą.
Jak recenzent spoileruje to żaden z niego recenzent, co najwyżej jest dobry nieuk :), któren wykazał się samozaparciem w nieuważaniu na lekcjach polskiego w podstawówce bądź gimnazjum. HOWGH!
Jak zdradza to jest dupa, a nie recenzent. No sorry.
Zupełnie jak byś powiedziała, że jak jadę chodnikiem i potrącam pieszych, w zygzakowatych podrygach usiłując trafić na jezdnię, to jestem marnym kierowcą.
Jak recenzent spoileruje to żaden z niego recenzent, co najwyżej jest dobry nieuk :), któren wykazał się samozaparciem w nieuważaniu na lekcjach polskiego w podstawówce bądź gimnazjum. HOWGH!
Im mniej zębów tym większa swoboda języka
- Keiko
- Stalker
- Posty: 1801
- Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58
oj, bo widzisz, ja niedokształcona branżowo jestem - więc dla mnie recenzent to ten, co napisał recenzję i ją opublikował; a tutaj partacz zawsze może się trafić
dlatego nie polemizuję- jako fachowiec masz prawo do protestów w kwestii uściślenia nazewnictwa :)
dlatego nie polemizuję- jako fachowiec masz prawo do protestów w kwestii uściślenia nazewnictwa :)
Wzrúsz Wirúsa!
Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)
Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)
- eses
- Psztymulec
- Posty: 984
- Rejestracja: sob, 01 paź 2005 19:59
- Ika
- Oko
- Posty: 4256
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26
Analiza krytyczna to jak dla mnie językoznawstwo, ale mogę być skrzywiona :P z racji wykształcenia i zawodu. Gotowam jednak upierać się, że analiza krytyczna recenzją nie jest :).
Jakoś też nie widzę tu zbyt wielu chętnych do pisania recenzji naukowych :), ale jak mówię - mogę się mylić.
Niemniej wydaje mi się, że w naszej branży spoilery w recenzji to jednak nie jest powód do dumy. Jednakwoż, jak powiedziałam... :)
Jakoś też nie widzę tu zbyt wielu chętnych do pisania recenzji naukowych :), ale jak mówię - mogę się mylić.
Niemniej wydaje mi się, że w naszej branży spoilery w recenzji to jednak nie jest powód do dumy. Jednakwoż, jak powiedziałam... :)
Im mniej zębów tym większa swoboda języka
-
- Psztymulec
- Posty: 996
- Rejestracja: pn, 07 maja 2007 01:43
Esesie, wydaje mi się - i chyba nie jest to mój wymysł - że pomiędzy analizą krytyczno-literacką a recenzją istnieje zasadnicza różnica. W recenzji się wartościuje, a w analizie - wręcz przeciwnie. Recenzja jest bliska ocenie dzieła (ale nie tożsama, bo jednak należy się kierować podczas jej pisania pewnymi zasadami), a tymczasem w analizie krytyczno-literackiej nie ma miejsca na oceny typu "to mi się podobało, a tamto nie".
- Zanthia
- Alchemik
- Posty: 1702
- Rejestracja: czw, 11 sie 2005 20:11
- Płeć: Kobieta
Przynajmniej na filologii angielskiej lingwistyka i literaturoznawstwo to dwa odrębne działy - lingwistyka jest raczej techniczna, zawiera po trosze historii, socjologii, składni i innych nauk technicznych... Literaturoznastwo jest dziedziną tak mętną, tak nasyconą ideologią, wishful thinking, czerpiącą raczej tylko z historii literatury, że wkładać językoznawstwo z literaturoznawstwem do jednego worka do obraza dla lingwistów...
Wiem, bo mam dyplom z literaturoznawstwa ^_^
[EDYTA]A wartościowanie jest niestety nieodłączne od recenzji i najtężsi analitycy literatury to przyznają...
Wiem, bo mam dyplom z literaturoznawstwa ^_^
[EDYTA]A wartościowanie jest niestety nieodłączne od recenzji i najtężsi analitycy literatury to przyznają...
It's me - the man your man could smell like.
- Ika
- Oko
- Posty: 4256
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26
Piłam (metaforycznie jeno, niestety) do krytycznej analizy dyskursa :) - stąd emotikony. Swego czasu byłam nieco maltretowana owym dyskursem. Znaczy miałam z nim trochę do czynienia w ramach zdobywania wiedzy i pozorów wykształcenia.
:)
Nie bardzo bym też chciała zniechęcać SS-a do pisania na temat książek, analizowania i krytykowania, nie należy on bowiem do "ulubionej" (gryząca ironia) przeze mnie grupy pseudo-krytyków. Wyraz tej "sympatii" daję tak często, że wydawało mnie się, iż jest ona ewedentna wręcz, a nie zaledwie oczywista.
:)
Nie bardzo bym też chciała zniechęcać SS-a do pisania na temat książek, analizowania i krytykowania, nie należy on bowiem do "ulubionej" (gryząca ironia) przeze mnie grupy pseudo-krytyków. Wyraz tej "sympatii" daję tak często, że wydawało mnie się, iż jest ona ewedentna wręcz, a nie zaledwie oczywista.
Im mniej zębów tym większa swoboda języka
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
Ika pisze:Gotowam jednak upierać się, że analiza krytyczna recenzją nie jest :).
A ja dałbym sobie głowę uciąć, że eses się z Wami zgadza, co więcej, już to napisał kapitalikami :DTrolliszcze pisze:Esesie, wydaje mi się - i chyba nie jest to mój wymysł - że pomiędzy analizą krytyczno-literacką a recenzją istnieje zasadnicza różnica.
eses pisze:No cóż, wniosek jest prosty - jeśli zdarzy Ci się popełnić solidną analizę krytyczną dzieła, musisz na samym początku zaznaczyć, że TO NIE JEST RECENZJA i na dodatek spoilerując absolutnie wiesz co robisz...
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
-
- Psztymulec
- Posty: 996
- Rejestracja: pn, 07 maja 2007 01:43
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
- eses
- Psztymulec
- Posty: 984
- Rejestracja: sob, 01 paź 2005 19:59
Hehehe...
Nie, nie zamierzam i nie zamierzałem tu otwierać kolejnego rozdziału dyskusji o recenzjach i recenzentach internetowych.
Tak, jeśli zdarza mi się stworzyć tekst aspirujący do miana analizy krytycznej (aspirujący, podkreślam, bom nie językoznawca i nie literaturoznawca, więc nie posiadam odpowiedniego aparatu naukowego, by stworzyć tekst zgodny z regułami gatunku), to publikując go w sieci czuję się zobowiązany do umieszczenia gdzieś na początku informacji o tym, że czytelnik spodziewający się recenzji powinien zaprzestać czytania.
Prawdę mówiąc, dziwnie się czuję za każdym razem gdy to robię, ale:
1. Nie istnieje chyba (tu powinni podnieść się literaturoznawcy, którzy już raczyli się wypowiedzieć) ustalony sposób, konwencja językowa, która pozwoliłaby odróżnić recenzję od analizy krytycznej na podstawie dwóch pierwszych akapitów. Jeśli istnieje, to jej nie znam i nie stosuję, przynajmniej świadomie. Uznając potrzebę zaznaczenia, iż tekst nie należy do gatunku recenzji, robię to w sposób najprostszy z możliwych - uprzedzając o spoilerach.
2. Nie wiem dlaczego, ale jakoś w naszej skromnej społeczności internetowej utarło się przekonanie, że tekst traktujący o książce pojawiający się w sieci to recenzja. Takie mam wrażenie i nie musi się ono zgadzać z obiektywną rzeczywistością. W każdym razie, przy założeniu, że moje stwierdzenie jest prawdziwe, w ten sposób w jednym worku lądują felietony, eseje, teksty analityczne i właściwe recenzje, z których każdy ma inne zadanie, a w zasadzie tylko konwencja recenzji nie pozwala na zdradzanie treści książki.
3. Powyższe nie powinno upoważniać nikogo do konstatacji, że uważam, iż wielokrotnie krytykowane na tym forum i gdzie indziej teksty dumnie podpisane jako recenzje, a zawierające niewiele poza streszczeniem i stwierdzeniem "książka jest fajna/gópia" należą w rzeczywistości do któregoś z innych gatunków dziennikarskich/naukowych, a tylko głupi czytelnicy nie zauważyli, z czym mają do czynienia.
4. Mając na względzie punkt 3 chciałbym jednocześnie stwierdzić, że wplatam w swoje "aspirujące" (jak we wstępie) teksty informację o tym, że czytelnik nie ma do czynienia z recenzją również dlatego, żeby jakiś nieświadomy czytelnik nie zarzucił mi, że wyprodukowałem recenzję pełną spoilerów, po której potem radośnie przejedzie się cała społeczność internetowa.
A pisząc swoje próby analityczne, realizuję program postulujący, by Czas Fantastyki nie był jedynym miejscem na publikację tekstów nierecenzenckich o literaturze fantastycznej.
Nie, nie zamierzam i nie zamierzałem tu otwierać kolejnego rozdziału dyskusji o recenzjach i recenzentach internetowych.
Tak, jeśli zdarza mi się stworzyć tekst aspirujący do miana analizy krytycznej (aspirujący, podkreślam, bom nie językoznawca i nie literaturoznawca, więc nie posiadam odpowiedniego aparatu naukowego, by stworzyć tekst zgodny z regułami gatunku), to publikując go w sieci czuję się zobowiązany do umieszczenia gdzieś na początku informacji o tym, że czytelnik spodziewający się recenzji powinien zaprzestać czytania.
Prawdę mówiąc, dziwnie się czuję za każdym razem gdy to robię, ale:
1. Nie istnieje chyba (tu powinni podnieść się literaturoznawcy, którzy już raczyli się wypowiedzieć) ustalony sposób, konwencja językowa, która pozwoliłaby odróżnić recenzję od analizy krytycznej na podstawie dwóch pierwszych akapitów. Jeśli istnieje, to jej nie znam i nie stosuję, przynajmniej świadomie. Uznając potrzebę zaznaczenia, iż tekst nie należy do gatunku recenzji, robię to w sposób najprostszy z możliwych - uprzedzając o spoilerach.
2. Nie wiem dlaczego, ale jakoś w naszej skromnej społeczności internetowej utarło się przekonanie, że tekst traktujący o książce pojawiający się w sieci to recenzja. Takie mam wrażenie i nie musi się ono zgadzać z obiektywną rzeczywistością. W każdym razie, przy założeniu, że moje stwierdzenie jest prawdziwe, w ten sposób w jednym worku lądują felietony, eseje, teksty analityczne i właściwe recenzje, z których każdy ma inne zadanie, a w zasadzie tylko konwencja recenzji nie pozwala na zdradzanie treści książki.
3. Powyższe nie powinno upoważniać nikogo do konstatacji, że uważam, iż wielokrotnie krytykowane na tym forum i gdzie indziej teksty dumnie podpisane jako recenzje, a zawierające niewiele poza streszczeniem i stwierdzeniem "książka jest fajna/gópia" należą w rzeczywistości do któregoś z innych gatunków dziennikarskich/naukowych, a tylko głupi czytelnicy nie zauważyli, z czym mają do czynienia.
4. Mając na względzie punkt 3 chciałbym jednocześnie stwierdzić, że wplatam w swoje "aspirujące" (jak we wstępie) teksty informację o tym, że czytelnik nie ma do czynienia z recenzją również dlatego, żeby jakiś nieświadomy czytelnik nie zarzucił mi, że wyprodukowałem recenzję pełną spoilerów, po której potem radośnie przejedzie się cała społeczność internetowa.
A pisząc swoje próby analityczne, realizuję program postulujący, by Czas Fantastyki nie był jedynym miejscem na publikację tekstów nierecenzenckich o literaturze fantastycznej.
BB + PnL = 66,6%...
I więcej w formie książki nie będzie
I więcej w formie książki nie będzie
