Andrzej Ziemiański
Moderator: RedAktorzy
- A.Mason
- Baron Harkonnen
- Posty: 4206
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 20:56
- Płeć: Mężczyzna
Oj, blad
Nosiwodo, piszac czekalismy wcale nie mialem na mysli Ciebie :-P
Jesli o polskosci, to ja uwazam, ze literatura moze byc uniwersalna i ponadczasowa, ale moze tez byc odpowiedzia na potrzebe konkretnych czasow - chwili. I moim zdaniem to jest wartosc sama w sobie. W tamtych czasach mowiac nieoglednie - zaczelismy rzygac literatura zachodnia. Jej zalew byl problemem, bo sie nam przejadla. Miedzy innymi Fahrenheit powstal dlatego, ze nie bylo u nas miejsca dla polskich autorow. W czasopismach bylo roznie, Nowa Fantastyka miala "specyficzny" profil...
Z wyjatkiem Supernowej, ktora tez nie drukowala za duzo, pozostali wydawcy podchodzili do polskich autorow jak do jeza...
Ja, jako czytelnik domagalem sie polskich pierwiastkow, ktorych mi brakowalo i nie bylem w tym odosobniony.
Dla mnie te pierwiastki sa wartoscia jesli dobrze wykorzystane, a Ziemianski wstrzelil sie z polskoscia i Wroclawiem idealnie i pod tym wzgledem nie mozna nic mu zarzucic.
Co do baboli, to bylo ich troche, ale nie az tak wiele, reszta wynikala po prostu z konwencji jaka Ziemianski przyjal - rzecz gustu czy ja przyjmiemy, czy nie (bo uznamy za infantylna)...
wpis moderatora:
ZGC: Przekleiłam, albowiem zaplątał się post był poza wątkiem.
Jesli o polskosci, to ja uwazam, ze literatura moze byc uniwersalna i ponadczasowa, ale moze tez byc odpowiedzia na potrzebe konkretnych czasow - chwili. I moim zdaniem to jest wartosc sama w sobie. W tamtych czasach mowiac nieoglednie - zaczelismy rzygac literatura zachodnia. Jej zalew byl problemem, bo sie nam przejadla. Miedzy innymi Fahrenheit powstal dlatego, ze nie bylo u nas miejsca dla polskich autorow. W czasopismach bylo roznie, Nowa Fantastyka miala "specyficzny" profil...
Z wyjatkiem Supernowej, ktora tez nie drukowala za duzo, pozostali wydawcy podchodzili do polskich autorow jak do jeza...
Ja, jako czytelnik domagalem sie polskich pierwiastkow, ktorych mi brakowalo i nie bylem w tym odosobniony.
Dla mnie te pierwiastki sa wartoscia jesli dobrze wykorzystane, a Ziemianski wstrzelil sie z polskoscia i Wroclawiem idealnie i pod tym wzgledem nie mozna nic mu zarzucic.
Co do baboli, to bylo ich troche, ale nie az tak wiele, reszta wynikala po prostu z konwencji jaka Ziemianski przyjal - rzecz gustu czy ja przyjmiemy, czy nie (bo uznamy za infantylna)...
wpis moderatora:
ZGC: Przekleiłam, albowiem zaplątał się post był poza wątkiem.
1) Artykuł 54. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2) Życie zmusza człowieka do wielu czynności dobrowolnych. Stanisław Jerzy Lec
2) Życie zmusza człowieka do wielu czynności dobrowolnych. Stanisław Jerzy Lec
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
To jeszcze trochę potrwa, ale tak jakby trudno. Zresztą Xiri ma własne definicje wielu słów, co już wielokrotnie dumnie podkreślała.bcr pisze:Może do czasu, aż zauważy, że Nosiwoda nie użył określenia "głupia" (NMSP).
No, to OK, bo ja tego:A.Mason pisze:Nosiwodo, piszac czekalismy wcale nie mialem na mysli Ciebie :-P
właśnie wcale nie doświadczyłem. Nadal uważam, że w literaturze anglosaskiej powstaje o wiele więcej wartościowej prozy niż w Polsce, a to, co powstaje w Polsce jest wartościowe z uwagi na inne czynniki niż "polskość".A.Mason pisze:zaczelismy rzygac literatura zachodnia. Jej zalew byl problemem, bo sie nam przejadla.(...)
Jeśli wg Ciebie Ziemiański uchwycił zeitgeist swymi Toy Toyami i Achajami, to OK. Chociaż ich popularność - chyba się zgodzisz - można tłumaczyć właściwie tylko wyposzczeniem.A.Mason pisze:Ja, jako czytelnik domagalem sie polskich pierwiastkow, ktorych mi brakowalo i nie bylem w tym odosobniony.
wpis moderatora:
ZGC: Cytat dodałam na początku
Ostatnio zmieniony czw, 16 paź 2008 10:41 przez nosiwoda, łącznie zmieniany 1 raz.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
- baron13
- A-to-mistyk
- Posty: 3516
- Rejestracja: sob, 11 cze 2005 09:11
Przyznaję, że wykazuję się złosliwością faceta wrzucającego kije w szprychy. Andrzej jak dla mnie napisał parę naprawdę ciekawycg rzeczy jakieś 25 lat temu. Potem wszystko poszło w akcję, która jest nudna. To nie wina Andrzeja, tak się zmienił rynek czytelniczy. Co gorzej czytelnik zaczął akceptować skrajną niestaranność. Jak mi kiedyś napisał redaktor Cezary Kruk o moich tekstach "luźne notatki z których można by zrobić ewentualnia artykuł". No więc z powodu łatwości technicznej wypuszcza się "luźne notatki" z których ewnetualnie i czasami można zrobić opowiadanie czy książkę. Nie ma tam ani proporcji, ani stylu, nie ma żadnych myśli. W najlepszym wypadku jest odrobina formy, ale powiem szczerze, rzadko. Wychodzą teksty rozpaczliwie złe. Wtórność nie stanowi już żadnego zarzutu, jest świadectwem że ałtor cokolwiek czytał. Mam wrażenie, że Andrzej który z racji bycia architetktem ma na przykład wyczucie i formy i proporcji instyktownie przystosował się do rynku starając się możliwie najmniej stracić. Tak po mojemu wszelkie rozważania o pisaniu w warunkach którejś RP i wspaniałego wolnego rynku wydawniczego w abstrakcji od tego rynku nie ma sensu. Rynek wodzi pismaków za nos. To, moim zdaniem, dominujące zjawisko. Szkoda, bo gdyby nie to, gdyby pisać wolniej i staranniej, gdyby działały redakce, mogły by powstać rzeczy o wiele ciekawsze i dało by się odróżnić pisarzy dobrych od złych. Tak, mam ponure wrażenie, że sens ma jedynie dumanie nad zjawiskami około-pismackimi. I dlatego rzucam kije w szprychy. :Pnosiwoda pisze:baronie - chyba nie utrafiłeś w temat :) ...
-
- Nexus 6
- Posty: 3388
- Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45
Uważasz ogólnie, że akcja w powieściach jest nudna, czy w przypadku omawianego autora? Z tego co mi wiadomo trzy rzeczy w filmach i książkach ludziom się nigdy nie znudzą, nazywając je po imieniu: seks, przemoc i jazda po bandzie, czyli akcja.baron13 pisze: Potem wszystko poszło w akcję, która jest nudna. To nie wina Andrzeja, tak się zmienił rynek czytelniczy.
- Madzik
- Tygrys Redakcyjny
- Posty: 194
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 10:43
A ja sobie pozwolę na pewną wątpliwość - tylko podejrzewam, że trzeba będzie wyodrębnić ją do innego wątku, bo to niekoniecznie tylko AZ dotyczy. Moderatorów uprasza się o łagodny wymiar kary.
Otóż, wzmiankowany rynek.
Dość często napotykam tezę, że "autor tak pisze, jak rynek dyktuje". Jest to dla mnie, oględnie mówiąc, zastanawiające. Bo w życiu nie zdarzyło mi się siąść i kalkulować "o tak, to się spodoba, to się sprzeda, tak napiszę". Bezwstydnie oświadczam, że jakość i tematyka mojej twórczości ukierunkowana jest wyłącznie własnymi chęciami tudzież upodobaniami. Poniekąd być może w ten sposób staję się jednoosobowym własnym wyznacznikiem rynku, bo skoro piszę to, co mi się podoba i jak mi się podoba, to można by wnioskować, że piszę to, co sama chciałabym przeczytać. A zatem Kozak- czytelnik w pewien sposób wyznacza kierunek Kozak-autorce. A skoro Kozak-czytelnik należy w jakiejś tam mierze do grupy osobników o zbliżonych gustach to i spodziewać można by się, że w tym przypadku tak zwany rynek ma coś na rzeczy. Niemniej jednak aż tak egocentryczna nie jestem, by móc z przekonaniem oznajmić "rynek to ja!" i tym się kierować w tfurczości swojej.
A zatem, w moim mniemaniu, z tym autorskim sugerowaniem się rynkiem to jednak niekoniecznie.
Być może jest tak, że autor co napisze, to napisze, cześć mu za to i chwała albo i odwrotnie, wieczna hańba i poniżenie. Odsiewnią natomiast jest wydawca. Wydrukowane zostanie to, co, jak wydawca przewiduje, ludzie będą chcieli czytać. Od tego zaś jest zawodowcem, żeby mniej lub bardziej trafnie przewidzieć, "co rynek na to". Nieprawdaż?
Otóż, wzmiankowany rynek.
Dość często napotykam tezę, że "autor tak pisze, jak rynek dyktuje". Jest to dla mnie, oględnie mówiąc, zastanawiające. Bo w życiu nie zdarzyło mi się siąść i kalkulować "o tak, to się spodoba, to się sprzeda, tak napiszę". Bezwstydnie oświadczam, że jakość i tematyka mojej twórczości ukierunkowana jest wyłącznie własnymi chęciami tudzież upodobaniami. Poniekąd być może w ten sposób staję się jednoosobowym własnym wyznacznikiem rynku, bo skoro piszę to, co mi się podoba i jak mi się podoba, to można by wnioskować, że piszę to, co sama chciałabym przeczytać. A zatem Kozak- czytelnik w pewien sposób wyznacza kierunek Kozak-autorce. A skoro Kozak-czytelnik należy w jakiejś tam mierze do grupy osobników o zbliżonych gustach to i spodziewać można by się, że w tym przypadku tak zwany rynek ma coś na rzeczy. Niemniej jednak aż tak egocentryczna nie jestem, by móc z przekonaniem oznajmić "rynek to ja!" i tym się kierować w tfurczości swojej.
A zatem, w moim mniemaniu, z tym autorskim sugerowaniem się rynkiem to jednak niekoniecznie.
Być może jest tak, że autor co napisze, to napisze, cześć mu za to i chwała albo i odwrotnie, wieczna hańba i poniżenie. Odsiewnią natomiast jest wydawca. Wydrukowane zostanie to, co, jak wydawca przewiduje, ludzie będą chcieli czytać. Od tego zaś jest zawodowcem, żeby mniej lub bardziej trafnie przewidzieć, "co rynek na to". Nieprawdaż?
Arma virumque cano
- baron13
- A-to-mistyk
- Posty: 3516
- Rejestracja: sob, 11 cze 2005 09:11
Andrzej jakoś sobie radzi. Nie chcę rzucać tu nazwiskami, musiałbym kopać po źródłach żeby dobitnie rzecz uzasadnić, innym idzie znacznie gorzej. To nie jest akcja, to ciąg chaotycznych niepowiązanych ze sobą kompozycyjnie zdarzeń. I to jest nudne, jak partyzanckie opowieści. Nie wiem czy to znasz, to przeciwieństwo morskich opowieści. Partyzantów zapraszano za moich czasów na godziny wychowawcze i było jak to na godzinach wychowawczych straszliwie nudno i patriotycznie. Teraz są opowieści kombatantów co ulotki roznosili. Marynarze za to potrafią opowiadać, ale nie na godzinach wychowawczych. Morskie opowieści nie są dydaktyczne ale za to dobrze skomponowane np Odysea. Niestety, nie ma niczego co się nie nudzi. Zapewniam że tak też jest z seksem.
- bcr
- Dwelf
- Posty: 578
- Rejestracja: śr, 03 maja 2006 20:02
Nie użyłeś tego określenia tutaj. A czy w ogóle, to zaczynam mieć wątpliwości, zwłaszcza po tej wypowiedzi.nosiwoda pisze:To jeszcze trochę potrwa, ale tak jakby trudno. Zresztą Xiri ma własne definicje wielu słów, co już wielokrotnie dumnie podkreślała.bcr pisze:Może do czasu, aż zauważy, że Nosiwoda nie użył określenia "głupia" (NMSP).
Ale to już offtop.
Odkąd pojawiły się fora internetowe, ściany publicznych toalet są znacznie czystsze.
- Madzik
- Tygrys Redakcyjny
- Posty: 194
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 10:43
Baronie, ale ja nie do końca o tym... przepraszam, może wyjaiłam się nie do końca ściśle.
Na pewno istnieją na rynku książki dobre i... "lepsze inaczej" (z tym, że ze względu na degustibusa to strasznie trudno czarno na białym wykazać, do której kategorii dany utwór należy. Bo zawsze jedni osądzą, że badziew a drudzy, że genialne, wiadomo. No, chyba, ze jakaś Wyrocznia ogłosi, które są które ;))
Starałam się pożeglować w kierunku "rzadko zdarza się, by autor świadomie napisał złą książkę". Bo się kierował rynkiem, zaprzedał swą artystyczną duszę bożkowi mamony itede (z wiadomych względów pomijamy harlequiny). I trudno mi się wewnętrznie zgodzić z zarzutem "odwalił chałturę, bo wiedział, że i tak to się sprzeda". Co, naiwna jestem?
Na pewno istnieją na rynku książki dobre i... "lepsze inaczej" (z tym, że ze względu na degustibusa to strasznie trudno czarno na białym wykazać, do której kategorii dany utwór należy. Bo zawsze jedni osądzą, że badziew a drudzy, że genialne, wiadomo. No, chyba, ze jakaś Wyrocznia ogłosi, które są które ;))
Starałam się pożeglować w kierunku "rzadko zdarza się, by autor świadomie napisał złą książkę". Bo się kierował rynkiem, zaprzedał swą artystyczną duszę bożkowi mamony itede (z wiadomych względów pomijamy harlequiny). I trudno mi się wewnętrznie zgodzić z zarzutem "odwalił chałturę, bo wiedział, że i tak to się sprzeda". Co, naiwna jestem?
Arma virumque cano
- Bebe
- Avalokiteśvara
- Posty: 4592
- Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00
Hm, może troszkę. Ty nie zarabiasz na życie pisaniem, bo pisanie to zdaje się bardziej Twoja pasja. A tymczasem pisarz, który żyje z publikacji, jest (moim skromnym zdaniem) wystawiony na pokusę, żeby pisać rzeczy lepsze i gorsze świadomie. Z tym, że napisać świadomie coś gorszego jest łatwiej niż lepszego - bo nie sprawdzi się źródeł, nie przeczyta więcej, nie będzie się poświęcać zbyt wiele wysiłku redakcji tekstu i już, chałturka odwalona. A skoro ludzie to kup-ują, to tym lepiej. Z tym, że na takie numery potrzebna jest autorowi silna wyrobiona marka.Madzik pisze: I trudno mi się wewnętrznie zgodzić z zarzutem "odwalił chałturę, bo wiedział, że i tak to się sprzeda". Co, naiwna jestem?
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
Wytłuszczenie moje.Bebe pisze: A tymczasem pisarz, który żyje z publikacji, jest (moim skromnym zdaniem) wystawiony na pokusę, żeby pisać rzeczy lepsze i gorsze świadomie.
Ale to już jest IMO wyższa szkoła jazdy - tak umieć świadomie decydować, co i jakiego się napisze. Któryś z reżyserów (Coppola? nie jestem pewien) taki płodozmian uprawia, że walnie komercyjniaka na kilkadziesiąt milionów zielonych, a potem sobie kręci kameralne dobre artystycznie kino z zysków z komercyjniaka. Dla takich to już ode mnie ful rispekt, zią, bo to jest profesjonalizm (przynajmniej pewien jego aspekt) i kontrola nad talentem.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA