Gdzieś przeczytałem, że wynikiem jest m.in. wykorzystywanie uciekinierek, w tym małoletnich z Korei Północnej - są porywane z tymczasowych schronisk czy obozów dla uchodźców lub nakłaniane do małżeństwa. Jeśli przybywają samotnie, zagłodzone, bezbronne (czyli zazwyczaj), opcja małżeństwa z Chińczykiem jest dla nich pozytywną odmianą. A te, które nie chcą lub nie mogą (bo np. mąż został w Korei), są porywane przez zorganizowane gangi i sprzedawane na żony.Gustaw G. Garuga pisze:Do czynników destabilizujących warto dodać rosnący rozziew między ilością mężczyzn i kobiet. Ubocznym efektem polityki jednego dziecka jest masowa aborcja płodów dziewczynek - już dziś coraz trudniej jest mężczyznom znaleźć żony.
Dawid Juraszek, dla przyjaciół Gustaw G. Garuga
Moderator: RedAktorzy
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
- flamenco108
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 2234
- Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
- Płeć: Mężczyzna
Czyli nic nowego. Szlachetni Indianie też uprawiali taki proceder, kiedy wyczerpał się limit kobiet "w wieku rębnym" we własnej wiosce. Co tu dużo gadać, chociaż w Chinach kobieta miała status specyficzny (z jednej strony wysoki, z drugiej bardzo niski), o jego specyfice decydował i decyduje fakt, że mężczyzna bez żony, lub przynajmniej konkubiny, lub ostatecznie niewolnicy, to u nich nie było tak ścisłe, uchodzi tam za mało poważnego partnera w interesach. Podobnie słabo wypadali bezdzietni.nosiwoda pisze:Jeśli przybywają samotnie, zagłodzone, bezbronne (czyli zazwyczaj), opcja małżeństwa z Chińczykiem jest dla nich pozytywną odmianą. A te, które nie chcą lub nie mogą (bo np. mąż został w Korei), są porywane przez zorganizowane gangi i sprzedawane na żony.
Nie wiedziałem, że taki biznes już istnieje, ale na logikę wszystko się zgadza. Skoro potrafią przemycać kobiety wewnątrz Europy, jaka sztuka robić to w Azji?
Zaznaczmy jednakowoż, że Chińczyk-biznesmen to dziś bardzo dobra partia dla kobiet ze wszystkich krajów ościennych. Sam pamiętam, jak w Mongolii mówiło się o studentkach, które nie chciały wracać do domu z Pekinu, Buriatki, Tuwinki, Jakutki (czyli Ewenkijki), wszędzie (koniec lat 90-tych) panowała opinia, że małżeństwo z przedsiębiorczym Chińczykiem to bardzo dobry pomysł. Zatem "import" kobiet odbywa się tam na wielu płaszczyznach.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.
-
- Pćma
- Posty: 294
- Rejestracja: śr, 28 maja 2008 15:56
Dobra, można chyba przyjąć, że ustaliliśmy, że ten system musi się zawalić w ciągu jednego pokolenia. Tego, które zbuntuje się przeciw rodzicom-hedonistom i nie będzie obciążone traumą Tienanmen.
Pytanie czy potem demokratyczne Chiny są do pomyślenia? Niby jest przykład Tajwanu, ale jakie są szanse powiększenia i przekopiowania tego wzoru? Ew. czy oparciem demokracji może być tworząca się właśnie klasa średnia?
Czy raczej będzie jak zwykle - po serii wstrząsów politycznych - kolejna "dynastia"...
Pytanie czy potem demokratyczne Chiny są do pomyślenia? Niby jest przykład Tajwanu, ale jakie są szanse powiększenia i przekopiowania tego wzoru? Ew. czy oparciem demokracji może być tworząca się właśnie klasa średnia?
Czy raczej będzie jak zwykle - po serii wstrząsów politycznych - kolejna "dynastia"...
- Gustaw G. Garuga
- Psztymulec
- Posty: 940
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
- Płeć: Mężczyzna
Osobiście uważam, że Chińczycy jak najbardziej mają szansę na zbudowanie funkcjonującej demokracji. Pytanie, ile im to zajmie i ile będą musieli pokonać przeszkód. I czy w razie problemów nie nastąpi reakcja w postaci "demokracji suwerennej", czyli autokratyzmu maskowanego wyborami, jaki mamy obecnie w Rosji. Ale Putin i jego poplecznicy mają przynajmniej autentyczne poparcie narodu; w przypadku Chin nie mamy nawet szans się przekonać, czy Chińczycy głosowaliby na KPCh z entuzjazmem i masowo. Któryś z chińskich dysydentów powiedział, że wybory powszechne nastąpią w ciągu kilku lat; z drugiej strony błyskawiczny powrót do twardej polityki po protestach w Tybecie pokazuje, jak łatwo Chinom zrzucić pozory liberalizacji.
Na http://www.juraszek.net/czytelnia_tamizpowrotem.html rozszerzona, autorska wersja artykułu z zeszłotygodniowej Polityki.
Na http://www.juraszek.net/czytelnia_tamizpowrotem.html rozszerzona, autorska wersja artykułu z zeszłotygodniowej Polityki.
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
- Rheged
- Stalker
- Posty: 1886
- Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35
- Gustaw G. Garuga
- Psztymulec
- Posty: 940
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
- Płeć: Mężczyzna
nosiwodo, wersja na stronie Polityki to czysta wersja pierwotna - ta sprzed roku - bez moich późniejszych uzupełnień i (drobnych) poprawek, nieco tylko przykrojona (widać to np. w zakończeniu). Cytat z Seneki na mojej stronie to już poprawiony cytat. Pierwotnie dyspowałem tylko własnym tłumaczeniem z angielskiego przekładu. Niestety oficjalne polskie tłumaczenie Seneki tego fragmentu jest bardzo ogólnikowe (tak jakby tłumacz nie bardzo wiedział, o co chodzi, i przełożył metodą "ominięcia"). Znalazłem łaciński oryginał i poprosiłem tu na tym forum, a później jeszcze inną osobę znającą łacinę, o przekład. Okazało się, że są bardzo podobne do treści przekładu angielskiego. Wziąłem więc te wszystkie przekłady do kupy i zrobiłem nowy, uwzględniający wierność łacińskiemu oryginałowi, ale z pewnymi elementami słownictwa z tego ogólnikowego oficjalnego przekładu polskiego. Tymczasem okazało się, że robota poszłaby całkiem na marne, gdyby nie własna strona:)
Przeboje z poprawkami do tekstów (także w NF, gdzie nie tylko moje poprawki wchłaniała redakcyjna czarna dziura) udowadniają jedno - szkoda swojego i redakcyjnego czasu na majstrowanie przy już zaakceptowanym artykule. Lepiej machnąć ręką i myśleć o kolejnym tekście. Szczęśliwie następny artykuł w kolejce jest w jednej jedynej postaci (pewnie dlatego, że od jego napisania nie przeczytałem nic nowego w temacie;) i problem z głowy:)
Rhegedzie, to pytanie nie tyle o Chiny, ile o wszystkie kraje, całą ludzkość, świat, wszechświat... oj, zapędziłem się ;)
Przeboje z poprawkami do tekstów (także w NF, gdzie nie tylko moje poprawki wchłaniała redakcyjna czarna dziura) udowadniają jedno - szkoda swojego i redakcyjnego czasu na majstrowanie przy już zaakceptowanym artykule. Lepiej machnąć ręką i myśleć o kolejnym tekście. Szczęśliwie następny artykuł w kolejce jest w jednej jedynej postaci (pewnie dlatego, że od jego napisania nie przeczytałem nic nowego w temacie;) i problem z głowy:)
Rhegedzie, to pytanie nie tyle o Chiny, ile o wszystkie kraje, całą ludzkość, świat, wszechświat... oj, zapędziłem się ;)
- Marcin Robert
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1767
- Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
- Płeć: Mężczyzna
- flamenco108
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 2234
- Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
- Płeć: Mężczyzna
Zgadza się, Rhegedzie, może moderator w odpowiednim momencie wydzieli z tego wątek, bo pytanie, bo co Chińczykom demokracja, ma tyle sensu, co pytanie, po co demokracja Polakom?Rheged pisze: Tylko po co im demokracja?
Mnie osobiście wystarczyłoby, żeby podatki były niewysokie, proste i trwałe, drogi, mosty budowano, takoż inne ęfrastruktury, żebym mógł pleść w Internecie co mi tylko nerwatura na palce przeniesie, a o politykach żeby było słychać okazjonalnie, żeby biurokracja schudła, policja była uprzejma i skuteczna, sądownictwo sprawiedliwe, niedrogie i w miarę szybkie, armia wystarczająco groźna, żeby mi się żaden Kozak, faszysta, czy Kałmuk pod domem nie pętał, korupcja w atrofii, kultura w rozkwicie - gdyby tak było, nie musiałbym się trapić, kto mną rzondzi, bo miałbym wszystko, co mi do szczęścia potrzebne. W takiej sytuacji demokracja wydawałaby mi się zbędnym ciężarem.
EDITH: dopisuję do listy życzeń wolny rynek, kwitnącą edukację i mocną naukę, dla dokładności
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.
- Marcin Robert
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1767
- Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
- Płeć: Mężczyzna
To proste. Trzeba - zamiast demokratycznych miernot - wybrać dyktatora, który to wszystko zrealizuje. A jak okaże się, że nie chce on jednak dbać o rozwój kraju, tylko myśli o sobie i swoich kolegach, albo zamierza na przykład wdać się w jakąś awanturę wojenną, to się go obali i wybierze nowego.flamenco108 pisze:Mnie osobiście wystarczyłoby, żeby podatki były niewysokie, proste i trwałe, drogi, mosty budowano, takoż inne ęfrastruktury,
Ale to przecież podważanie fundamentów dyktatury jest. Lepiej nie myśl nawet o takich rzeczach, bo Cię gdzieś ześlą.żebym mógł pleść w Internecie co mi tylko nerwatura na palce przeniesie,
Jak się weźmie za mordę głupich pismaków, to faktycznie, o politykach będzie słychać tylko przy okazji uroczystości państwowej albo innego przecięcia wstęgi. Poza tym, jeśli któryś ze skorumpowanych współpracowników dyktatora podpadnie czymś szefowi, to wtedy zrobi się z niego kozła ofiarnego i rzuci na pożarcie mediom i tłumowi. Będzie zabawa, a przy okazji władca okaże swą sprawiedliwość i dobrą wolę.a o politykach żeby było słychać okazjonalnie,
Jak w Bizancjum: spora część, jeśli nie większość, cesarzy zwalczała korupcję, nepotyzm i nadmiernie rozrośniętą biurokrację, a korupcja, nepotyzm i biurokracja miały się jak najlepiej.żeby biurokracja schudła,
Jeśli dyktator każe, to tak będzie. A na ewentualnych dywersantów znajdą się odpowiednie służby.policja była uprzejma i skuteczna, sądownictwo sprawiedliwe, niedrogie i w miarę szybkie, armia wystarczająco groźna, żeby mi się żaden Kozak, faszysta, czy Kałmuk pod domem nie pętał,
O czym nie słychać, tego nie ma. Dlatego właśnie w PRL-u nie było korupcji. (Albo była, ale szczątkowa zupełnie, na poziomie szeregowego urzędnika, na którego zawsze znalazł się dobry Pan Prezes - jak uczą ówczesne artykuły interwencyjne).korupcja w atrofii,
Dyktator - poprzez zaufanych ludzi w różnych komisjach - zadecyduje, który utwór jest arcydziełem, a który grafomaństwem. Kultura będzie wtedy kwitnąć, a twórcy będą mogli swobodnie opiewać Wielkiego Wodzakultura w rozkwicie
A jeśli ktoś będzie miał odmienne od Ciebie zdanie na temat tego, co go uszczęśliwia, to wtedy przyjdzie policja i go zamknie.gdyby tak było, nie musiałbym się trapić, kto mną rzondzi, bo miałbym wszystko, co mi do szczęścia potrzebne.
A mnie wszelka władza państwowa, bo przecież to wszystko można osiągnąć w anarchizmie. ;-)W takiej sytuacji demokracja wydawałaby mi się zbędnym ciężarem.
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
Żeby zwalczać korupcję, nepotyzm i biurokrację, trzeba powołać trzy osobne nowe urzędy, i jeszcze jeden do koordynacji tych trzech, przecież to oczywiste.Marcin Robert pisze:Jak w Bizancjum: spora część, jeśli nie większość, cesarzy zwalczała korupcję, nepotyzm i nadmiernie rozrośniętą biurokrację, a korupcja, nepotyzm i biurokracja miały się jak najlepiej.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
- flamenco108
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 2234
- Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
- Płeć: Mężczyzna
Po prostu jeszcze nikt nie obalił twierdzenia Churchilla, że demokracja jest niewątpliwie najgorszym z ustrojów, tylko inne są jeszcze gorsze.
Komentarze wilka wskazują, że nie załapał tezy, która była ukryta między wierszami.
Nosiwoda: zapomniałem, biczuję się ;-)
Jak mi ktoś załatwi to, co powiedziałem wyżej, to demokracja nie będzie mi potrzebna. Tylko niech ktoś wymyśli, jak to można załatwić!
A że się rozmarzyłem - kto by się nie rozmarzył w takiej sytuacji?
Komentarze wilka wskazują, że nie załapał tezy, która była ukryta między wierszami.
Nosiwoda: zapomniałem, biczuję się ;-)
Jak mi ktoś załatwi to, co powiedziałem wyżej, to demokracja nie będzie mi potrzebna. Tylko niech ktoś wymyśli, jak to można załatwić!
A że się rozmarzyłem - kto by się nie rozmarzył w takiej sytuacji?
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.