Problemy z początkiem
Moderator: RedAktorzy
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
A skąd mam wiedzieć? :P
Istnieje coś takiego, jak indywidualność. Każdemu wedle potrzeb i umiejętności, czy coś podobnego. Nie wiem, jaki ten plan ma być. Wiem, że ten plan powinno mi się udać odtworzyć po przeczytaniu tekstu.
I jeszcze jedna uwaga: NIC SIĘ NIE KREUJE SAMO w utworze literackim. Autor kreuje (postać), odbiorca kreuje postać na podstawie tego, co mu Autor napisał. Czysta fizyka. Ta klasyczna.
Istnieje coś takiego, jak indywidualność. Każdemu wedle potrzeb i umiejętności, czy coś podobnego. Nie wiem, jaki ten plan ma być. Wiem, że ten plan powinno mi się udać odtworzyć po przeczytaniu tekstu.
I jeszcze jedna uwaga: NIC SIĘ NIE KREUJE SAMO w utworze literackim. Autor kreuje (postać), odbiorca kreuje postać na podstawie tego, co mu Autor napisał. Czysta fizyka. Ta klasyczna.
So many wankers - so little time...
- Buka
- C3PO
- Posty: 828
- Rejestracja: sob, 13 paź 2007 16:55
- Płeć: Kobieta
Jak to? O.o Hmm, z tego co się orientuję, to nie próbowałaś za bardzo pisać, ale może powołam się na innych użytkowników:P Nigdy Wam się nie wyrwała postać spod kontroli? Troszeczkę? Nie zaczęła żyć własnym życiem? odrobinkę?^^ Pewnie redaktorzy napiszą, że autor powinien w stu procentach być odpowiedzialnym za to, co pisze. Bo tekst się posypie. Ale nie chodzi mi tu o jakieś wielkie zmiany fabuły, nie chodzi o to, że zwyczajnie się nie będzie umiało czegoś napisać tak, jak się zamierzało, ale o takie małe szczególiki, które... piszą się same. Takie, które dotyczą poszczególnych postaci, ich charakteru. Przecież oni aż się proszą, żeby dać im dojść do głosu, pokazują, jacy są naprawdę. Tylko do tego potrzeba oczywiście odpowiednio długiego tekstu, nie takiego, jakie bywały na przykład na warsztatach.Małgorzata pisze:I jeszcze jedna uwaga: NIC SIĘ NIE KREUJE SAMO w utworze literackim. Autor kreuje (postać)
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
- Husiaty
- Pćma
- Posty: 234
- Rejestracja: sob, 17 lis 2007 14:29
Buka ma rację - jeżeli postać jest żywa, sama sugeruje nam swoją osobowością, co w danej sytuacji by powiedziała/zrobiła, do tego nie trzeba pomyślunku nawet. Wystarczy wyobraźnia... I nie mówię tu o ważnej akcji a choćby o odzywkach w dialogach, sposobie myślenia, klarowności rozwiązań itp. ;-)
Wartkość akcji, fabuła jako ciągła linia (a nie zlepek pociachanych fragmentów, chociaż... czasem przecież zdarzają się teksty złożone z wycinków opowiadań poszczególnych postaci, to tworzy klimat itp.), jednocześnie postacie powinny być realistyczne... A więc w moim przekonaniu nie postać podporządkowywuje się autorowi, bo autor ma do spisania dużo postaci... Lecz autor postaci, a raczej realności ;-)
Pozdrawiam
Husiaty
Wartkość akcji, fabuła jako ciągła linia (a nie zlepek pociachanych fragmentów, chociaż... czasem przecież zdarzają się teksty złożone z wycinków opowiadań poszczególnych postaci, to tworzy klimat itp.), jednocześnie postacie powinny być realistyczne... A więc w moim przekonaniu nie postać podporządkowywuje się autorowi, bo autor ma do spisania dużo postaci... Lecz autor postaci, a raczej realności ;-)
Pozdrawiam
Husiaty
Ostatnio napisałem bestsellera, tylko jakoś kiepsko się sprzedaje...
- Dabliu
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 3011
- Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
- Płeć: Mężczyzna
Nienienie. Każda postać opisywana przez autora stanowi jakąś cząstkę jego (tego autora) osobowości, tożsamości itp., więc nigdy nie jest tak, że "postać kontroluje autora", bo nawet jeśli wyrywa nam się spod pióra, to nadal jest to NASZA postać, moja cząstka, która wciąż wypływa ze mnie i wszelkie "szaleństwo" z nią związane, wszelka nieprzewidywalność lub tejże postaci widzimisię, pozostaje w pełni kontrolowane; choćby przez moją podświadomość.
Tak jak Margota rzekła - nic się nie pisze samo.
A co do planu, to jego forma jest sprawą indywidualną. Nawet bezplan jest planem (vide Lem, o ile się nie mylę).
I nawet jeśli piszemy "na żywioł", to po zakończeniu pisania warto rozłożyć sobie gotową fabułę na części pierwsze i ów plan dopisać, według niego sprawdzając, czy wszystko nam gra. Nie zabije to tak lubianej przez wielu autorów dynamiki tworzenia, ponieważ etap planowania następuje już w fazie autoredagowania tekstu.
Tak jak Margota rzekła - nic się nie pisze samo.
A co do planu, to jego forma jest sprawą indywidualną. Nawet bezplan jest planem (vide Lem, o ile się nie mylę).
I nawet jeśli piszemy "na żywioł", to po zakończeniu pisania warto rozłożyć sobie gotową fabułę na części pierwsze i ów plan dopisać, według niego sprawdzając, czy wszystko nam gra. Nie zabije to tak lubianej przez wielu autorów dynamiki tworzenia, ponieważ etap planowania następuje już w fazie autoredagowania tekstu.
- Buka
- C3PO
- Posty: 828
- Rejestracja: sob, 13 paź 2007 16:55
- Płeć: Kobieta
- Radioaktywny
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1706
- Rejestracja: pn, 16 lip 2007 22:51
Podpisuję się pod tym obiema rękami:-)Dabliu pisze:Nienienie. Każda postać opisywana przez autora stanowi jakąś cząstkę jego (tego autora) osobowości, tożsamości itp., więc nigdy nie jest tak, że "postać kontroluje autora", bo nawet jeśli wyrywa nam się spod pióra, to nadal jest to NASZA postać, moja cząstka, która wciąż wypływa ze mnie
Osobiście nie wyobrażam sobie pisania na podstawie sporządzonego wczęśniej planu/konspektu. Wątki w moich tekstach mają tendencje do rozgałęziania się, więc choć zapewne trzymałabym się opracowanego wcześniej zakończenia (staram się zasiadać do opowiadania, gdy mam pomysł na zakończenie), to, co jest w środku, odeszłoby drastycznie od wymyślonego wcześniej przebiegu fabularnego. Zresztą właśnie przerz takie rozgałęzianie się nie zdązyłam z tekstami na konkursy "Koniec pieśni" i "Przepraszam, czy to zombie?".
Bliżej mi do metody Husiatego - układam sobie fabułę w głowie i dopiero gdy się jako tako wyklaruje, zasiadam do pisania. Nie lubię metody pisania "siadam przed otwartym programem Word i gapię się w monitor, aż przyjdzie Wena". Nie ma weny, nie ma włączonego Worda;-)
There are three types of people - those who can count and those who can't.
MARS!!!
W pomadkach siedzi szatan!
MARS!!!
W pomadkach siedzi szatan!
- Gustaw G. Garuga
- Psztymulec
- Posty: 940
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
- Płeć: Mężczyzna
- inatheblue
- Cylon
- Posty: 1013
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37
Jest jednak coś w tym stwierdzeniu. Inaczej nikt by go nie wymyślił.
Otóż czasem wiemy o konstrukcji, kompozycji, bohaterach itp. więcej, niż myślimy, że wiemy. Prawa półkula, ta od emocji i spontanicznych skojarzeń, podpowiada nam to, na co nie wpadła świadomie półkula lewa (tak, wiem, to uproszczenie z tymi półkulami).
Ileż razy miałam masę wypisanych wątków, fragmentów, cech postaci, a dopiero podczas pisania wszystko to się składało, porządkowało. Zjawisko "ożywania" postaci zachodzi wtedy, kiedy wiemy, kim jest postać i jak zareagowałaby w danej sytuacji (inaczej niż my). Krótko mówiąc, umiemy ją sobie plastycznie wyobrazić. I kiedy dochodzi do tejże sytuacji, okazuje się, że działanie postaci - wedle jej osobowości - jest inne, niż sobie zamierzyliśmy na początku, gdy i o sytuacji i o postaci wiedzieliśmy mniej.
Nie ma w tym nic mistycznego, aczkolwiek może być wiele spontanicznego i to chyba zdrowe.
Mnie się nie sprawdzają plany linearne. Próbowałam, nie działa. Sprawdza się natomiast lista wątków do odhaczenia, tak jak lista rzeczy do zrobienia. I lista postaci. Mam w głowie zarys kompozycji, a w miarę pisania kompozycja się wyjaśnia. A zarys ten wygląda śmiesznie i nie ma nic wspólnego z wydarzeniami - raczej "Tu trzeba szybko, tu trzeba wolno, tu trzeba zrobić pierdziu, a tu i tu domknąć". No nijak tego nie spiszesz.
Mniejsze teksty w ogóle nie wymagają planu, bo bardzo łatwo objąć je pamięcią w całości.
Otóż czasem wiemy o konstrukcji, kompozycji, bohaterach itp. więcej, niż myślimy, że wiemy. Prawa półkula, ta od emocji i spontanicznych skojarzeń, podpowiada nam to, na co nie wpadła świadomie półkula lewa (tak, wiem, to uproszczenie z tymi półkulami).
Ileż razy miałam masę wypisanych wątków, fragmentów, cech postaci, a dopiero podczas pisania wszystko to się składało, porządkowało. Zjawisko "ożywania" postaci zachodzi wtedy, kiedy wiemy, kim jest postać i jak zareagowałaby w danej sytuacji (inaczej niż my). Krótko mówiąc, umiemy ją sobie plastycznie wyobrazić. I kiedy dochodzi do tejże sytuacji, okazuje się, że działanie postaci - wedle jej osobowości - jest inne, niż sobie zamierzyliśmy na początku, gdy i o sytuacji i o postaci wiedzieliśmy mniej.
Nie ma w tym nic mistycznego, aczkolwiek może być wiele spontanicznego i to chyba zdrowe.
Mnie się nie sprawdzają plany linearne. Próbowałam, nie działa. Sprawdza się natomiast lista wątków do odhaczenia, tak jak lista rzeczy do zrobienia. I lista postaci. Mam w głowie zarys kompozycji, a w miarę pisania kompozycja się wyjaśnia. A zarys ten wygląda śmiesznie i nie ma nic wspólnego z wydarzeniami - raczej "Tu trzeba szybko, tu trzeba wolno, tu trzeba zrobić pierdziu, a tu i tu domknąć". No nijak tego nie spiszesz.
Mniejsze teksty w ogóle nie wymagają planu, bo bardzo łatwo objąć je pamięcią w całości.
- Gustaw G. Garuga
- Psztymulec
- Posty: 940
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
- Płeć: Mężczyzna
Ludzie dużo rzeczy wymyślają, nie zawsze mądrych:) To żaden argument.
Tak, jak tu opisujesz dojrzewanie postaci literackich, docieranie się fabuły itd., wszystko gra. W tym istotnie nie ma nic mistycznego. Problem polega na czymś innym i zaczyna się np. kiedy pisarze zaczynają kreować wokół swojej pracy natchnioną aureolę, na którą składają się m.in. przejmujący kontrolę nad pisaniem bohaterowie (nazwisk takich autorów nie podam, bo nie prowadzę na bieżąco spisu sytuacji, na bazie których buduję swój światopogląd, ale opieram się głównie na czytanych/słyszanych kiedyś/gdzieś wywiadach, opiniach itd.) A przecież ostateczną instancją jest pracujący na tekście autor, który w każdej chwili może sobie powiedzieć: coś mi się postaci rozbrykały - wywalam ten dialog, fabuła mi zbacza w niewiadome - przerabiam ten akapit itd. Jeśli początkujący adept pisarstwa z powodu takich krążących uparcie romantycznych mitów dojdzie do wniosku, że opowiadanie samo mu się napisze, jeśli tylko popuści bohaterom cugli, to najpewniej wyląduje z fabułą w rowie, jeśli w ogóle ruszy z miejsca. Trzeba powiedzieć sobie jasno - to człowiek przy komputerze / nad zeszytem wykonuje pewną pracę i nikt ani nic go w tym nie wyręczy.
O konspektach się nie wypowiadam, bo na tym forum jak i na innych powiedziałem chyba już od siebie wszystko w tym temacie:-)
Tak, jak tu opisujesz dojrzewanie postaci literackich, docieranie się fabuły itd., wszystko gra. W tym istotnie nie ma nic mistycznego. Problem polega na czymś innym i zaczyna się np. kiedy pisarze zaczynają kreować wokół swojej pracy natchnioną aureolę, na którą składają się m.in. przejmujący kontrolę nad pisaniem bohaterowie (nazwisk takich autorów nie podam, bo nie prowadzę na bieżąco spisu sytuacji, na bazie których buduję swój światopogląd, ale opieram się głównie na czytanych/słyszanych kiedyś/gdzieś wywiadach, opiniach itd.) A przecież ostateczną instancją jest pracujący na tekście autor, który w każdej chwili może sobie powiedzieć: coś mi się postaci rozbrykały - wywalam ten dialog, fabuła mi zbacza w niewiadome - przerabiam ten akapit itd. Jeśli początkujący adept pisarstwa z powodu takich krążących uparcie romantycznych mitów dojdzie do wniosku, że opowiadanie samo mu się napisze, jeśli tylko popuści bohaterom cugli, to najpewniej wyląduje z fabułą w rowie, jeśli w ogóle ruszy z miejsca. Trzeba powiedzieć sobie jasno - to człowiek przy komputerze / nad zeszytem wykonuje pewną pracę i nikt ani nic go w tym nie wyręczy.
O konspektach się nie wypowiadam, bo na tym forum jak i na innych powiedziałem chyba już od siebie wszystko w tym temacie:-)
- Radioaktywny
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1706
- Rejestracja: pn, 16 lip 2007 22:51
No, też tak mam^^ Choć planu nie robię, zawsze pod tekstem mam spisaną małą lub dużą (w zależności od tekstu) listę wątków do wprowadzenia do fabuły, kilka kwestii dialogowych, czasem jakieś wazniejsze postaci, które trzeba później w fabule umieścić, a także co istotniejsze nazwy do zamieszczenia wraz z przebiegiem fabuły. Najfajniejsze jest to, że dopóki tekst nie powstanie, taka lista jest zrozumiała tylko dla mnie;-)inatheblue pisze:Mnie się nie sprawdzają plany linearne. Próbowałam, nie działa. Sprawdza się natomiast lista wątków do odhaczenia, tak jak lista rzeczy do zrobienia.
There are three types of people - those who can count and those who can't.
MARS!!!
W pomadkach siedzi szatan!
MARS!!!
W pomadkach siedzi szatan!
- Orson
- Ośmioł
- Posty: 686
- Rejestracja: ndz, 05 kwie 2009 18:55
Zgodziłbym się z Dabliu.
Moim zdaniem Autor przypomina troszkę aktora podczas pisania. Jeśli jest praktykującym i szczerym w swojej wierze ewangelikiem, a kreuje postać psychopatycznego pedofila lubującego się w naleśnikach z odrobiną ludzkiego mózgu, to jest to zwyczajna gra. Kreacja. I to nie postać rządzi Autorem, bo wtedy mamy właśnie do czynienia z szaleństwem.
Moim zdaniem Autor przypomina troszkę aktora podczas pisania. Jeśli jest praktykującym i szczerym w swojej wierze ewangelikiem, a kreuje postać psychopatycznego pedofila lubującego się w naleśnikach z odrobiną ludzkiego mózgu, to jest to zwyczajna gra. Kreacja. I to nie postać rządzi Autorem, bo wtedy mamy właśnie do czynienia z szaleństwem.
,,Mówię po hiszpańsku do Boga, po włosku do kobiet, po francusku do mężczyzn, a po niemiecku do mojego konia" Karol V Obieżyświat
- Albiorix
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1768
- Rejestracja: pn, 15 wrz 2008 14:44
Myślę że można napisać o postaci zasadniczo zupełnie od nas różnej. Wystarczy skorzystać z obserwacji innych ludzi lub wręcz ich porady. Mogę nie być kobietą, nie rozumieć za dobrze kobiet, ale na podstawie obserwacji żony i córki mogę przez analogię napisać kawałek dialogu a nawet w miarę wiarygodnie oddać zachowania w różnych sytuacjach. Jeśli mam problem, mogę zapytać żony czy takie zachowanie bohaterki a według niej sens. Mogę słabo lub w ogóle nie wczuwać się w psychikę bohaterki i jako tako opisać ją na poziomie samych zewnętrznych zachowań.
Edit: a rozbrykane postaci to metafora taka chyba :)
Edit: a rozbrykane postaci to metafora taka chyba :)
nie rozumiem was, jestem nieradioaktywny i nie może mnie zniszczyć ochrona wybrzeża.
- Dabliu
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 3011
- Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
- Płeć: Mężczyzna
Orson, Albiorix - Niedawno Marcin Przybyłek uświadomił mi coś, co już sam przeczuwałem; a mianowicie, że z psychologicznego punktu widzenia, każda opisywana przez nas postać stanowi niewielką cząstkę naszej tożsamości, którą wywołujemy, obnażamy i testujemy za pomocą tekstu literackiego. Jeśli piszemy np. o gwałcicielu, to ten gwałciciel gdzieś w nas siedzi, być może tak głęboko, że nigdy się nie ujawni i w pełni nad tą częścią własnej osobowości panujemy, ale ona jest i piszemy o niej dlatego, żeby poznać najskrytsze zakamarki swojej tożsamości.
Jeśli więc Sapkowski twierdzi, że jego bohaterowie nie mają absolutnie nic z Nim wspólnego, to jest to bzdura, ponieważ każdy Wiedźmin, Yennefer, czy inszy Regis, to jakieś cząstki tożsamości autora, często nieuświadomione, a obłaskawiane i poznawane dzięki przelaniu ich na papier. I tyczy się to zarówno tych "dobrych", jak i tych "złych" postaci. To wszystko my. Powykrawani z częściowo tylko poznanej całości i obleczeni w skórę literackich bohaterów. A pisanie o nich pozwala nam lepiej poznawać samych siebie; zarówno od jasnej jak i ciemnej strony.
Jeśli więc Sapkowski twierdzi, że jego bohaterowie nie mają absolutnie nic z Nim wspólnego, to jest to bzdura, ponieważ każdy Wiedźmin, Yennefer, czy inszy Regis, to jakieś cząstki tożsamości autora, często nieuświadomione, a obłaskawiane i poznawane dzięki przelaniu ich na papier. I tyczy się to zarówno tych "dobrych", jak i tych "złych" postaci. To wszystko my. Powykrawani z częściowo tylko poznanej całości i obleczeni w skórę literackich bohaterów. A pisanie o nich pozwala nam lepiej poznawać samych siebie; zarówno od jasnej jak i ciemnej strony.
- inatheblue
- Cylon
- Posty: 1013
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37
Niekoniecznie, Dabliu. Gdybyśmy czerpali tylko z siebie, to byłoby puste jako miedź brzęcząca.
Ludzie wokół, okoliczni ludzie, których obserwujemy, którzy budzą emocje, czasem odbijające się w nas - w końcu po co mamy neurony lustrzane, empatię i cały ten syf? Świat dookoła. Pisarz musi być po trosze obserwatorem i empatą, nawet jeżeli towarzysko jest nogą stołową.
Byłam chowana w warunkach cieplarnianych i nie potrafiłam tworzyć czarnych charakterów, dopóki nie natknęłam się na niejaką Katię, daleko daleko, za siedmioma morzami (tzn. w południowej Francji). Bardziej znerwicowaną niż złą tak naprawdę. Ale to mi otworzyło oczy na sprawy, których wcześniej nie dostrzegałam.
Ten "freudyzm" do mnie nie przemawia. Więcej prawdy jest w słynnym stwierdzeniu o zwierciadle przechadzającym się po gościńcu. Jeżeli nie potrafię utożsamić się z bohaterem, który akurat jest mi potrzebny, to co robię? Oszukuję. Opisuję zewnętrzność. Guglam, czytam o takich ludziach, itd.
Ludzie wokół, okoliczni ludzie, których obserwujemy, którzy budzą emocje, czasem odbijające się w nas - w końcu po co mamy neurony lustrzane, empatię i cały ten syf? Świat dookoła. Pisarz musi być po trosze obserwatorem i empatą, nawet jeżeli towarzysko jest nogą stołową.
Byłam chowana w warunkach cieplarnianych i nie potrafiłam tworzyć czarnych charakterów, dopóki nie natknęłam się na niejaką Katię, daleko daleko, za siedmioma morzami (tzn. w południowej Francji). Bardziej znerwicowaną niż złą tak naprawdę. Ale to mi otworzyło oczy na sprawy, których wcześniej nie dostrzegałam.
Ten "freudyzm" do mnie nie przemawia. Więcej prawdy jest w słynnym stwierdzeniu o zwierciadle przechadzającym się po gościńcu. Jeżeli nie potrafię utożsamić się z bohaterem, który akurat jest mi potrzebny, to co robię? Oszukuję. Opisuję zewnętrzność. Guglam, czytam o takich ludziach, itd.
Ostatnio zmieniony ndz, 24 maja 2009 17:50 przez inatheblue, łącznie zmieniany 1 raz.