Lukan.z Warszawa płonęła na moich oczach
Jak wspomniałam poprzednio - wygląda na to, że wymogi formalne spełnione (choć mogę się mylić) ale język fatalny.
Przekombinowane upoetycznienia już wypomniano, nie będę powtarzać. Gdyby nie język - fabularnie tekst byłby całkiem całkiem.
Innymi słowy - Lukan wiedział CO pisać, ale nie bardzo wiedział JAK.
-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-
Anonim Precedens
Coś w tym tekście takiego było, że mi się spodobał, chociaż wymogów formalnych chyba nie spełnił.
Może nawiązanie do współczesnych realiów? W końcu czego się nie robi dla elektoratu?
Jako scena romantyczna - pewnie nie bardzo. Jako perskie oko, humoreska na temat sceny romantycznej - jak najbardziej.
O warstwie językowo-warsztatowej się nie wypowiadam, bo niekompetentnam, bardzo mi się jednak podobały wstawki w rodzaju:
Ale nic mi jakoś specjalnie nie zgrzytało. (Poza "ziemianinem i plutonianką")- W takim razie – odparł urzędnik – ogłaszam was...
I się zaciął. Z tropu zbiły go nie zagłuszające ceremonię okrzyki pikietujących, a nieznajomość poprawnej nomenklatury. Czy raczej: braki w nomenklaturze obowiązującej.
- Może pan pocałować... – przeskoczył od razu do następnego zdania, ale i tu miał wątpliwości. – No, cóż, możecie się pocałować.
-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-
KPiach Schadzka
Opis gobelinu nużący, niczego nie wnosi do akcji i niepotrzebnie IMHO "zjada" tak potrzebne znaki. Wskutek czego brakuje ich na dopracowanie kluczowej sceny.
I mamy tylko tyle:
Nie ma pocałunku, choć jest romantyczny kochanek. Zabrakło jeszcze przejmującego: "Barbaaro..." ale to aż 11 znaków :PZ mroku, ze smużek dymu, spoza świata wyłania się śliczne dziewczę o smutnych oczach. Podnosi dłoń i muska ją wargami.
- Umiłowana! – Zrywa się z fotela.
- Nie! – wrzeszczy człowiek wypadając z kryjówki za jednym z gobelinów.
Huk! Okno pęka. Zimny wicher demoluje komnatę.
Nieszczęsny kochanek powoli odzyskuje zmysły i otwiera oczy.
- Mistrzu Twardowski, ja musiałem…
-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-
wpisz tu jakiś txt Śmierć w błocie
Tekst niesmaczny, nielogiczny i nieromantyczny. Nawet jeśli tak wygląda romantyzm u trolli czy ogrów.
Do tego niezbyt zgrabnie napisany. Poprzednicy wypowiedzieli się szerzej, więc nie będę się powtarzać. Nie było w każdym razie w tym tekście nic, co by mnie przytrzymało choć przez chwilę.
-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-
marq Było warto?
Te "kwitnące czerwienią" piersi hmmm mocno to grafomańskie i pomijając niemożność dostrzeżenia takich kolorów w świetle księżyca jest to w ogóle mało sensowne, chyba, że Adam wbił Ewie nóż w owe piersi, albo je poplamiła sokiem rajskich jabłek.
Do tego dość niekonsekwentny język, to z pretensjami do poetyckości, to znów za chwilę potoczny i chropawy.
A już odzywka Ewy jakby żywcem wzięta z końca XX wieku. I świadomość bohaterów jakaś taka... nie z tej bajki.
-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-
Świeżynek Żurek
Ja rozumiem, że fantastyka polega tu na tym, że współczesny facet spotyka nagle dziewczę z XIX wieku, tak?
Jeśli tak, to jeszcze większa fantastyka jest w tym, że dziewczę w ogóle się nie dziwi, że nagle przeniosło się do jakiegoś współczesnego baru.
No chyba, że to duch, czy ta, no, duchówka.
Ale wtedy znów niekonsekwencja, bo czy duchy jedzą żurek?
Czy dają się chwycić za rękę?
No, załóżmy, że tak, może to jakaś zombiaczka.
Mimo wszystko wtedy inne elementy nie pasują.
No i romantyzmu w tym za grosz.
Scena romantyczna mogłaby się rozpocząć dopiero teraz, albo za tydzień od tej sceny. No ale limit znaków się skończył. :)
Językowo - napisane potoczyście - nic nie zgrzytało, czytało się lekko łatwo i przyjemnie. Tylko... to trochę za mało.
-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-
Archont Raz kozie śmierć?
A tego nie łapię kompletnie.
Nie widzę związku przyczynowo skutkowego między pierwszym a drugim akapitem.- To ma być raj? - Adrian spojrzał na zegarek. Wybiła północ. Pięć minut wcześniej wracał do domu przykrytą śniegiem ulicą. Gdy ujrzał dwóch pijanych barków, chciał zawrócić. Igram z losem, pomyślał. Raz kozie śmierć! Wystarczyło jedno, mocne pchnięcie nożem i Adrian padł bez ducha.
- Meeeee, czy ja wyglądam na kozę? - Życie zawsze było dla Adriana zabawą. Lubił kobiety. Nienawidził pracować. Nigdy nie zrobił nikomu krzywdy.
Rozumiem, że facet został zabity, pamięta o tym i zastanawiając się czy jest aby w raju, wspomina wydarzenia sprzed (jak zakłada) 5 minut.
Rozumiem, że koza od "raz kozie..."
Ale nie rozumiem dlaczego konsekwencją spojrzenia na zegarek jest wykrzyknik: - Meeeee, czy ja wyglądam na kozę?
Po drugie, jakim cudem zabrał na tamten świat zegarek?
I po co patrzy na zegarek, kręcąc nosem na miejsce w którym się nagle znalazł?
A juz całkiem kuriozalne jest dla mnie zestawienie:
- Meeeee, czy ja wyglądam na kozę? - Życie zawsze było dla Adriana zabawą.(itd)
Co ma piernik do wiatraka?
I dalej w tym samym stylu. Pomieszanie z poplątaniem. Ani to scena, ani romantyczna.
Nie. To nie romantyczne. A ta ona to kto niby ma być?- Wypluwa... Czyż to nie romantyczne?
@@@@@@@
Tyle na początek.
Następna porcja niebawem albo bawem.