Autor: Sławomir Nieściur,
Cykl: Shadow Raptors
Wydawnictwo: Drageus Publishing House,
Typ publikacji: papier,
Premiera: 17 kwietnia 2019
Wydanie: 1
Liczba stron: 384
Format: 12,5x19,5 cm
Oprawa: miękka,
ISBN: 978-83-65661-93-7
Więcej informacji: Sławomir Nieściur „Shadow Raptors 1: Kurs na kolizję”
Recenzje fantastyczne: [RECENZJA] „Kurs na kolizję” Sławomir Nieściur
– Panie komandorze! Panie komandorze! – Natarczywy głos oficera dyżurnego przebił się przez opary snu, które niczym wata otulały skołatany stresem umysł Luposa.
– O co chodzi? – wymamrotał, przecierając oczy. Pomasował zdrętwiały kark. Spojrzał na główny chronometr i westchnął z irytacją. Króciutka w założeniu drzemka zakończyła się czterogodzinnym snem na siedząco.
– Mamy łączność z pułkownikiem Dresslerem – zameldował porucznik. Pochylony nad terminalem kaprala Kulaka, wpatrywał się w jeden z wyświetlaczy.
– Przełącz do mnie… Albo nie, zostaw. – Lupos podszedł do stanowiska łączności i zajął miejsce w fotelu radiowca. – Poruczniku, ma pan przerwę. – Machnął ręką w kierunku wyjścia.
Oficer skinął głową i opuścił mostek. Gdy jego kroki ucichły w korytarzu, Lupos obrzucił jeszcze wzrokiem pomieszczenie. Upewniwszy się, że jest sam, włączył tryb głośnomówiący.
– Cały i zdrów? – zapytał.
– Chwilowo tak, komandorze – zaszeleścił w głośnikach dziwnie przytłumiony głos Dresslera.
Z uwagi na odległość odpowiedź dotarła z niemal dziesięciosekundowym opóźnieniem.
– Cieszę się. – Lupos usadowił się wygodniej w fotelu. Poluzował kciukiem zapięcie bluzy.
– Nie wątpię.
– Martwiliśmy się o pana.
– Doprawdy? Dziewięć skuńskich maszyn, komandorze. Szły w zwartej formacji. Wystarczyłaby jedna salwa z waszych wyrzutni dziobowych! – Dressler już nie szeptał. Dressler syczał jak wąż. – Jedna salwa!
– Pułkowniku! – warknął Lupos, ledwo przebrzmiały ostatnie słowa dowódcy eskorty. – Przywołuję pana do porządku! Proszę grzeczniej. Podjąłem taką decyzję, jaką uznałem za stosowne, i nie będę się z tego przed panem tłumaczył. Jeżeli ma pan jakieś uwagi, proszę je zgłosić do dowództwa floty, tymczasem zaś proszę posłuchać uważnie, co mam do powiedzenia. Jest pan gotów?
– Nie, komandorze, to pan mnie wysłucha! – przyszła odpowiedź. – Tkwię na pokładzie wyludnionego habitatu, który lada chwila zostanie przejęty przez skuński desant. Wróg przyleciał tu za mną z rejonu, który powinien być monitorowany przez pański krążownik albo co najmniej grupę mniejszych jednostek.
– Chwileczkę! – Lupos szarpnął się w fotelu, jakby poraził go prąd. – Jaki desant?! W habitacie są Skunowie?!
Zanim nadeszła odpowiedź, podbiegł do swojego stanowiska i uruchomił cichy alarm. Szybko wrócił na fotel łącznościowca. Gdzieś w trzewiach okrętu komunikatory personelu mostka zawibrowały cicho, a diody na ich obudowach rozjarzyły się czerwienią.
– Owszem. Opanowali jeden z poziomów stacji i właśnie szykują się do przejęcia kolejnego – odpowiedział spokojnie Dressler. – Montujemy tutaj prowizoryczną obronę, ale nie sądzę, by udało nam się ich powstrzymać.
– Rany boskie! – Lupos złapał się za głowę. – Ian, nie możemy utracić tej stacji! – jęknął, zapominając o protokole. – Wezwij pomoc z planety albo, nie wiem, z najbliższej stacji… – wyrzucił z siebie gorączkowo. – Zrób coś!
– Powiadomiliśmy Korpus Planetarny na AEgirze. Wysłali na odsiecz kompanię piechoty – wyjaśnił Dressler. – Obawiam się jednak, że kawaleria przybędzie za późno. Ta stacja jest stracona, panie komandorze.
– Nie wiem, jak zdoła pan tego dokonać, pułkowniku, ale habitat musi pozostać w naszych rękach! – powiedział Lupos, starając się odzyskać spokój. Lada moment na mostek miał wpaść wezwany w trybie alarmowym personel. – Nie wiem, czy jest pan tego świadom, ale od pasa asteroid leci właśnie w stronę planety cholernie duży Oumuamua. W całym układzie nie ma w tej chwili okrętów ani instalacji defensywnych, które byłyby w stanie go zniszczyć lub choćby spowolnić. Próby zatrzymania go przy pomocy młotów spełzły na niczym. Jest za duży. Musimy doprowadzić do jego zderzenia z czymś równie wielkim, pułkowniku. Tak się złożyło, że Habitat Czwarty jest w tej chwili największym sterowalnym obiektem na trasie przelotu tego draństwa. Wysłałem tam porucznika Mossa i inżynier Sniegową. Pani inżynier ma indywidualny kod dostępu do systemów sterowania stacji i zgodziła się go udostępnić pod warunkiem, że zostanie zanonimizowany. I właśnie to, czyli depersonalizacja kodu Sniegowej, będzie pańskim zadaniem.
Pobierz tekst:
Druga fala
Konrad Khorne_S Fit doskonale bawi się podczas lektury kolejnych pozycji z cyklu Hayden…
B.V. Larson „Star Force. Rój”
B.V. Larson Star Force: Rój cykl: Star Force, tom 1 tłumaczenie: Krzysztof…
Eskalacja
Baby we flocie kosmicznej! I w dodatku dobrze sobie radzą! Kto to słyszał? Przecież to wbrew naturze!…