Ju Honisch
Obsydianowe serce tom 1 i tom 2
Tłum. Robert Kędzierski
Fabryka Słów, Lublin 2011
Liczba stron:
tom 1: 449, tom 2: 397
Cena: tom 1: 37,80 tom 2: 37,80
Ju Honisch osadziła swoją powieść w nieco alternatywnej rzeczywistości schyłku XIX wieku w samym sercu Bawarii, czyli w malowniczym mieście Monachium. W tych uroczych okolicznościach cywilizacji ludzkiej i paranormalnej grupa bohaterów płci obojga spotyka się w ekskluzywnym hotelu. Znaleźli się tu z różnych przyczyn, ale szybko łączy ich misja odnalezienia tajemniczego artefaktu, który, oczywiście, jak to w takich przypadkach bywa, nosi w sobie niebezpieczną moc zdolną odmienić oblicze świata. Na gorsze, rzecz jasna.
Wydawca reklamuje tę pozycję dość odważnym hasłem Powieść gotycka z dozą czarnego humoru i szczyptą steampunku. Spieszę jednak donieść, że owa mocno na wyrost napisana charakterystyka niezupełnie pokrywa się z zawartością niezwykle atrakcyjnych wizualnie okładek, które to zresztą atrybuty skłoniły mnie do sięgnięcia po powieść Obsydianowe serce. A teraz siedzę i dumam, jak tu z tego ambarasu wybrnąć, by czytelnikowi niniejszej recenzji rzetelnie przedstawić, jak ma się rzecz, a jednocześnie autorki nie skrzywdzić. Ciężkie zadanie, ale prawda przede wszystkim, więc do dzieła.
Steampunku brak. Null, zero. Gotyk? Ten mroczny, prawdziwy z mgłą snującą się tuż nad brukiem rozświetlonej latarnią gazową uliczki? Niestety – też nie. Może chociaż jakiś malutki rys neowiktorianizmu? Otóż nie. Postacie osadzone w może nieco alternatywnej, ale nadal dziewiętnastowiecznej rzeczywistości operują całkowicie współczesnym językiem. Tu jednak ciężko zarzucać cokolwiek autorce, jeśli się nie czytało dzieła w języku oryginalnym. Równie dobrze tłumacz mógł dialogi „wygładzić”, więc czepiać się nie będę, a zamiast tego słów kilka o moim subiektywnym odbiorze całości. Dialogi, jak już wspomniałam, pozostawiają wiele do życzenia w kwestii autentyzmu, ale na nieszczęście to nie jedyny zarzut. Nie można bowiem oprzeć się wrażeniu, że ktoś tu celowo (lub nie) pomieszał kompletnie gatunki. Z ust bohaterów padają kwestie rodem ze sztuki teatralnej, które w tym konkretnym przypadku rażą sztucznością. To i indeks osób zamieszczony na pierwszych stronach każe przypuszczać, że intencją autorki była jednak stylizacja dzieła na dramat. Z ogromną pieczołowitością zadbano tu o jedność czasu, miejsca i akcji. I obawiam się, że nie jest to komplement.
A skoro już obracamy się w żargonie teatralnym, to słów kilka o dekoracjach, czyli właściwościach opisanego świata, czy może raczej hotelu (jedność miejsca!). Wszystko sprawia wrażenie ledwie zarysowanego i papierowego. Zgodzę się, że barwne i działające na wyobraźnię opisy to nie wszystko, a powieść może mieć solidne punkty w postaci niezwykle wartkiej, wielowątkowej akcji i dowcipnych dialogów, ale w tym wypadku nic takiego nie ma miejsca.
Nie odważę się na podsumowanie pracy tłumacza i redakcji. W zamian pozwolę sobie na przytoczenie kilku cytatów.
„Arpad otworzył drzwi (..) i wyjrzał. Na korytarzu nie było zbyt wielu ludzi. Nie wyglądali niebezpiecznie.”
„- Nie. To już wszystko (…) A teraz, jeśli pozwolisz… – Zaczęła ubierać świeżą bieliznę.”
„Młody mężczyzna nagle wyglądał na nieszczęśliwego. Milczał.”
Jagna Rolska
Pobierz tekst:
Powrót (już nie szeregowego) desperata
No to wróciliśmy! Pamiętacie moją recenzję „Szeregowy desperat”? Napisałem wtedy, że nie lubię urwanych cyklów. Miałem…
Poleć to jeszcze raz, Doroto (14)
Natasha Solomons „Lista Pana Rosenbluma” Jak stać się prawdziwym Anglikiem? To proste, wystarczy…
Starość się Bogu nie udała
Autor: Łukasz Orbitowski Tytuł: „Horror Show” Wydawca: Ha!art 2014 Stron: 164 Cena:…