Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

Przyjechał, narozrabiał, odjechał

Recenzje fantastyczne Fahrenheit Crew - 3 kwietnia 2012

Robert Foryś

Sztejer

Fabryka Słów 2010

Stron: 312

Cena: 33,00 zł

 

 

 

 

 

Oto on, Sztejer. Klata jak u pirata, plecak pełen morderczych zabawek oraz zniewalający seksapil, rzucający kobiety na kolana (a raczej na plecy). Znacie? Czytaliście o takich niezwyciężonych wojownikach? To przeczytajcie i o nim.

Umiejscowiona w rzeczywistości postapokaliptycznej książka Roberta Forysia wciągnęła mnie od pierwszych stron, co potężnie mnie zaskoczyło, jako że nie przepadam za opowieściami o szlachtowaniu się nawzajem na rozmaite wymyślne sposoby. Odłożyłem ją usatysfakcjonowany… ale było to dwa miesiące temu, a dziś nie pamiętam już, czym rzeczony Sztejer się wsławił. Stąd już tylko krok do konkluzji, że książka nie zdała egzaminu i zdała go jednocześnie.

Nie zdała, bo nie pamiętam ani jednej przygody Sztejera. Owszem, wiem, że zabijał potwory, kołacze mi po głowie wspomnienie o zemście (kto miał się na nim zemścić i za co – już nie pomnę). Wyróżniał się pomysłowością, skutecznością w walce i kolekcją blizn, co nie może być dziwne z uwagi na to, że lista jego wrogów ma długość doprawdy imponującą. Wprawnie i z zamiłowaniem uwodził kobiety, nie zawracając sobie głowy drobiazgami w rodzaju uczuć czy choćby sentymentów. Zwiedzał dzikie ostępy, ruiny pełne magii i osobliwe miasta z jeszcze bardziej osobliwymi mieszkańcami. I to by było na tyle.

Mógłbym ograniczyć się do powyższej wyliczanki, ale zrobiłbym nią krzywdę – i książce, i autorowi. Nie każdy utwór musi zawierać głębokie treści o zabarwieniu filozoficznym, i tym bardziej nie każdy powinien metafizycznie szarpać trzewia i budzić refleksje nad kondycją naszej cywilizacji. „Sztejer” nie budzi – i wcale nie musi. Od jego przeczytania minęło trochę czasu, a ja mam ochotę do tej książki wrócić. Może nie pamiętam kto kogo, w jakich konfiguracjach i z jaką siłą łaskotał nożem po gardziołku, ale pozostało mi błogosławione wrażenie ogólne. Które to wrażenie da się zamknąć w dwóch słowach. Słowa owe brzmią: świetna rozrywka. Doskonała książka dla tych, którzy pragną się odstresować przy nieskomplikowanej, porządnie napisanej historii z wyrazistym bohaterem.

Historia Vincenta Sztejera, z jego brakiem skrupułów i nieskomplikowanym podejściem do życia, będzie kontynuowana. I ja tę kontynuację przeczytam, bo wyznaję zasadę, że jest czas na lekturę dzieł filozoficznych oraz delektowanie się opowieściami o mordobiciu. A mordobicie w interpretacji Roberta Forysia wypadło, nomen omen, krwiście.

 

Kazimierz Kozłowski




Pobierz tekst:

Mogą Cię zainteresować

Poleć to jeszcze raz, Doroto (14)
Bookiety Fahrenheit Crew - 11 czerwca 2014

Natasha Solomons „Lista Pana Rosenbluma” Jak stać się prawdziwym Anglikiem? To proste, wystarczy…

Trojańska osobliwość
Recenzje fantastyczne nimfa bagienna - 28 stycznia 2016

Trojańczycy niejedno mają imię, czyli Marcin Robert Bigos recenzuje „Ilion” Dana Simmonsa.…

Skandalu nie będzie
Bookiety nimfa bagienna - 10 października 2016

Historia bez emocji spisana, czyli Agnieszka Chodkowska-Gyurics recenzuje książkę „Spadochroniarz Hitlera” Gilberta Villahermosy.…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit