Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

[Recenzja] Antologia „Fantastyczne pióra 2020”

Do trzech razy sztuka – i wciąż dobrze

Po raczej niespodziewanym pojawieniu się pierwszej antologii „Fantastycznych Piór” twórcy związani z portalem fantastyka.pl zdecydowali się pójść za ciosem i wydać kolejny zbiór, który ukazał się na początku minionego (2021) roku. Osoby odpowiedzialne za przygotowanie książek wyraźnie okrzepły w swoich zamiarach, a zachęcone przychylnością czytelników kontynuują misję popularyzacji najlepszych utworów powstałych w ramach społeczności skupionej wokół „Nowej Fantastyki”. Bez wątpienia jest to dobry kierunek działania, jako że nie każdy ma czas, możliwość lub nawet chęci do bieżącego śledzenia wszystkich upublicznianych na portalu tekstów.

W najnowszej, już trzeciej, publikacji znalazło się miejsce łącznie dla piętnastu literatek i literatów oraz ich oryginalnych opowiadań. Spośród nich dwanaście zostało wyróżnionych na portalu, a trzy powstało w ramach konkursu Kapsuła Czasu. Co warte podkreślenia, tym razem na jedną pisarkę bądź jednego pisarza przypada jeden utwór. Ogólnie spośród całej grupy czwórka (Sonia Korta, Agnieszka Fulińska, Katarzyna Szymonik, Marek Kolenda) miała okazję wcześniej przedstawić swoją twórczość w pierwszym lub drugim woluminie serii „Fantastycznych Piór”. Zatem nieustanie do głosu dochodzą następne utalentowane pisarki i utalentowani pisarze; nawet jeśli już nie młodzi ciałem, to na pewno duchem, a zwłaszcza swoją imaginacją.

Jak najczęściej bywa w przypadku antologii pozbawionej przewodniego motywu, zbiór „Fantastyczne Pióra 2020” ma bardzo eklektyczny charakter. Nie chodzi wyłącznie o występowanie na równi głównych fantastycznych gatunków, czyli fantasy i science fiction, lecz również o pojawianie się pozostałych form literackich, takich jak powieść przygodowa, kryminał, horror i groza czy komedia. Ponadto odmienne są style narracji, prowadzone z punktu widzenia pierwszej osoby, jak i wszystkowiedzącego obserwatora, oraz język, jakim posługują się poszczególne pisarki i pisarze.

Otwierająca tom „Godzina czarownika, godzina szczura” Soni Korty to kameralna opowieść o potworze więzionym przez czarownika, który wykorzystuje swoją ofiarę na potrzeby magicznych rytuałów. Historia jest prosta i dość brutalna, a przy tym napisana w sposób równie surowy i nieskomplikowany. Nie jest to jednak w żadnym wypadku zarzut, ponieważ dzięki temu bardzo dobrze oddane są emocje dręczące – dosłownie i w przenośni – stwora. Natomiast szkoda, że zakończenie sprowadza całość do raczej banalnej prawdy o zbrodni i karze czy sprawiedliwości losu.

Rafał Łoboda w „Detektywie Lowin kontra Front Wyzwolenia Bobra” bawi się konwencją, mieszając na poły baśniowy świat z kryminałem w stylu noir, dodatkowo okraszając całość absurdalnym, a niekiedy groteskowym humorem. Do tytułowego prywatnego detektywa, będącego ropuchą, przybywa po pomoc seksowna (bo jakże by inaczej mogło być) ruda dama (wiewiórka) w potrzebie, prosząc o odszukanie porwanego wujka. Oczywiście, ostatecznie sprawa okaże się nie być tak jednoznaczna, jak na początku może się to wydawać. Łoboda nie tylko dokonuje wspaniałej antropomorfizacji gadów i płazów oraz innych zwierząt, ale wplata w fabułę różnego rodzaju odniesienia do rodzimej kultury popularnej, nie tylko tej bezpośrednio związanej z kryminałem. Opowiadanie za sprawą protagonisty może bezwiednie nasuwać skojarzenia z klasyczną powieścią dla dzieci „O czym szumią wierzby” Kennetha Grahame’a. Innym ciekawym tropem jest komiks „Blacksad” Juana Díaza Canalesa oraz Juanja Guarnida. To drugi spośród trzech najlepszych tekstów zbioru.

„Szósta” Pauliny Klimentowskiej to również intymna historia, rozgrywająca się w zdehumanizowanym świecie przyszłości, gdzie więzi biologiczne i społeczne uległy diametralnemu przeobrażeniu. Mocą tej niewielkiej noweli są dialogi, co zresztą wyraźnie podkreśla zawarta w nich puenta. Ta jest nieco naiwna, ponieważ autorka odwołuje się do znanego i zdecydowanie przebrzmiałego w gatunku science fiction przekonania, jakoby w rzeczywistości zdominowanej przez technologię przetrwała tęsknota za bliskością w naszym współczesnym wydaniu. Kryje się w tym niewypowiedziane założenie, że obecnie ludzkość i łączące ją wzajemne relacje osiągnęły swoją najdoskonalszą formę, a przyszłość, za sprawą rozwoju komputerów i multimediów, jawi się wyłącznie w ciemnych barwach.

Zupełnie inną perspektywę ma Sylwester Nowicki, który w „Śmieciarce” zakłada co prawda dominację bezwzględnych korporacji, przekładającą się na konieczność samodzielnej i ciężkiej pracy, by mieć szansę na przeżycie, niemniej jednak udało się naszemu gatunkowi nie tylko przetrwać, lecz również znaleźć sposób na międzyplanetarne podróże. Główny bohater, bezimienny pilot tytułowego pojazdu, wspomina epizod swojego życia, kiedy spotkał młodego, utalentowanego chłopaka, marzącego o karierze kosmicznego oblatywacza. Nowicki słowami narratora umiejętnie wciąga w pozornie przygodową historię, z której wyłania się raczej klasyczne ujęcie konsekwencji podboju nieboskłonu. Na uznanie zasługuje precyzyjna konstrukcja fabuły i stopniowe budowanie napięcia.

W utworze Jerzego Bogusławskiego „I niesprawiedliwość dla wszystkich” nieobecną, lecz kluczową postacią jest Temida. W bliżej nieokreślonej przyszłości wymiar sprawiedliwości zostaje oddany w ręce bezosobowych i pozbawionych ludzkich emocji algorytmów. To wyłącznie pozornie przekłada się na sprawiedliwość i wieczny porządek, ponieważ prawnicy zaczynają posługiwać się odpowiednim kluczem, zapewniającym im korzystny wynik procesu. O ile założenie tekstu, stawiające na piedestale empatię, może wzbudzać zupełnie słuszną wątpliwość, o tyle autor bardzo dobrze przeplata ze sobą różne wątki i stopniowo odsłania całą intrygę.

Na jakże inny klimat postawiła w swoim opowiadaniu „Deszczowa oberża” Agnieszka Fulińska, odwołując się do grozy znanej z tekstów Edgara Alana Poe. Protagonista, w drodze po pochodzący od jego wuja spadek, trafia podczas deszczowej ulewy do tajemniczej oberży. Wydarzenia, jakich jest świadkiem w trakcie nocy, powodują, że zaczyna wątpić w swoje zmysły, a jednocześnie dążyć do poznania prawdy. Jak zawsze w przypadku horroru kluczową rolę w budowaniu napięcia odgrywa powolne odsłanianie kolejnych elementów zagadki. Autorka czyni to w sposób niemal perfekcyjny, a niepowtarzalny nastrój potęguje stylizowany język oraz pierwszoosobowa narracja. Samo zakończenie wywołuje dreszcze przebiegające po plecach.

W krótkiej „Reklamacji” Michał Rybiński przestrzega przed zgubnym stawianiem na rozwój sztucznej inteligencji, która w jego ujęciu – podobnie jak miało to miejsce w niemal niezliczonej liczbie innych utworów filmowych czy literackich – zaczyna dominować nad człowiekiem, mając oczywiście na celu wyłącznie jego dobro. Przykuwa za to poprowadzenie części historii w formie korespondencji elektronicznej.

Co zaskakujące, jedyną osobą odwołującą się w jakimś stopniu do – panującego od przeszło dwóch lat – powszechnego zagrożenia epidemiologicznego jest Marcin Popiel. W swoim opowiadaniu „Sto dni” opisuje niewielką zbiorowość zamkniętą w bloku. Mieszkańcy są zmuszeni do poddania się izolacji ze względu na bliżej nieokreśloną zarazę. Główny bohater, młody chłopak zwany Wtyczką, znalazł się w jednym z mieszkań przez przypadek, a jako obcy nie wzbudza szczególnego zaufania. Eskalacja potęgowana przez brak wiedzy na temat choroby, żołnierzy i zapadającą wokół stopniową ciemność, narasta aż do nieuchronnego wybuchu. Niestety, historii brakuje jednej wyraźnej i przewodniej myśli. Fabuła rozmywa się gdzieś między dywagacją czy komentarzem na temat pandemii, swoistą analizą dynamiki zachowań grupowych a skupieniem się na pogłębiającej się alienacji jednostki. Przy tym nastrój beznadziei i oczekiwania na koniec wypada bardzo sztucznie. Szkoda, ponieważ zawiązanie akcji i protagonista byli bardzo interesujący.

Bohaterem opowiadania Franka Zarzeckiego „Trupi pieniążek” jest Ridigier, naukowiec i po części nekromanta amator, któremu udaje się pomyślnie sprowadzić z powrotem na świat zamordowanego człowieka. Przywrócony do życia zmarły szuka sprawiedliwości, siejąc grozę w rodzimej miejscowości. Autor bez wątpienia zaskakuje rozwiązaniem całej sytuacji. Wbrew pozorom utwór Zarzeckiego nie ma za wiele wspólnego z grozą, a prezentuje się raczej jako dobry wstęp do większej, przygodowo-awanturniczej formy. Tym bardziej, że autor konstruuje ciekawe postacie, nie tylko wspomnianego badacza, lecz również jego przyjaciela, strażnika Galta.

Fascynującą i zarazem groteskową rzeczywistość stworzył w swoim tekście „Powiernik wspomnień” Krzysztof Marciński. Rzecz rozgrywa się bowiem w świecie Kurzów – istot powstałych, jak można domyśleć się z nazwy, z kurzu. Ale ten humorystyczny punkt wyjścia, potęgowany przez kolejne pojawiające się nazwy państw (na przykład: Pawlacz, Dywania) i miejsc (Lasy mopowe, Regały Wielkie, Góry Ciuchowe), stanowi wstęp do opowieści o przygodach Yanni Mahra, odpowiedzialnego za spalanie wspomnień swoich współbraci. Bohater, zawodowo niszczący te przykre, a gromadzący radosne, popada w niespodziewane kłopoty. Ta na poły baśniowa historia przypomina w założeniach „Dywan” Terry’ego Prachetta, ale klimatem zdecydowanie bliżej jej do „Nigdziebądź” Neila Gaimana. Yanni usposobieniem i sprytem przypomina Markiza de Carabasa, a szalona konstrukcja świata Kurzy – Londyn Pod. Marciński przemyślał fabułę w najdrobniejszych szczegółach, o czym świadczą różne wtrącenia (przypisy w stylu Pratchetta), a także różne niuanse. To najlepsze opowiadanie w całej antologii.

Z kolei „Gniazdo” Alicji Mirek jest jedynym tekstem o akcji rozgrywającej się we współczesnych realiach, w którym poruszone zostają kwestie problemów społecznych, dręczących wielu mieszkańców naszego kraju, oraz wątki z najnowszej i niełatwej historii Polski. Główną bohaterką jest nastoletnia dziewczyna, wychowująca się w ubogiej rodzinie z ojcem alkoholikiem. Mieszka w bliżej nieokreślonym szaroburym mieście, nad którym od wielu lat, a może i wieków, unosi się widmo wszechpotężnej huty. Chodzi oczywiście o kombinat będący źródłem pracy i utrzymania. Ale z drugiej strony, u obywateli pojawia się przekonanie, że w fabryce drzemie coś więcej, jakiś duch sprawujący nad nimi twardą opiekę. Opowiadanie ociera się zatem o realizm magiczny. Mirek konsekwentnie snuje historię swojej protagonistki, przedstawiając jej skomplikowane rodzinne koligacje i losy. Chociaż im bliżej końca, tym bardziej wydaje się, że pisarce zabrakło dobrego pomysłu, by ubrać zakończenie we właściwe słowa.

„T72” Katarzyny Szymonik jest pierwszym utworem, w którym pojawiają się obcy. Nie dosłownie, ponieważ zostają jedynie wspomniani, jako ci, którzy przynieśli ludzkiej cywilizacji zagładę. Po katastrofie reszta osób musiała przenieść się pod ziemię, a jedyną szansą na powrót na powierzchnię jest połączenie genów człowieka i niesporczaków. Bohaterką opowieści jest Siko Basuk, starająca się razem z partnerem Runi Prackiem dokonać pomyślnej modyfikacji. Kiedy czas na eksperymenty zaczyna się kończyć, Siko decyduje się na podjęcie drastycznych kroków. Pomysł z nieuchronnie zbliżającym się końcem nie jest może szczególnie oryginalny, ale Szymonik przedstawia go w sposób interesujący. Nie ma się również wrażenia powielania schematów typowych dla fabuł rozgrywających się w zamkniętych społecznościach, odciętych od możliwości swobodnego komunikowania się czy poruszania. Natomiast całość jest jednak odrobinę za długa, rozważania o poświęceniu zbyt rozwleczone, a poczucie zagrożenia rozmyte. Motywacja Siko Basuk do działania okazuje się także niezrozumiała. Wydaje się, że nad tekstem powinien pochylić się doświadczona redaktorka (lub redaktor), eliminujący z niego niepotrzebne elementy.

Drugą, również pośrednią, opowieścią o kosmitach jest „Obca dusza” Pawła Wącławskiego. Transcendentni przybysze wybierają kilkoro ludzi, aby to w ich ciałach dojrzewały dusze, które ulegną reinkarnacji. Znalezienie się w tej grupie można uznać za przywilej, lecz konsekwencją bycia nosicielem są zaburzenia osobowości. O ile punkt wyjścia na zawiązanie akcji jest intrygujący, o tyle w jego rozwinięciu Wącławskiego za bardzo uległ raczej prostej filozofii, krytykującej nihilizm egzystencjalny i moralny.

Posiadający już niemałe literackie doświadczenie Marek Kolenda tym razem w „Bestiariuszu niekompletnym” zabiera czytelnika w podróż przez mroczny, quasi-średniowieczny świat, gdzie codziennością jest mierzenie się sił światłości i ciemności. Kerv, kiedyś dowódca straży lokalnego władcy, a teraz wyrzutek, wyklęty za spiskowanie i spółkowanie z demonicą, dostaje szansę na odkupienie swoich win. Jako specjalista od nieczystych mocy ma pomóc w uratowaniu duchownego z wioski opanowanej przez potwora. Protagonista jest połączeniem pozbawionego złudzeń wiedźmina Geralta i doskonałego wojownika Conana; a być może po prostu najbliżej mu do równie bezwzględnego i potępionego Kane’a (z cyklu Karla Edwarda Wagnera). Przedstawiona rzeczywistość jest ponura. Drużyna zbrojnych, ruszająca na ratunek, składa się z najemnych zbirów. Ludzie jawią się niczym bezwolne pionki rozstawione na szachownicy, w grze rozgrywanej przez nieczułych bogów i demonów. „Bestiariusz niekompletny” jest zatem niczym innym, jak rasową historią dark fantasy. Mimo wszystko Kolenda nie uniknął mankamentów. Opowiadanie jest nieco za długie, a punktów kulminacyjnych o kilka za wiele. Zachowanie towarzyszy Kerva miejscami także wydaje się nie do końca zrozumiałe. Niemniej jednak jest to trzeci najlepszy utwór w całym zbiorze.

Ostatnim tekstem antologii „Fantastyczne Pióra 2020” są „Wszystkie teraźniejszości Bena Memmortigona” Daniela Kordowskiego. Tytułowy pracownik średniego szczebla Firmy staje się obiektem nie do końca zrozumiałego śledztwa, a poddany dociekliwemu przesłuchaniu, zaczyna tracić poczucie czasu i przestrzeni. Opowieść, w której czytelnik razem z bohaterem odkrywa tajemnice kryjące się za toczącymi się wydarzeniami, nierzadko pozornie chaotycznymi, wymaga precyzyjnej struktury. Nie służy jej zbyt duża liczba postawionych przed bohaterem – i odbiorcom – zagadek. Kordowski nigdzie się nie myli, przy tym jego język jest plastyczny, a w fabułę umiejętnie wplata założenia stworzonego świata. To, co najbardziej rozczarowuje, to banalne źródło całego zamieszania oraz melodramatyczny finał.

Główną wadą niemal wszystkich opowiadań (z wyłączeniem wskazanych trzech najlepszych, czyli autorstwa Łobody, Marcińskiego i Kolendy) jest ich wyraźna swoista jednostkowość. Historie sprawiają wrażenie pozbawionych umocowania w przedstawionej rzeczywistości, a to dlatego, że ta w ogóle nie istnieje poza czytaną opowieścią. Innymi słowy, podczas lektury ma się poczucie, że intrygi i bohaterowie zostali stworzeni wyłącznie na potrzeby tych konkretnych fabuł. Nie wpływa to szczególnie na czerpanie przyjemności z lektury, ale jednocześnie jest dostrzegalne.

Natomiast poza tym – oraz wcześniej wspomnianymi słabymi stronami poszczególnych utworów – zbiór wciąga i czyta się go z zainteresowaniem. Zróżnicowanie podejmowanych tematów, pomysłów oraz ich rozwinięć jest kluczową zaletą książki. Układ tekstów również nie pozostaje bez wpływu i zapewne jako taki nie jest przypadkowy, ponieważ odpowiednio dozuje emocje i napięcie. Tom stanowi przegląd fantastycznych motywów, być może nie zawsze równie aktualnych czy oryginalnych, lecz nadal mogących stanowić dobry punkt wyjścia dla napisania wciągającej fabuły.

Struktura „Fantastycznych Piór 2020” jest analogiczna do poprzednich antologii. Opowiadania poprzedza „Przedmowa” Jerzego Rzymowskiego, redaktora naczelnego „Nowej Fantastyki”, a na końcu zbioru znalazła się lista wyróżnionych ośmiu opowiadań, które zostały opublikowane poza woluminem. Po każdym z tekstów pojawiają się krótkie biogramy autorki lub autora oraz komentarze; oczywiście, wyłącznie pozytywne. Lekturę uprzyjemniają ilustracje Katarzyny Szymonik.

Wydaje się, że selekcja na portalu fantastyka.pl jest coraz ostrzejsza i jednocześnie zachęca autorki i autorów do bardziej wytężonej pracy. Takie wnioski są uprawomocnione, ponieważ tom „Fantastyczne Pióra 2020” jest najlepszy z dotychczas przygotowanych. Biorąc pod uwagę, że na rynku wydawniczym pojawiają się następne osoby, wywodzące się ze środowiska „Nowej Fantastyki” – nie tylko debiutujące, lecz publikujące kolejne książki – świadczy to wyraźnie, że czasopismo ponownie zyskuje na znaczeniu, stając się kuźnią nowych fantastycznych talentów.

 

Maciej Tomczak




Pobierz tekst:

Mogą Cię zainteresować

[Recenzja] „Granice nieskończoności” Antologia

Antologia opowiadań „Granice nieskończoności” to książka, w której zostały zgromadzone teksty fantasy…

Anna Grzanek „Miecz obosieczny”
Opowiadania Anna Grzanek - 6 marca 2020

– Że co, przepraszam? Długi? – Lucyfer uniósł starannie wymodelowaną brew, kiedy…

Antologia „Tu był las”
Fantastyka Zapomniane Sny - 17 stycznia 2023

Kilka podstawowych informacji na temat się darmowej/charytatywnej antologii „Tu był las”, wydanej…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit