Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

[Recenzja] Antologia „Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony” antologia

Tytuł: "Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony"
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk, Marta Krajewska, Anna Szumacher, Jagna Rolska, Rafał Dębski, Martyna Raduchowska, Marcin Podlewski, Marcin Mortka,
Grafika: Natalia Starkiewicz,
Wydawnictwo: Uroboros,
Redakcja: Dorota Pacyńska,
Korekta: Artur Kaniewski, Agnieszka Trzeszkowska,
Typ publikacji: papier,
Premiera: 27 października 2021
Liczba stron: 416
Format: 14x21 cm
Oprawa: twarda,
ISBN: 978-83-280-9106-1
Cena: 42.99 PLN
Więcej informacji: Antologia „Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony”

Wiedźmy, czarownice, szeptuchy, zielarki, lekarki – kobiety

Od mniej więcej dwóch dekad w kulturze popularnej – ale też kulturze w ogóle – następuje stopniowy, lecz zarazem konsekwentny i wyraźny zwrot feministyczny. Nie tylko coraz większa grupa uzdolnionych twórczyń (pisarek, ilustratorek, reżyserek itd.) ma wreszcie szansę na równych prawach zaprezentować swoje prace szerokiej publiczności, spotykając się przy tym ze słusznym uznaniem, lecz w centrum uwagi znajdują się także różnego rodzaju protagonistki. Nieprzypadkowo zmarły niedawno T. Mark Taylor (twórca m.in. He-Mana) stwierdził, że gdyby współcześnie przyszło mu stworzyć zupełnie nową linię figurek, jej wiodącą postacią byłaby bohaterka. W Polsce z kolei mamy do czynienia z renesansem kultury słowiańskiej, zwłaszcza jej regionalnymi wierzeniami i mitami. Prawdopodobnie to właśnie z połączenia tych dwóch elementów, plus względnego powodzenia na rynku zbiorów opowiadań, zrodziła się antologia „Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony”.

W książce zawarto osiem tekstów, stworzonych przez pięć autorek i trzech autorów. Niemal wszystkie opierają się o ten sam schemat fabularny. Zatem mniej lub bardziej negatywnie doświadczona (bezpośrednio lub pośrednio) przez los postać poszukuje u lokalnej wiedzącej pomocy, a ta najczęściej mimo początkowych kłopotów lub zagwozdek pomyślnie rozwiązuje problem, z którym przyszło się mierzyć zwykłym śmiertelnikom. Zmienia się jedynie skala doznawanych trudności.

U Katarzyny Bereniki Miszczuk („Płacz cichą nocą się niesie”) jest to kwestia widma (dosłownie) przeszłości a może raczej przyszłości, które w pewnej rodzinie nie nadeszło. Szeptucha Radomiła, niemal starowinka, wykorzystuje nie tylko szeroką wiedzę, lecz również swoje wieloletnie doświadczenie. Marta Krajewska („Jezioro cię kocha”) pisze o nieproszonej miłości. Wykreowana przez nią opiekunka, Chaberka Radożycówna, to kobieta w niespełna średnim wieku, zdeterminowana do obrony swojej społeczności przed zagrożeniem czającym się w głębinach. Rafał Dębski („Ostatnia noc”) i Marcin Mortka („Wichura”) stawiają na ratowanie tych najbliższych i najbardziej bezbronnych – dzieci. U Dębskiego historia rozgrywa się na dwóch przenikających się planach. Pierwszy skupiony jest na rodzinie bednarza, który szuka pomocy dla chorego syna. Drugi przedstawia kasztelana Domarada, pragnącego uratować niedomagającą żonę, lecz jednocześnie starającego się żyć w zgodzie z nową religią. Ten konflikt między słowiańskimi wierzeniami i chrześcijańską wiarą przywołuje również u siebie Mortka. U niego książę Bolko z rodziną i drużyną wojów stają się ofiarą knowań tajemniczej bestii. Pod względem dynamicznej akcji jest to chyba najbardziej rozbudowane opowiadanie. Z kolei Jagna Rolska („Szeptucha”) i Martyna Raduchowska („Śmierć wody”) przedstawiają lokalne, niemniej poważne, przynajmniej w pewnym sensie, zagadnienia. Rolska przywołuje znaną ze swojej twórczości wioskę Kierzbudy, gdzie stara Szeptucha twardą ręką rządzi nie tylko wielopokoleniową rodziną, ale także całym regionem. Tym razem wiedźma musi poradzić sobie z niezrozumiałymi zjawiskami hydrologicznymi zachodzącymi blisko kościoła, oraz organizacją sabatu. Podobnie Raduchowska nie tworzy nowych bohaterów, lecz wykorzystuje Kruchego i Idę, znanych z cyklu „Szamanka od umarlaków”. Duet styka się z duchami nawiedzającymi wybrzeże Prosny.

Próżno szukać w przedstawionych sposobach zawiązania akcji szczególnej oryginalności. Przy kilkukrotnym powtórzeniu analogicznego zabiegu, mimo że zrealizowanego odmiennie przez różne pisarki i różnych pisarzy, staje się on nieco nużący.

Na tym tle wyróżniają się teksty Anny Szumacher („Dziewanna i Księżyc”) i Marcina Podlewskiego („Konsultantka”). W przypadku Szumacher wprowadzenie do fabuły jest zgoła inne, bowiem do grona studentów archeologii na wakacyjnym praktykach dołącza wiedźma razem ze swoim sługą. A że zbliża się noc letniego przesilenia, Sobótka, spotkanie okazuje się oczywiście nieprzypadkowe. Z kolei u Marcina Podlewskiego niczego nieświadoma dziewczyna, w efekcie dość tragicznego zbiegu okoliczności, ma zdecydować komu z bóstw zostanie przekazana władza nad Nawią – zaświatami, nad którymi kiedyś władzę sprawował Weles, wyprowadzający dusze na rozległą, zieloną równinę. Pod pewnymi względami przypomina to „Porę mgieł” z cyklu Sandman Neila Gaimana, kiedy protagonista musiał wskazać następcę Lucyfera.

Natomiast nadal w „Nawii. Szamanki, szeptuchy, demony” można odnaleźć utwory o różnych ciężarach gatunkowych. Są klasyczne opowieści przygodowe z elementami grozy lub romansu, jest dość dramatyczna historia dotykająca współczesnego problemu prawa do samostanowienia kobiet, jak i zdecydowanie bardziej lekkie, humorystyczne fabuły.

Główne bohaterki, wyłączając Radomiłę Katarzyny Bereniki Miszczuk, odbiegają od stereotypowego wyobrażenia na temat czarownic i wiedźm, zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak i zachowanie. To pewne siebie i silne kobiety, których umiejętności, ale też perspektywa spojrzenia na zjawiska wykraczają poza bieżące wydarzenia. Szczególnie Jagna Rolska w żąrtobliwy sposób przełamuje postać szeptuchy, gdyż w jej opowiadaniu jest to co prawda kobieta wiekowa, lecz zupełnie niestroniąca od nowoczesnych rozwiązań i udogodnień, bez skrupułów wykorzystująca je do własnych celów. To niejako połączenie Esmeraldy „Babci” Weatherwax oraz Gythy „Niani” Ogg Terry’ego Pratchetta.

Nieco gorzej prezentują się postacie drugoplanowe. Chłopi są prości i bojaźliwi, chociaż zarazem słowni i przywiązani do tradycji, rycerze odważni, karni i chętni do bijatyki, a władcy – czy to średniowieczni czy współcześni urzędnicy – nieco nieudaczni i nad wyraz bogobojni. Podobnie studenci skupiają się raczej na piciu niż pracy, a bogowie, nie tylko słowiańscy, okazują się wyjątkowo próżni. Jest to oczywiście konsekwencja, z jednej strony, długości opowiadań, a z drugiej strony przyjętej konwencji, zgodnie z którą protagonistki odróżniają się wyraźnie od otoczenia. Mimo wszystko nie wyklucza to większej wiarygodności czy skomplikowania charakterologicznego osób pojawiających się w tle toczących się historii.

Warto podkreślić, że jakkolwiek występujące w książce wiedźmy i szeptuchy mierzą się z różnymi przeciwnikami, to równocześnie nie ma w tych swoistych pojedynkach wiele akcji typowej dla powieści awanturniczych. Wszystko rozgrywa się przede wszystkim na poziomie wzajemnej komunikacji czy nawiązywanych bądź przerywanych relacji, ze szczyptą manipulacji lub w ostateczności magii. To właśnie odróżnia wiedzące od przeciętnych wojowników, szukających wyłącznie siłowych rozwiązań.

Bez wątpienia mrok jest najatrakcyjniejszym źródłem pomysłów dla twórców; nie tylko pisarzy fantastyki. Dlatego Weles, pan zaświatów i adwersarz Peruna, pojawia się najczęściej w antologii „Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony”; zresztą, już w samym tytule książki mowa o krainie, nad którą miał sprawować opiekę. O ile wykorzystanie tej postaci ze słowiańskiego panteonu jest za każdym razem równie ciekawe, a przede wszystkim w żadnym tekście nie jest ona przedstawiona w sposób jednowymiarowy, to jednocześnie szkoda, że autorki i autorzy nie pokusili się skorzystać z innych bóstw lub bożków.

Z kolei zapowiadane potwory czy demony stanowią niemal nic nieznaczącą część historii. Są też, w stylu wyraźnie naśladującym Andrzeja Sapkowskiego, mocno zhumanizowane, a ich poczynania, nawet najgorsze z możliwych, zracjonalizowane. To prawda, że stanowią głównych antagonistów w utworach Raduchowskiej, Krajewskiej czy Mortki. Jednak w obliczu ludzkiego postępowania okazują się zdecydowanie mniej groźne czy przerażające. Ich zachowanie to wynik biologicznego czy spirytualnego uwarunkowania.

W konsekwencji, o ile nie można w żadnym wypadku powiedzieć, że zbiór opowiadań jest choćby w najmniejszym stopniu niezadawalający, o tyle biorąc pod uwagę doświadczenie literackie wszystkich zgromadzonych autorek i autorów, na pewno przynajmniej dla jakiejś części czytelników będzie rozczarowujący. Opowieści zapewniają przyjemność z lektury i dobrą rozrywkę, ale pozbawione są większej głębi czy znaczenia i opierają się na utartych schematach. Przy tym sama słowiańskość jest także dość umowna i potraktowana powierzchownie. Całość na pewno wyróżnia się in plus na księgarskim rynku, ale wychodzi tylko nieco ponad średnią. Korzystając ze słów Jerzego Dobrowolskiego – „Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony” to książka dobra, dobra, taka sobie.

 

Maciej Tomczak




Pobierz tekst:

Mogą Cię zainteresować

Szach-mat, czytelnicy!

Osiem osób budzi się w zamkniętym ośrodku. Nie pamiętają, jak do niego trafili, nie wiedzą, dlaczego…

„Cyberpunk Girls” – wywiad z Gabrielą Paniką

W listopadzie 2020 roku ukazała się zbiór tekstów cyberpunkowych polskich autorek. I…

A na pieszczoty to trzeba sobie zasłużyć!
Recenzje fantastyczne Ebola - 23 maja 2014

Autor: Matt Mayevsky Tytuł: „Homoseksokracja” Wydawca: Foreknowledge Ltd 2014 Stron: 500 Cena:…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit