Autor: Anna Szumacher,
Grafika: Urszula Gireń,
Seria wydawnicza: Mint Witch
Wydawnictwo: Wydawnictwo Mięta,
Redakcja: Marta Sobiecka,
Typ publikacji: papier, ebook, audiobook,
Premiera: 9 października 2024
Wydanie: 1
Liczba stron: 320
Format: 13x22 cm
Oprawa: miękka,
ISBN: 978-83-68005-61-5
Cena: 49.99 PLN
ISBN (ebook): 978-83-68005-62-2
Cena (ebook): 44.99
ISBN (audiobook): 978-83-68005-63-9
Cena (audiobook): 44.99 PLN
Więcej informacji: Anna Szumacher „Arcana”
Od nowa i od nowa
Dawno, dawno temu, nastoletnim dziewczęciem będąc, przeczytałam dzieło Margaret Mitchell „Przeminęło z wiatrem”. I już wtedy, pomimo ewidentnego niedoświadczenia życiowego, coś mi w tej książce „nie stykało”. Nie byłam w stanie pojąć, dlaczego idealna dama z amerykańskiego Południa powinna mieć mózg jak orzeszek, a i to z tych mniejszych. Mózg ten (a raczej móżdżek) powinien jej umożliwić troskę o ładny wygląd, umiejętność trzepotania rzęsami, salonowej konwersacji oraz zapewniania okolicznych mężczyzn, że są wspaniali i taaaacy mądrzy. Ten stan trwał jednak tylko do ślubu. Po założeniu obrączki na palec dziewczę, które jeszcze wczoraj uważano za zbyt głupiutkie, by mogło samodzielnie dobrać sobie szarfę do sukni, musiało jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki umieć zarządzać domem, kierować (niejednokrotnie bardzo liczną) służbą, wyleczyć domowników i odebrać poród. A także milion innych rzeczy, o których do tej pory nie wypadało jej nawet słyszeć.
Powyższa, nieco przydługa refleksja opanowała mnie podczas lektury powieści Anny Szumacher „Arcana”. Tytułowa bohaterka w wieku lat siedemnastu opuszcza pensję dla arystokratycznych panienek, zbrojna w wiedzę, jak korzystnie się prezentować, tańczyć, śpiewać, flirtować, a przede wszystkim w rozeznanie, co młodej pannie wypada, a co wręcz przeciwnie. Mija kilkanaście godzin i okazuje się, że osoba, od której oczekiwano wyłącznie miłego uśmiechu i ładnego wyglądu, będzie musiała odnaleźć się w roli dziedziczki arystokratycznego tytułu, olbrzymiego majątku, oraz, bagatela, śledczej poszukującej zabójcy swego (niekochanego) brata.
Autorka ujęła mnie konstrukcją postaci Arcany. Nie ma ona nic ze słodziutko uśmiechniętej dziewuszki z móżdżkiem koliberka, czego oczekiwała od niej jej rodzina i jej sfera. Jest egocentryczna, ma skłonność do manipulowania ludźmi, a jeśli tego potrzeba, ucieka się do zagrań iście makiawelicznych. Uczynienie głównego bohatera antypatycznym to zabieg ryzykowny – łatwo jest „przegiąć” i sprawić, że stanie się on tak irytujący, że zniknie większość przyjemności z czytania. Annie Szumacher udało się tej pułapki uniknąć, bo pomimo chłodu uczuciowego i zamiłowania do instrumentalnego traktowania ludzi jej bohaterka pozostaje zszokowaną odmianą losu siedemnastoletnią dziewczyną, której los złożył na barkach ciężar zbyt wielki jak na jej siły.
W powieści mamy ciekawy zabieg stylistyczny, czyli swoiste zapętlenie pierwszego dnia pobytu Arcany w rodowych włościach. Kolejne poranne przebudzenia bohaterki niosą ze sobą te same wydarzenia, jednak w nieco innej oprawie i konfiguracji. To dziwne następstwo kolejnego/tego samego dnia pozwala Arcanie czynić obserwacje i wyciągać wnioski przybliżające ją do rozwiązania sprawy zabójstwa. Podczas kolejnych wersji makabrycznego dnia jej sojusznicy są coraz to inni, a ona sama nie ustrzega się błędów, co nadaje bohaterce i akcji rysu prawdopodobieństwa. Nie bez powodu też niektóre postaci noszą dość charakterystyczne imiona – na czele z samą Arcaną. To wszystko składa się na niepowtarzalny klimat opowieści.
Nie przepadam za kryminałami humorystycznymi ani utrzymanymi w konwencji „z przymrużeniem oka”, uważam bowiem, że śmierć jest zbyt fundamentalnym zjawiskiem, by stroić sobie z niej żarty. Tym ciekawsze jest, że ironiczno-sarkastyczna narracja w tym przypadku nie tylko mi nie przeszkadzała, a wręcz stanowiła pozytywny smaczek. Być może dlatego, że przez cały czas miałam przed oczami dwie główne bohaterki: tę oficjalną, akceptowalną przez gości na zamku, o umyśle beztroskiego, głupiutkiego motylka, i tę prawdziwą, która zimno kalkuluje i posługuje się ludźmi jak pionkami na szachownicy. Zestawienie „blondynki” z makiawelicznym graczem doskonale współgra z momentami szyderczą, momentami kąśliwą narracją, co tylko wychodzi książce na korzyść.
Zakończenie… no cóż. W pewnym sensie jest dla mnie uzasadnione i zrozumiałe, jednak chyba liczę sobie zbyt wiele latek, by trafiało mi do przekonania, zwłaszcza jeśli chodzi o jego aspekt dotyczący losów samego zamku. Powieść jest jednak przeznaczona dla czytelnika grubo ode mnie młodszego, który jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że porzucenie miejsca, które było siedliskiem problemu, nie na wiele się zda, bo pamięć o rzeczach, które się tam wydarzyły, zawsze zabieramy ze sobą. Komuś, kto ma połowę moich lat, pewno się spodoba, bo zaczynanie od nowa zawsze ma swój urok i niesie ze sobą oczyszczenie.
Absolutnie natomiast rozumiem decyzję Arcany, którą podejmuje po poznaniu tożsamości mordercy. Zazwyczaj bywa tak, że czytelnik czuje sympatię do ofiary właśnie dlatego, że jest ona ofiarą. Często ta sympatia trwa do wykrycia zabójcy albo do końca książki (co często na jedno wychodzi). Być może znajdzie się czytelnik, który do ostatniej strony powieści zachowa ciepłe uczucia do brata Arcany…. w co jednak wątpię. Niezależnie od tego książkę polecam, bo – choć skierowana jest do zupełnie innego odbiorcy niż ja – znakomicie się przy niej bawiłam.
Hanna Fronczak
Trywialność epoki
Książka, która powinna być smakowita, zasmuciła mnie. Zerknąłem tu i tam. Podrapałem się w głowę: co się…
Niczym „Gra o tron”
Dla niezorientowanych krótkie wprowadzenie: w trakcie trzynastotomowych Kronik Wardstone nastoletni Tom Ward, siódmy…
Było sobie życie
Tytuł: „Władcy świtu” Autor: Andrzej Zimniak Wydawca: Rebis 2014 Stron: 320 Cena:…