Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

[Recenzja] „Grzechót” Maciej Lewandowski

Tytuł: "Grzechòt"
Autor: Maciej Lewandowski,
Grafika: Dawid Boldys,
Seria wydawnicza: Mint Witch
Wydawnictwo: Wydawnictwo Mięta,
Redakcja: Krystian Gaik,
Korekta: Justyna Yiğitler, Justyna Żebrowska,
Lektor: Marcel Sabat,
Typ publikacji: papier, ebook, audiobook,
Premiera: 24 kwietnia 2024
Wydanie: 1
Liczba stron: 336
Format: 13x20 cm
Oprawa: twarda,
ISBN: 978-83-68005-06-6
Cena: 54.99 PLN
ISBN (ebook): 978-83-68005-07-3
Cena (ebook): 44.99
ISBN (audiobook): 978-83-68005-08-0
Cena (audiobook): 44.99 PLN
Więcej informacji: Maciej Lewandowski „Grzechòt”

Przygoda za jeden (krwawy) uśmiech

Jakkolwiek światowa literatura dla dzieci i młodzieży ma bardzo wiele do zaoferowania – wystarczy przywołać choćby klasyczne książki Astrid Lindgren, Roalda Dahla czy Tove Jansson – to bez wątpienia nasi rodzimi twórcy nie mają się czego absolutnie wstydzić. Kornel Makuszyński, Edmund Niziurski, Alfred Szklarski, Zbigniew Nienacki albo – być może nieco mniej znany z nazwiska, ale na pewno nie swych prac – Adam Bahdaj (autor takich powieści, jak „Do przerwy 0:1”, „Podróż za jeden uśmiech” czy „Stawiam na Tolka Banana”) kształtowali przez pokolenia wyobraźnię polskich nastolatków. Oczywiście współczesna wrażliwość młodych ludzi oraz preferowana przez nich estetyka uległy diametralnemu przeobrażeniu. Popularne opowieści są dużo mroczniejsze, wykreowane światy bardziej wielowymiarowe, a postacie (zarówno pozytywne, jak i negatywne) niejednoznaczne.

Tym właśnie tropem podążył w powieści „Grzechót” Maciej Lewandowski. Miejscem akcji pisarz uczynił położone na Kaszubach fikcyjne miasteczko Czartyże, a głównymi bohaterami trójkę szkolnych przyjaciół: Kubę, Majkę oraz Sławka. Pierwszy z nich podczas gry w piłkę trafia na działkę zdziwaczałego sąsiada. Zagubiona futbolówka leci na tyle daleko, że kieruje chłopaka do tajemniczego garażu i stojącego w nim wraku auta. Próba eksploracji budynku przypadkowo przebudza z długiego snu stare demony i prowadzi do powrotu na ulice legendy o Czarnej Wołdze z pasażerami porywającymi niewinne osoby. W ten sposób kończą się beztroskie wakacyjne miesiące, a nadchodzi czas walki o bezpieczeństwo najbliższych i zachowanie własnego życia.

Z tego pobieżnego opisu, do którego można dodać jeszcze kilka znaczących elementów, takich jak przemieszczanie się grupy dzieciaków po okolicy rowerami, prowadzenie przez nich nocnych rozgrywek w klasyczne papierowe gry fabularne, tajny klub (a właściwie Klub) czy konieczność zmierzenia się z wykraczającą poza racjonalne doświadczenie siłą, wyłania się obraz niemal bezwiednie nasuwający skojarzenia z serialem „Stranger Things”. Myliłby się jednak ten, kto chciałbym nazwać „Grzechót” próbą rodzimej odpowiedzi na amerykańską produkcję. To prawda, że można dostrzec pewne wspólne punkty, lecz wynika to wyłącznie z faktu wykorzystania przez twórców wspólnych archetypów, a nie o jakże banalne naśladownictwo.

Maciej Lewandowski, podobnie jak bracia Matt i Ross Dufferowie, odwołuje się do swoistego resentymentu za definitywnie minionym czasem nastoletniej młodości. Nawet wysuwający się na pierwszy plan mroczny aspekt, czyli krajowy mit o pojeździe krążącym po drogach miast i miasteczek, zabierającym w bezpowrotną drogę przypadkowych przechodniów, wywołuje w czytelniku dreszczyk raczej tęsknoty za młodzieńczą przygodą niż paraliżującego przerażenia. Tylko pozornie wydaje się to dziwne, niczym wspomnienia powstańców warszawskich, którzy – mimo przejścia dosłownego piekła na ziemi w powoli dogorywającym mieście – z rozrzewnieniem wspominają wszystkie sierpniowe chwile. Po prostu w obliczu upływającej czy dobiegającej finału egzystencji przeszłość jest niemal zawsze gloryfikowana, a jej nawet najbardziej niesprzyjające aspekty ulegają zatarciu. Stąd też na przykład tak duża tęsknota wielu osób w wieku czterdzieści plus za Polską Rzeczpospolitą Ludową – a zatem za okresem dojrzewania i dorastania.

Właśnie w tym kontekście trzeba powiedzieć, że chociaż powieść rozgrywa współcześnie (czyli gdzieś w okolicach drugiej dekady XXI wieku), przedstawionemu światu zdecydowanie bliżej do tego znanego z przełomu lat 80. i 90. XX wieku. Bowiem wizja, w której współczesna młodzież wybiera wycieczki na jednośladach, wspólne wędrówki po dzikich terenach, buszowanie po bibliotece zamiast surfowania po sieci czy spotkania na boisku jest co prawda urocza, lecz zarazem zupełnie oderwana od bieżącej rzeczywistości. Podobnie Czartyże jest miasteczkiem kontrastów. Z jednej strony jawi się jako typowa nadmorska miejscowość z kręcącymi się tu i ówdzie turystami, gdzie pojawiły się nowobogackie dzielnice i osiedla. Z drugiej zaś jest niepozbawione opuszczonych, zarastających budynków, betonowych śladów dawnej ludowej ojczyzny oraz bankrutujących fabryk. W konsekwencji ten zróżnicowany obraz przywołuje na myśl okres raczej transformacji systemowej niż współczesnej Polski, nawet jeśli pobieżnie, to jednak doinwestowanej przez fundusze europejskie.

Główni bohaterowie, z wysuwającym się na pierwszy plan Kubą i jego niezdrową ciekawością będącą zalążkiem wszystkich późniejszych wydarzeń, stanowią interesujący zbiór osobowości. Mają rodziny, marzenia, plany i problemy. Mogą pochwalić się indywidualnymi umiejętnościami (jak Maja wyśmienicie jeżdżąca na rowerze) sprawiającymi, że doskonale się uzupełniają. Dziewczyna na tle dwóch najbliższych kolegów jest zresztą najbardziej dojrzała i poważna. Kuba z kolei to nieco refleksyjny typ, co przekłada się na jego zainteresowanie literaturą; nie tylko czytaniem, lecz również pisaniem. Sławek, nieco pyzowaty, nieco ciamajdowaty, jest pełen zapału i pozytywnej energii.

Mimo bardzo dobrego punktu wyjścia, postacie okazują się statyczne. Właściwie żadne z doświadczeń nie zmienia ich zachowania czy charakteru. Wykazują się sprytem i inteligencją, rozpracowując zagadkę mrocznych sił, demonstrują odwagę, podejmując trud zmierzenia się z upiorami, lecz nie jest to kwestia szczególnego przełamania lęku czy własnych oporów. Protagoniści tacy po prostu byli, są i zapewne dalej będą. Ten swoisty bezruch potwierdzają wewnętrzne relacje w grupie – teoretycznie kilkukrotnie zostaje zasugerowane, że dla Kuby Majka, jako dojrzewająca przedstawicielka płci przeciwnej, przestaje być obojętna, ale ostatecznie niewiele z tego wynika i wątek nie zostaje rozwinięty.

Nieco paradoksalnie, może najciekawiej wypada dotychczasowy antagonista przyjaciół, Sebastian „Seba” Kosiniak. Konstrukcja tej postaci potwierdza zbliżenie „Grzechótu” do lat 90. XX wieku. Początkowo chłopak jawi się jako klasyczny „dres” – sensem jego istnienia jest zabawa rozumiana jako uprzykrzanie życia wszystkim rówieśnikom, drobne kradzieże, picie piwa oraz ordynarne podrywanie dziewczyn, w tym zwłaszcza Mai. Jego zachowanie ma być odtwarzaniem wzorców znanych z domu, gdzie króluje alkohol i bieda. (Na marginesie, to bardzo stereotypowe ujęcie problemu tak czy inaczej wykluczonych osób). Jednak, w chwili gdy Seba jest kuszony, a później zmanipulowany przez zło, wykazuje się nie tylko niespodziewaną empatią i dobrocią, lecz również mądrością, nawet jeśli prostą i naiwną. Porażka nastolatka, jakkolwiek spodziewana, jest tym bardziej tragiczna.

Fabuła ma w sobie więcej takich intrygujących niespójności. O ile generalnie opiera się na pewnych schematach i motywach powtarzających się w powieściach młodzieżowych, o tyle potrafi nie raz zaskoczyć. Maciej Lewandowski kreatywnie rozwija legendę o Czarnej Wołdze i jej pasażerach, nadając historii nieco głębi. Przy tym unika typowego dla postmodernistycznych prac relatywizmu czy uzasadniania dla niegodziwego postępowania. Zło pozostaje złem i nic nie może tego zmienić.

Akcja niestety jest poprowadzona w sposób dość nierówny. Naturalnym jest, że musi przyspieszać i zwalniać, by utrzymać uwagę czytelnika, ale przesadnie go nie zmęczyć, ale akcenty „Grzechótu” nie wydają się do końca dobrze rozłożone względem toczącej się opowieści. Jej zawiązanie jest bardzo dobre, co może poniekąd wynikać z faktu, że pierwsze dwa rozdziały, jak sam autor stwierdza w przedmowie, powstały niemal od razu. W kolejnych fragmentach książki napięcie teoretycznie dalej rośnie, lecz po chwili ulega zawieszeniu – nie tyle spada, co właśnie ulega zatrzymaniu. Bohaterowie wykazują się hiperaktywnością, by po chwili popaść niemal w marazm. Podobnie funkcjonują antagoniści – najpierw zaczynają nękać Kubę, Maję oraz Sławka, a potem nagle o nich zapominają. Dziwne rzeczy dzieją się również z ich mocami – raz są niemal wszechmocni, a raz wydają się zupełnie bezradni. Nie można powiedzieć, że w strukturę opowieści wkradł się chaos, lecz w jej konstrukcji czy montażu pojawiły się pewne elementy zaburzające całą budowę. Być może to z kolei efekt zmian, o jakich również wspomina autor we wstępnych słowach.

Niemniej jednak nie należy ze względu na wskazane mankamenty dyskwalifikować książki Macieja Lewandowskiego. Bowiem nadal pozostaje ona bardzo dobrą historią z dreszczykiem, wyróżniającą się na rodzimym rynku publikacji przeznaczonych nie tylko dla młodzieży. Duża w tym zasługa miejsca akcji. Jakkolwiek same Czartyże są wyimaginowane, to region, gdzie zostały umiejscowione, już nie. Kaszuby są na równi urocze za sprawą niepowtarzalnych walorów przyrodniczych, jak i kulturowych, zwłaszcza rożnego rodzaju legend i baśni, z których w jakimś stopniu czerpie Maciej Lewandowski.

Bez wątpienia na pochwałę zasługuje również jakość wydania, zwłaszcza graficzne opracowanie okładki. Książka dostępna jest w twardej oprawie, wykorzystano przyjemny w dotyku papier, czcionka jest czytelna, a skład wykonany poprawnie. Mroczna ilustracja okala nie tylko obwolutę, lecz również krawędź stron, co daje działający na wyobraźnię efekt. Jedyne do czego można się, kolokwialnie pisząc, przyczepić, to odwzorowanie Wołgi M-21. Jak by nie patrzeć na pojazd zilustrowany na froncie publikacji, nijak nie przypomina historycznej wołgi. To właściwie drobnostka, ale w obliczu popularności motoryzacyjnego resentymentu do powojennej motoryzacji (wystarczy spojrzeć na liczbę odsłon takich kanałów na YouTube, jak Złomnik czy Motobieda), jest to dość poważne niedopatrzenie wydawcy.

Wbrew pozorom dzieci i młodzież są bardzo wymagającymi odbiorcami, ponieważ z dużą łatwością i swobodą wyczuwają fałsz i nieszczerość. Nie tyle na poziomie wiedzy, co emocji – rozpoznają, gdy ktoś próbuje ich oszukać. Jednocześnie tworzenie dla młodej publiczności wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Bohaterowie i ich historie, niezależnie od walorów estetycznych i etycznych, zawsze odciskają piętno na dorastających umysłach. „Grzechót”, historia o zmaganiu się trojga przyjaciół z mrocznymi siłami, historia o przyjaźni i współpracy, o przełamywaniu lęku i odwadze, wypada na tym tle zupełnie nieźle i warta jest polecenia.

 

Maciej Tomczak

Mogą Cię zainteresować

Nie lubię niedosytu
Recenzje fantastyczne nimfa bagienna - 27 października 2014

Tytuł: „Kompleks 7215” Autor: Bartek Biedrzycki Wydawca: Fabryka Słów 2014 Stron: 328…

Popłuczyny po planszówce
Recenzje fantastyczne nimfa bagienna - 2 października 2014

Tytuł: „Starfire. Ostateczność” Autor: Steve White, Charles E. Gannon Tłumacz: Zbigniew A.…

Polecanki Fahrenheita pod choinkę (2) – Nimfa Bagienna i Cudowna podróż poza wszechświat
Recenzje fantastyczne Fahrenheit Crew - 20 grudnia 2013

Michio Kaku Hiperprzestrzeń Tłum. Ewa L. Łokas i Bogumił Bieniok Prószyński i S-ka Stron:…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit