Autor: Justyna K. Komuda,
Grafika: Magdalena Zawadzka,
Cykl: Córa Lasu
Wydawnictwo: Czarowne,
Redakcja: Anna Kielan,
Typ publikacji: papier,
Premiera: 12 września 2024
Wydanie: 2
Liczba stron: 420
Format: 16x20 cm
ISBN: 978-83-970767-4-7
Cena: 55.90 PLN
Więcej informacji: Justyna K. Komuda „Kapłanka chaosu”
Niesympatyczny hegemon
Drugi tom cyklu „Córa Lasu” autorstwa Justyny K. Komudy, zatytułowany „Kapłanka Chaosu”, ukazał się jakiś czas temu w drugim wydaniu nakładem wydawnictwa Czarowne. Przyznam, że podejmując się lektury owej powieści byłem dość zaskoczony tą sytuacją, w której dość młode jeszcze dzieło w tak krótkim czasie doczekało się kolejnego wydania, zwłaszcza w okolicznościach rynkowych, kiedy to nawet naprawdę niezłej klasy książki potrafią przemknąć prawie niezauważone (co najwyżej dostrzeżone przez niewielkie grupy radykalnych poszukiwaczy i przeszukiwaczy rynku wydawniczego), a jakością bez problemu mogłyby konkurować z prawdziwymi bestsellerami czytelniczymi.
Co więcej, muszę stwierdzić, że moim skromnym zdaniem „Kapłanka Chaosu”, zarówno na bycie bestsellerem, jak i na wielokrotne wydania nie zasługuje. Nie mam porównania z pierwszą edycją tej powieści, ale nawet jeśli przeszła ponowną redakcję, to owa przepuściła sporo błędów jakościowo-warsztatowych. W porównaniu z pierwszym tomem cyklu „Hegemon Apopi” jest może odrobinę lepiej, bowiem tym razem pojawia się już jakaś fabuła, którą można by skreślić w mniej więcej niż trzech zdaniach, jednak wciąż jej znaczenie dla całej książki jest takie, że nie przeszkadza ona zbytnio romantyczno-erotycznym dywagacjom bohaterki głównej.
Apopi, protagonistka całego cyklu, jest postacią skonstruowaną tak, że nawet przy najszczerszych chęciach, nie da się jej lubić. Jest mało inteligentna, niezdecydowana, nie potrafi światu komunikować swoich podstawowych potrzeb, a do tego wszystkiego jest wulgarna w sposób bardzo prymitywny. Problem dodatkowo polega na tym, że nawet taka postać mogłaby stać się ciekawą, gdyby autorka odważnie (zwłaszcza jak na debiutancki cykl) postawiła ją w roli zbliżonej do Nikodema Dyzmy Z legendarnej (i mocno antysanacyjnej) powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Niestety, choć z owym bohaterem ma wiele wspólnego, jest to efekt raczej niezamierzony. Przyrównując tę powieść i jej bohaterkę do świata filmowego, jest ona nie ironicznie groteskowa, jak „Sharknado” czy „Iron Sky”, lecz karykaturalna w sposób porównywalny do legendarnych „tureckich Gwiezdnych Wojen”.
Powieść daje nam ledwie zarys stworzonego świata. Wiemy, że jest on rządzony przez elfy (zwycięzców wielkiej wojny ras, panujących teraz całkowicie nad ludźmi – co jest zresztą całkiem fajną, świeżą, bo rzadszą dziś koncepcją) i podzielony na kilka królestw (każde z nich posiada swoją charakterystykę, szkoda tylko, że spory jej procent jest oparty na wartościach okołoerotycznych), ale to właściwie wszystkie „szczegóły” na temat tego uniwersum. To zaś, co mamy okazję poznać z kwestii relacji społecznych, wskazywałoby raczej nie na rozkwit kulturowy, lecz krańcową dekadencję wymierającej rasy, bowiem skupienie się na ładnych strojach i przeróżnych ceremoniach, o mocnym podłożu seksualnym, nie świadczy o zbyt zdrowej kondycji cywilizacji.
Do tego fascynacja przedstawicielką rasy ludzkiej, będącą, mówiąc bardzo delikatnie, daleką od tego co najlepsze moglibyśmy „tym obcym” zaprezentować, wygląda nierealnie na tle całkowitego braku szacunku dla ludzkich niewolników. Martwić też może brak rozwoju bohaterki. Nawet wspomniany już Dyzma, choć w duszy i sercu pozostał cwanym prymitywem, potrafił czasem czegoś się nauczyć. Natomiast z Apopi jest pod tym względem dużo gorzej i poza nowymi technikami flirtu oraz operowania językiem w ustach partnerów, zbyt wiele chyba nowego do swojego życia nie wniosła.
Nie lubię, gdy moje słowa oceny książki brzmią równie szorstko, co powyżej, jednak to na co można jeszcze było przymykać oczy przy debiucie, to przy kolejnej powieści, gdzie nie widać poprawy, a raczej tylko zwiększenie objętości, kłuje w oczy wręcz podwójnie. Z pozytywów mogę wymienić jedynie pomysł na świat i tych parę malutkich fragmentów ukazujących, jak on jest społecznie i kulturowo skonstruowany. Niestety, jest tego mało, a gros powieści składa się z przemyśleń mało inteligentnej i niesympatycznej protagonistki, głównie krążących dookoła kwestii uczuciowych i erotycznych, co samo w sobie nie byłoby takie straszne, lecz niestety poziomem dopasowuje się do całej reszty. „Kapłanka Chaosu” okazuje się zaś może jeszcze nie czerwonym, ale już mocno pomarańczowym światłem dla chęci poznania reszty cyklu. Choćby dlatego, że w dwóch dotychczasowych tomach treści jest wyłącznie na parę rozdzialików.
Piotr Wojnarowicz

Naleśnikowa science
Alan Averill Piękny kraj Tłum. Arkadiusz Nakoniecznik Wydawnictwo: Akurat, 2013 Stron: 363…

Druga fala
Konrad Khorne_S Fit doskonale bawi się podczas lektury kolejnych pozycji z cyklu Hayden…

[Recenzja] „Piorun kulisty” Cixin Liu
„Piorun kulisty” to rzecz mocno odmienna od trylogii „Wspomnienie o przeszłości Ziemi”…















Warszawa
13.11.2025
