Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

[Recenzja] „Lavondyss” Robert Holdstock

Tytuł: "Lavondyss"
Autor: Robert Holdstock,
Grafika: Piotr Bemben,
Cykl: Las Ożywionego Mitu
Tytuł oryginalny: "Lavondyss: Realm of Fire"
Wydawnictwo: Terminus - Wydawnictwo Fantastyczne,
Redakcja: Marta Kładź-Kocot,
Korekta: Maciej Janik, Wojtek Mieczysławski,
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski,
Typ publikacji: papier,
Premiera: 4 sierpnia 2024
Wydanie: 1
Liczba stron: 416
Format: 14x22 cm
Oprawa: twarda,
ISBN: 978-83-964196-1-3
Cena: 74.99 PLN
Więcej informacji: Robert Holdstock „Lavondyss”

Niezwykła podróż

Jaką rolę odgrywają w naszym życiu mity i symbole i w jaki sposób wpływają na nasze życie? Zapewne niewiele osób się nad tym zastanawia. Tallis Keeton, główna bohaterka książki Roberta Holdstocka „Lavondyss” zastanawiać się nie musiała – jej życie od najmłodszych lat pełne było dawnych symboli i postaci z mitów, które na zawsze odmieniły jej postrzeganie świata, stosunki z rodziną i nastawienie do losu.

To jest dziwna książka – i można interpretować ją na wiele sposobów. Może być studium szaleństwa nastolatki… ale tylko do momentu, kiedy kończy się pierwsza część. Może być przygodową historyjką o dziewczynce, która sama uczy się magii… choć magia to osobliwa, surowa i nieuładzona, zupełnie inna niż ta, do których przyzwyczailiśmy się dzięki Harry’emu Potterowi i jego klonom. Może być odczytana jak horror z całą paradą demonicznych, budzących grozę postaci nie z tego świata. Może również być uważana za dowód na to, jak silne bywają rodzinne więzy, bo to właśnie one sprawiły, że nastoletnia Tallis poszła w nieznane, by szukać brata, który wiele lat temu zaginął bez wieści.

I wreszcie może być opowieścią o tym, jakie dziedzictwo pozostawiły we współczesnym świecie mity, relacje o wydarzeniach przekazywane z ust do ust, z pokolenia na pokolenie, począwszy od neolitu, kiedy to świeżo powstały gatunek ludzki borykał się z morderczym zimnem ostatniego zlodowacenia. Ta interpretacja jest najbliższa mojemu sercu, być może dlatego, że uświadamia czytelnikowi, jak cienka jest nasza „cywilizacyjna pozłotka”, jak bardzo lękliwymi istotami wciąż pozostajemy my, ludzie, mimo pozornej siły stworzonej przez kilka tysięcy lat cywilizacyjnego rozwoju.

Powieść jest dla mnie pewnego rodzaju fenomenem. Do połowy niby nic się nie dzieje, niby wciąż towarzyszymy Tallis badającej okolice rodzinnego domu, niby „tylko” widzimy, jak uczy się rzeczywistości, tej widzialnej i tej ukrytej. Ale mimo że akcja nie toczy się wartko, od książki nie można się oderwać. I sami nie zauważamy, kiedy zwyczajny świat małej brytyjskiej wioski po II wojnie światowej zaczynają przenikać elementy, które nie mają w nim prawa istnieć: nieśmiertelny jeleń o rozłożystym porożu, nagi młodzieniec polujący w zaroślach, maski kształtujące rzeczywistość, milczące kobiety-zjawy i przede wszystkim przychodzące i odchodzące zimno, przejmujące, zabójcze zimno, zwiastun wydarzeń, które miały miejsce dawno temu.

Wyprawa Tallis poszukującej zaginionego brata jest w pełnym tego słowa znaczeniu magiczna. Świat, do którego wchodzi tropem Harry’ego Keetona, utkany jest z legend, mitów i opowieści z dawnych czasów, a zamieszkują go przedziwne postaci. Mogą być interpretowane jako powstałe na przestrzeni mileniów archetypy stworzone przez zbiorową świadomość rodzaju homo, jednak każda z tych istot ma jednostkową osobowość i jest osobą „z krwi i kości”. Zagrożenie, które może nadejść ze strony tych dziwnych tworów, też jest jak najbardziej realne. Podczas lektury co i rusz napotykamy na szczegół, który jest nam znany, choć wydaje nam się, że do tej pory o nim nie słyszeliśmy. Bo – kompletnie nieświadomie – i my jako przedstawiciele rodzaju ludzkiego nosimy w sobie kulturowy bagaż pokoleń.

Protagonistka nie ma w sobie nic z bohaterki. To dziewczyna ze wsi, której było dane zajrzeć za zasłonę rzeczywistości – a Holdstock pokazał rzecz tak, że jestem mu w stanie uwierzyć. Jedyne, co mi w książce „nie grało”, to wręcz nieprawdopodobna wyrozumiałość rodziców Tallis, którzy nie protestują, kiedy ich mała dziewczynka zaczyna opowiadać dziwaczne historie, spędzać czas w osobliwy sposób, otacza się własnoręcznie wykonanymi artefaktami, a wreszcie przestaje chodzić do szkoły. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, w jakiej okolicy dziewczyna mieszka, kto jest jej dziadkiem i z jakiej rodziny pochodzi, całkowite zrozumienie, jakie okazuje Tallis ojciec (i w nieco mniejszym stopniu matka), wydaje się mało możliwe i trochę życzeniowe ze strony autora.

Jednak to tylko drobny zgrzyt, który absolutnie nie przeszkadza w lekturze. „Lavondyss” to książka urocza… a może uroczna. Czy polecam? Jeśli lubisz wyłapywanie historycznych i etnograficznych smaczków – całym sercem!

Hanna Fronczak

 

Mogą Cię zainteresować

[RECENZJA] „Dolina niesamowitości” Anna Nieznaj
Recenzje fantastyczne Hanna Fronczak - 1 października 2021

Po lekturze byłam usatysfakcjonowana. Nie tylko dlatego, że mogłam spędzić dwa wieczory…

Antologia „Tarnowskie Góry. Miejskie Opowieści 2”
Fantastyka MAT - 4 września 2024

Dzisiaj (4.09.2024 r.) ma miejsce premiera kolejnej antologii z cyklu „Tarnowskich Góry”.…

O nietypowym kryminale
Bookiety Ebola - 29 kwietnia 2014

Tytuł: „Spokój duszy” Wydawca: Rebis 2013 Stron: 369 Cena: 34,90 zł Autor:…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit