Autor: Jaga Moder,
Grafika: Szymon Wójciak, Przemysław Truściński,
Cykl: Uniwersum Legendysty
Wydawnictwo: Fabryka Słów,
Redakcja: Magdalena Stonawska,
Typ publikacji: papier,
Premiera: 5 czerwca 2024
Wydanie: 1
Liczba stron: 547
ISBN: 978-83-7964-996-9
Cena: 52.90 PLN
Więcej informacji: Jaga Moder „Sądny dzień”
Sądny dzień dla polskiego urban fantasy
Polskie urban fantasy, w którym szlaki przecierali chociażby Tomasz Pacyński, Jakub Ćwiek, Milena Wójtowicz, Martyna Raduchowska, Marta Kisiel, czy Aneta Jadowska, ma się obecnie chyba tak dobrze jak nigdy. Thornverse Jadowskiej wciąż trzyma się mocno, serca czytelników i księgarniane półki szturmem zdobywa Magdalena Kubasiewicz wraz z Saniką i Jagodą, a do nich triumfalnie i z wielką pompą właśnie dołącza Jaga Moder ze swoim „Sądnym dniem”. I „Sądny dzień” ma wszystko to, co powinna mieć urban fantasy: magię w miejscach rzeczywistych i nam znanych oraz bohaterów, którzy nas przez ten świat poprowadzą.
Znerwicowana i neurotyczna
Blanka ogólnie ma w życiu pod górkę. Żadnych większych życiowych dramatów, ale władczy ojciec socjopata, bierna i słaba matka, a także ogólna życiowa nerwica z pewnością nie pomagają, kiedy człowiekowi znika rodzony brat. Ot, pojechał z kolegami na wycieczkę i ślad po nim zaginął. Policja jest bezradna: samochód, rzeczy i namiot chłopaków zostały, a wszystko wygląda tak, jakby nagle wyparowali. Puff i nie ma! Kiedy więc Blanka nie jest już w stanie wytrzymać toksycznej atmosfery w domu i zjada ją stres związany z zaginięciem jedynego sensownego członka rodziny, zaczyna poszukiwania na własną rękę – między innymi w Internecie, na grupach tematycznych i turystycznych – mając nadzieję, że trafi na kogoś, kto widział jej brata albo ma o nim jakiekolwiek wiadomości. I nawet ktoś się do niej odzywa, mówiąc, że ma pewne dane i chciałby się spotkać.
Dumny i uprzedzony
Sambor to taki typ, którego nie chciałoby się mieć za wroga, ale również raczej nikt nie życzyłby go sobie w roli przyjaciela. Burkliwy, małomówny, tajemniczy, zdaje się grać w tylko sobie znaną grę, i na dodatek ma się niejasne wrażenie, że po drodze zmienia jej reguły. I to właśnie on namierza Blankę i proponuje, że jej pomoże, jeśli ona pomoże jemu. Wystarczy, że coś dla niego zrobi. Jakim więc cudem Blanka i Sambor lądują w jednym samochodzie, w drodze ku czemuś złowrogiemu, potencjalnie zabójczemu i z pewnością nadnaturalnemu? Cóż, tego nie wie chyba żadne z nich.
Urban po polsku
Wraz z Blanką i Samborem czytelnicy będą przemierzać Polskę wzdłuż i wszerz, od polskich gór po kaszubskie kamienne kręgi, od łódzkich kawiarenek po warszawskie bary, od diabelskich lokali rozpusty na nieskazitelnych biurowcach świętych kończąc. A wszystko to w oparach Dnia Klechd, przez który to, co powinno istnieć tylko w legendach, pęta się po świecie – czy tego chce, czy nie. „Sądny dzień” to kawał dobrej, klasycznej urban fantasy z intrygującym światem i niejednoznacznymi bohaterami, bo tak naprawdę i Blanka, i Sambor, ale też bohaterowie drugoplanowi, oscylują raczej w obszarach szarości niż są jednoznacznie czarni albo biali. Mamy więc nie do końca złe diabły (ale nie wszystkie) i nie do końca dobrych świętych (serio, Stephen King byłby z nich dumny).
Fabuła na pierwszy rzut oka składa się z serii opowiadań, ale tak naprawdę każde kolejne wydarzenie napędza kolejne, większe, na zasadzie schodzącej z góry lawiny. I o ile w tomie pierwszym (bo zapowiada się na dylogię) to raczej Sambor robi za napęd fabularny, mózg i pięść wszelkiej akcji, a Blanka bezwładnie podąża za nim, napędzana chyba wyłącznie swoją neurotycznością i dzikim uporem, to w tomie drugim dziewczyna będzie musiała zacząć grać pierwsze skrzypce – zupełnie jak te ożywione legendy: czy tego chce, czy nie. Akcja w „Sądnym dniu” dochodzi do momentu kulminacyjnego, ważą się losy nie tylko brata Blanki, samej Blanki czy Sambora, ale ogólnie całego świata, więc ktoś tu będzie musiał się porządnie wziąć w garść, napić się melisy, łyknąć sobie kalms i zasuwać do roboty. Cóż, cieszę się, że nie będę to ja i z bezpiecznego, wygodnego fotela zamierzam śledzić dalsze losy dwójki bohaterów. Na które czekam z niecierpliwością, bo to naprawdę bardzo fajny debiut, choć Jaga Moder tak do końca debiutantką nie jest; już wcześniej publikowała opowiadania, choćby w świętej pamięci magazynie „Science Fiction, Fantasy & Horror”. Jednak na pełnoprawną książkę autorka kazała długo czekać. Mam nadzieję, że drugi tom wyjdzie jednak za rok, a nie w kolejnym dziesięcioleciu.
Na osobny akapit zasługuje też wydanie książki – Fabryka Słów stanęła na wysokości zadania, bo nie dość, że okładka jest zintegrowana, i całe dosyć grube wydanie po prostu mocno trzyma się kupy, to na dodatek w środku znajdują się ilustracje znanego komiksiarza Przemysława „Trusta” Truścińskiego. No i część fabuły dzieje się w Łodzi. Jako lokalna patriotka dorzucam jedną gwiazdkę za łódzką fantastykę. Dajcie mi więcej!
Valerie
Andrzej Pilipiuk „Konan Destylator”
Autor: Andrzej Pilipiuk Tytuł: Konan Destylator Cykl: Kroniki Jakuba Wędrowycza Wydawnictwo: Fabryka…
Per aspera ad astra
Dariusz Domagalski Silentium Universi Fabryka Słów 2012 Stron: 359 Cena: 34,90 …
To jeszcze nie koniec
Tytuł: „I popłynie krew” Autor: Snorri Kristjansson Tłumacz: Paweł Laskowicz Wydawca: Rebis…