Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

[Recenzja] „Słowodzicielka” Anna Szumacher

Tytuł: "Słowodzicielka"
Autor: Anna Szumacher,
Seria wydawnicza: Behemot
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie,
Typ publikacji: papier,
Premiera: 24 kwietnia 2019
Liczba stron: 304
Format: 13,5x20,5 cm
Oprawa: miękka,
ISBN: 978-83-245-8365-2
Cena: 34,90 zł
Więcej informacji: Anna Szumacher „Słowodzicielka”

Ta historia stoi przed wami potworem

„Słowodzicielka” to druga powieść wydana w ramach reaktywowanej po dziesięcioletniej przerwie serii „Behemot”. Wydawnictwo Dolnośląskie postawiło tym razem na debiutantów. Anna Szumacher tak do końca debiutantką nie jest, choć formalnie rzeczywiście „Słowodzicielka” jest jej pierwszą wydaną powieścią. Autorka może się za to pochwalić dwiema nominacjami do nagrody Janusza A. Zajdla za najlepsze opowiadanie 2016 roku. Już tylko po tej informacji można oczekiwać, że powieściowy debiut będzie takim z wyższej półki. Czy tak jest w istocie?

Zacznijmy od walorów wizualnych, czyli okładki. Grafikę stworzyła Natalia Twardy i trzeba przyznać, że wykonała kawał świetnej roboty. Jest interesująca, przyciąga uwagę, a pomysł trafiony w punkt i doskonale oddaje charakter powieści. Tył okładki też do standardowych nie należy. Seria „Behemot” nie ma klasycznych blurbów i opisów wydawcy. Owszem, na skrzydełkach znajdziemy rekomendację, które autorce napisali Ewa Białołęcka i Piotr W. Cholewa, ale wzmiankowany tył okładki to graficzne przedstawienie najważniejszych cech powieści i krótka metryczka. Oprócz tytułu, autora i gatunku potencjalny czytelnik otrzymuje jednozdaniową informację, czego może się spodziewać po zawartości:

Grupa drugoplanowych bohaterów pewnej powieści fantasy wędruje w poszukiwaniu swojej fabuły.

Brzmi intrygująco, prawda? Jeśli jednak kogoś tak krótka informacja do końca nie przekonuje, to może pomocną będzie rubryka „Podobne do:”? W przypadku „Słowodzicielki” na pierwszym miejscu wymieniono „Świat dysku” Terry’ego Pratchetta i muszę przyznać, że porównanie jest dość trafne. Powieść Anny Szumacher jest w pewnym sensie parodią fantasy. Ale nie do końca, bo jednocześnie jest po prostu sprawnie napisaną powieścią należącą do tego gatunku. Chciałabym to czytelnikom niniejszej recenzji wyjaśnić bliżej, ale obawiam się, że bez spoilerowania po prostu by się to nie udało.

W „Słowodzicielce” jest więcej elementów, które mogą nasuwać skojarzenia z warsztatem Pratchetta. Na pewno inteligentny humor i zabawa słowem, którą autorka podniosła na bardzo wysoki poziom. Przytoczę mój ulubiony przykład, czyli tytuł jednego z rozdziałów: Świat stoi przed tobą potworem. Tego typu smaczków jest w powieści multum i cieszą oko na każdej stronie.

Ale o czym właściwie jest ta powieść? Rozumiem, że jedno zdanie z okładki może pozostawiać nieco niedosytu, więc pozwólcie, że nieco to rozwinę, przy okazji być może zachęcając do sięgnięcia po tę pozycję. W pierwszym rozdziale poznajemy trzech bohaterów drugoplanowych: Hidrę, Jorda i Agniego. Nie do końca wiedzą, skąd się wzięli w środku lasu wokół płonącego ogniska. Nie potrafią też powiedzieć, dokąd zmierzają. Wszyscy trzej mają za to palące poczucie straty po zaginionym dowódcy, bohaterze pierwszoplanowym, którego postać jedynie mgliście sobie przypominają. Ruszają więc na poszukiwanie przełożonego, nie mając zielonego pojęcia, w jak dziwaczne miejsca ich ta podróż zaprowadzi. Jedno jest pewne. Będą zaskoczeni i oni, i czytelnicy.

Anna Szumacher wykonała kawał świetnej roboty. Powieść czyta się lekko, przyjemnie i z towarzyszącym od pierwszej do ostatniej strony zachwytem nad świetnym warsztatem pisarskim. Wykreowany świat jest spójny i logiczny, a dialogi żywe i dowcipne. Pracę redakcyjną i korektę również oceniam bardzo wysoko. Oprócz dosłownie kilku powtórzeń nie można się do niczego przyczepić. Krzepi także to, że planowane jest wydanie kolejnych tomów. Ja osobiście przeczytam z pewnością i namawiam do tego wszystkich miłośników fantasy.

I jeszcze jedno. W rubryce „Podobne do:” zabrakło „Wrót” Mileny Wójtowicz. Oczywiście fabularnie są to zupełnie inne historie, choć w podobnym nieco klimacie, ale bardziej chodzi o to, że obie pisarki łączy podobne poczucie humoru i styl pisania.  Droga autorko „Słowodzicielki”! Doskonała robota!

Jagna Rolska




Pobierz tekst:

Mogą Cię zainteresować

Blaski i cienie różnorodności

Recenzja książki „Memento. Antologia o życiu śmierci”. Antologie – z grubsza rzecz…

Braterski rozłam
Recenzje fantastyczne Fahrenheit Crew - 17 kwietnia 2013

Ben Conter Galaktyka w Ogniu Tłum.: Przemysław Bieliński Fabryka Słów 2012 Stron: 419…

[RECENZJA] „Odbiorę ci wszystko” Ruth Lillegraven
Bookiety Edyta Szewczuk - 15 maja 2019

Podczas lektury czytelnik niejednokrotnie zadaje sobie pytanie, czy można usprawiedliwić odebranie życia…

Komentarze: 22

  1. Paweł Mi pisze:

    A pani Rolska jakieś książki czytała w życiu? Bo zachwyty nad tą kupą zdradzają pierwszy kontakt ze słowem pisanym…

    • Han-naH pisze:

      Poszanowanie interlokutora podstawą dyskusji. Bez tego rozmowa zamienia się w walenie pięścią w stół i wściekły wrzask „Mam rację i to jest prawda, bo ja tak twierdzę, a ty jesteś gópi!”
      Pozdrawiam i życzę miłego dnia. :)

      • Paweł Mi pisze:

        Przejrzałem te – pożal się Boże – recenzje owej pani. Dramat, same arcydzieła, przecież ta „recenzentka” absolutnie pozbawiona jest umiejętności oceny książki.

        • Ja rozumiem chęć autopromocji i dowartościowania się cudzym kosztem, ale tutaj taka forma komentarzy nie ma sensu.

        • Han-naH pisze:

          Hmmm.
          Gdyby to napisał teoretyk literatury, podpisany imieniem i nazwiskiem, człowiek z dorobkiem naukowym – uwierzyłabym od pierwszego kopa. Doświadczenie, wiedza, te sprawy.
          Ale pisze to anonimowy człowiek z internetu. Anonimowi ludzie dla poprawy swojej samooceny wypisują w internecie różne różności. Porwało ich UFO, pies sąsiada mówił ludzkim głosem, Polska pragnie dobrej zmiany, recenzent „nieznasie”.
          :D

          • Paweł Mi pisze:

            Hehehehehe, ale ubodło, co? Książka jest fatalnie napisana – prościuteńkie słownictwo doprawione sztucznymi zdaniami, bohaterowie niczym się nie różniący, fabuła prościuteńka i naiwna. NIezły pomysl wyjściowy, który przestaje bawić po pięciu stronach – a dalej nie ma nic.

            Teoretyk literatury? A kim jest pani Rolska, żeby ją teoretyk literatury musiał oceniać? Poza tym, że jest osobiście zainteresowana promowaniem tego wydawcy i tej serii, bo sama tam też grafomanię popełniła (to się nazywa: konflikt interesów)…

            Robert A. Mason
            Rozumiem, tak się przyzwyczailiście do klaskania wszystkim, że liczycie, że wszyscy będą wam klaskać :D No ja nie będę – ta książka to gniot, i ta recenzja to też gniot.

            • Przyzwyczailiśmy się do pewnej elementarnej kultury i konstruktywnej krytyki, a nie tego czegoś, co chcesz tutaj „uprawiać”.

              • Paweł Mi pisze:

                Ale wy nie oczekujecie konstruktywnej krytyki (masz ją w poprzednim poście), tylko klaki. Masz tu znaczek „redaktor” – wyjaśnij mi redaktorze, w jaki sposób tę książkę do recenzji dostała osoba żywotnie zainteresowana (także finansowo) sukcesem tej serii wydawniczej?

                • ROTFL. Bez przesady, idąc tym tropem „powiązań finansowych” dojdziemy do wniosku, że każdy polski czytelnik literatury ma interes finansowy w tym, żeby pozytywnie recenzować książki.

                  Jagna dostała tą książkę do recenzji, bo mamy do niej zaufanie, że jeśli dostanie gniota, to nie zrecenzuje go wystawiając pozytywną opinię.

                  Ta dyskusja przypomniała mi dlaczego tak wielu recenzentów w Polsce woli pisać pod pseudonimami, co uważam za paranoję.

                  Co do merytoryczności Twoich zarzutów – przypominają mi się fandomowe dyskusje, jakie swego czasu powstały wokół „przeźroczystości języka”. Proponuję jedno – jeśli uważasz tą książkę za kiepską, napisz proszę merytoryczną recenzję polemiczną, tylko bez najazdów osobistych, własnych konfabulacji, itp. Opublikujemy ją w Fahrenheicie.

                  • Paweł Mi pisze:

                    Nie, ja jako czytelnik nie mam interesu w pozytywnym recenzowaniu szajsu – takiego jak ta książka. Nie zależy mi na finansowym sukcesie kupy, bo to skłoni wydawców do wydawania kolejnej kupy. Oczywiście, że jak już doczytam ten badziew (bo idzie jak po grudzie) to napisze reckę i wrzucę Ci linka :)

                    • Oczywiście, że masz interes. Jeśli będziesz w recenzjach gnoił książki, to wydawca uzna, że fantastyki nie ma sensu wydawać. Mniej wydawców i wydawanych książek wcale nie oznacza, że dobrych będzie więcej, oznacza, że wydawcy przestaną ryzykować wydawanie mniej popularnych autorów i książek, albo będą wydawali tylko to, co się będzie wg nich „sprzedawać”.

                      Co do recenzji, tylko jedno zastrzeżenie – jeśli chcesz, żeby się pojawiła w F-cie, nie może być wcześniej opublikowana gdzie indziej.

                    • Paweł Mi pisze:

                      Masz jakieś dziecinne podejście. Mój interes to chwalić i polecać książki dobre, a złe odradzać. Nic mi po tym, że wydawnictwo wyda kolejną książkę Ziemiańskiego, Gołkowskiego czy Szumacher – w moim interesie jest, żeby wydawali Hałas, Piskorskiego, Raka, Zembatego, Majkę czy Nogala.

                      Nie, recenzji Wam nie wrzucę – od tego mam swojego bloga :D

                    • No widzisz, to doszliśmy do konsensusu, że twierdzenie, że jako czytelnik masz interes w pozytywnym recenzowaniu książki jest tak samo dziecinne, jak to, że taki sam interes ma w tym autor.

                    • Paweł Mi pisze:

                      Ja pierd… Wyobraź sobie, że nie mam interesu w promowaniu żadnego salonu samochodowego, ale gdyby salon mi płacił, to bym miał. I taka jest sytuacja z waszą „recenzentką”.

                    • Przecież zgodziłem się z Tobą, że to dziecinny zarzut.

                    • Han-naH pisze:

                      Do pierd… enia są inne przybytki. Fahrenheit jest aseksualny.

                • Han-naH pisze:

                  Tu nie ma konstruktywnej krytyki. Tu jest jakaś randomowy byt internetowy, która stawia tezę „książka jest kiepska” i niczym jej nie popiera.
                  Konstruktywna krytyka zawiera przykłady cieniactwa oraz merytorycznie uzasadnienie, dlaczego to jest cieniactwo.
                  Dla ułatwienia: stwierdzenie „to jest kiepskie, bo ja tak twierdzę” przy merytoryczności nawet nie leżało.

                  • Paweł Mi pisze:

                    Na co chcesz przykład – prościuteńkiego języka na poziomie przeciętnego ucznia kl.VI szkoły podstawowej? Weź książkę i przeczytaj, przecież nie będę ci jej przepisywał. Na bohaterów nie różniących się od siebie? Znowu – weź przeczytaj. Na sztuczny język? Proszę bardzo:

                    str. 23: >Mam kilkanaście złotych monet, wejścia w posiadanie których sobie nie przypominamTy zajmiesz się ogonem, masz najwięcej siły i największy miecznie mam skrzydeł, wiec mała szansa, żebym wzbiła się w powietrze<. Teraz leję, jak to czytam :D Rzeczywiście: wypisz, wymaluj Pratchett :D I całość jest napisana takim właśnie językiem. Nędza, nędza i jeszcze raz nędza – totalna grafomania.

                    ps
                    Han-naH
                    Czyżbym rozmawiał z autorką tej – pożal się Boże – recenzji? Doskonała robota! Hehehe, gratuluję gustu :D

                    • Han-naH pisze:

                      Nie, nie rozmawiasz z autorką recenzji. Jeśli prowadziłabym dyskusję dotyczącą własnego tekstu, podpisałabym się imieniem i nazwiskiem.

                      Odnośnie twoich „merytorycznych” przykładów: „leję, jak czytam”, „nędza, nędza i jeszcze raz nędza” oraz „rozmówki debili” to nie są argumenty merytoryczne dotyczące konstrukcji recenzji. To tylko subiektywna, pejoratywna ocena dokonana z pozycji anonimowego samozwańczego znawcy. Dla szeregowego czytelnika absolutnie bezwartościowa. Chyba że przeczyta je psycholog piszący dysertację dotyczącą mania grandiosa.

                    • Paweł Mi pisze:

                      Han-naH
                      Czyli nie Rolska, a sama Szumacher? Nie skichaj się trollu – dostałeś przykłady wybitnej nędzy tego czegoś (sam takie pozycje określam jako wyrób książkopodobny).

                      A z tego „arcydzieła” już leją na lubimyczytać – ktoś przytoczył taki piękny cytat:

                      >”Szybko wyszła na klatkę schodową i zamknęła trzy WYMYSŁY swojego chorego UMYSŁU w mieszkaniu. Może będą zbyt zaskoczeni, żeby wpaść na POMYSŁ…”)<

                      BEŁKOT.

                    • Paweł Mi pisze:

                      Han-naH
                      Blablablabla – tyle masz sensownego do powiedzenia, tylko próbujesz odwrócić uwagę od zacytowanego bełkotu. A ja się zastanawiam, jak z taką polszczyzną udało się pani Szumacher maturę zdać…

                    • Han-naH pisze:

                      Nie, nie dostałam. Dostałam tylko zabawny byt internetowy, któremu się wydaje, że jego słowo coś znaczy. Oraz sądzi, że jeśli obrazi rozmówcę, to automatycznie jego słowa nabiorą znaczenia.
                      Nie, nie nabiorą. Tak łatwo nie ma. :D
                      Odnośnie tożsamości: nie Rolska, nie Szumacher. Jak już nadmieniłam: kiedy będę dyskutować o tekście, który dotyczy mnie osobiście, podpiszę się imieniem i nazwiskiem.
                      Pozdrawiam i życzę miłego dnia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit