Autor: Michał Gołkowski,
Grafika: Vladimir Nenov,
Cykl: Bramy ze złota
Wydawnictwo: Fabryka Słów,
Redakcja: Agnieszka Pawlikowska,
Typ publikacji: papier,
Premiera: 20 września 2019
Wydanie: 1
Liczba stron: 623
Format: 12,5x19,5 cm cm
Oprawa: twarda,
ISBN: 978-83-7964-452-0
Cena: 44,90
Więcej informacji: Michał Gołkowski „Złote Miasto”
Spójrz na mnie!
Recenzowanie kolejnego tomu cyklu bywa trudne – wypadałoby przeczytać poprzednie części, by wiedzieć wszystko o prowadzeniu fabuły i postaci. „Złote miasto” Michała Gołkowskiego to czwarta część opowieści o Zahredzie. Przedtem przeczytałam tylko tom pierwszy (a potem tom drugi) i muszę stwierdzić, że przy wszystkich miałam bardzo podobne odczucia.
Przeszkadza mi brak bodaj niewielkiej wzmianki o tym, dlaczego Zahredowi przypadł w udziale taki, a nie inny los. Podczas lektury mam wrażenie, że układam puzzle, w którym brakuje jednego, ale za to kluczowego kawałka. Ale ponieważ cykl o Zahredzie jest przewidziany na siedem tomów, tłumaczę sobie, że być może autor chce „przetrzymać” czytelników do ostatniej części, w której zaprezentuje nam rozwiązanie – i będzie ono takie, że wszystkim opadnie szczęka. Dlatego nie szlocham zbyt głośno i nie zarzucam Gołkowskiemu złego konstruowania akcji i fabuły. Wierzę, że istnienie „dziury” jest częścią składową koncepcji cyklu i czekam na ciąg dalszy.
„Złote miasto” jest książką o zdobywaniu władzy. Zaczęłam podejrzewać, że podobnie dzieje się w innych częściach, więc po „Złotym mieście” sięgnęłam po „Bogów pustyni”, i przekonałam się, że moja koncepcja była słuszna. Zahred desperacko chce coś przekazać bogom w swojej wędrówce przez stulecia. W „Złotym mieście” stwierdza, że o dziwo, Bóg jest teraz jeden, ale to niczego nie zmienia. Każdy proces, w którym wycina sobie toporem ścieżkę do władzy, czemuś służy. I każdy epizod kończy się podobnie, aczkolwiek w „Bogach pustyni” dostaliśmy niepokojący motyw szybującego sokoła i dziecka z twarzą pawiana, które świadczą, że gdy woła: „Ujrzyjcie mnie!”, nie krzyczy w próżnię. A to już zaczyna być interesujące.
W „Złotym mieście” wraz z Zahredem i drużyną wikingów odwiedzamy Konstantynopol. Historia jest poprowadzona sprawnie, obfituje w dobrze oddane historyczne smaczki, nie jest pozbawiona pewnego rodzaju gorzkiego humoru – mam na myśli scenę, w której wareska gwardia basileusa odwiedza wspaniały kościół, gdzie w Jezusie na krzyżu dostrzega Odyna wiszącego na drzewie mądrości, a w Maryi z dzieciątkiem boginię Frigg. Starcie Zahreda z protojeriejem jest doskonałym odzwierciedleniem rosnącej potęgi kościoła i powinno uzmysłowić bohaterowi, że coś się zmienia, a kapłani, aczkolwiek pełni zakłamania i pychy tak samo jak przed wiekami, mają nie tylko większą władzę, ale i silniejszy „aparat wykonawczy”. Co stwarza znakomity punkt wyjścia do ożywienia akcji i wzbogacenia działań głównego bohatera w kolejnych tomach.
Po następną część sięgnę na pewno, moja ciekawość tego, co będzie dalej, rośnie z tomu na tom. I zaczynam mieć dziwne wrażenie, że takie działanie ma właśnie „dziura” dotycząca motywów działań Zahreda i jego kolejnych odrodzeń. A jeśli tak jest – tym większe uznanie dla autora i jego koncepcji.
Hanna Fronczak
Pobierz tekst:
Jacek Piekara „Rycerz Kielichów” – fragment
Fragment powieści Jacka Piekary „Rycerz Kielichów”.
O czym tu pisać, czyli nieco zbędna recenzja
Recenzja książki Petera V. Bretta „Otchłań. Księga I”. Dziś będzie krótko. A…
Marcin Podlewski „Głębia”
Głębia Marcin Podlewski Fabryka Słów Wejdź. Przejdź przez właz wsłuchując się w szum maszynerii…