Autor: Christie Golden
Tłumacz: Przemysław Bieliński
Wydawca: Insignis 2014
Stron: 432
Cena: 34,99 zł.
O książkach powstałych na bazie gier komputerowych zwykło się mówić, że… no cóż… nie są najlepsze. Bo to nie literatura, a jedynie kolejna próba wyciągnięcia od fanów pieniędzy. Bo pisząc, nie trzeba się wysilać, wystarczy przykleić na okładce znane logo, a ludzie to kupią.
„Zbrodnie wojenne”, będące nie tylko pozycją obowiązkową prawdziwego fana serii Warcraft, lecz także lekturą godną polecenia każdemu miłośnika fantasy, udowadniają, że cały powyższy akapit to jeden wielki stereotyp.
Już od pierwszej story widać, że Golden zna się na tym, co robi. Pisze sprawnym, płynnym stylem, który sprawia, że pochłania się stronę za stroną, niemalże widząc na własne oczy wszystko, co opisuje autorka. Nie bez zasługi jest tu także tłumacz, który nie tylko stanął na wysokości zadania, lecz także znalazł właściwą równowagę pomiędzy koniecznością zachowania oryginalnego nazewnictwa a potrzebą oddania znaczenia (sprawa niezwykle ważna w przypadku uniwersum, gdzie nazwiska typu Windrunner i Bloodhoof są tak popularne jak u nas Nowak i Kowalski).
Pochwała należy również wydawnictwu Insignis. Nie tylko redakcji i korekcie nie da się niczego zarzucić, sama powieść jest wydana bardzo ładnie oraz – co ważniejsze – solidnie. Nawet po „dogłębnej” lekturze wygląda jak dopiero co ściągnięta z półki w księgarni (a muszę przyznać, że czytałam bardzo intensywnie – książka z Fabryki Słów miałaby już połamany grzbiet). Mile zaskakuje także faktura oraz barwa papieru, znacznie ułatwiające czytanie.
Co zaś tyczy się samej fabuły, jest inna, niż się spodziewałam. Akcja toczy się podczas procesu zbrodniarza wojennego – orka Garrosha Hellscreama, który uczynił wiele złego, między innymi wymordował ludność sporego miasta przy pomocy magicznego odpowiednika bomby atomowej. Dlatego – rozpoczynając lekturę – oczekiwałam, że powieść skupi się wokół osoby podsądnego, a pojawiające się podczas rozprawy retrospekcje opowiedzą nam jego historię: jak z świeżo upieczonego przywódcy, chcącego służyć swemu ludowi, stał się potworem dopuszczającym się ludobójstwa w imię wyższości orczej rasy. Tymczasem autorka kompletnie mnie zaskoczyła, koncentrując się nie na kacie, a na jego ofiarach. To one są głównymi bohaterami rozgrywającego się dramatu. To one jeszcze raz przeżywają wszystko, co się wydarzyło. To one muszą stawić czoła stracie, jaką im zadano. Wreszcie to one muszą wybrać, czy podniosą się po tragedii, czy też pozwolą, aby pochłonęły je nienawiść i ciemność.
… a tymczasem sam Garrosh jedynie stoi skrępowany łańcuchami, patrzy i milczy.
Marta Tarasiuk
Pobierz tekst:
Trochę tak, trochę nie
Trochę historii, trochę psychologii, trochę dramatyzmu, czyli Agnieszka Chodkowska-Gyurics recenzuje książkę Stefana…
Zaiste, świat jest Tekstem
Starego wyjadacza zaskoczyć niełatwo. Tymczasem Kazimierz Kozłowski, i owszem, jest zaskoczonym po przeczytaniu powieści…
Paskudnie precyzyjna konstrukcja
Ścieżki umysłu autora kryminałów kręte są, czyli Agnieszka Chojnowska recenzuje „Paskudną historię”…