Opasły tom pełen kosmicznych walk i męstwa… oraz szczypty łopatologii. Konrad Fit recenzuje powieść Davida Webera „Niczym potężna armia”, siódmy tom cyklu Schronienie.
Powracamy do cyklu Dawida Webera. I znowu walka na Schronieniu. I znowu masa starych wątków, które jadą do przodu. I znowu… Stop.
Spokojnie, po kolei.
Dawid Weber to znany autor, więc pisać o nim nie będę, bo chyba nie trzeba, prawda?
To samo jeśli chodzi o Schronienie. Powiem tylko tyle: nowy tytuł brzmi: „Niczym potężna armia” i zdradza w sumie całą fabułę.
A konkretnie…
W Siddamarku nadal szaleje wojna. Jednak koncentrujemy się nie na całym froncie, a tylko na jego południowo-wschodnim wycinku. Bo stamtąd nadciąga armia dwóch księstw, która może zagrozić siłom lojalistycznym. I tu jest skoncentrowane 90% treści. Pozostałe 10% to ciągnięcie starych wątków. Niektóre znamy jeszcze z pierwszego tomu. Dodatkowo mamy wprowadzenie nowej/starej postaci, ale kto to – nie zdradzę.
No i oczywiście coś znanego z innych powieści Webera. Tego nie mogło przecież zabraknąć, inaczej książka byłaby zbyt krótka. Jeszcze ktoś by pomyślał, że autor już się nami znudził i myśli o nowym cyklu na dwadzieścia tomów, prawda? Czyli łopatologia stosowana z historii uzbrojenia, techniki i jej rozwoju dla Amerykan. Nie Amerykanów, tylko Amerykan. Bo to jak dla mnie inny gatunek człeków. No… może podobny do nas, ale na pewno siedzieli na innych drzewach.
Mamy dwie konkretne zmiany w stosunku do poprzednich tomów. Pierwsza, bardziej rzucająca się w oczy, to przedział czasowy. W tej części nie jest to pełny rok, ale połowa, co nam sugeruje podział na dwa tomy. Patent znany z cyklu o Honor Harrington. Czyli Weber znowu się rozpisał.
Drugą zmianą – o wiele lepszą i milszą dla czytelnika – jest indeks postaci. Tak, wiem. Był już wcześniej, lecz nie taki. Tu mamy wszystkie postacie, które występowały w poprzednich tomach. Dodatkowo przy każdej znajdziemy informacje, w którym tomie jaką funkcje pełniła. To miłe, choć średnio przydatne, ale dla maniaków dobra rzecz. I dla tych, co czytają od początku, a mogli się pogubić.
Polecam – jak poprzednie tomy. Ten sam tłumacz i ta sama redakcja, więc ta sama, jakość.
No dobrze. Dobra praca tłumacza i redakcji daje nam książkę porządną i bez potknięć. To głaskanie nie dotyczy jak zwykle okładki, bo nadal jest miękka i z łatwo ścieralnymi napisami. Ale za to nadal są jednolite graficznie, więc nie będą się gryzły jak wściekłe psy.
Polecam tylko tym, którzy przebrnęli przez wcześniejsze tomy. I życzę im, by przygody w Schronieniu jednak trwały góra ze dwa tomy. Bo już jest pewien przesyt… i może autor wróciłby do swego sztandarowego cyklu, za który go pokochaliśmy.
I sobie, i wam tego życzę. A na razie do siódmego tomu marsz! I wysupłać te pięć dych. Bo przecież cykl musi być pełny, skoro tyle już kupiliście.
Konrad Fit
Tytuł: „Niczym potężna armia”
Autor: Dawid Weber
Tłumacz: Robert J. Szmidt
Wydawca: Rebis 2015
Stron: 888
Cena: 49, 90 zł.
Pobierz tekst:
O syndromie „Achai” słów kilka
Napisać cykl tak, by w całości utrzymał równy poziom, to wielka sztuka. Na własny użytek sprokurowałam…
Andrzej W. Sawicki „Smocze koncerze”
Autor: Andrzej W. Sawicki Tytuł: Smocze koncerze Seria: Horyzonty zdarzeń Wydawnictwo: Dom…
Złe feromony
Konrad „Khorne S” Fit pomieszkał chwilę w czarnej kolonii. Tfu, wróć, przeczytał „Czarną…