Książka Evana Curriego „Rycerze Atlantydy” – pierwsza część cyklu Atlantis Rising – stała się dla mnie pretekstem do zastanowienia, na ile pozytywnym, a na ile szkodliwym zjawiskiem jest wykorzystywanie przez autora obecnych w literaturze i kulturze stereotypów. Dywagowałam sobie długo i po cichutku, i mam nieprzyjemne wrażenie, że te dywagacje zaprowadziły mnie donikąd. Dlaczego?
Bo z jednej strony stereotypy wydaja się protezą, na której wspierają się ludzie pozbawieni wyobraźni. Nie jest moim zamiarem obrażać autora, ani czytelników, ale wydaje mi się, że stosowanie przepisu w rodzaju: „weź nastoletnią sierotę i daj jej miecz, a uzyskasz dziecko przeznaczenia” niewiele się różni od przepisu na ciasto (weź kilo zmielonego twarogu i cztery jajca, wymieszaj, a otrzymasz sernik). Niby nie ma w tym nic złego, tyle że serniczek według powyższego przepisu zawsze smakuje tak samo… podobnie jak historia oparta na stereotypie. Nieważne, czy dekoracje będą w klimacie SF, fantasy, Dzikiego Zachodu czy ponurego blokowiska. Pewne jest, że dziecko przeznaczenia okaże się przywódcą, katalizatorem zmian, wspaniałym wojownikiem. Idąc dalej tropem kulinarnych skojarzeń: niby nie mam nic przeciwko sernikowi, jednak ten sam deser konsumowany po raz x-ty wydaje się lekko mdły.
Ale.
Ale z drugiej strony wykorzystanie stereotypów jest w pewnym sensie zabezpieczeniem przed niespodzianką – a wielu czytelników to ceni. Lubią sernik, wybierają sernik, i nie boją się, że będzie smakował śledziem. Opowieść o nastoletnim bohaterze, który rozwija się w ekspresowym tempie, a wkrótce zyskuje możliwości, jakich natura nie przewidziała dla człowieka, jest lubiana we wszelkich swoich wariantach. Evan Currie o tym wie. Stworzył niemalże stereotyp stereotypu – przewidywalny, pozbawiony jakichkolwiek oryginalnych nut, wykorzystujący ograne, znane motywy historyczne, religijne, kulturowe i literackie. I posklejał je tak zręcznie, że choć po przeczytaniu 1/4 dobrze wiedziałam, co będzie dalej i jak historia się zakończy, przewracałam kolejne kartki bez znudzenia.
Powinnam być niezadowolona z lektury, ale nie jestem. Bo serniczek był smaczny, choć jadłam go już dziesiątki razy. Nie zaskoczył mnie, ale też nie tego się po nim spodziewałam. Wprawdzie stężenie patosu momentami przekraczało dopuszczalne normy – ile razy można czytać o bohaterze zbryzganym krwią demonów albo oddawaniu życia „bo tak trzeba”? – jednak całość, pomimo braku oryginalności, bez problemu się broni. Nie jest to powieść zapadająca w pamięć, ale świetnie sprawdzi się jako rozrywka na samotnie spędzony wieczór.
I to by było na tyle.
Hanna Fronczak
Tytuł: „Atlantis Rising. Rycerze Atlantydy”
Autor: Ewan Currie
Tłumacz: Małgorzata Koczańska
Wydawca: Drageus 2018
Stron: 438
Cena: 39,90 zł
Pobierz tekst:
Pratchett – początek
Tytuł: Smoki na zamku Ukruszon Autor: Terry Pratchett Tłumacz: Maciej Szymański Wydawca: Dom…
Poleć to jeszcze raz, Wojtku (6)
John Birmingham „Wybór broni” Wybór broni Johna Birmighama to nie tylko, jak można by się…
Pieśń o Ukrainie
Tytuł: „Trzecia wojna światowa? Bitwa o Ukrainę” Autor: Jurij Felsztinski, Michaił Stanczew Tłumacz:…